Литмир - Электронная Библиотека

– Tom, zostań jeszcze chwilę.

Hagen podszedł do okna wychodzącego na placyk. Czekał, dopóki nie zobaczył, że Neri wyprowadza za strzeżoną bramę caporegime’ów oraz Carla Rizzi i Rocca Lampone. Wtedy obrócił się do Michaela i zapytał:

– Jesteś już wciągnięty we wszystkie polityczne powiązania?

Michael z ubolewaniem potrząsnął głową.

– Nie wszystkie. Potrzeba mi było jeszcze ze czterech miesięcy. Don i ja pracowaliśmy nad tym. Ale mam wszystkich sędziów, od tego zaczęliśmy, i niektórych ważniejszych ludzi w Kongresie. A grube ryby partyjne tutaj, w Nowym Jorku, nie były oczywiście żadnym problemem. Rodzina Corleone jest o wiele silniejsza, niż ludzie sądzą, ale chciałem, żeby to było bez pudła. – Uśmiechnął się do Hagena. – Myślę, że teraz już wszystko zrozumiałeś.

Hagen kiwnął głową.

– To nie było trudne. Z wyjątkiem tego, czemu chciałeś wyłączyć mnie z akcji. Ale nałożyłem na głowę mój sycylijski kapelusz i w końcu to także zrozumiałem.

Michael roześmiał się.

– Stary mówił, że tak będzie. Ale to jest luksus, na który już nie mogę sobie pozwolić. Potrzebuję cię tutaj. Przynajmniej przez parę najbliższych tygodni. Może zadzwoń do Vegas i porozmawiaj z żoną. Powiedz jej, że to tylko parę tygodni.

Hagen zapytał w zamyśleniu:

– Jak, twoim zdaniem, dobiorą się do ciebie?

Michael westchnął.

– Don mi wyjaśnił. Przez kogoś bliskiego. Barzini wystawi mnie przez kogoś bliskiego, kogo prawdopodobnie nie będę podejrzewał.

Hagen uśmiechnął się do niego.

– Kogoś takiego jak ja.

Michael odwzajemnił mu uśmiech.

– Ty jesteś Irlandczyk, tobie nie będą ufali.

– Jestem pochodzenia niemiecko-amerykańskiego – odrzekł Hagen.

– Dla nich to znaczy Irlandczyk. Nie zwrócą się do ciebie i nie zwrócą się do Neriego, bo Neri był kiedyś policjantem. Poza tym obaj jesteście za blisko mnie. Tego nie mogą ryzykować. A znowu Rocco Lampone nie jest dostatecznie blisko. Nie, to będzie Clemenza, Tessio albo Carlo Rizzi.

– Założę się, że Carlo – powiedział cicho Hagen.

– Zobaczymy – odrzekł Michael. – To nie potrwa długo.

Było to następnego ranka, kiedy Hagen i Michael jedli razem śniadanie. Michael odebrał telefon w bibliotece i wróciwszy do kuchni, oznajmił Hagenowi:

– Wszystko załatwione. Mam się spotkać z Barzinim za tydzień. Żeby ponownie zawrzeć pokój teraz, kiedy don nie żyje. – Roześmiał się.

Hagen spytał:

– Kto do ciebie dzwonił? Kto nawiązał kontakt?

Obaj wiedzieli, że ten z Rodziny Corleone, który nawiązał ów kontakt, jest zdrajcą.

Michael ze smutkiem uśmiechnął się do Hagena.

– Tessio.

Dokończyli śniadanie w milczeniu. Przy kawie Hagen pokiwał głową.

– Mógłbym przysiąc, że to będzie Carlo albo może Clemenza. Do głowy mi nie przyszło, że Tessio. On jest najlepszy z nich wszystkich.

– Najinteligentniejszy – powiedział Michael. – A zrobił to, co mu się wydawało najsprytniejsze. Wystawi mnie na cios Barziniego, to odziedziczy Rodzinę Corleone. Będzie tkwił przy mnie, to zostanie zniszczony. Uważa, że nie mogę wygrać.

Hagen milczał chwilę, wreszcie spytał niechętnie:

– Czy słusznie tak uważa?

Michael wzruszył ramionami.

– Sprawa wygląda niedobrze. Ale ojciec był jedynym, który rozumiał, że powiązania polityczne i wpływy są warte dziesięciu regime’ów. Myślę, że mam teraz większość wpływów politycznych ojca, ale jestem jedynym, który to naprawdę wie. – Uśmiechnął się do Hagena uspokajająco. – Zmuszę ich do nazywania mnie donem. Ale jest mi parszywie z powodu Tessia.

– Zgodziłeś się na spotkanie z Barzinim? – zapytał Hagen.

– Tak – odrzekł Michael. – Od dziś za tydzień. W Brooklynie, na terenie Tessia, gdzie będę bezpieczny. – Roześmiał się znowu.

– Bądź przedtem ostrożny – powiedział Hagen.

Po raz pierwszy Michael odniósł się zimno do Hagena.

– Do udzielania takich rad niepotrzebny mi consigliori.

Podczas tygodnia poprzedzającego pokojowe spotkanie między Rodzinami Corleone i Barzinich Michael pokazał Hagenowi, jak dalece będzie ostrożny. Nie stąpnął ani razu poza ogródek i nie przyjmował nikogo, nie mając przy sobie Neriego. Była to kolejna kłopotliwa komplikacja. Najstarszy syn Connie i Carla miał przystąpić do bierzmowania w kościele katolickim i Kay poprosiła Michaela, żeby był jego ojcem chrzestnym. Michael odmówił.

– Nieczęsto cię o coś proszę – powiedziała Kay. – Zrób to dla mnie. Connie tak tego pragnie. Proszę cię, Michael.

Widziała, iż jest na nią zły, że tak nalega, i spodziewała się odmowy. Toteż zdziwiła się, kiedy kiwnął głową i powiedział:

– Dobrze. Ale nie mogę opuścić ośrodka. Powiedz im, żeby to załatwili tak, aby ksiądz tutaj bierzmował małego. Pokryję wszystkie koszty. Gdyby mieli jakieś kłopoty z duchownymi, Hagen to załatwi.

I tak, w przeddzień spotkania z Rodziną Barzinich, Michael został ojcem chrzestnym syna Carla i Connie Rizzich. Obdarował chłopca ogromnie kosztownym zegarkiem, ze złotą bransoletką. W domu Carla odbyło się małe przyjęcie, na które zaproszono caporegime’ów, Hagena, Lampone’a i wszystkich mieszkających w ośrodku nie pomijając, ma się rozumieć, wdowy po donie. Connie była taka rozradowana, że przez cały wieczór obejmowała i całowała brata i Kay. A nawet Carlo Rizzi stał się sentymentalny, ściskał Michaelowi dłoń i nazywał go Ojcem Chrzestnym przy każdej sposobności – na modłę starego kraju. Sam Michael nigdy nie był taki miły, taki wylewny. Connie szepnęła do Kay:

– Wydaje mi się, że Carlo i Mike będą teraz prawdziwymi przyjaciółmi.

Kay uścisnęła rękę swojej szwagierki.

– Tak się cieszę – powiedziała.

Księga ósma

Rozdział 30

Albert Neri siedział u siebie w mieszkaniu w Bronksie i starannie szczotkował granatowe sukno swojego starego munduru policyjnego. Odpiął odznakę i położył ją na stole, aby ją wypolerować. Przepisowa kabura, z rewolwerem, była przewieszona przez krzesło. Te drobne czynności z dawnych czasów dawały mu jakąś dziwną radość, a radości zaznał tylko parę razy, odkąd żona go porzuciła prawie przed dwoma laty.

Ożenił się z Ritą, kiedy jeszcze była pensjonarką, a on początkującym policjantem. Była nieśmiała, ciemnowłosa, z surowej włoskiej rodziny, która nie pozwalała jej nigdy pozostawać poza domem dłużej niż do dziesiątej wieczorem. Neri był po uszy zakochany w Ricie, w jej niewinności, cnotliwości i smagłej urodzie.

Z początku Rita była zafascynowana mężem. Był niezmiernie silny i widziała, że ludzie się go boją ze względu na tę siłę oraz niezłomną postawę w sprawie tego, co dobre, a co złe. Rzadko bywał taktowny. Jeżeli nie zgadzał się ze stanowiskiem jakiejś grupy ludzi czy opinią jednostki, nie odzywał się albo brutalnie wypowiadał swój sprzeciw. Nigdy nie przytakiwał przez grzeczność. Miał także prawdziwie sycylijski temperament i jego napady wściekłości bywały straszne. Ale nigdy nie złościł się na żonę.

Neri w ciągu pięciu lat stał się jednym z budzących największy postrach policjantów nowojorskich. A także jednym z najuczciwszych. Ale miał własne sposoby egzekwowania prawa. Nie cierpiał łobuzów i kiedy widział grupę młodych chuliganów robiących zamieszanie nocą na rogu ulicy i zaczepiających przechodniów, podejmował szybką i zdecydowaną akcję. Używał siły fizycznej, która była naprawdę niezwykła i której sam nie doceniał w całej pełni.

Pewnego wieczora w Central Parku wyskoczył z wozu policyjnego i zgarnął sześciu chłystków w czarnych jedwabnych kurtkach. Jego kolega pozostał za kierownicą, nie chcąc się w to mieszać, ponieważ znał Neriego. Chłopcy, wszyscy kilkunastoletni, zatrzymywali ludzi, żądając groźnym tonem papierosów, ale nie robili nikomu żadnej prawdziwej krzywdy. Zaczepiali też przechodzące dziewczyny seksualnym gestem, bardziej francuskim niż amerykańskim.

112
{"b":"101345","o":1}