– To był najgorszy czas klęski głodu. – Kiedy matka mówiła o tym mężczyźnie, stawała się inną osobą, kimś zupełnie mi nieznanym. Łagodniała, znikało gdzieś zniecierpliwienie i opryskliwość. Nie podniosła głosu, nawet kiedy się żarliwie usprawiedliwiała. – Nie wyobrażasz sobie, jaki to był wstyd w oczach ludzi. Dlatego nie mogłam ci powiedzieć. Wtedy, w sześćdziesiątym pierwszym roku, nie wiedziałam, jak przetrwa nasza rodzina. On nas wspomagał, niebo go nam zesłało. Możesz wierzyć lub nie, ale temu dobremu i porządnemu człowiekowi zawdzięczamy życie.
Wyznała, że nie chciała urodzić tego dziecka. Nie dość, że stanowiłoby kłopotliwy dodatek do rodziny, to jeszcze doszłaby kolejna gęba do wykarmienia w najcięższym okresie głodu, więc żyde stałoby się trudniejsze. Chciała poronić; brała najcięższe roboty, dźwigała ciężary pod górę, znosiła je w dół, ale dziecko jakby zapuściło korzenie w jej brzuchu. Więc zdecydowała się na aborcję. Sun protestował, lecz matka stanowczo nie chciała urodzić. Dlaczego narażać „dziecko miłości” na życie w poniżeniu? Po niekończących się sporach postanowili zdać się na wyrocznię w świątyni. O życiu dziecka zadecyduje wyciągnięty los – tak albo nie.
– A jeżeli to nie będzie ani „tak”, ani „nie”?
– Będzie oznaczać „tak” – powiedział Sun.
– Nie będzie się liczyć – stwierdziła matka.
Ku ich zaskoczeniu i rozczarowaniu wyrocznia wskazała „nie”. Zgodzili się nie brać jej pod uwagę,
– Nie można, ot tak sobie, zniszczyć życia – oznajmił Sun. – To nasze dziecko.
Właśnie, jak mogli dopuścić, aby wróżba decydowała o losie nienarodzonego dziecka? Przepowiednia wyciągnięta przez dwoje ludzi nie reprezentowała życzenia Buddy, który odpowiadał tylko na pragnienie jednego serca. A więc w tym wypadku czyjego?
Zapewne to ja musiałam sterować ciągnieniem losu, bo wcale nie pragnęłam się urodzić.
Matce rósł brzuch, a oni ciągle zwlekali z decyzją.
Duża Siostra wstała którejś nocy za potrzebą, a potem zeszła na dół, żeby się napić wody. Cicho otworzyła drzwi.
Zaspana, zobaczyła parę męskich butów u wezgłowia łóżka matki, więc pomyślała, że wrócił ojciec. Tatusiu, zawołała, a wtedy skonsternowany Sun wyskoczył z łóżka, naciągnął na siebie ubranie i wybiegł na dwór. W mieszkaniach naszych sąsiadów rozbłysły światła, zrobiło się spore zamieszanie.
Duża Siostra, wówczas szesnastolatka, już prowadzała się z chłopakiem, za co spotkała ją krytyka w szkole, a także w domu, gdzie między nią a matką rozpętała się potworna kłótnia. W dodatku siostra była zła na matkę, że nie wzięła jej na widzenie z prawdziwym ojcem, który, jak się zorientowała, dopiero co umarł z głodu w obozie pracy. Pielęgnowała w sercu urazę do matki, którą obarczała winą za wszystkie swoje nieszczęścia.
Nazwała ją kurwą, za co rozgniewana matka kazała jej natychmiast wyjść z domu.
Duża Siostra zignorowała polecenie i złapała za tasak; nie chciała nikogo zabić, zamierzała jedynie nastraszyć matkę, która z kolei usiłowała go jej wyrwać. Podczas szarpaniny siostra została zraniona w ramię i zaczęła poważnie krwawić. Pozostała czwórka dzieci była śmiertelnie przerażona, a najbardziej bał się Piąty Brat, jeszcze wtedy maleńki. Tamtej nocy sąsiedzi nie zmrużyli oka i szykowali się wezwać dzielnicowego, żeby „wyedukował” matkę. Duża Siostra uspokoiła się, kiedy zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.
– To nasza sprawa – oznajmiła Druga Siostra. – Muszę się wyspać. -1 zatrzasnęła sąsiadom drzwi przed nosem.
Odtąd Duża Siostra, kiedy przychodził Sun, odwracała się do niego plecami i miotała przekleństwa przez ramię. Z początku udawał, że nie słyszy. A potem zaczął wychodzić, jak tylko się zjawiała. Matka, w samym środku konfliktu pomiędzy Sunem a najstarszą córką, nie wiedziała, co robić.
Już sam widok wypiętego brzucha matki doprowadzał Dużą Siostrę do furii, więc kiedy się dowiedziała, że ojciec jest w drodze do domu, pobiegła nad rzekę, żeby pierwsza przekazać mu wiadomość, która stała się przyczyną tamtej strasznej awantury.
Po raz drugi matka postanowiła przerwać ciążę i zakończyć całą sprawę.
Lecz ku jej zdumieniu ojciec zaprotestował, twierdząc, że za grzechy rodziców nie powinno odpowiadać dziecko, które niedługo ma przyjść na świat.
Matka uznała, że chce zachować dziecko jako broń przeciw niej, żeby podporządkować sobie żonę. Na tę myśl przebiegły jej ciarki po krzyżu.
– Dobrze, urodzę je i zobaczymy, co będzie dalej. – Po raz drugi zrezygnowała z pójścia do szpitala.
Powrót ojca nie wpłynął na poprawę stosunków pomiędzy matką i córką; kłóciły się coraz zażarciej. Duża Siostra zaczęła rozpowiadać sąsiadom o tym, co się dzieje w domu, przez co matka wyszła na najbardziej występną kobietę w okolicy, bo nie tylko dopuściła się zdrady, ale jeszcze zaszła w ciążę i w dodatku zamierzała urodzić bękarta.
Wszystko to działo się akurat wtedy, gdy władze miejskie rozpoczęły kampanię „nowej komunistycznej moralności”. A ponieważ mieszkańcy Południowego Brzegu notorycznie uchodzili za niekomunistycznych, nasze slumsy stały się głównym celem. Ojciec pod wpływem nacisków i pogróżek ze strony komitetu mieszkańców pozwał Suną do sądu, oskarżając go o uwiedzenie żony, próbę rozbicia rodziny i naruszenie konstytucyjnych praw małżeńskich.
– Byłaś już wtedy na świecie – powiedziała matka. – Ta banda wścibskich plotkarzy chciała przyznać Sunowi opiekę nad tobą, potem wtrącić go do więzienia, a ciebie oddać jego matce na wychowanie. Gorzej już być nie mogło.