Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Wszyscy przez moment patrzyli z obawą na Yorktown. Każdy z nich chciałby mieć wgląd w to, co działo się na pokładzie.

7

Następnego dnia Alhassan znów obudził się z przemożnym bólem głowy. Klnąc pod nosem, zwlókł się z łóżka i poszedł pod prysznic. Kennedy nadal znajdował się na powierzchni planety, wraz z innymi statkami. Meaza Endale zapewniła, że dopóki tak liczna grupa żołnierzy pozostanie w jednym miejscu, Padlinożercy nie zaatakują, nawet gdyby dezaktywowali kamuflaż.

Dija Udin szczerze w to wątpił. Byli idealnym celem, a do tej pory burza piaskowa z pewnością ściągnęła na nich uwagę wszystkich w okolicy.

Orzeźwiwszy się nieco, stanął przed drzwiami i wcisnął przycisk interkomu.

– Tutaj wasz pan i władca – odezwał się. – Domagam się wypuszczenia mnie z moich komnat.

Czekał przez chwilę, ale nikt mu nie odpowiedział. Westchnął, siadł przy stoliku i włączył na datapadzie ostatnio czytaną książkę. Socjalek nie chcieli mu dać, ale przynajmniej miał dostęp do literackiej bazy danych. Znalazł beletryzację czwartej czy piątej trylogii Gwiezdnych Wojen i zaczął czytać.

Przypuszczał, że do tej pory w maszynowni zgromadzili się wszyscy, którzy mieli coś do powiedzenia w sprawie budowy nowego ładu. Zapewne żywo dyskutowali i żonglowali pomysłami, może z wyjątkiem Hansa-Dietricha Gerlinga z Wolszczana, dla którego trybem domyślnym było milczenie.

Mimo usilnych prób Dija Udin nie mógł się skupić, a kolejne, coraz to nowsze kształty mieczy świetlnych stawały się trudne do wyobrażenia. Oprócz tego coś nieustannie dzwoniło mu z tyłu głowy, jakby sygnał alarmowy przypominający o wcześniej zaplanowanym zadaniu. Dopiero po jakimś czasie zorientował się, że przez natłok wszystkich innych obowiązków odłożył na później rzecz najważniejszą.

Proelium. Zasady gry wymagały, by rasa, która zbiegła z pola walki, została zniszczona.

Ale jak to osiągnąć? Wystarczyłoby wysłać jeden sygnał ansiblem, Diamentowi z pewnością szybko załatwiliby sprawę – o ile oczywiście wiadomość nie trafiłaby do zdrajców z Yan’ghati. Nie, tym Dija Udin nie musiał się przejmować. W tym okresie jeszcze nie działali, a jedynym zdrajcą był Ev’radat, który musiał teraz odegrać swoją rolę przed resztą świata.

Tak czy inaczej, ansibl nie wchodził w grę. Jaccard kazał zablokować każdą możliwość nawiązania kontaktu – i Dija Udin widział, że Hallford zrobił to z najwyższą starannością.

Na Kennedym z pewnością nie uda się niczego osiągnąć. Za to Yorktown stanowił prawdziwą kopalnię możliwości.

Z tą myślą Dija Udin odłożył datapada, a potem wrócił na łóżko. Miał zaległości po przeprawie z Ingo Freedem i zamierzał je nadrobić. Jego umysł wyłączył się natychmiast i Alhassan po chwili spał.

Gdy zbudził się kilka godzin później, ujrzał stojącą nad sobą Nozomi.

– Odezwali się – powiedziała.

Dija Udin z trudem skupił na niej wzrok, przeciągając się.

– Weszłaś bez pytania?

– Gideon nawiązał z nami kontakt – dodała.

– Udało mi się domyślić, że chodzi o niego – odparł, podnosząc się. – Co nie zmienia faktu, że władowałaś się do mojej sypialni. Szczerze mówiąc, mogłaś pójść na całość i…

– Wstawaj.

Kilka chwil później szli korytarzem w kierunku hangaru.

– Rozumiem, że Hallford chce się spotkać?

– Na to wygląda.

– Co powiedział?

– Niewiele. Połączył się z nami tylko na moment i oznajmił, że o dziewiętnastej czasu pokładowego Kennedy’ego będzie czekał na nas między statkami. Zastrzegł, że mamy być sami. Bez Romanienko i innych.

– Lubię rodzinne spotkania.

– Zaznaczył też, że masz się stawić.

Dija Udin nie był pewny, jak to traktować. W zależności od tego, co opętało Gideona, mógł to być znak, że czeka go rozgrzeszenie lub tragiczny koniec.

Opuścili Kennedy’ego i dostrzegli w oddali dwóch mężczyzn, którzy zmierzali ku nim z Yorktown.

– Jest ta łachudra – powiedział Alhassan, wskazując Ingo Freeda. – Bądź świadoma, że jak tylko będę miał okazję, wypatroszę go do resztek treści jelitowej.

– Liczę na to.

Skinął głową, dostrzegając, że na zewnątrz czekają już pozostali członkowie załogi. Wszyscy ruszyli na spotkanie Hallfordowi.

Kiedy zatrzymali się naprzeciw siebie, Alhassan wbił wzrok w oczy mechanika i starał się stwierdzić, czy drzemie w nim jeszcze osoba, którą znali.

– Zostaw nas – powiedział Gideon, obracając się przez ramię. – Wezwę cię, kiedy zajdzie taka konieczność.

Ingo Freed z namaszczeniem skinął głową, po czym się oddalił. Hallford odczekał, aż odejdzie wystarczająco daleko, i nabrał tchu. Trwała pełna wyczekiwania cisza, a Gideon trwał w całkowitym bezruchu.

W końcu zmrużył oczy.

Kąciki jego ust lekko drgnęły.

– Nieźle, co? – szepnął, patrząc po towarzyszach.

Połowa z nich odetchnęła.

– Cokolwiek masz na myśli, nie określiłbym tak tego – odparł Dija Udin.

– Co tu się dzieje? – zapytał Jaccard.

Channary Sang skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na mechanika podejrzliwie. Ellyse ściągnęła brwi.

– Przede wszystkim powinniście wiedzieć, z kim rozmawiacie.

– Co? – zapytał Alhassan.

– Nie „co”, ale „słucham”, sukinsynu.

8

Niełatwo było wytłumaczyć im, że to naprawdę on.

Håkon sam początkowo tego nie rozumiał. Potem jego myśli zaczęły układać się w logiczną całość, spychając na drugi plan jaźń, która nadal była obecna w tym ciele. Teraz potrafił panować nad sytuacją, choć była dla niego równie niespodziewana, jak dla nich.

– Nie rozumiem – powiedziała nieobecnym głosem Ellyse, kręcąc głową.

– Zabijcie go, póki jeszcze nie cierpi – dodał Dija Udin. – Zróbmy to z litości, bo niedługo będzie za późno.

– Zapewniam was, że nie zwariowałem – powtórzył po raz któryś Håkon. – I zapewniam was, że to ja.

– Jak to możliwe? – zapytał Jaccard.

– Koncha musiała wytworzyć między nami jakąś więź.

Przez moment wszyscy patrzyli na poranione oblicze Hallforda.

– Przypuszczam, że była wyposażona w jakiś mechanizm obronny, który w sytuacji zagrożenia przerzucił mój umysł do…

– Ty leżysz zamrożony w komorze, sukinsynu.

– Najwyraźniej znajduje się tam tylko moje ciało.

– Nie wierzę.

– A jednak tak jest. Zapytaj mnie o cokolwiek.

– Nie mam zamiaru cię o nic pytać, bo to nie ty.

– Ja.

– Jak cholera.

– Sprawdź. Spytaj o coś, co tylko ja wiem. Żyliśmy razem przez pół roku na Accipiterze, więc…

– Jak tak to ujmujesz, brzmi to co najmniej dziwnie.

Lindberg wzruszył ramionami.

– Dziwnie to mi się robi, kiedy przypominam sobie twoje fantomaty.

– Które?

– Dobrze wiesz. Te erotyczne, z jakiejś tam wyspy na Karaibach – odparł Håkon. – Ale błagam, nie każ mi przywoływać szczegółów.

Dija Udin wydął usta i potoczył wzrokiem po reszcie.

– Cóż… – zaczął. – To może być on. Znany mi sukinsyn-naukowiec.

Reszta załogantów nie wyglądała na przekonanych.

– Nie wiem, jak to możliwe, ale gada jak on i wkurza jak on – dodał Alhassan, obchodząc przyjaciela. Lindberg uśmiechnął się pod nosem. – Moim zdaniem to on – dodał nawigator.

Håkon patrzył na Nozomi, ale dziewczyna omijała go wzrokiem.

– Skoro Dija Udin mi wierzy, wy tym bardziej powinniście.

– Nie sądzę – odparła Channary Sang, patrząc na Jaccarda.

Ten nadal trwał z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.

– Jak mam to udowodnić?

– Pogadaj z Ellyse sam na sam – zaproponował Alhassan. – Tylko ona wie o tobie… rzeczy, których nikt inny nie chciałby wiedzieć.

– To chyba nie najlepszy pomysł – odparł Lindberg.

– Może masz rację – przyznał Dija Udin. – Trzeba byłoby później publicznie słuchać, gdzie masz pieprzyk i tak dalej. Może w takim razie powiedz, jak Ellyse lubi być…

– Wystarczy tego – uciął Håkon. – Najprościej będzie, jeśli wprowadzę swój kod do komputera pokładowego, prawda?

Każdy z nich miał własny ciąg znaków, którego nie powinien znać nikt inny. To dzięki kodom niegdyś na Rah’ma’dul udało się Lindbergowi ustalić, kto siedział przy którym stanowisku na wraku Accipitera. Teraz mogło mu to pomóc w udowodnieniu, że jest tym, za kogo się podaje.

32
{"b":"690736","o":1}