– Timothy musi wiedzieć, że postąpił niewłaściwie – wyjaśnił rzeczowo Richard.
– A nie możesz mu tego zwyczajnie powiedzieć? Reszta rodziny z trudem powstrzymywała śmiech.
– Ciaro, przestań – ucięła Elizabeth.
– Bo cię postawią do kąta – dodał surowo Jack.
Teraz już roześmiali się wszyscy oprócz Meredith i Richarda.
– Opowiedz lepiej o swoich przygodach – rozładował sytuację Frank. Ciarze rozbłysły oczy.
– Wspaniale się bawiłam. Wszystkim polecam wyjazd do Australii.
– Ale cholernie długo się leci – wtrącił Richard. – Wytatuowałaś się jeszcze gdzieś? – spytała Holly.
– Tak, zobacz.
Ciara wstała, opuściła spodnie i zaprezentowała wszystkim wytatuowanego na pupie motylka.
Mama, tata, Richard i Meredith zaprotestowali zgorszeni, a reszta rodzeństwa aż zwijała się ze śmiechu. Dłuższą chwilę nie mogli się uspokoić. W końcu Ciara przeprosiła, Meredith zdjęła dłonie z oczu Emily i przy stole ucichło.
– Co za paskudztwo! – skomentował z obrzydzeniem Richard.
– A mnie się motylki podobają, tato – powiedziała Emily.
– Emily, mówię o tatuażach. Mogą spowodować rozmaite choroby. Emily zrzedła mina.
– Richard, kochanie, nie sądzisz, że Timmy powinien zejść do nas, żeby coś zjeść – spytała delikatnie Elizabeth.
– On ma na imię Timothy – sprostowała Meredith. – Tak, mamo, chyba już może.
Timothy wszedł do jadalni ze spuszczoną głową i w milczeniu zajął swoje miejsce. Holly omal serce nie wyskoczyło z piersi na jego widok. Jak można tak okrutnie traktować dziecko! Jej współczucie trochę jednak zmalało, kiedy mały kopnął ją boleśnie w kostkę.
– Holly, jak obchodzisz urodziny? – spytała Abbey.
– No właśnie! – zawołała Ciara. – Kończysz trzydzieści lat.
– Nie planuję niczego szczególnego – burknęła Holly. – Nie chcę żadnego przyjęcia.
– Musisz coś urządzić – zaoponowała Ciara.
– Wcale nie musi, jeśli nie ma na to ochoty. – Frank przyszedł córce z pomocą.
– Dziękuję, tato. Chyba urządzę babski wieczór. Może powłóczymy się po klubach. Nic wielkiego, nic szalonego.
– Zgadzam się z tobą, Holly – podchwycił Richard. – Przyjęcia urodzinowe często bywają żenujące. Dorośli wygłupiają się jak dzieci, przesadzają z piciem. Dobrze robisz.
– Wiesz, ja właściwie lubię takie przyjęcia – odparowała Holly. – Tyle że akurat teraz nie jestem w nastroju.
Zapadło milczenie, które przerwał pisk Ciary.
– Czyli szykuje się nam babski wieczór!
– Mógłbym wam towarzyszyć z kamerą? – spytał Declan.
– Niby po co?
– Żeby nakręcić dokument o klubach. Muszę zrobić do szkoły etiudę na ten temat.
– Jeśli ci to do czegoś potrzebne… Ale wiedz, że nie wybieramy się do najmodniejszych lokali.
– Nieważne, dokąd. Auu! – krzyknął nieoczekiwanie i spiorunował wzrokiem Timothy’ego. Chłopiec pokazał mu język i rozmowa potoczyła się dalej.
W końcu zrobiło się późno i goście zaczęli się rozchodzić. Na dworze Holly owionęło rześkie powietrze. Ruszyła do samochodu. Rodzice stali w drzwiach i machali jej na pożegnanie, ale i tak dotkliwie czuła swą samotność. Zwykle z takich proszonych obiadów wychodziła z Garrym, a jeśli nawet sama, to wracała do domu, do niego. Było, minęło. Bezpowrotnie.