Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Bez obaw. Ja nie pękam. Przedtem służyłem w marines. Dali mi przydział na ten okręt tylko dlatego, że w wypadku uszkodziłem sobie kolano.

Austin przyjrzał się jego twarzy. Nie zauważył strachu, tylko determinację.

– Dobrze. Chcieli pozbyć się holownika, żeby nas unieruchomić. Wiedzą, że nas nie zatopią. Podejrzewam, że spróbują abordażu.

– Żaden wróg nie wszedł nigdy na pokład “Constitution”. Z wyjątkiem jeńców wojennych. Teraz też się to nie zdarzy, może pan być pewien. Jest tylko jeden problem. Załoga liczyła kiedyś ponad czterystu ludzi. Nas jest trochę mniej.

– Jakoś sobie poradzimy. Możemy ruszyć okręt z miejsca?

– Właśnie zaczynaliśmy stawiać żagle, kiedy zobaczyliśmy was. Ale wyciągniemy najwyżej kilka węzłów. “Ironsides” to nie ślizgacz.

– Najważniejsze, żebyśmy choć trochę kontrolowali sytuację. To da tamtym do myślenia. Szybkość nie jest ważna. Mamy na pokładzie jakąś broń?

Slade roześmiał się i wskazał dwa rzędy dział wzdłuż burt.

– Jesteśmy na okręcie wojennym. Niech pan wybiera. Tutaj na zewnątrz są trzydziestodwufuntowe carronady, a pod pokładem dwudziestoczterofuntówki. Plus kilka bow chaserów. W sumie ponad pięćdziesiąt armat. Niestety nie wolno nam mieć prochu.

– Myślałem o czymś bardziej praktycznym.

– Mamy piki przeciwabordażowe, topory i kordy. I wszędzie są kołki do knagowania lin. Świetne z nich maczugi.

Austin powiedział młodemu oficerowi, żeby przygotował się do walki. Slade zebrał swoich ludzi i przedstawił im Austina. Uprzedził załogę, że ci, którzy ostrzelali okręt, mogą spróbować wejść na pokład. Rozkazał zgasić wszystkie światła i wysłał część marynarzy na górę. Wdrapali się po takielunku na reje i rozpięli górne żagle. Podniesiono kliwer i okręt zaczął płynąć o własnych siłach z szybkością około jednego węzła.

Obsługa żagli wróciła na dół i postawiła grot. Bryza wydęła płótno o powierzchni trzystu dwudziestu pięciu metrów kwadratowych i zaskrzypiał maszt. Okręt posuwał się w tempie żwawego ślimaka. Przyszła kolej na bomkliwer, potem na fok. Szybkość wzrosła trzykrotnie. Nie przeszkodziłaby nikomu w abordażu, ale dawała załodze minimalną kontrolę nad sytuacją. Tymczasem na pokładzie zgromadzono broń.

Slade wybrał kord. Austin wziął pikę przeciwabordażową, długi kij, zakończony ostrym metalowym grotem.

– To może być bardziej praktyczne – powiedział. – Chyba że umie się pan posługiwać nożem.

Załoga podzieliła się na dwie grupy. Każda nerwowo czuwała przy swojej burcie. Wysłano też obserwatorów na platformę bojową w połowie grotmasztu. Austin spacerował niecierpliwie tam i z powrotem z kołkiem do knagowania lin w dłoni.

Nie musieli długo czekać.

Pierwszą oznaką ataku były głośne, szybkie stuki w burtę. Pociski z broni automatycznej odłupywały czarną i białą farbę, nie szkodząc dębowemu kadłubowi o grubości sześćdziesięciu centymetrów. Stary dzielny okręt płynął dalej, strącając z siebie kule niczym komary. Podobnie jak berberyjscy piraci i flota brytyjska napastnicy przekonali się, że “Old Ironsides” jest niezwyciężony.

Gdy zobaczyli, że ostrzał nic nie daje, wstrzymali ogień. Włączyli reflektory, zwiększyli obroty silników i zbliżyli się do powolnego celu. Austin usłyszał, jak łodzie pościgowe uderzając kadłub. Domyślił się, że przeciwnicy spróbują wspiąć się na pokład. Zauważył rękę chwytającą się dolnej krawędzi luku armatniego i walnął w nią kołkiem do knagowania lin.

Rozległ się wrzask bólu. Dłoń zniknęła i napastnik runął do wody z głośnym pluskiem. W luku ukazała się twarz. Austin odrzucił kołek i złapał pikę. Przystawił grot do szyi intruza. Przeciwnik poczuł na jabłku Adama ostry szpic i zamarł bez ruchu.

Austin lekko pchnął i twarz zniknęła. Tym razem rozległ się głośny łomot, bo napastnik spadł do lodzi. Austin ruszył wzdłuż rzędu dział. Załoga okrętu używała pik z podobnym skutkiem. Niektórzy marynarze podnosili we dwóch kule armatnie i rzucali je za burtę. Sądząc po krzykach i trzaskach, trafiali w cel.

Przybiegł Slade w przekrzywionym na bok kapeluszu. Spocona twarz promieniała dumą.

– Nikt z tamtych palantów nie postawił nogi na pokładzie – zameldował.

– Chyba dostają dobrą lekcję – odrzekł Austin.

Nagle nad burtą za plecami Slade’a ukazała się twarz. Zanim Austin zdążył ostrzec oficera, przeciwnik uniósł karabinek szturmowy.

Austin cisnął pikę niczym masajski wojownik, polujący na lwa. Napastnik dostał w pierś, wrzasnął i runął w tył. Broń wypaliła w powietrze.

Austin chwycił kord i podskoczył do najbliższego działa. Chciał przeciąć olinowanie, żeby atakujący nie wykorzystali go jako drabinki. Kiedy unosił nóż, usłyszał z platformy bojowej okrzyk:

– Na sterburcie!

Dwaj ludzie Razowa wdrapali się na parapet okrętu i zerwali z pleców broń. Za moment mogli wystrzelać obrońców na pokładzie.

Austin zadziałał instynktownie. Przeciął najbliższą linę, złapał za luźny koniec i poszybował niczym Tarzan na linach. Przeciwnicy nie zdążyli wycelować. Potężne kopnięcie strąciło ich do morza. Austin zakończył wahadłowy lot i zeskoczył na pokład wśród wiwatów oszołomionej załogi.

– O, kurczę! – powiedział Slade. – Gdzie pan się nauczył tego numeru?

– Zmarnowałem młodość na oglądanie starych filmów z Errolem Flynnem. Nikomu nic się nie stało?

– Jest trochę siniaków i skaleczeń, ale “Old Ironsides” nie został zbezczeszczony.

Austin poklepał Slade’a po ramieniu, a potem rozejrzał się.

– Co to?

– Motorówki – odrzekł Slade.

Podbiegli do burty i zobaczyli trzy kilwatery. Załoga zaczęła wiwatować. Umilkła, gdy łodzie zatrzymały się kilkadziesiąt metrów od okrętu. Rozległa się kanonada. Jednak zamiast strzelać w gruby kadłub, napastnicy celowali teraz w takielunek. Pociski dziurawiły żagle, na pokład spadały kawałki lin i drewna. Obserwatorzy na masztach szybko zleźli na dół.

– Nie mogą wejść na okręt, więc chcą go zniszczyć. Musimy coś zrobić! – zawołał Slade.

Strzępy żagla spadły mu na głowę.

Austin chwycił go za ramiona.

– Wspominał pan o dwudziestu jeden salwach.

– Co?! A, tak. Z dwóch armat na pokładzie dziobowym. Dajemy z nich ognia co rano i co wieczór. To stare działa odtylcowe. Przerobiliśmy je na amunicję kaliber trzysta osiemdziesiąt milimetrów. Ale używamy ślepaków. Zdarzyło się jednak kiedyś, że zapomniano zdjąć pokrywy z luf i trafiliśmy łódź policyjną.

– Nasi przyjaciele w motorówkach nie wiedzą, że mamy tylko ślepaki.

– Fakt.

Austin szybko wyłożył swój plan. Slade pobiegł na rufę i kazał sternikowi zmienić kurs. Marynarz przy sterze obrócił kołem i “Constitution” powoli skręcił. Dziób celował teraz w łodzie przeciwników.

Slade zebrał kanonierów. Zbiegli na pokład artyleryjski i popędzili na dziób. Błyskawicznie załadowali działa. Austin zobaczył przez luk armatni, że motorówki ustawiły się w rzędzie, przygotowując się do ataku. Ten manewr okrętu najwyraźniej zaskoczył przeciwników. Odległość malała. Motorówki zaczęły się rozdzielać.

– Teraz! – krzyknął Austin. Odsunął się i zatkał uszy.

Rozległ się podwójny huk, pokład zasnuł dym. Działa odskoczyły do tyłu, odrzut wyhamowały grube liny. Obsługa celowo zostawiła pokrywy na lufach.

Blef udał się. Przeciwnicy dostrzegli przez chmurę purpurowego dymu, że wali na nich wielki czarny okręt. Usłyszeli świst dwóch “pocisków” i zobaczyli gejzery wody. Łodzie uciekły jak spłoszone króliki. Pełnym gazem pomknęły w kierunku wyjścia z portu i zniknęły w ciemności.

Okręt ruszył w pościg. Działa znów huknęły ślepakami.

Gdy zamarło echo wystrzałów, rozległ się radosny ryk załogi.

– I po zabawie – powiedział Austin.

Slade uśmiechał się od ucha do ucha.

– “Old Ironsides” jeszcze potrafi dać kopa w dupę!

33

Waszyngton

Sandecker rozejrzał się po Gabinecie Owalnym i pomyślał o historycznych decyzjach, które podejmowano w tym słynnym pokoju. Podczas ostatniej wizyty w Białym Domu został potraktowany jak parias. Ostrzeżono go, żeby trzymał się z daleka od spraw bezpieczeństwa narodowego. Kiedy jednak NUMA uratowała kapitana i załogę NR-1 i oszczędziła Białemu Domowi wstydu, admirał urósł do rozmiarów King Konga. Nie tracił czasu i od razu to wykorzystał.

67
{"b":"197102","o":1}