Wprowadzono ich na podest, a potem kontradmirał oznajmił, że nadszedł czas, by wybrali swojego przedstawiciela.
– Tylko on będzie miał prawo głosu podczas procesu – dodał, po czym się oddalił.
Członkowie załogi Kennedy’ego przywitali się, z ulgą stwierdzając, że żadne z nich nie zostało poddane torturom.
– W porządku – odezwał się Loïc. – Wygląda na to, że nie wszystko jeszcze stracone.
– Wszystko może nie, ale prawie – zauważyła Nozomi. – Ta rozprawa będzie zwykłą farsą.
– Jakieś szanse zawsze są.
– Bez znajomości praw, które rządzą tym społeczeństwem?
– Kto będzie nas bronił? – wtrąciła Channary Sang.
Oczy wszystkich zwróciły się na Håkona, ale ten pokręcił głową.
– To niezbyt dobry pomysł – powiedział. – Ci ludzie wiążą ze mną zbyt duży ładunek emocjonalny.
– Ja wystąpię – odezwał się Dija Udin, którego Jaccard i Channary Sang zupełnie ignorowali. – Potrafię wygłaszać płomienne mowy.
– O czym przekonaliśmy się na mostku – bąknął Skandynaw.
Alhassan skłonił się, jakby otrzymał komplement.
– Proponuję Ellyse – dodał Lindberg. – Przynajmniej ją kojarzą, bo uczyła się ich systemów. I rozmawiała z nimi… czego nie można powiedzieć o kimkolwiek innym.
– Zgoda – odparł Jaccard, nim dziewczyna zdążyła zaoponować. – Teraz pozostaje nam tylko wykoncypować linię obrony.
Jedyną odpowiedzią na tę uwagę mogło być milczenie. Patrzyli na siebie z nadzieją, że któreś wpadnie na cudowne rozwiązanie wszystkich ich problemów. Potem dostrzegli, że siedzący na trybunach oficerowie zaczęli między sobą rozmawiać. Najpewniej to oni stanowili konsylium, które miało postanowić o losie oskarżonych.
– Żadnych pomysłów? – zapytał Loïc. – Nawet jednego, choćby miernego?
– Wydaje mi się, że nie ma sensu robić z Lindberga mesjasza – zabrała głos Channary. – Wiedzą już, że to bzdura. Nie udowodnimy tego.
Håkon skinął głową.
– W takim razie pozostaje nam załagodzić sytuację, znajdując dobry powód, dla którego zastosowaliśmy ten fortel – odparł Jaccard.
– Nie – odezwał się Lindberg. – Oni zbyt poważnie traktują swoją religię, by odpuścić. Ukarzą winnego, jakkolwiek świetnej argumentacji byśmy użyli. Widzę, niestety, tylko jedną możliwość.
– Nie ma mowy – zastrzegła Nozomi.
– Nie mam złudzeń, że w tej chwili wisi nad nami wszystkimi kara śmierci – kontynuował Håkon. – Przyznam się do winy i postaramy się udowodnić, że nie mieliście nic wspólnego z moimi planami. Alhassan zapewne zostanie skazany wespół ze mną za grzechy jednego ze swoich braci, ale to właściwie bez znaczenia.
– Zaraz, moment…
– Wy odejdziecie wolno i wrócicie na Ziemię.
Nozomi kręciła głową, nie przyjmując tego do wiadomości. Håkon dostrzegł jednak, że Jaccard i Channary Sang byli gotowi przystać na jego wersję. Zrozumiałe – przez cały ten czas spędzony w celi musieli rozważyć wszystkie możliwości. Ta była jedyną sensowną.
– Spójrzcie na to z tej strony – dodał. – Nie będziecie musieli szukać tunelu.
13
Ingo Freed odczytał akt oskarżenia, który zdawał się nie kończyć. Dija Udin sądził, że w Koranie i Sunnie znajduje się dużo przepisów zakazujących obrażania Boga i jego wyznawców – tymczasem kodeks kanoniczny tych ludzi zdawał się dwa razy bardziej rozbudowany.
Karą oczywiście była śmierć. Alhassana pozytywnie zdziwił sposób, w jaki miała zostać wykonana – nieszczęśnika wyrzucało się w przestrzeń kosmiczną.
– Håkon… – odezwała się cicho Ellyse, gdy kontradmirał dalej odczytywał ich przewinienia.
– Nie ma innej możliwości – odparł Skandynaw.
– Zgadzam się z nim – poparł go Dija Udin. – Rzadko to robię, ale kiedy już…
– Nie poświęcasz tylko siebie – ucięła Nozomi. – Wraz z tobą zginie także Hallford.
– Jestem tego świadom.
– Kocmołuch chętnie zakończyłby swoje męki z tym ryjem – wtrącił Alhassan.
Wprawdzie niechętnie widziałby przyjaciela zamrożonego w przestrzeni, ale rzeczywiście nie było innej możliwości. Liczył także na to, że gdy Håkon zostanie skazany, jego rozgrzeszą ze wszystkich win. W końcu gdyby nie on, nigdy nie dowiedzieliby się o oszustwie.
– Nie możemy decydować za niego – odpowiedziała.
– Jak to nie? Pod jego nieobecność ktoś musi.
– Zamkniesz się? – zapytał go Håkon, obracając się do Ellyse.
Alhassan nie słyszał dalszej wymiany zdań, ale niespecjalnie go interesowała. Sukinsyn będzie starał się przekonać Nozomi, że nie ma innego wyjścia – i w końcu mu się powiedzie. Dziewczyna uroni kilka łez, przytaknie, a potem będzie siedziała cicho. Resztę życia spędzi w smutku, może przedawkuje jakieś leki, które w zamierzeniu miały jej pomóc.
Dija Udin urwał rozważania, dostrzegając, że zbliża się ku nim jeden z oficerów. Niósł urządzenie przypominające cienkiego, przezroczystego datapada. Gdy aktywował się wyświetlacz, załoganci ujrzeli kodeks prawa karnego zapisany w lingua universalis.
– Ile mamy czasu na przeczytanie tego? – zapytał Jaccard.
– Dwie minuty.
Major kaszlnął, jakby się czymś dławił.
– Więc jak mamy się bronić?
– Powinniście znać tylko jeden przepis – odezwał się z mównicy Ingo Freed. – Zapoznajcie się z nim, rozważcie go, a potem oddam głos waszemu przedstawicielowi.
Dija Udin od niechcenia rzucił okiem na wyświetlacz. Niespecjalnie interesowały go szczegóły – Håkon przyzna się do winy, a to była rzecz uniwersalna w całym wszechświecie. Żaden sąd nie będzie kłócił się z człowiekiem, który sam twierdzi, że dokonał czynu, o który został oskarżony.
– Może jest inny sposób… – powiedziała Nozomi, przeglądając kolejne artykuły. – Może jakiś sprawdzian boży wchodzi w grę…
– Jak średniowieczne ordalia? – zapytał Håkon. – Wątpię.
Sprawdzili i okazało się, że nie ma żadnej możliwości, by dać Bogu okazję do bezpośredniego zadecydowania. Wszystko pozostawało w rękach ludzi przekonanych, że działają w jego imieniu.
– Czas się skończył – powiedział po chwili Ingo Freed.
– Jak na rozwiniętą cywilizację, za którą się uważacie, wasze standardy prawne pozostawiają trochę do życzenia – odezwał się Jaccard. – Nie mieliśmy nawet okazji…
– Mieliście nadto okazji – uciął kontradmirał. – A teraz słucham tego, który przemówi w waszym imieniu.
Loïc przez moment trwał w bezruchu, po czym wycofał się o krok. Jego miejsce niechętnie zajęła Ellyse. Pośród zgromadzonych natychmiast rozszedł się szum dezaprobaty.
– Chyba nie wzięliście pod uwagę, że to patriarchalne społeczeństwo – powiedział z uśmiechem Dija Udin.
– Cisza! – krzyknął Ingo Freed, mierząc palcem w Alhassana. – Jeszcze jedno słowo nieuprawnionego uczestnika procesu, a zakończę to natychmiast.
Dija Udin przewrócił oczami.
– Słucham, co ma do powiedzenia reprezentant oskarżonych – dodał kontradmirał.
Nozomi wzięła głęboki wdech i znów spojrzała na Lindberga.
Ten w końcu musiał uznać, że Ellyse nie zrobi tego, co według niego było jedynym rozwiązaniem. Wziął sprawy w swoje ręce. Wyszedł przed kobietę, a potem uniósł ręce.
– Przyznaję się! – krzyknął.
Pośród zgromadzonych rozległ się nerwowy szum.
– Przyznaję się do winy – dodał, kładąc rękę na ramieniu Nozomi i delikatnie ją odsuwając.
Była tak zdezorientowana, że mu się poddała.
– Oświadczam, że celowo oszukałem zarówno załogę NISS Yorktown, jak i ISS Kennedy’ego. Ponadto przyznaję się do działania w zamiarze bezpośrednim, z premedytacją i w sposób przemyślany.
Dija Udin sądził, że nastąpi masowe podniecenie, jednak zebrani zamilkli.
– Świadom grożącej mi kary podkreślam, że działałem sam – kontynuował słabym głosem Håkon. – Nie współdziałałem z żadnym członkiem załogi Yorktown ani Kennedy’ego. Nikt nie miał pojęcia o fortelu, do którego się posunąłem. Oszukałem wszystkich.
Nadal panowała niczym niezmącona cisza i Alhassan zaczął myśleć, że jest ona zwiastunem czegoś pozytywnego. Być może ci ludzie cenili sobie szczerość nawet ponad największą winę – albo docenili fakt, że Håkon wziął na siebie całą odpowiedzialność. Tak czy inaczej, nie wyglądało to najgorzej.