Литмир - Электронная Библиотека

Kamera przebiła się do Holly, która na stojąco piła z butelki szampana przez słomkę.

– Powie nam pani, czy to był grymas, czy uśmiech?

Holly najpierw stropiła się, a potem postawiła oczy w słup.

– Chyba grymas. Przepraszam, to wszystko przez tego szampana.

Publiczność w „Klubie Diwa” trzęsła się ze śmiechu. Speszona Holly ukryła twarz w dłoniach.

– No dobrze – podsumowała Sharon – sami państwo słyszeli. Jako pierwsi podajemy, że dziś wieczorem najbardziej ponury prezenter Irlandii uśmiechnął się przy świadkach. Oddaję głos do studia. – Ale uśmiech znikł jej z twarzy, kiedy podniosła oczy i zobaczyła, że stoi nad nią Tony Walsh. Przełknęła ślinę i przywitała się: – Dobry wieczór. – Koniec sceny. Cały klub zarykiwał się ze śmiechu.

W następnej scenie ukazał się napis: „Operacja Złota Kurtyna”. Denise wrzasnęła:

– O Boże, Declan, ty świnio! Jak mogłeś! – I wybiegła, żeby schować się w toalecie.

Declan zachichotał.

– Dobra, dziewczyny – mówiła Denise na ekranie. – A teraz czas na operację Złota Kurtyna. Pora odwiedzić bar VIP – ów.

– Więc to jeszcze nie wszystko? – zapytała sarkastycznie Sharon, rozglądając się po „Boudoir”.

– Nie! Prawdziwe sławy chodzą tam! – oznajmiła Denise, wskazując złotą kurtynę, za którą wstępu bronił największy bodaj i najpotężniejszy mężczyzna na tym globie. – Dziewczyny, Abbey i Ciara już tam są. A my?

Sharon i Holly spojrzały pytająco na przyjaciółkę.

– Dobra, dziewczyny, proponuję następujący plan – oznajmiła Denise.

Holly odwróciła się od ekranu i szturchnęła łokciem Sharon. Nic z tego nie pamiętała. Sharon wzruszyła ramionami. Jak gdyby chciała powiedzieć, że również nie była przy tym wszystkim obecna.

Kamera śledziła dziewczęta, kiedy podeszły do złotej kurtyny i kręciły się przed nią jak idiotki. W końcu Sharon zdobyła się na odwagę, żeby postukać olbrzyma w ramię. Odwrócił się. Denise kucnęła szybko i na czworakach wetknęła głowę za kurtynę. Holly popchnęła ją, żeby się pospieszyła.

– Widzę je – syknęła głośno Denise. – Rozmawiają ze znanym hollywoodzkim aktorem! – Cofnęła głowę i spojrzała na Holly. Niestety, olbrzym już odwrócił głowę.

– Coś podobnego! – zawołała Denise. – Oto księżniczka Holly z Finlandii. Pokłońmy jej się nisko. Ty również!

Sharon prędko się schyliła i obie padły Holly do stóp. Speszona tym, że wszyscy się na nią gapią, zbyła koleżanki monarszym gestem.

– Och, Holly! – zdołała wyjąkać mama, która ledwo łapała oddech, zachłystując się śmiechem.

Potężny ochroniarz nadał wiadomość przez krótkofalówkę:

– Chłopaki, jest zadyma z księżniczką i jej dworką. Denise spojrzała ze strachem na koleżanki i szepnęła:

– Chodu!

Zerwały się i uciekły, chichocząc. Kamera omiatała tłum, ale nie mogła ich znaleźć.

Holly, siedząc na krześle w „Klubie Diwa”, głośno jęknęła, bo uświadomiła sobie, co będzie potem.

Paul i Wąsacz skoczyli na górę za złotą kurtynę.

– Co tu się dzieje? – zagadnął Wąsacz.

– Te dziewczyny próbowały przeczołgać się na drugą stronę – wyjaśnił olbrzym. Jego poprzednia praca polegała widocznie na mordowaniu ludzi, którzy usiłowali przedrzeć się na niewłaściwą stronę.

Olbrzym wbił wzrok w ziemię.

– Gdzie teraz są? – spytał Wąsacz.

– Schowały się, szefie. Wąsacz wzniósł oczy do nieba.

– No, to ich poszukajcie.

Kamera dyskretnie śledziła trzech bramkarzy, którzy patrolowali klub, zaglądając pod stoły i za zasłony. W głębi sali zrobiło się jakieś zamieszanie i ochroniarze ruszyli w tamtą stronę. Dwie tancerki pomalowane na złoto przerwały taniec i patrzyły ze zgrozą. Kamera uchwyciła królewskie łoże. Wyglądało to tak, jakby w złotej pościeli kotłowały się trzy prosiaki. Sharon, Denise i Holly przewracały się, piszcząc i próbując tak się rozpłaszczyć, żeby nikt ich nie zauważył. Zebrał się tłum, wyłączono muzykę. Trzy wielkie tłumoki przestały się wiercić i zastygły w bezruchu.

Bramkarze zerwali koc z łóżka. Ich oczom ukazały się trzy skulone, przerażone dziewczyny, które przypominały łanie złapane na szosie w światła samochodu.

– Jej książęca mość musiała się nieco zdrzemnąć przed wyjściem – oznajmiła przytomnie Holly monarszym tonem, a koleżanki zwijały się w konwulsjach.

Wszyscy goście „Klubu Diwa” pokładali się ze śmiechu.

Kolejna scena nosiła nazwę „Długi powrót do domu”. Wracały taksówką. Abbey siedziała z głową wystawioną przez okno jak pies, bo taksówkarz ją przestrzegł:

– Tylko nie waż się zwymiotować w taksówce. Twarz miała fioletową. Sharon i Denise zasnęły.

Kamera skierowała się na Holly siedzącą obok kierowcy. Tym razem nie zamęczała go paplaniną. Oparła głowę o zagłówek i patrzyła przed siebie w noc. Dobrze teraz pamiętała, o czym myślała wtedy. Że znów wraca do pustego domu.

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Holly – zaszczebiotała Abbey.

Holly odwróciła się i uśmiechnęła. Znalazła się oko w oko z kamerą.

– Jeszcze kręcisz? Wyłącz to!

I wytrąciła Declanowi kamerę z ręki. Koniec.

Kiedy Daniel poszedł zgasić światła w klubie, Holly wymknęła się cichutko przez najbliższe drzwi. Chciała zebrać myśli, zanim wszyscy zaczną komentować film. Znalazła się w małym składziku wśród pustych beczek. Usiadła na jednej z nich, zastanawiając się nad tym, co przed chwilą zobaczyła. Była rozżalona na brata. Twierdził, że kręci film dokumentalny o życiu klubowym, a w gruncie rzeczy wystawił na pośmiewisko ją i jej koleżanki.

Za nic w świecie jednak nie chciała strofować Declana przy całej rodzinie. Gdyby dokument obejrzany właśnie w telewizji nie dotyczył jej osobiście, uznałaby, że zasługuje na nagrodę. Ale dotyczył. Nie przeszkadzały jej sceny wygłupów z koleżankami, bardziej bolały ukradkowe scenki ukazujące jej cierpienie.

Słone łzy pociekły jej po twarzy. Dopiero telewizja uświadomiła jej, jak się naprawdę czuje – zagubiona i samotna. Zapłakała za Gerrym, rozszlochała się nad swoim losem. Nie chciała, żeby rodzina zobaczyła tę samotność, którą tak bardzo starała się ukryć. Po prostu chciała, żeby Gerry wrócił.

Wtem otworzyły się drzwi i poczuła objęcie silnych męskich ramion. Zaniosła się płaczem. Dosłownie wylewały się z niej miesiące nagromadzonej udręki.

– Nie podobało jej się? – dobiegł ją zatroskany głos Declana.

– Zostaw ją – powiedziała cicho mama i drzwi znów się zamknęły. Tymczasem Daniel głaskał ją po głowie i delikatnie kołysał.

Kiedy wypłakała chyba wszystkie łzy, wyślizgnęła się z jego objęć.

– Przepraszam – szepnęła, pociągając nosem.

– Nie musisz przepraszać – powiedział serdecznie. Siedziała w milczeniu i próbowała wziąć się w garść.

– Naprawdę niepotrzebnie przejmujesz się tym filmem.

– Akurat – rzuciła sarkastycznie, ocierając łzy.

– Poważnie. Wyglądało na to, że się świetnie bawicie. Nikt poza tobą nie zauważył, że jesteś zasmucona.

Holly poczuła się nieco lepiej.

– Jesteś pewien?

– Absolutnie. I przestań już wreszcie kryć się po wszystkich pomieszczeniach w moim klubie. Bo wezmę to do siebie – zagroził z uśmiechem.

– A jak dziewczyny?

Zza drzwi dobiegły ją głośne śmiechy.

– W porządku – odparł. – Ciara upaja się myślą, że zaczną ją brać za gwiazdę. Denise w końcu wyszła z toalety, a Sharon pokłada się ze śmiechu. Tylko Jack robi Abbey wymówki, że wymiotowała w drodze do domu.

Holly zachichotała.

– Dziękuję ci.

– Już możesz pokazać się ludziom? – spytał.

– Chyba tak.

Kiedy wyszła, wszyscy siedzieli przy jednym stole i opowiadali sobie dowcipy. Holly usiadła obok mamy. Elizabeth czule cmoknęła córkę w policzek.

– Nie masz mi za złe? – spytał Declan w obawie, czy nie zdenerwował siostry.

Holly spojrzała na niego miażdżącym wzrokiem.

– Wybaczę ci pod warunkiem, że będziesz dla mnie miły przez najbliższe kilka miesięcy.

Declan skrzywił się. Przepadł z kretesem.

– Mówi się trudno – powiedział.

16
{"b":"88481","o":1}