Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Ale co?

Żeby Gaed zrósł się znowu w całość, żeby można było odciąć od świata krainę Yara i zamknąć w niej całe zło, trzeba zabić wszystkich Magów. I zrobić to właśnie tym ułomkiem Gaeda. Gdy zabijesz Mezara, jeśli ci się to uda… – poprawił się Jogas -…to Gaed wydłuży się o trzecią część swojej głowni. Po śmierci Lippysa Gaed odzyska kolejną trzecią część. Po śmierci trzeciego z Magów, Zacamela, Gaed odzyska swą dawną postać i moc.

– Przecież oni są nieśmiertelni – powiedział Malcon.

– Tak. Ale Gaed może przerwać ich żywot. Malcon otworzył pudło i wyjął rękojeść. Obejrzał ją jeszcze raz i dotknął czubkiem palca ułamanej głowni. Przygryzł dolną wargę i spojrzał na Jogasa.

– I to wystarczy? – zapytał.

– Wystarczy. Ale to jest bardzo trudne zadanie. Kto zechce tego dokonać będzie musiał wejść do krainy Yara, a tam czyhają na śmiałka przerażające potwory, dzikie plemiona i sami Magowie, którzy są bardziej niebezpieczni od wszystkiego co znasz.

Malcon wziął do ręki kubek i nalał sobie piwa, ale nie umoczył nawet warg. Ścisnął mocno trzymaną w ręku rękojeść Gaeda. Wydało mu się, że zrobiła się cieplejsza. I lżejsza. Postukał głowicą o deski stołu.

– Jest jeszcze jedna rzecz, królu – powiedział Jogas. Malcon spojrzał na niego zadziwiony, po raz pierwszy Jogas nazwał go królem.

– Wielu miało tę rękojeść w ręku, ale nikt nie słyszał tego świstu – powiedział Jogas – Może to znak?

– A co to jest Yara? Nigdy nie słyszałem tej nazwy – zapytał Malcon.

– Bo niewielu o niej pamięta, ludzie wolą się bawić niż martwić przyszłością. Nie wiedzą, że zbliżają się potworne czasy – Jogas podniósł palec do góry. – A Yara… – wstał i podszedł do okna. Na parapecie leżało kilka wczesnych jabłek. Wziął jedno i wrócił do stołu. Odpiął z szaty ozdobną szpilę i wbił ją w owoc. – Widzisz? Yara jest jak wrzód na zdrowym ciele. Prowadzi do niej jedna jedyna brama – dotknął palcem szpilki. – I tę bramę można zniszczyć przy pomocy Gaeda. Niczym innym. Nawet magowie nie mogą niczego z nią zrobić ani rozszerzyć ani zamknąć. Tylko Gaed. Wtedy zło zostanie zamknięte niczym w wielkiej beczce. To wszystko, Malconie – powiedział Jogas.

Malcon wstał i podszedł do okna. Wziął do ręki jedno z jabłek i wbił zęby w kwaskowaty miąższ. Tylko chrzęst gryzionego owocu zakłócał ciszę. Malcon odwrócił się od okna.

– Gdzie jest Ziga? – zapytał sam siebie. – Nie przyszła tu z nami?

– Nie. Została na dziedzińcu, był tam Senim. Jego lubią wszystkie zwierzęta.

– Aha – mruknął urażony Malcon i usiadł na zydlu.

– Idziemy do skarbca? – zapytał Jogas.

Malcon podniósł oczy i spojrzał na niego. Wiedział jakiej odpowiedzi oczekuje od niego stary skarbnik.

– Po co? Jadę do Yara. Opowiedz mi wszystko, co o niej wiesz.

Jogas zmrużył oczy i uśmiechnął się szeroko.

– Najpierw pokrzep się, Malconie, po podróży, a potem porozmawiamy.

Posłuchaj – Jogas wstał i podszedł do dużego kufra stojącego pod ścianą. – Niewiele wiem o Yara. Nigdy tam nie byłem. Ale nawet to, co wiem może złamać najwaleczniejszego męża. Istnieje inny sposób. Dam ci wina z zielem, które chowałem na tę okazję. Zaśniesz, a ja podzielę się z tobą swoją wiedzą o Yara i panujących w niej Magach. Po przebudzeniu nie będziesz niczego pamiętał aż do chwili, gdy część tej wiedzy będzie ci potrzebna. Musisz wiedzieć, że Lippys i Zacamel potrafią czytać w myślach i gdybyś ich spotkał nie przygotowany, od razu wiedzieliby co zamierzasz zrobić. Nie mógłbyś ich zaskoczyć.

– A Mezar? On nie czyta w myślach?

– Mezar właściwie nie jest Magiem. Jest chytry i podstępny. Udało mu się wyżebrać albo wykraść kilka tajemnic Magów, ale do dziś polega przede wszystkim na własnym sprycie. Poza tym jest leniwy i nigdy do końca nie nauczył się posługiwać magią. Jeśli uda ci się go pokonać – a jest to najmniej groźny z nich przeciwnik, co nie znaczy, że niegroźny – to będzie ci łatwiej walczyć z pozostałymi Magami.

– Wolę wiedzieć wszystko od razu. Nie boję się Yara, ale muszę wiedzieć, czego się spodziewać – Malcon skrzywił się.

– Posłuchaj mojej rady. Nie lekceważ Yara i Magów. Wchodząc tam wchodzisz do krainy śmierci. Nie masz pewności, że wrócisz stamtąd żywy, a jeszcze mniej pewne jest, że uda ci się pokonać wrogów i wykonać zadanie. Mój plan daje ci małą przewagę, nad Mezarem przynajmniej. Wykorzystaj to.

Malcon myślał chwilę. Potem zmarszczył brwi i westchnął.

– Dobrze. Oddaję się w twoje ręce.

Jogas otworzył wieko skrzyni i wyjął z niej mały woreczek. Wracając z nim do stołu sięgnął ręką do środka i wyjął szczyptę pokruszonego ziela. Wsypał to do kubka z grzanym winem i zamieszał. Wstał i postawił kubek obok kominka. Ziga podniosła się, podeszła i obwąchała wino. Odwróciła się i spojrzała na swego pana. Machnęła ogonem i wróciła pod drzwi. Po chwili Jogas przyniósł kubek i postawił przed Malconem. Król wziął naczynie i wypił duszkiem. Chwilę obracał językiem w ustach i splunął kilkoma źdźbłami.

– Co teraz? – zapytał.

– Nic. Poczekamy aż uśniesz. A jutro obudzisz się i zadecydujesz, kiedy pojedziesz do Yara.

– Już zdecydowałem. Jadę jutro.

– A koronacja?

– Poczeka. Wyślę gońca do Labera, zresztą Sail może przekazać mu wiadomość. Jadę od razu jutro. To postanowione… eech… – Malcon ziewnął.

– Chyba dobrze postanowiłeś – powiedział Jogas. – Nie lubisz się wahać, to też dobrze. Zresztą twoje imię znaczy: „Ognisty”. A i jego wartość wskazuje, że jesteś szybki w działaniu.

– Jaka wartość? – sapnął Malcon.

– Litery twojego imienia dają liczbę 77. To dobra liczba.

Głowa Malcona opadła na pierś. Wtedy Jogas dodał:

– Będziesz albo wielkim władcą, albo zginiesz młodo. Nie masz, Malconie, wielkiego wyboru.

Sail wszedł do komnaty Labera i westchnął głęboko. Trzepnął kilka razy ciężkimi rękawicami o dłoń. Laber patrzył na niego bez słowa. Sail podszedł do ławy i usiadł. Stary mebel zaskrzypiał ociężale.

– Malcon… – powiedział Sail i umilkł.

– Rozmawiał z Jogasem? – zapytał Laber.

Siedział oparty plecami o ścianę pokrytą ciężkimi, grubymi skórami. Palcami kręcił młynka i od dłuższej chwili nie otwierał oczu.

– Tak. Dość długo – odpowiedział Sail. – Spędził noc w jego komnacie a dziś odesłał mnie z listem do ciebie i sam, tylko z Zigą, udał się na północ.

– Yara – szepnął Laber. – Jednak. Miałem nadzieję, że tak się stanie i bałem się tego. Ale trzeba było spróbować.

– Wiem. Tylko czy…

– Nie wiem. Nikt nie wie – przerwał Laber. – Ale to już ostatnia pora. Inaczej… wzruszył ramionami.

W komnacie Labera zawsze panowała cisza, ale ta była szczególna – ciężka, gęsta jak wino z piwnic Samelosy.

– Mam dla ciebie list od Malcona – przypomniał Sail.

– Po co mi on? – mruknął Laber. – Wiem mniej więcej co napisał. Że wyjeżdża, że odwołuje koronację. Nic innego nie mógł napisać.

– Jak myślisz, Laberze – uda mu się? – Sail położył na stole skórzany futerał z listem.

– Wiesz tyle co i ja. Wiesz, że dokonać tego może tylko jeden jedyny człowiek. Nikt inny. Nie wiemy tylko czy Malcon jest tym jednym jedynym.

7
{"b":"100648","o":1}