– A istniejemy – rzuciłem dramatycznie – istniejemy?!
I nie uwierzysz, ojcze. Naraz cały ten tłum futrzasty poszarzał, zafalował i zmienił się w dymek, który po chwili rozwiał podmuch nocnego wiatru. Zniknęli. Ja zostałem. I już nie wiem, ojcze, co z tym począć. Jak to wszystko wytłumaczyć?
– Napij się ze zdroju im. Dialektyki – rzekł Skryba podsuwając kubek z napojem – to rozjaśnia umysł i powściąga emocje. Istnieje pewne wytłumaczenie opisanych fenomenów: twoi współbracia zniknęli, kiedy stwierdziłeś, że w nich nie wierzysz, a zatem wystarczy uwierzyć,
a pojawią się znowu.
– Ale ja już nie wierzę, nie mogę, choćbym chciał. Przejrzałem. Nie może stać gmach skonstruowany na założeniach, których fałsz się udowodni.
– Może, może – dobrodusznie mruczał Skryba. – Jeszcze łyczek dialektyczanki? O sile przyzwyczajenia słyszałeś, synu, a o inercji? System, nawet jeśli obiektywnie nie może istnieć, będzie istniał realnie, dopóki znajdzie się dość zainteresowanych jego istnieniem… I to dotyczy
nie tylko Piekła… A propos? A w siebie wierzysz? Co?
Czart zesztywniał. Kubek z napojem upuścił, w lustro począł się wpatrywać, dygotać, jakoś dziwnie maleć, zęby jęły mu szczękać, włosy wypadać, a potem pozostał już tylko lekki swąd siarkowodoru. Zniknął…
Na klasztornym kwarcowym zegarze dochodziła pora Jutrzni. Czas snu minął. Skryba podniósł porzucony kubek, wykonał pięć przysiadów i odgoniwszy kilka grzesznych myśli, które chciały przysiąść mu na mózgu, ruszył w stronę kaplicy.
Nazajutrz na dwonnicy stary Barnaba, dzwonnik, znalazł niewielkiego diabła. Wisiał od dobrych paru godzin na sznurze dawno nie używanego dzwonu. Niektórzy utrzymywali, że nie był to żaden diabeł, tylko wielki nietoperz. Na wszelki wypadek pochowano go prędko za murem, zanim nadjechała komisja przyrodników z Regentowa.
W jakiś czas później ekspedycja naukowców natrafiła w pieczarach pod Czarcimi Skałami na prawdziwą nekropolię ni to ludzkich, ni zwierzęcych szkieletów, charakteryzujących się wystającymi rogowatymi wypustkami na czaszce i nad wyraz rozwiniętymi kośćmi ogonowymi. Do dziś trwają spory, czy były to istoty rozumne, czy jakaś zdegenerowana jaskiniowa odnoga Naczelnych. Cóż, świat fauny i flory Amirandy kryje w sobie jeszcze niejedną niespodziankę.