Литмир - Электронная Библиотека

Po prostu: Karol Adolf Wojewoda zawsze miał pieniądze. Miał pieniądze, zanim został dyrektorem prowincjonalnej rzeźni, miał pieniądze, kiedy był dyrektorem sławnej rzeźni, i miał pieniądze, kiedy przestał być dyrektorem – jak się w sumie okazało: antysocjalistycznej rzeźni u stóp Granatowych Gór. Miał pieniądze, kiedy był sądzony, i miał pieniądze, kiedy został skazany. Miał pieniądze, kiedy siedział w zakładzie karnym w Strzelcach Opolskich, i miał pieniądze, kiedy wyszedł z zakładu karnego w Strzelcach Opolskich. Karol Adolf Wojewoda zawsze miał pieniądze; nawet jak nie miał pieniędzy – miał pieniądze. Bóg kochał naszego stryja Karola Adolfa. Kogo Pan Bóg nie kocha, ten nie ma pieniędzy. Stryj miał.

Od najgłębszego dzieciństwa byłem pewien, że Pan Bóg nie spuszcza ze mnie oka. Jak dokładnie wygląda oko opatrzności, jak sam Pan Bóg wygląda, nie miałem zielonego pojęcia. O wszechmocy Bożej mówili wszyscy, o postaci Bożej nie mówił nikt. Ani ksiądz Kubala na lekcjach religii, ani Ojciec Święty podczas pielgrzymek do ojczyzny, ani dziadek Wojewoda w swych pełnych furiackich bluźnierstw monologach, ani zmawiająca ze mną cowieczorne pacierze matka. Jak wyobrazić sobie kogoś, kto jest Panem Stworzenia i wszystko potrafi? Jak wyobrazić sobie oko, które wszystko widzi? Nie jest to wyobrażenie na ludzką głowę, a poza wyobrażeniami pochodzącymi z ludzkiej głowy nie ma innych wyobrażeń. Nawet trójkątne, wielkie jak kamienica i huczące jak odrzutowiec oko opatrzności musi mieć jakieś cechy normalnego oka.

– Postać Boga wszechmogącego to jest tabu, Patryku – ksiądz Kubala otwierał Biblię na pierwszej stronie – co to jest tabu, dowiesz się i zrozumiesz później. Ja w każdym razie nie potrafię teraz sprawy przekonywająco wyłożyć. Winna jest moja niedołężna eksploracja sensu, a nie twoja nie dość wytężona uwaga. Przyjmijmy na razie, że tabu to jest jakaś rzecz, której nie wolno naruszać. Tabu może być cudzy grosz, którego nie śmiesz tknąć, tabu może być kuzynka w kąpieli, której nie śmiesz, Patryku! – podglądać, i tabu jest postać Pana Naszego Najjaśniejszego, której nie śmiesz dociekać. Pismo mówi wprawdzie, że Pan Zastępów stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, ale i tu nie jest powiedziane, że idzie o obraz i podobieństwo wizerunku, raczej z całą pewnością nie, tu bardziej idzie o obraz i podobieństwo wolności, zwłaszcza wolności tworzenia. Heretycy, pardon, bracia odłączeni, tłumaczą ten fragment Księgi Rodzaju nieco inaczej. Oni powiadają, że Pan stworzył człowieka nie na swój obraz i podobieństwo, ale na wyobrażenie swoje i nie jest, niestety, wykluczone, że swą kacerską frazą bardziej dotykają istoty rzeczy. Ja wiem, Patryku, że ty potrzebujesz unaoczniać sobie Tego, w którego wierzy serce twoje,. Ale staraj się być i w swoich unaocznieniach dzielny i od maleńkości ćwicz duszę swoją, by obcowała z bezkresem. Ćwiczenia, Patryku, są drogą żywota. Amen.

Posłusznie i z całych sił usiłowałem wyobrażać sobie wpierw nieskończoność, potem Boga nieskończonego i bezkresnego. Nieskończoność była jak zmierzch nad Granatowymi Górami. Ogromny Bóg spoczywał w głębi zmierzchu. Zmierzch był łupiną kosmicznego orzecha, Bóg był księżycowym orzechem, złocistą pestką w nieskończenie granatowym miąższu. Bóg był zaczajonym w niebiosach gromem, biblijnym deszczem, nieprzejrzaną przepaścią. W dużym stopniu zależało to od programu telewizyjnego. Jeśli w telewizji pokazywano powódź – Bóg był jak powódź. Jeśli pokazywano western – Bóg był jak płonąca preria. Jeśli transmitowano mecz – Bóg był jak huczący stadion. Po stopniach werandy schodziłem na trawnik, zadzierałem głowę i widziałem wyraźnie: Pan Zastępów kładł się na poobiednią drzemkę i jego nieskończona, bezkresna postać była jak rzeka płynąca przez obitą złotym pluszem wersalkę.

5
{"b":"88097","o":1}