Литмир - Электронная Библиотека

Cóż, każdemu człowiekowi powinno być wolno popełnić jedno głupstwo w życiu. Ja swoje popełniłem. Chcę wykupić cały teren dookoła ośrodka, wykupić domy. Nie życzę sobie, żeby ktokolwiek mógł zajrzeć ze swego okna do mojego ogrodu, chociażby był o milę. Dokoła ośrodka ma stanąć ogrodzenie, a ośrodek ma być przez cały czas pod pełną ochroną. W tym ogrodzeniu ma być brama. Krótko mówiąc, chcę teraz mieszkać w fortecy. I powiem wam, że nigdy więcej nie pojadę do miasta, do pracy. Pozostanę na wpół w odosobnieniu. Ciągnie mnie do pracy w ogrodzie, do tego, żeby zrobić trochę wina, kiedy dojrzeją winogrona. Chcę żyć w moim domu. Będę wyjeżdżał tylko na krótkie wakacje albo żeby zobaczyć się z kimś w ważnym interesie, i wtedy mają być przedsięwzięte wszelkie środki ostrożności. Tylko nie zrozumcie tego źle. Niczego nie szykuję. Jestem rozważny, zawsze byłem człowiekiem rozważnym, nie ma rzeczy, która mniej przypadłaby mi do gustu niż nieroztropność w życiu. Kobiety i dzieci mogą pozwolić sobie na nieroztropność, mężczyźni nie. Róbcie wszystko bez pośpiechu, bez żadnych gorączkowych przygotowań, które zaalarmowałyby naszych przyjaciół. Można to robić w taki sposób, żeby się wydawało naturalne.

Będę teraz pozostawiał coraz więcej spraw każdemu z was trzech. Regime Santina ma być rozwiązany, a ludzie wcieleni do waszych regime’ów. To powinno uspokoić naszych przyjaciół i pokazać im, że mam pokojowe zamiary. Tom, chcę, żebyś zebrał grupę ludzi, którzy pojadą do Las Vegas i złożą mi pełne sprawozdanie o tym, co tam się dzieje. Chcę się dowiedzieć wszystkiego o Fredzie, jak tam naprawdę jest; słyszę, że nie poznałbym własnego syna. Podobno jest teraz kucharzem, zabawia się z młodymi dziewczętami więcej niż powinien dorosły mężczyzna. Ano, zawsze był zbyt poważny za młodu i nigdy nie nadawał się do interesów Rodziny. Ale dowiedzmy się, co tam naprawdę można zrobić.

Hagen zapytał spokojnie:

– Czy mamy wysłać pańskiego zięcia? Bądź co bądź Carlo pochodzi z Nevady i zna tamtejszy teren.

Don Corleone potrząsnął głową.

– Nie, moja żona czuje się tutaj samotna bez swoich dzieci. Chcę, żeby Constanzia i jej mąż przeprowadzili się do któregoś z domów w ośrodku. Chcę, żeby Carlo dostał odpowiednie zajęcie, może byłem dla niego za surowy, a poza tym… – don Corleone skrzywił się -… brakuje mi synów. Zdejmijcie go z hazardu i ulokujcie w związkach, gdzie będzie mógł załatwiać trochę papierkowej roboty i dużo mówić. Jest dobry do mówienia. – W głosie dona zabrzmiała leciutka nuta pogardy.

Hagen kiwnął głową.

– Okay, Clemenza i ja przejrzymy wszystkich ludzi i zestawimy grupę do załatwiania tego w Vegas. Czy pan chce, żebym wezwał Freddiego do domu na kilka dni?

Don potrząsnął głową. Powiedział okrutnie:

– A po co? Moja żona jeszcze potrafi gotować nam posiłki. Niech on sobie tam siedzi.

Trzej mężczyźni poruszyli się niespokojnie w fotelach. Nie zdawali sobie sprawy, że Freddie jest w tak głębokiej niełasce u ojca, i podejrzewali, że muszą istnieć jakieś nieznane im przyczyny. Don Corleone westchnął.

– Mam nadzieję wyhodować tego roku w ogrodzie trochę dobrej zielonej papryki i pomidorów, więcej niż zdołamy zjeść. Będę wam robił z nich prezenty. Chcę mieć trochę ciszy i beztroski na starość. Ano, to wszystko. Napijcie się jeszcze, jeżeli macie ochotę.

Była to odprawa. Obecni wstali. Hagen odprowadził Clemenzę i Tessia do ich samochodów i umówił się na spotkanie dla obgadania szczegółów technicznych, które zaspokoiłyby życzenia ich dona. Potem wrócił do domu, gdzie, jak wiedział, don Corleone czekał na niego.

Don zdjął marynarkę i krawat, położył się na kanapie. Jego surowa twarz rozprężyła się w zmarszczki zmęczenia. Wskazał Hagenowi fotel i zapytał:

– No, consigliori, nie pochwalasz jakichś moich dzisiejszych poczynań?

Hagen nie spieszył się z odpowiedzią.

– Nie – odrzekł wreszcie. – Ale nie uważam ich za konsekwentne ani zgodne z pana naturą. Powiada pan, że nie chce dowiedzieć się, jak zginął Santino, ani nie pragnie zemsty. Nie wierzę w to. Zagwarantował pan pokój swoim słowem, więc zachowa pan pokój, ale nie mogę uwierzyć, żeby pan dał swoim wrogom to zwycięstwo, które dziś na pozór odnieśli. Skonstruował pan wspaniałą zagadkę, której nie potrafię rozwiązać, więc jakże mogę pochwalać czy nie pochwalać?

Na twarzy dona pojawił się wyraz zadowolenia.

– Ano, znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Chociaż nie jesteś Sycylijczykiem, ja ciebie nim zrobiłem. Wszystko, co mówisz, to prawda, ale istnieje rozwiązanie i zrozumiesz je, zanim rozwinie się do końca. Zgadzasz się, że każdy musi przyjąć moje słowo i że ja słowa dotrzymam. I moje rozkazy mają być ściśle wykonywane. Ale, Tom, najważniejszą rzeczą jest to, że musimy sprowadzić Michaela do domu jak najprędzej. Postaw to na pierwszym miejscu w swoim umyśle i swoim działaniu. Zbadaj wszystkie ścieżki prawne, obojętne mi, ile będziesz musiał wydać pieniędzy. Kiedy wróci do domu, musi to być bez pudła. Poradź się najlepszych specjalistów od prawa karnego. Podam ci nazwiska kilku sędziów, którzy udzielą ci prywatnego posłuchania. Do tego czasu musimy wystrzegać się wszelkich podstępów.

Hagen odrzekł:

– Podobnie jak pan martwię się nie tyle rzeczywistymi dowodami, ile tymi, które sfabrykują. Poza tym jakiś przyjaciel policji może zabić Michaela po aresztowaniu. Mogą go zabić w celi albo kazać to zrobić któremuś z więźniów. Tak jak ja to widzę, nie możemy dopuścić nawet do zaaresztowania go czy oskarżenia.

Don Corleone westchnął.

– Wiem, wiem. W tym cała trudność. Ale nie możemy zwlekać zbyt długo. Na Sycylii są niepokoje. Tamtejsi młodzi ludzie nie słuchają już starszych, a staroświeccy donowie po prostu nie mogą dać sobie rady z całą masą ludzi deportowanych z Ameryki. Michael może uwikłać się między jednych a drugich. Przedsięwziąłem pewne środki ostrożności przeciwko temu, i nadal ma dobrą ochronę, ale ta ochrona nie będzie trwała wiecznie. To jedna z przyczyn, dla których musiałem zawrzeć pokój. Barzini ma na Sycylii przyjaciół i już zaczynali węszyć po tropie Michaela. To daje ci jedną z odpowiedzi na tę twoją zagadkę. Musiałem zawrzeć pokój, żeby zapewnić bezpieczeństwo mojemu synowi. Nie było innego wyjścia.

Hagen nie zadał sobie trudu, aby zapytać dona, jakim sposobem uzyskał te informacje. Nie był nawet zaskoczony, a rzeczywiście rozwiązywało to częściowo zagadkę.

– Czy kiedy się spotkam z ludźmi Tattagliów dla uzgodnienia szczegółów, mam nalegać, żeby wszyscy jego pośrednicy od narkotyków byli czyści? Sędziowie będą się trochę wzdragali dawać niskie wyroki ludziom notowanym.

Don Corleone wzruszył ramionami.

– Oni powinni być dostatecznie sprytni, żeby to przewidzieć. Wspomnij o tym, nie nalegaj. Zrobimy, co będziemy mogli, ale jeżeli użyją prawdziwego nałogowca, który zostanie nakryty, nie kiwniemy palcem. Po prostu powiemy im, że nic nie można zrobić. Ale Barzini jest człowiekiem, który będzie to wiedział bez mówienia. Zauważyłeś, że wcale się nie zaangażował w tę sprawę. Nikt by nie pomyślał, że go to w jakikolwiek sposób dotyczy. To człowiek, który nie daje przyłapać się po stronie przegrywających.

Hagen był zaskoczony.

– Chce pan powiedzieć, że przez cały czas stał za Sollozzem i Tattaglią?

Don Corleone westchnął.

– Tattaglia to sutener. Nigdy nie dałby rady Santinowi. Dlatego nie muszę wiedzieć, jak to się stało. Wystarczy mi wiedzieć, że Barzini maczał w tym palce.

Hagen przemyślał to. Don naprowadzał go na trop, ale coś bardzo ważnego zostało tu pominięte. Hagen wiedział, co to takiego, ale wiedział też, że nie jest jego rzeczą pytać. Powiedział dobranoc i obrócił się, by odejść. Don miał dla niego jeszcze ostatnie słowo.

– Pamiętaj, wytęż cały swój rozum, żeby sprowadzić Michaela do domu – powiedział. – I jeszcze jedno. Umów się z tym gościem od telefonów, żebym co miesiąc dostawał spis wszystkich połączeń telefonicznych Clemenzy i Tessia w obydwie strony. O nic ich nie podejrzewam. Przysiągłbym, że mnie nigdy nie zdradzą. Ale nie szkodzi wiedzieć o każdym drobiazgu, który może nam się przydać przed tym wydarzeniem.

80
{"b":"101345","o":1}