Литмир - Электронная Библиотека

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Holly z podwiniętymi rękawami szorowała w zlewie garnki, kiedy usłyszała znajomy głos.

– Witaj, kochanie.

Podniosła wzrok. Stał w otwartych drzwiach na taras.

– Witaj – odparła z uśmiechem.

– Tęsknisz?

– Jasne.

– Znalazłaś sobie nowego męża?

– Oczywiście. Śpi na górze – parsknęła i wytarła ręce.

Gerry też się roześmiał.

– Udusić go za to, że śpi w naszym łóżku?

– Daj mu jeszcze godzinkę. Musi się wyspać.

Ma zadowoloną minę, pomyślała, i jest tak samo piękny, jakim go zapamiętała. Patrzył na nią wielkimi piwnymi oczami.

– Wejdziesz? – spytała.

– Nie, zajrzałem tylko sprawdzić, co u ciebie. Wszystko w porządku?

Oparł się o framugę drzwi, ręce trzymał w kieszeniach.

– Tak sobie – powiedziała. – Mogłoby być lepiej.

– Podobno zostałaś gwiazdą telewizyjną – rzekł z uśmiechem.

– Z oporami – wyznała szczerze. – Gerry, tęsknię za tobą.

– Nie jestem daleko – zapewnił ją cicho.

– I znów mnie opuszczasz?

– Na jakiś czas.

Uśmiechnęła się.

– Do zobaczenia wkrótce.

Wstała z uśmiechem na twarzy. Czuła się, jakby przespała kilka dni.

– Dzień dobry, Gerry – zaszczebiotała wesoło. Zadzwonił telefon przy łóżku.

– Słucham.

– Holly, zajrzyj do weekendowych gazet. – Głos Sharon był pełen trwogi.

Holly włożyła prędko dres i pojechała do najbliższego kiosku. Zaczęła przeglądać gazety. Kioskarz za ladą głośno zakasłał. Podniosła wzrok.

– To nie biblioteka, proszę pani. Musi je pani kupić – warknął.

– Wiem – odparła rozdrażniona. No ale skąd ma wiedzieć, którą gazetę kupić, jeśli nie wie, w której jest to, czego szuka? Zebrała wszystkie i cisnęła je na ladę.

Sprzedawca zaczął wczytywać jeden po drugim kody kreskowe.

Skusiły ją słodycze ułożone na ladzie. Wyjęła dwa duże batony z piramidki. Cały stos posypał się na podłogę. Uklękła z twarzą czerwoną jak burak, żeby je pozbierać. W sklepie zapadła cisza, tylko kilka osób z kolejki zaczęło pochrząkiwać. Przypomniała sobie, że musi kupić mleko. Podeszła do lodówki po karton.

Wróciła do kolejki i położyła mleko na ladzie. Kioskarz przestał wczytywać ceny.

– Mark! – krzyknął.

Spomiędzy regałów wyszedł powoli pryszczaty młodzieniec z czytnikiem w ręce.

– Tak? – rzucił naburmuszony.

– Otwórz drugą kasę, synu.

Chłopak spojrzał na Holly spode łba. Zrobiła minę. Niechętnie usiadł przy drugiej kasie, kolejka przeszła do niego. Holly tymczasem wyjęła kilka paczek chrupków spod lady i dołożyła do zakupów.

– Coś jeszcze? – zapytał sprzedawca z przekąsem.

– Nie, dziękuję. To wszystko.

Zapłaciła i otworzyła portmonetkę, żeby wsypać do niej resztę.

– Następny.

Sprzedawca skinął na następną osobę w kolejce.

– Przepraszam – spytała Holly – czy mogłabym prosić o torbę?

– Dwadzieścia centów.

Wyjęła znów portmonetkę, położyła monetę na ladzie i zaczęła pakować zakupy.

– Następny – powtórzył sprzedawca. Holly zaczęła pospiesznie wrzucać produkty do torby.

– Poczekam, aż ta pani zapakuje – zaproponował uprzejmie klient. Uśmiechnęła się do niego, doceniając dobre maniery, i już miała wychodzić, kiedy Mark, chłopak zza lady, zaskoczył ją, wykrzykując:

– O, ja panią znam! Pani była w telewizji!

Holly obróciła się na pięcie. Rączka torby pękła pod ciężarem pliku gazet. Zakupy rozsypały się po podłodze.

Życzliwy klient ukląkł, żeby jej pomóc, podczas gdy reszta osób w sklepie przyglądała się z rozbawieniem.

– To pani, prawda? – dopytywał ze śmiechem chłopak. – Holly posłała mu słaby uśmiech znad podłogi. – Wiedziałem! – Klasnął w ręce. – Fajna z pani kobitka!

Spąsowiała.

– Mogłabym prosić jeszcze jedną torbę…

– Tak, należy się…

– Proszę.

Życzliwy klient położył dwadzieścia centów na ladzie. Kioskarz zrobił zdumioną minę i wrócił do obsługiwania ludzi z kolejki.

– Mam na imię Rob – przedstawił się mężczyzna, pomagając Holly wkładać batony do torby. I wyciągnął rękę.

– A ja Holly – rzekła, nieco speszona jego bezceremonialnością, i odwzajemniła uścisk. – I jestem czekoladoholiczką. Roześmiał się.

– Dziękuję za pomoc – powiedziała z wdzięcznością, podnosząc się z podłogi.

– Nie ma za co.

Przytrzymał jej drzwi. Był przystojny, zapewne kilka lat starszy od niej i miał dziwne szarozielone oczy.

Odchrząknął.

Zarumieniła się, bo raptem zdała sobie sprawę, że gapi się na niego jak idiotka. Podeszła do samochodu, położyła wypchaną torbę na tylnym siedzeniu. Rob ruszył za nią. Serce zabiło jej nieco szybciej.

– Chciałbym jeszcze spytać, czy dałaby się pani zaprosić na drinka. – Spojrzał na zegarek i roześmiał się. – No nie, na picie chyba za wcześnie. Więc może na kawę?

Był pewny siebie. Stał oparty niedbale o samochód, ręce trzymał w kieszeniach dżinsów, zachowywał się, jakby zaproszenie nieznajomej na kawę było najnaturalniejszą rzeczą pod słońcem. Czyżby to jakaś nowa moda?

– Hm… – Holly grała na zwłokę. Chyba tak uprzejmy mężczyzna nie wyrządzi jej krzywdy? Poza tym jest cholernie przystojny. A na domiar wszystkiego, sprawia wrażenie miłego, porządnego człowieka.

Już miała się zgodzić, kiedy spojrzał na jej rękę i uśmiech spełzł mu z ust.

– Bardzo przepraszam, nie zorientowałem się… zresztą i tak już muszę pędzić.

Pożegnał ją uśmiechem i odjechał.

Zmieszana Holly odprowadziła go wzrokiem. Czyżby coś palnęła? Spuściła wzrok i zobaczyła na palcu błyszczącą obrączkę. Westchnęła głośno i przetarła ze znużeniem twarz.

Wcale nie miała ochoty wracać do domu. Znudziło jej się gapić cały dzień we własne cztery ściany. W barku na przeciwko wystawiano stoliki na chodnik. Z głodu burczało jej w brzuchu. Wyjęła gazety z samochodu i ruszyła w stronę kawiarenki.

Zażywna kobieta przecierała stoliki.

– Siada pani tutaj?

– Tak. Proszę irlandzkie śniadanie.

– Już się robi.

I podreptała do środka.

Holly zaczęła przeglądać brukowce. Jej wzrok padł na krótką notatkę w dziale recenzji.

Dziewczęta w wielkim mieście – przebój sezonu Dobra wiadomość dla wszystkich, którzy w środę przegapili przezabawny film „Dziewczęta w wielkim mieście”. Niedługo wróci na mały ekran. Dokument telewizyjny, w reżyserii Irlandczyka Declana Kennedy’ego, przedstawia wieczorny wypad na miasto pięciu młodych mieszkanek Dublina. Uchyla rąbka tajemnicy życia sław w modnym klubie „Boudoir” i zapewnia pół godziny niepohamowanego śmiechu. Badania wykazały, że w Wielkiej Brytanii obejrzały go 4 miliony osób. Kanał 4 powtórzy go w niedzielę o 23.00. Tego filmu nie wolno przegapić!

Holly starała się zachować zimną krew. Declan z pewnością się ucieszy, ale ona była zdruzgotana. Już pierwsza emisja filmu dużo ją kosztowała.

Przejrzała resztę gazet i zrozumiała, o czym mówiła Sharon. Wszystkie bulwarowce zamieściły notatki na temat filmu, a w jednym zamieszczono nawet zdjęcie Denise, Sharon i Holly sprzed kilku lat. Nie miała pojęcia, skąd redakcja je zdobyła. Nie przypadły jej do gustu takie określenia jak „szalone dziewczyny”, „pijane pannice” i „trochę przesadziły”. Ciekawe, co autorzy mieli na myśli.

W końcu podano śniadanie. Holly przeraziła się – parówki, jajka na boczku, bułeczki, fasolka, smażone ziemniaki z cebulą, pomidory i grzanka. Zawstydzona, rozejrzała się w obawie, że ktoś ją weźmie za obżartucha. Wcześniej apetyt jej nie służył, a teraz nagle poczuła, że ma ochotę porządnie się najeść.

Została w bistro znacznie dłużej, niż zamierzała. Dochodziła już druga, kiedy przyjechała do Portmarnock. Zadzwoniła do drzwi mieszkania rodziców cztery razy, ale nikt nie otwierał. Zajrzała przez okno salonu i nagle usłyszała wściekły wrzask.

– Ciara, otwórz, do cholery, drzwi! Przecież mówię, że jestem zajęta!

– Ja też!

Holly zadzwoniła ponownie, czym dolała oliwy do ognia.

– Declan!

Krzyk siostry naprawdę mroził krew w żyłach.

– Sama otwórz, leniwa krowo!

Holly wyjęła komórkę i zadzwoniła do Declana.

– Halo?

– Declan, otwieraj, bo wyłamię drzwi – zagroziła.

– Oj, przepraszam. Myślałem, że Ciara ci otworzyła – skłamał. Stanął w drzwiach w samych bokserkach. Holly szybko wparowała do środka.

– Rodzice wyszli – poinformował ją od niechcenia. Holly poszła na górę i zapukała do drzwi Ciary.

– Nie waż się wchodzić! – wrzasnęła Ciara. Holly i tak otworzyła.

– Mówiłam, żebyś nie wchodził! – zawyła Ciara. Siedziała na podłodze, z albumem fotograficznym rozłożonym na kolanach, a łzy ciekły jej po twarzy.

– Co się stało? – spytała Holly. Nie pamiętała, kiedy ostatnio siostra przy niej płakała.

– Nic – ucięła Ciara, zamknęła album i wsunęła go pod łóżko. Otarła twarz.

Holly podeszła do siostry, usiadła obok na podłodze. Nie wiedziała, jak się zachować.

– Jeżeli coś cię gryzie, chyba wiesz, że możesz ze mną pogadać? Ciara pokiwała głową i znów wybuchła płaczem. Holly objęła ją i pogłaskała po jedwabistych, różowych włosach.

– Powiesz mi, o co chodzi? – ponowiła pytanie.

Ciara wymamrotała coś i wyciągnęła album. Otworzyła go drżącymi rękami, przerzuciła kilka stron.

– O niego – odparła markotnie i pokazała swoje zdjęcie z chłopakiem, którego Holly nie znała. Nawet siostrę poznała z trudem. Zdjęcie zrobiono na statku na tle gmachu opery w Sydney. Rozradowana Ciara siedziała na kolanie jakiegoś mężczyzny, obejmując go za szyję. Wtedy jeszcze miała blond włosy i miłą zrelaksowaną minę.

– To twój chłopak? – dopytywała się ostrożnie Holly.

– Były.

Ciara pociągnęła nosem, jedna łza upadła na zdjęcie.

– Dlatego wróciłaś?

Ciara westchnęła.

– Pokłóciliśmy się.

– Ale czy… On cię nie skrzywdził ani nic takiego?

17
{"b":"88481","o":1}