– O, żesz ty! O, żesz ty! Ale jaja!
– No. A ty, Garrakh, chciałeś szefa nożem dziabnąć. Że niby młodziak i gołowąs. Ty, kurwa, idź teraz i mu coś zrób!
– Pierdol się! – Garrakh szarpnął rudą brodę. – Nikt mi nigdy w żadnej karczmie nie uwierzy!
– No! Młodziak, szczyl, szaleniec. Poprowadził nas na zgubę, pół Strasznego Lasu żeśmy przeszli, potwory nam wszystkie muły wybiły, a on… Kurde, żesz… złapał potwora i wychędożył! Normalnie wychędożył!
Wszystkie te szumowiny, wynajęci dezerterzy i bandyci kręcili głowami w podziwie.
– To jest wódz! To jest wojownik – powtarzał Garrakh, nie mogąc dojść do siebie. – Tylko, kurwa, nikt nam nie uwierzy!