Pointę można w uproszczeniu zawrzeć w stwierdzeniu, iż społeczeństwo kolonii orbitalnych żyje w nieświadomości własnej sytuacji, a ci, którym się wydaje, iż są wolni – w rzeczywistości są więźniami perfidnie zorganizowanego systemu. Bohater dochodzi stopniowo do rozszyfrowania „dziwności" poznawanego układu i staje wobec przerażającego obrazu społeczeństwa, dla którego trudno wymyślić skuteczny sposób reedukacji i wydobycia się z wynaturzonego układu. Wynika problem moralny na skalę kosmiczną: czy należy uświadomić tym ludziom ich żałosne położenie, by uczynić ich tym bardziej pożałowania godnymi i nieszczęśliwymi, czy też pozwolić im trwać w warunkach postępującego zaniku podstawowych praw do ludzkiego bytowania, w sytuacji zmierzającej ku gorszemu jeszcze życiu, do którego wszakże – z pokolenia na pokolenie – przywykają, uznając je za swoje, własne i jedynie słuszne, za bezalternatywny model przystający do konkretnych warunków, w jakich przyszło im istnieć.
Czy „normalna", ziemska ludzkość ma obowiązek prostować meandry rozwoju społecznego biegnącego w skrajnie odmiennych warunkach fizycznych i społecznych? Czy ma do tego choćby… prawo? Takie pytania zamierzam wywołać – w sferze moralno- filozoficznej. Niezależnie od tego powieść będzie zawierała wątki fabularne o charakterze sensacyjnym i klasycznej science fiction, w miarę możliwości w ujęciach odmiennych od ogranych schematów gatunku.
Konspekty powieści nie napisanych
1.Tytuł roboczy: „Drugie spojrzenie na planetę Ksi"
Umowa z Krajową Agencją Wydawniczą z dnia 28 października 1980
Objętość: około 10 arkuszy autorskich (220 stron znormalizowanych) Termin dostarczenia pracy: 31 sierpnia 1981
Powieść będzie kontynuacją losów wyprawy zwiadowczej, która miała za zadanie rozpoznanie sytuacji na planecie, gdzie dotarła niegdyś ekspedycja osadnicza z Ziemi (Cała prawda o planecie Ksi) i następnie przestała kontaktować się z Układem Słonecznym.
Część spośród uczestników zwiadu pozostaje na planecie, by podjąć próby odwrócenia biegu historii społeczeństwa opanowanego przez rebeliantów, którzy pod szczytnymi hasłami idealizacji społeczeństwa stworzyli dość pospolity rodzaj dyktatury.
Jednakże siła władców planety Ksi tkwi w tym, że wychowali społeczeństwo = a właściwie jego część, tj. potomków osadników przybyłych z Ziemi – w duchu nienawiści do ludzkości ziemskiej, która jakoby wyrządziła okrutne krzywdy osadnikom.
Układ społeczny oparty na dyktaturze, podtrzymywany strachem przed inwazją okrutnych Ziemian, trwa już pół wieku i komandor Sloth, dowódca zwiadu, nie wierzy w możliwość naprawienia czegokolwiek własnymi siłami wyprawy – z wyjątkiem, oczywiście, zastąpienia dyktatury – terrorem przybyszów, którzy – dla mieszkańców Ksi – są wrogami zgodnie z ich ideologicznymi założeniami. Tym niemniej komandor wyraża zgodę na pozostawienie części załogi, chętnej podjąć próbę naprawy wynaturzonych stosunków. Sam, wraz z resztą załogi, powraca na Ziemię, by zdać sprawę z sytuacji i uczestniczyć w przygotowaniach do szeroko zakrojonej akcji naukowo opracowanej resocjalizacji wypaczonego społeczeństwa Ksi.
Treścią powieści są właśnie próby dokonania zmian w mentalności osadników, próby rozszyfrowania zasad i własności tego społeczeństwa, które – jak się okazuje na drugi rzut oka, nie są tak proste, jak się wydawało początkowo. Społeczeństwo jest mocno zróżnicowane pod względem oceny sytuacji, a nawet oceny stosunku Ziemi do Ksi. Przybysze wchodzą w te układy, jako „tubylcy" oczywiście, i odkrywają wiele zjawisk komplikujących ich rolę w tej społeczności.
Znajdują wreszcie sojuszników – ale i wrogów. Są zdradzani i wspomagani, prześladowani i chronieni przez tubylców, którzy tak przywykli do narzuconej im gry, że nie potrafią nieraz zadecydować, które oblicze należy ujawnić wobec innych: to oficjalne, lojalne wobec dyktatorów czy też swoje własne…
Komandor Sloth, którego niespokojny duch nie pozwala mu pozostać poza sferą zdarzeń, w które raz się wplątał, powraca na Ksi z nową, odpowiednio przygotowaną ekipą – i zastaje zupełnie inny układ społeczny, nie tak niesprawiedliwy jak poprzedni, bo inspirowany przez ludzi o uczciwych zamiarach, lecz tym niemniej… dziwny, bo nie można wszystkiego naraz zmienić w społeczeństwie, a zatem „naprawiacze" zmuszeni byli zaadaptować niektóre zastane realia, stworzyć pewne nowe fikcje i legendy.
Komandor Sloth staje wobec nowego problemu: pozostawić wszystko jak jest – czy starać się ukształtować na bardziej ziemską modłę to biedne społeczeństwo podlegające nieustannym eksperymentom…
Oczywiście, nim staje wobec tego wyboru, niejako „odkrywa" na nowo nie znane sobie mechanizmy nowego układu, i to jest treścią drugiej połowy książki.
2.Tytuł roboczy: „Enklawa"
Umowa z Wydawnictwem Poznańskim z dnia 22 września 1983
Objętość: 12 ark. aut.
Termin dostarczenia maszynopisu: 30 maja 1985
Powieść ma być pierwszym tomem cyklu powieściowego powiązanego osobami głównych bohaterów. Są nimi przedstawiciele, a raczej inspektorzy Federacji Planet, która zrzesza większość istniejących od stuleci, rozproszonych po Galaktyce ośrodków ludzkiej cywilizacji. Wiele z tych społeczności od dawna jest izolowanych od macierzystego Układu Słonecznego lub utrzymuje z nim tylko luźny i sporadyczny kontakt. Federacja, której centrum stanowi stara Ziemia, usiłuje utrzymać i zacieśnić powiązania pomiędzy planetami, na których ongiś, w epoce intensywnej ekspansji w Kosmos, osiedli ludzie. Ponowne obudzenie poczucia solidarności gatunkowej pomiędzy ludźmi należącymi do różnych, nieraz dalece różniących się systemów społeczno-ekonomiczynch i światopoglądowych, nie jest łatwe. Ludzie z różnych planet posiadają nieraz dość odmienne poglądy i dążenia, rozbieżne interesy, swoiste obyczaje. Federacja usiłuje uratować w nich wszystkich te pierwiastki, które stanowią o ich człowieczeństwie. Warunkiem przynależności do Federacji oraz korzystania z jej pomocy ekonomicznej i wsparcia moralnego jest zobowiązanie do przestrzegania pewnych postanowień statutowych. Członkowie Federacji im zawsze wywiązują się z tych zobowiązań i stąd potrzeba okresowej, w miarę dyskretnie przeprowadzonej inspekcji warunków lokalnych na planetach. Także w wypadku, gdy jakaś planeta zgłasza chęć przystąpienia do Federacji, inspektorzy muszą upewnić się co do szczerości i wiarygodności kandydatów.
Federacji przyświecają jednak i inne cele oprócz kulturalno-ekonomicznego. Ale tylko nieliczni członkowie najwyższych władz Federacji znają najważniejszy powód, dla którego próbuje się skonsolidować ludzkość rozproszoną po sporym obszarze Galaktyki. Otóż niedawne obserwacje wykazały istnienie innego centrum cywilizacyjnego, odległego wprawdzie, lecz niewątpliwie zdolnego zagrozić ludziom rozproszonym po planetach i uwikłanym w swoje partykularne interesy i lokalne międzyplanetarne konflikty i animozje. Obcy, co do których brak na razie dokładnych danych, są najwyraźniej znacznie lepiej zjednoczeni niż ludzie. Nic nie wiadomo o ich zamiarach, lecz najprawdopodobniej wiedzą o istnieniu ludzi. Trudno przewidzieć:, czy i w jaki sposób mogliby zagrozić ludziom; być może spróbują otwartej agresji wobec słabszych, peryferyjnych ogniw ludzkości albo może zaczną działać subtelniej, wykorzystując i wygrywając wewnętrzne rozczłonkowanie i rozgrywki między „ludzkimi" planetami.
Istnienie Obcych jest z różnych strategicznych względów utajnione, przynajmniej w chwili, gdy rozpoczyna się akcja powieści.
Ekipa inspekcyjna – posługując się najnowszym prototypem unikalnego (i także utajonego) kosmolotu nadprzestrzennego (zdolnego do przenoszenia się prawie natychmiast w odległe rejony Galaktyki) – jest w stanie zaskoczyć kontrolowanych, zanim ich służby wywiadowcze na Ziemi zdołają donieść (w normalnym, radiowym trybie) o zamierzonej kontroli. W ten sposób uzyskany obraz sytuacji jest w miarę prawdziwy, bo nie ma czasu na preparowanie rzeczywistości, by oszukać inspektorów.