Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Cyfrak - img_7

Najbardziej nierealne i karkołomne plany zwykle mają to do siebie, że nikt nawet nie próbuje wprowadzać ich w życie. Właśnie dlatego pozostają w sferze marzeń. Jeśli spojrzeć na historię ludzkości, największych przełomów i odkryć dokonywali ludzie, którzy nie wierzyli, że „się nie da”. To ci, którzy nie przyjęli do wiadomości, że człowiek nie może latać, stworzyli samoloty (które co do jednego leżą dziś rozbite na całym świecie). Ci, którzy wbrew innym uznali, że można sięgnąć gwiazd, polecieli w kosmos (który dziś jest równie bezludny, co przed ich czasami). Inna rzecz, że na pięć prób dokonania takiego przełomu cztery kończą się porażką, a z tych czterech dwie zwykle tragedią. Nie wiesz, dopóki nie spróbujesz, a przynajmniej nie zaczniesz.

W naszym przypadku pierwsza przeszkoda była niejako dwuetapowa. Należało wydostać się z Polis, ale bez środka transportu nie miało to większego sensu. Nie znaliśmy dokładnej odległości od Muru do Góry, ale musiała ona wynosić kilkadziesiąt kilometrów. Dystans nie do przebycia na piechotę po spalonej słońcem Pustyni.

Właśnie dlatego Sidth ponownie poszedł odwiedzić Ulepa. Niewiele pamiętał ze swojej ostatniej wizyty u niego, ale twierdził, że jeśli ktoś w Mieście ma środki i jest na tyle szalony, by podjąć się rajdu przez pustkowia, to właśnie zbzikowany mechanik. Jednocześnie Gart zasiadł do komputera, żeby – jak to określił – „poszukać innej drogi”. Tym sposobem plan, który nadal wydawał się niedorzeczny, gładko przeszedł w etap realizacji.

RepTek, wiedząc o nadchodzącej kolejnej burzy, nie spieszył się ze sprzątaniem i naprawianiem sprzętu w metropolii. Trudno było im się dziwić, w końcu byłoby to zwyczajne marnotrawstwo zasobów. Robili niezbędne minimum, tylko tyle, żeby nie można było im zarzucić bezczynności. Taka sytuacja była mi na rękę. Część kamer nie działała, inne miały doszczętnie porysowane obiektywy, pokazujące jedynie zamazane kształty, więc leżał cały system rozpoznawania twarzy. Dopóki nie pchałem się przed oczy służbom porządkowym, mogłem chodzić, gdzie chciałem.

Kłopot w tym, że nie bardzo jest dokąd pójść, pomyślałem, stojąc przed wejściem do kryjówki DTeku. Mieszkanie na pewno było pod obserwacją, więc wszystko, co w nim zostało, straciłem. Pal sześć rzeczy, ale naprawdę tęskniłem za Radiacją... Z Borsem skontaktować się nie mogłem. Nie sądziłem, żeby chciał mnie wydać, ale nie było sensu go narażać. Wtyczek już nie potrzebowałem, zatem włóczenie się po Mieście w poszukiwaniu dilera też było bezcelowe.

Schowałem się w cieniu budynku i oparłem o rozgrzany mur. System zraszarek działał wadliwie, Miasto stawało się coraz cieplejsze. Lekki wiaterek przewiewał piasek z jednej miniaturowej wydmy na drugą. Dzielnica Industrialna wyglądała na wymarłą, choć wiedziałem, że w części plantacji, serwisów i fabryk wznowiono już pracę.

Przespacerowałem się wokół bloku i wróciłem do kwatery DTeku z butami pełnymi piachu. Zamierzałem nalać sobie kolejkę, ale Gart przywołał mnie gestem.

– Włamałem się do sieci kolejowej RepTeku – oznajmił, jakby było to coś zupełnie normalnego. – Pierwszy poziom, trasy, rozkłady i tak dalej. Zobacz tutaj.

Wyświetlił niezbyt szczegółową mapkę i pokazał mi zaznaczoną na żółto linię kolejową biegnącą mniej więcej na południowy zachód od Polis. Trasa przebiegała niedaleko Góry.

– Z tego miejsca będzie najbliżej. Gdyby tu wyskoczyć...

– Z jadącego z pełną prędkością pociągu? – przerwała mu Nikthi, wyraz jej twarzy świadczył, że jest nastawiona co najmniej sceptycznie. – Na środku Pustyni? To i tak będzie jeszcze kawał drogi. Nie wspominając już, że do tego pociągu trzeba się jeszcze najpierw dostać.

– Masz lepszy pomysł? – spytał haker zaczepnie. – Może zbudujemy paralotnię i skoczymy z Muru?

– Zaczekajmy na Sidtha, zobaczymy, co powie – rzuciła pojednawczo.

Cyfrak - img_7

– Nie. Nie, nie, nie, zapomnij, kurwa, o tym. – Pierwszy raz widziałem Telsi tak zdenerwowaną. Stwierdzenie, że wieczorna narada nie szła zbyt dobrze, byłoby dużym niedopowiedzeniem. – W życiu się na to nie zgodzę, słyszysz?!

Telsi wkurzyła się kilka minut po rozpoczęciu dyskusji. Sidth oznajmił, że Ulep jest skłonny z nami rozmawiać, ale tylko jeśli przyprowadzimy Marbela, do którego miał jakiś interes. Tych dwóch miało za sobą wspólną historię, lecz nie miałem pojęcia, jaką konkretnie, a nikt nie spieszył mi tego wyjaśnić. Właściwie to nikt nie zdążył, bo inicjatywę przejęła lekarka.

– Telsi, uspokój się, proszę – powiedziała Nikthi, starając się załagodzić sytuację. – Wysłuchajmy go do końca.

Medyczka wzięła głęboki wdech, potem drugi. Wyraźnie starała się opanować i chyba jej się udawało.

– Marbel, usiądź z nami na chwilę! – zawołała spokojnym już głosem. Osiłek, który dotychczas spokojnie grał na automatach, niechętnie do nas dołączył.

– Ulep i kilku innych szykują Piaskowe Derby. Koryto jest lekko przysypane, podobno w sam raz na wyścigi. – Sidth postanowił opowiedzieć wszystko od początku. – Mają nawet zgodę RepTeku.

Wyścigi w wyschniętym korycie rzeki były niecodzienną atrakcją. Niegdyś całkowicie nielegalne, dziś częściowo sankcjonowane przez korporację, która zrozumiała, że igrzyska bywają potrzebne. Szalone rajdy były niesamowicie widowiskowe, ale także niebezpieczne. RepTek ograniczał się do filmowania, ale nie mieszając się do samej organizacji. Przynajmniej nie oficjalnie. W ten sposób powstało coś w rodzaju szarej strefy styku firmy i mniej lub bardziej szemranych środowisk.

W Mieście samochód był prawdziwym rarytasem. Większość nie nadawała się do użytku, bo ich elektronika usmażyła się w wyniku nadmiernej aktywności słońca. Wraki dawno pościągano z ulic i poddano recyklingowi. Te egzemplarze, które nadawały się do naprawy, osiągały zawrotne ceny. Trafiły w ręce ważniaków z firmy lub gangsterów. Nieliczne udało się ocalić kolekcjonerom lub maniakom, którzy strzegli ich jak oka w głowie. Domyślałem się, że Ulep należał właśnie do tej grupy. Paliwo przyjeżdżało do Polis transportami kolejowymi. Miasto musiało mieć zapas do generatorów, choć na co dzień korzystało z energii słonecznej. Jako że paliwo nie może leżeć w zbiornikach w nieskończoność, część zawsze rozchodziła się w mniej lub bardziej legalnych okolicznościach.

– Nie mówiłem mu, o co dokładnie nam chodzi, tylko że mamy do niego sprawę – kontynuował haker. – Od razu się kutas zapytał o Marbela, że niby jakiś interes ma do niego. Nie będzie gadał, dopóki się z nim nie spotka.

– Wiesz, co to za interes? – Głos Telsi był lodowaty.

– Nie powiedział.

– Ulep lubi bijatyki – do rozmowy włączył się sam zainteresowany. – Dobrze płaci. Mogę iść.

Osiłek mówił, jakby go to nie dotyczyło lub niewiele obchodziło. Lekarka zacisnęła tylko zęby.

– Nie mogę ci niczego zabronić – powiedziała po chwili. – Wstrzymałam się od głosu, więc teraz nie będę oponować. Uważam po prostu, że to zły pomysł. – Podniosła się z krzesła, podeszła do szafki kuchennej i wyjęła z niej butelkę alkoholu.

Bez słowa minęła stół i ruszyła do korytarza, rezygnując z dalszej dyskusji.

Ustaliliśmy, że nazajutrz Sidth i Marbel odwiedzą mechanika i dowiedzą się, czego właściwie chce.

Cyfrak - img_7

Wstałem w środku nocy z językiem przyklejonym do podniebienia i ruszyłem do kuchni. Poszedłem w samych slipkach i koszulce, nie spodziewałem się, że niewielki aneks już ktoś okupuje.

Telsi siedziała przy stole, przed nią stała flaszka, szklanka i popielniczka. Kiedy wszedłem do sali, właśnie nalała sobie szczodrą kolejkę. Wziąłem sobie wody i usiadłem naprzeciwko lekarki. Chwilę przyglądała mi się w milczeniu, po czym wychyliła alkohol jednym haustem, nawet się przy tym nie krzywiąc. Wypiłem swoją wodę, a wtedy w moim szkle wylądowała dawka whisky wysoka na trzy palce.

51
{"b":"933176","o":1}