Литмир - Электронная Библиотека

– Dalibóg, sam kaftan chodzi po komnacie, czary, czary, a gdzie Najjaśniejszy Pan?! – zawołał funkcjonariusz. Raul już prawie wierzył. Rozebrał się do naga i polecił wezwać swą ulubioną nałożnicę. Kiedy weszła, zawołał do niej. Dziewczyna krążyła po sypialniach,

a ponieważ nie mogła odnaleźć władcy, rozpłakała się. Pewnych problemów dostarczało lustro. To odbijało niewidzialnego w pełnej krasie monarszej golizny.

– To tylko subiektywne wrażenie – tłumaczył Sekretarz. – Najjaśniejszy Pan wie, gdzie stoi i jak wygląda, więc się widzi oczyma wyobraźni, choć obiektywnie go nie widać. Ale to ustąpi. Zresztą już teraz… czy to jest widzenie ostre?

– Masz rację, a z każdą chwilą jakby bardziej rozmazane…

* * *

Nudystyczne eskapady Regenta na miasto, rozszerzone następnie na okoliczne wsie i przysiółki, stały się rychło etnograficzną osobliwością Amirandy. W przeszkoleniu ludu pomogła plotka. Silniejsza niż jakikolwiek kanał informacji. „Regent popadł w ekshibicjonizm patologiczny" – niosła wieść gminna. „Jedyna rada udawać, że się go nie widzi. Jakakolwiek reakcja może odbić się na jego zdrowiu i na głowie reagującego".

W następnych tygodniach społeczeństwo wzorowo zdało egzamin z dyscypliny. Nie było mowy o chichotach, zaczepkach czy nawet podniesieniu oczu. W czasie tych przechadzek dzieci przezornie nie wypuszczano z ochronek i szkółek. A że naród Amirandy przywykł do rozmaitych szaleństw władców, jak choćby wyścigi świń Ryszarda V czy Roszada Totalna Roberta Piotra, królewski naturyzm nikogo nie był w stanie zaskoczyć.

Nagość monarchy miała jeszcze dodatkowy plus – goły Regent nie miał najmniejszych szans zgubienia się eskorcie, dyskretnie podążającej z tyłu, z przodu i z boku. Widoczny już na milę, stanowił doskonały punkt dozoru dla wszelkich służb. Zawsze można było w porę a to dywan rozwinąć, a to spsiały zaułek wytynkować, a rodzinę biedaka, do którego szedł na obiad, ochędożyć i gwardzistów poprzebieranych za obywateli wzdłuż trasy rozstawić.

A czy uprościło się życie Tajnej Rady? Musiano tylko tłumić śmiech, gdy z doskonale widocznej galeryjki Jego Goła Najjaśniejszość podsłuchiwał posiedzenia swoich doradców. Wskutek tego obrady wymagały starannych scenariuszy, spory wszak musiały wyglądać prawdziwie, a racje na kontrowersyjne.

Prawdziwe obrady odbywały się nocami w piwniczce pod Wieżą Skazańców i tam właśnie, na krótko przed świtem, wpadła kiedyś z krzykiem nałożnica Beata.

– On zniknął, naprawdę zniknął! – łkała.

– Kto? – zapytał głupawo Przewodniczący.

– Najjaśniejszy Pan. O Boże! Co my zrobimy? Może przedawkowaliście Antymałmazję?

– Co było do przedawkowania, to całkiem niegroźny napój z odrobiną środka halucynogennego – rzekł Sekretarz, ale ponieważ wszyscy zerwali się i pobiegli na górę, podążył za nimi.

Zrewidowano sypialnię i przyległe pomieszczenia. Regenta nie znaleziono. Przeszukano schowki, szafki, tajne przejścia – ani śladu.

– A może on naprawdę stał się niewidzialny? – podsunął Szatny.

– To naukowo wykluczone, zwłaszcza za pomocą Antymałmazji – stwierdził Sekretarz.

– Milcz, głupi gryzipiórku – zgromił go Ochroniarz. – Ja wiem od mojej ciotki, że cuda się zdarzają…

– Tak, tak – podtrzymał tezę Golibroda. – Być może, siła wiary stała się u niego tak potężna, że zmieniła przeświadczenie o niewidzialności w niewidzialność realną.

– Raczej jest to sugestia. Możemy być zahipnotyzowani i nie dostrzegać Najjaśniejszego Pana, który stoi między nami i śmieje się w kułak.

Zrobiono test. Wszystkie komnaty posypano mąką. Daremnie, nigdzie nie pojawiło się odbicie niewidzialnej stopy.

A przecież Regent gdzieś musiał być. W starych murach czuło się po prostu jego obecność. Strach spętał wolę i myśli członków Tajnej Rady. Kilku z nich nie wytrzymało nerwowo i salwowało się ucieczką.

Wykorzystała to Jawna Rada, która nagle przypomniała sobie o prerogatywach Senatu i zabrała się za rządzenie. Doradców (tych, co jeszcze zostali) rozgoniono na cztery wiatry. Cały kraj przeszukano wszerz i wzdłuż, dokładniej niż wsypę z pierzem. I nic. Nie pomogły psy, prywatni detektywi i wyznaczone nagrody.

Sytuacja stawała się groźna. Nie można było ogłosić bezkrólewia, bo na to mógł tylko czekać przyczajony w kokonie niewidzialności Raul. Niektórzy mówili, że cały czas krąży wśród senatorów i dostojników i notuje ich zachowania, aby we właściwym momencie ujawnić się i rozpocząć wielką czystkę.

I kiedy wszelkie nadzieje na pozytywne wyjaśnienie upadły, wpłynęła utrzymana w ostrym tonie nota dyplomatyczna z ościennej Rurytanii. Zaczynała się ona pytaniem: Dlaczego, do jasnej cholery, już drugi miesiąc po nadgranicznych zamkach, arsenałach i magazynach rurytańskich pęta się goły jak święty turecki Regent Raul, który pomimo protestów oficerów i wyzwisk strażników udaje, że go nie ma, pilnie rysując sobie plany fortyfikacji i notując stan uzbrojenia?

25
{"b":"89178","o":1}