Литмир - Электронная Библиотека
A
A

ISS Accipiter nadał sygnał o treści „Rah’ma’dul” do przekaźnika na Alpha Centauri Bb, a potem machina czasu poszła w ruch. Kennedy został wysłany na ratunek, a Alhassan z Lindbergiem spędzili półroczny interwał kriogeniczny na pokładzie swojego okrętu, skacząc sobie do gardeł.

Potem obie załogi udały się na proelium, zupełnie nieświadome tego, w jakim kierunku zmierzają. Dija Udin z zadowoleniem obserwował pierwsze kroki, jakie stawiali ku sobie Ellyse i Skandynaw. Cierpliwie czekał, aż dojdą do tego, jak otworzyć Terminal na Rah’ma’dul, a potem nim sterować. Wyciągał pomocną dłoń, tylko jeśli wcześniej zdarzyło się to w oryginalnej linii czasu.

Sądził, że jego wiedza o przyszłości w jakiś sposób zakłóci plan Posiadaczy, ale dotychczas wszystko rozgrywało się dokładnie tak, jak we wspomnieniach Skandynawa.

W końcu Dija Udina zamknięto w celi, a Lindberg zaczął błąkać się po bezbrzeżnej płaszczyźnie czasu i przestrzeni, poszukując Yan’ghati. Alhassan wiedział, że niewiele czasu pozostało, nim wejdą w diapauzę i niepostrzeżenie uciekną z proelium, zostawiając za sobą ślady świadczące o tym, że w istocie tak się nie stało.

Tyle tylko, że tym razem pojawiała się Ellyse z przyszłości.

Posiadacze nie mieli pojęcia, kiedy dokładnie nastąpi zmiana wywołana jej obecnością, ale doskonale wiedzieli, w jakim momencie Nozomi się pojawiła. Wytypowali dwie okazje, gdy Prastarzy mogli zadziałać – i Alhassanowi pozostawili decyzję, kiedy powinien wprawić w ruch ich plan.

Pierwszy moment minął. Było to jeszcze zanim Lindberg wszedł do Terminala i zaczął błąkać się po tunelach. Dija Udin nie sądził, by ktokolwiek miał interweniować – Prastarym zależało, by Skandynaw odnalazł Yan’ghati i naświetlił ich obecność.

Fakt, że Kennedy nadal był w jednym kawałku, świadczył o tym, że Alhassan miał rację. Pozostała druga możliwość – atak nastąpi zaraz po tym, jak Håkon powróci. Dija Udin wiedział, że będzie wtedy w celi, ale zawczasu przygotował wszystko, czego będzie potrzebował, by się z niej niepostrzeżenie wymknąć.

Algorytm wprowadzony do komputera pokładowego zadziałał bez zarzutu. Drzwi się otworzyły, a Dija Udin szybko opuścił nie tylko celę, ale także Kennedy’ego. Z konchą z przyszłości udał się do Terminala, a potem wprowadził odpowiedni punkt docelowy.

Wyszedł w bezpiecznym miejscu, a następnie obrócił się i za pomocą la’derach zmienił punkt powrotny.

Gdy wyszedł po drugiej stronie, zobaczył Ellyse i Channary Sang leżące na podłodze.

– Miło mi was widzieć – powiedział, ściągając maskę.

Podniosły na niego wzrok zupełnie skołowane, może nawet przerażone. Musiały sądzić, że mają omamy. Były odwodnione i skrajnie zmęczone. Sprawiały wrażenie ciężko chorych pacjentów na oddziale intensywnej terapii i znajdowały się na jak najlepszej drodze, by umrzeć. Sang padnie trupem niebawem, potem Nozomi wyczołga się na zewnątrz.

– Rozumiem, że jesteście zaskoczone – powiedział.

– Jak… – zaczęła Channary, a wtedy Alhassan sięgnął do kabury.

Spokojnie wyciągnął berettę, wymierzył w jej głowę, a potem pociągnął za spust. Czaszka pękła z hukiem, ciało zwaliło się na bok.

Ellyse wydała z siebie przeciągły krzyk, a Dija Udin stwierdził, że musi to załatwić jak najprędzej. Nie było powodu, by dziewczyna się męczyła – a każda chwila była dla niej katorgą.

Przymierzył i wystrzelił. Krzyk nagle przebrzmiał.

Alhassan schował berettę do kabury, zapiął ją, a potem aktywował jeden z portali prowadzących w daleką przyszłość Quae’hes – do momentu, gdy atmosfera planety już nie istniała, a na powierzchni panowało istne piekło. Przerzucił tam oba ciała, na wszelki wypadek.

Potem wrócił do swojego czasu. Wiedział, że jest to jedyny moment, gdy może zostać ujęty. Ellyse śledziła emisje z Terminala, choć teraz powinna być bardziej zajęta doprowadzaniem Lindberga do stanu używalności i planowaniem ucieczki niż trzymaniem ręki na pulsie.

Wróciwszy na pokład Kennedy’ego, Dija Udin przekonał się, że nie został wykryty. Schował broń do zbrojowni, a potem wrócił do celi. Opadł ciężko na swoją pryczę i zamknął drzwi.

Udało mu się. Przywrócił oryginalny bieg zdarzeń.

Teraz pozostało tylko wykonać drugą część planu Posiadaczy.

19

Alhassan nie był pewien, czy rozbicie promu na Tristan da Cunha jest konieczne. Wydawało mu się, że niczemu to nie służy, ale Posiadacze wyraźnie zaznaczyli, że musi się to potoczyć dokładnie w taki sposób.

– Zaraz do ciebie strzeli – burknął Dija Udin, gdy stanęli przed MacAllisterem i jego pobratymcami. Skandynaw go nie słyszał, ale nie musiał. Chwilę później nastąpiło wyładowanie impulsatora, a Håkon padł bez życia na ziemię.

Alhassan niechętnie dał się zamknąć, a potem przesłuchiwać. Ponieważ wszystko, co się wówczas działo, Lindberg znał jedynie z opowieści, Dija Udin nie był do końca pewien, jak to rozegrać.

Ostatecznie poczekał, aż pojawił się wahadłowiec z Kennedy’ego, a następnie wraz z resztą wrócił na pokład. Ellyse zaczęła już snuć możliwe scenariusze, dzięki którym mogli uratować Lindberga.

– Mam lepszy pomysł – wtrącił w pewnym momencie Alhassan. – Załóżmy mu konchę i pozwólmy, żeby go przywróciła.

Maska była złamana, o czym wszyscy doskonale wiedzieli. Czego nie byli świadomi, to fakt, że druga la’derach znajdowała się w skrytce na pokładzie, gdzie mieściły się cele.

– Słyszysz, Ellyse? – dopytał.

Czekał na ten moment od długiego czasu. To teraz wszystko zacznie iść innym torem – tym, który według Posiadaczy miał doprowadzić do pożądanej przyszłości.

– Zamknij się – odparła.

– Maska go uratuje, gwarantuję ci to.

– Jest zniszczona.

– Bez dwóch zdań. Ale mamy na pokładzie bonusową sztukę.

– Co ty bredzisz?

Dija Udin podał im dokładną lokalizację skrytki. Normalnie mieściły się w niej artykuły pierwszej pomocy na wypadek sytuacji kryzysowej. Alhassan jakiś czas temu na ich miejscu umieścił konchę.

Zostawili go zamkniętego w celi, ale gdy wrócili, niosąc la’derach, wiedział już, że długo tam nie posiedzi. Spojrzał na Jaccarda, Channary, Ellyse i Gideona. Wszyscy sprawiali wrażenie, jakby grunt usunął im się spod nóg.

– Jak to możliwe? – zapytał Loïc.

– Normalnie. Wyhodowałem dodatkowy egzemplarz.

– Nie drwij sobie, zbrodniarzu – odparła Sang.

– Skąd ją masz? – zapytał Hallford.

Alhassan przeciągnął się.

– Håkon mi ją dał. Choć to trochę skomplikowane do wytłumaczenia.

– Spróbuj – poradził Loïc.

– Cóż… dał mi ją w przeszłości Håkon z przyszłości.

Takie stwierdzenie skierowane do jakiejkolwiek innej załogi mogłoby sprawić, że wzięto by go za wariata. W tym jednak przypadku nie mogło być o tym mowy. Ci ludzie przeszli zbyt wiele, doświadczając licznych zawirowań w czasie, by bagatelizować takie słowa.

– Otwórzcie celę, załóżmy ją na gębę temu sukinsynowi, a potem będzie czas na rozmowy. Im dłużej leży w komorze kriogenicznej, tym większe prawdopodobieństwo, że coś pójdzie nie tak.

– Skąd wiesz, że…

– Jak mówiłem, mam co nieco wspólnego z przyszłością.

Channary Sang chwyciła za broń, a potem pokręciła głową.

– Nie ma mowy – powiedziała. – On coś kombinuje.

– Żebyś wiedziała. Kombinuje tak, żeby uratować naukowca, a przy okazji ocalić tę linię czasu. Chcesz wiedzieć coś jeszcze?

– Wiem wszystko, co potrzebuję wiedzieć – odparła, zbliżając się do celi. – Jak tylko stąd wyjdziesz, spróbujesz nawiązać kontakt z Diamentowymi. Sprowadzisz ich na Ziemię i sprawisz, że…

– Nie mam już tego imperatywu.

– Co?

– Sukinsyn mnie przeprogramował.

Wiedział, że teraz jak bumerang wraca do nich to, co Håkon już im wyłożył. Wszem wobec powtarzał, że zna sposób, by Alhassan odkupił swoje grzechy. I gdyby zapytać Dija Udina, powiedziałby, że tak się stało.

Channary patrzyła na niego jednak bez przekonania.

71
{"b":"690736","o":1}