Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Ingo Freed patrzył na Lindberga, a ten na Nozomi.

– Chyba wystarczy – odezwała się. – Wszystko zrozumieli.

Skandynaw wstrzymał oddech, gdy sędzia uniósł dłoń. Alhassan słyszał, z jakim trudem przyszło przyjacielowi przełknąć ślinę. Wszyscy skupili uwagę na Ingo Freedzie, kiedy ten się wyprostował.

– Musimy się naradzić – powiedział.

Wstał ze swojego miejsca, a potem ruszył ku pozostałym członkom tego niezbyt wesołego konsylium. Dija Udin przyglądał się ich naradzie. Wymieniali między sobą ciche uwagi, raz po raz spoglądając w kierunku oskarżonych.

– Trochę to potrwa – zauważył.

– Nie jest źle – odezwał się Jaccard. – Nie spodziewali się przyznania do winy.

– Niewiele to zmienia. I tak ubiją Lindberga.

– Zobaczymy.

W milczeniu czekali na rozwój wydarzeń. Po kwadransie Alhassan przeciągnął się, z niepokojem stwierdzając, że dyskusje nadal trwają w najlepsze. Najwyraźniej pojawili się tacy, którzy byli gotowi sympatyzować z fałszywym mesjaszem, inaczej nie byłoby o czym rozprawiać.

– Jest gorzej, niż myślałem – powiedział.

– To znaczy?

– Wygląda na to, że mają dylemat i że trochę tu posiedzimy.

Nikt nie odpowiedział – załoganci Kennedy’ego nawet na niego nie spojrzeli. Minęła niecała godzina, nim Ingo Freed i jego ludzie doszli do porozumienia. Dowódca z zadowoleniem skinął głową, a potem zostawił swoich podkomendnych i wrócił na miejsce sędziego.

Håkon i Ellyse wymienili się zaniepokojonymi spojrzeniami.

– Przyznam, że zaskoczyła nas ta deklaracja – podjął Stephen. – Spodziewaliśmy się, że będziecie iść w zaparte, twierdząc, że ten człowiek to zbawca, na którego czekaliśmy.

Dija Udin na ich miejscu poszedłby tą drogą. Skoro ktoś w przeszłości zdołał przekonać tych ludzi, że powtórnie pojawi się ich nauczyciel, trzeba było to wykorzystać. Wprawdzie niełatwo byłoby obalić argumenty, które przedstawił Alhassan, ale powinni chociaż spróbować.

– Przyznam także, że niełatwo było nam podjąć decyzję. Byliśmy podzieleni, mniej więcej po połowie.

Lindberg nerwowo przestąpił z nogi na nogę. Wcześniej zachowywał spokój, zdając sobie sprawę, że nie może mieć wielkich nadziei na korzystne rozwiązanie tej sytuacji. Teraz, gdy pojawiła się szansa, wraz z nią przyszły nerwy.

Pół na pół to naprawdę niezły układ. Wszystko mogło się wydarzyć.

– Jestem przekonany, że zważyliśmy wszystkie za i przeciw – kontynuował Ingo Freed. – Było ich więcej, niż pierwotnie przypuszczałem, ale właśnie z tego względu decydujemy kolegialnie. Jeden człowiek potrafi być omylny, a mnie zdarza się to równie często, jak każdemu innemu. Nie będę twierdził, że jest inaczej.

Dija Udin miał ochotę odezwać się i zaapelować, by kontradmirał przyspieszył nieco wydawanie wyroku.

Ingo Freed znów się wyprostował, nabierając tchu.

– Wziąwszy pod uwagę wszystkie okoliczności, zgromadzone tutaj konsylium w imieniu Międzyplanetarnego Rządu Terry orzeka, co następuje…

Alhassan dostrzegł, że Ellyse złapała Håkona za rękę. Przemknęło mu przez myśl, że musi czuć się dziwnie, trzymając równocześnie kocmołucha.

– Astrochemik Håkon Lindberg, załogant na ISS Accipiterze, zostaje przez to gremium uznany za winnego zarzucanych czynów. I skazany na karę śmierci.

Przez moment trwała absolutna cisza, jakby zgromadzeni nawet nie oddychali. Przerwała ją dopiero Nozomi, ze świstem nabierając tchu. Obróciła się do Lindberga i wlepiła wzrok w jego oczy.

– Szkoda – powiedział Dija Udin.

Jaccard otworzył usta, robiąc krok w kierunku sędziego. Channary Sang natychmiast ruszyła za nim.

– Pozostali członkowie załogi zostają uznani za niewinnych zarzucanych im czynów – dodał Stephen. – Nie współdziałali z oskarżonym i nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności, tak jak i my nie możemy być obwiniani za to, że pozwoliliśmy, by skazany nas omamił.

Alhassan uświadomił sobie, że podział składu orzekającego nastąpił według innej linii, niż przypuszczał. Dylematem nie było to, czy uniewinnić Skandynawa, ale czy wyrzucić ich wszystkich razem z nim w przestrzeń kosmiczną.

Spojrzał na Håkona z rozrzewnieniem. Tyle wspólnych chwil, żartów i przytyków, które wprowadzały nieco światła w szary żywot. Szkoda, wielka szkoda. Prawdę mówiąc, Dija Udin powinien być już oswojony z tą stratą – przerabiał ją na Tristan da Cunha. Wtedy jednak liczył na to, że konchę da się naprawić, a Håkona uratować. Teraz nie mogło już być o tym mowy.

Sędzia znów zrobił głęboki wdech, więc nawigator skupił na nim uwagę. Sądził, że teraz dowie się, co dalej z nim poczną.

– Dija Udin Alhassan zostaje uznany za byt odrębny od Imada Rehmaniego. Podobizna czy nawet identyczność fizyczna nie może świadczyć na jego niekorzyść. Za to, co uczynił załodze ISS Kennedy’ego, zostanie osądzony na Ziemi, gdy ukonstytuuje się nowy rząd.

Dija Udin odetchnął. Do tego czasu zdąży wszystkich urobić, a jeśli nie, to może uda mu się wysłać sygnał do Diamentowych. Tyle będzie z ukonstytuowania się nowego rządu.

– Orzeczona kara zostanie wykonana niezwłocznie – dodał Ingo Freed, a potem podniósł się z fotela sędziowskiego. Gdy odwrócił się do nich plecami, Ellyse rzuciła się na szyję Håkonowi. Alhassan słyszał, jak lamentuje, ale nie miał zamiaru się na tym skupiać.

Spojrzał na Jaccarda – ten pobladł jak ściana, a Sang sprawiała wrażenie, jakby miała za moment rzucić się na członków składu orzekającego, którzy gratulowali sobie nawzajem dobrej decyzji.

Nozomi odkleiła się od Lindberga i zwróciła ku nim.

– Barbarzyńcy!

– Spokojnie – powiedział Skandynaw. – Wiesz, że niewiele trzeba, żeby zmienili zdanie.

– Banda tępych, prymitywnych…

– Ciii… – powtórzył Lindberg, lecz w jego głosie nie było kategoryczności. Spojrzała na niego, a on zmusił się do bladego uśmiechu. Zaraz potem podeszło do niego dwóch strażników. Wykręcili mu ręce za plecami, a Håkon jęknął z bólu.

– Oho – powiedział pod nosem Alhassan. – Teraz dopiero zacznie się burdel…

I rzeczywiście tak było, choć muzułmanin spodziewał się większej rozróby. Ellyse krzyczała, młócąc rękoma, a Channary Sang szybko przyszła jej w sukurs. Loïc ruszył, by uspokajać kobiety, Alhassan zaś przyglądał się temu z ciekawością.

Gdy się miotali, kątem oka dostrzegł, że Håkon na niego patrzy. Strażnicy nadal nim szarpali, ale naukowiec robił wszystko, żeby muzułmanin zwrócił na niego uwagę.

– No co? – zapytał Dija Udin. – Płakać przecież nie będę.

– Goń się, Alhassan.

– Powiem ci za to, że będzie mi cię brakowało, sukinsynu.

Było to ostatnie, co Håkon zdołał usłyszeć. Potem zaciągnęli go do korytarza.

14

Lindberg stanął przed śluzą prowadzącą do jednego z kołnierzy, którymi załoganci przedostawali się na pokład innych statków bądź stacji kosmicznych. Widział, że zewnętrzny właz jest jeszcze zamknięty.

Wprowadzą go do środka, zamkną ten za nim, a potem otworzą drugi. Nie miał pojęcia, jak długo będzie umierał.

– Wiedz, że to kara niewspółmierna do przewinienia – odezwał się Ingo Freed.

– Aha.

– Dopiero po śmierci spotka cię zasłużony los.

– Doprawdy?

– Będziesz czezł w piekle. I nie zmieni tego nawet fakt, że twoim ostatnim dziełem na tym świecie było uratowanie towarzyszy.

– Myślę, że za to Bóg spojrzy na mnie jednak przychylniej.

Stephen zatrzymał się i chwycił go za mundur. Przyciągnąwszy astrochemika do siebie, spojrzał mu głęboko w oczy.

– Nie wierzysz w żadnego boga, teraz to widzę.

– Wierzę, nie wierzę, co za różnica?

– W twoim przypadku sprowadza się do życia lub śmierci – odparł Ingo Freed, wypuszczając skazańca. Popchnął go do przodu. – Gdybyś wierzył, nigdy byś nie zbluźnił… nie zbrukałbyś się najohydniejszym z kłamstw.

Håkon milczał, usilnie poszukując ratunku. Chodziło o niego, ale także o Gideona, który zginie wraz z nim, być może zupełnie nieświadomy tego, co się dzieje. Została jedna jedyna deska ratunku.

41
{"b":"690736","o":1}