Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Jenkins przekonał Austina, że w grupie będzie bezpieczniej. Statek znajdował się na łowisku, więc obecność rybaków w tym rejonie nie wzbudzała podejrzeń. Austin widział po drodze wiele kutrów, ciągnących sieci.

Austin chciał zastosować tę samą metodę co wówczas, gdy z kutra Kemala dostali się do schronu dla okrętów podwodnych. Jednak tym razem czekało ich znacznie trudniejsze zadanie. “Atamana” z pewnością strzegli czujni i dobrze uzbrojeni ochroniarze.

Kuter zatrzymał się. Jenkins na rufie miał bębnową wciągarkę do sieci. z pomocą szeryfa opuścił sieć do wody. Potem “Kestrel” znów ruszył w drogę. Płynął w odległości około stu metrów od burty statku. Ten manewr pozwolił ochroniarzom z “Atamana” przyjrzeć się kutrowi z bliska. Nie widzieli tylko dwóch nurków, zwisających z przeciwnej burty “Kestrela”.

W połowie długości statku Jenkins przełączył silnik na wolne obroty i wyszedł na pokład. Zaczął majstrować z szeryfem przy wciągarce, jakby miał z nią problem. W tym czasie Austin i Trout zanurkowali pod kuter. Musieli zejść głęboko, żeby nie wpaść w sieć.

Uzgodnili z Jenkinsem, że przepłynie kilka mil morskich i wróci po drugiej stronie statku. To dawało im godzinę na spenetrowanie “Atamana Explorera”. Mieli być w kontakcie z kutrem, używając podwodnego systemu łączności. Przed wyjściem za burtę Trout opuścił do morza hydrofon.

Miarowo poruszając nogami, szybko opadli w dół. Usłyszeli stłumiony warkot silnika. Kuter odpłynął. Dziesięć metrów pod powierzchnią widoczność wciąż była dobra. Silnymi nożycowymi kopnięciami w krótkim czasie pokonali odległość dzielącą ich od statku.

Gigantyczny kadłub wyłonił się z mroku niczym cielsko ogromnego wieloryba śpiącego na powierzchni. Austin zasygnalizował Troutowi, żeby zeszli niżej. Pod masywnym kilem spojrzeli w górę i włączyli lampy. Trudno było zachować spokój pod tysiącami ton czarnej stali nad głową.

– Teraz wiem, jak się czuje robak pod butem – powiedział Trout.

– Pomyślałem to samo, ale nie chciałem cię denerwować.

– Za późno. Skąd chcesz zacząć?

– Jeśli dobrze odczytałem zdjęcia satelitarne, powinniśmy znaleźć właściwe miejsce na śródokręciu.

Unieśli się wolno w górę. W końcu pokryte skorupiakami dno statku całkowicie wypełniło szkła ich masek. Austin zobaczył w świetle lampy to, czego szukał: gumową uszczelkę, przecinającą w poprzek płaskodenny kadłub.

– Bingo! – powiedział.

Kiedy oglądał zdjęcia satelitarne, zwrócił uwagę na odsłonięte miejsce koło jednego z dźwigów na pokładzie. Ktoś lekkomyślnie nie przykrył go brezentem i Austin mógł zajrzeć w ciemną czeluść. Był pewien, że to basen do opuszczania pojazdów podwodnych, jak na “Argo” i innych statkach NUMA.

Wiedział z doświadczenia, że drzwi basenu powinny być zamknięte. Taka była standardowa procedura operacyjna. Inaczej opór wody hamował statek. Pamiętał jednak, że niektóre statki NUMA mają mniejsze baseny używane do wodowania ROV-ów. Wypatrzył coś takiego na lewej burcie, gdy spojrzał od strony większego basenu w kierunku dziobu. Czworokąt miał powierzchnię około metra kwadratowego. Podpłynęli bliżej. Okazało się, że wrota studni do wodowania ROV-u są szczelnie zamknięte.

Austin odczepił od pasa palnik tlenowy Oxy-Arc i rozwinął wąż. Trout uniósł butlę spawalniczą, którą dźwigał. Połączył ją z wężem. Austin wyjął z torby przy pasie dwa małe silne magnesy z uchwytami na ręce. Przyczepił je do kadłuba. Opuścili z Troutem ciemne plastikowe osłony masek, żeby ochronić oczy przed jasnym płomieniem. Austin przytrzymał się jedną ręką uchwytu magnetycznego, Trout zapalił palnik. Mimo osłon czuli się tak, jakby patrzyli prosto w słońce.

Austin zaczął ciąć. Miał nadzieję, że wrota basenu są cieńsze niż kadłub. Statek stał, ale wokół wielkiego stalowego cielska tworzyły się prądy, które znosiły Austina. Z pomocą Trouta utrzymywał się mniej więcej w jednym miejscu. Nagle gwałtowny prąd obrócił nim dookoła i Austin musiał puścić uchwyt. Odruchowo chwytając się drugiego, zgubił palnik.

Trout miał podobne problemy i stracił butlę spawalniczą. Zdołali złapać się uchwytów i podnieść osłony masek w samą porę, żeby zobaczyć, jak butla i płonący palnik znikają w głębinach.

Trout usłyszał w słuchawkach soczyste marynarskie przekleństwa, jakich Austin nauczył się przez lata służby na morzu. Kiedy Austinowi wyczerpał się repertuar, powiedział:

– Nie mogłem utrzymać palnika.

– Może zauważyłeś, że zgubiłem butlę. Nie miałem pojęcia, że znasz tyle przekleństw.

Austin zachichotał.

– Hiszpańskich nauczył mnie Zavala. Przepraszam, że ciągnąłem cię taki kawał drogi na darmo.

– Gdybym nie tkwił teraz na środku Atlantyku pod dnem statku, Gamay zmusiłaby mnie do wytapetowania całego domu. Masz jakiś plan rezerwowy?

– Może nam otworzą, jeśli zapukamy? Albo wypłyńmy na powierzchnię, poszukajmy drabinki i wdrapmy się na górę.

– Mało realne.

– Pytałeś, czy mam jakiś pomysł. Nie mówiłeś, że ma być realny.

Austin miał właśnie zarządzić odwrót, gdy Trout wydał okrzyk zdumienia i pokazał palcem w dół.

Bystry wzrok Paula wyłowił w ciemnej głębinie słabe światło. Zbliżało się. Zamglony blask przypominał Austinowi fosforyzującą rybę, którą William Beebe znalazł podczas nurkowania w batyskafie na głębokości ośmiuset metrów. Obiekt rósł w oczach. Uciekli mu z drogi, kryjąc się za burtę statku. Odwrócili się i zobaczyli małą łódź podwodną. Zawisła około trzydziestu metrów pod kadłubem statku. Jej kształt wyraźnie wyznaczały światła.

Trout rozpoznał charakterystyczną sylwetkę.

– A niech mnie. To NR-1. Ciekawe, co tu robi?

Austin już miał nowy plan.

– Zapraszam w rejs.

Podpłynął do łodzi z tyłu. Kiedyś nurkował w N R-1 i wiedział, że przed kioskiem jest kamera. Razem z Paulem złapali się szczebli drabinki na kiosku. Po kilku sekundach w górze pojawiła się cienka smuga żółtego światła. Rozsuwały się wrota basenu.

Trout zadarł głowę.

– Widziałem coś takiego w Archiwum X, kiedy kosmici porywali człowieka.

– Zawsze miło poznać nowych przyjaciół – odrzekł Austin. Wpatrywał się w cienką smugę. Rozszerzyła się, tworząc długi, wąski prostokąt, a potem kwadrat oślepiającego światła.

Zaszumiały pionowe wirniki łodzi i NR-1 uniosła się wolno do brzucha statku. Austin i Trout zsunęli się z jej kadłuba, zanim wynurzyła się w basenie. Popłynęli w kierunku ciemnej przestrzeni między kręgami światła, rzucanymi przez reflektory wewnątrz statku. Na końcu basenu ostrożnie wystawili głowy z wody.

Z bezpiecznego cienia Austin ocenił wymiary. Prostokąt miał około sześćdziesięciu metrów długości i trzydziestu szerokości. Z obu stron znajdowały się pomosty ze stalowej kraty z krótkimi ażurowymi schodkami.

O poręcze opierali się mężczyźni w kombinezonach. Obserwowali wynurzenie się łodzi. Kiedy zasuwały się wrota basenu, ogromną komorę wypełnił głośny zgrzyt kół zębatych. Z sufitu opuszczono podnośniki ze stalowymi hakami. Z boku komory otworzyły się drzwi i do wody skoczyło kilku nurków w skafandrach. Wsunęli pod dziób i rufę łodzi szerokie obejmy. Przyczepili do nich haki. Potężne kołowroty uniosły NR-1 jak wyciągi łańcuchowe, używane do wyjmowania silników z samochodów.

Hydrauliczne wrota zasunęły się, odcinając komorę od morza. Niewidoczne pompy zaczęły głośno wysysać wodę z basenu. Osuszyły go w kilka minut. Kołowroty opuściły łódź. Na zamulone dno basenu zbiegła po schodkach obsługa. Jedni oczyścili pokład z wodorostów i rzucających się ryb, inni umocowali NR-1 linami i zablokowali belkami, żeby nie przesuwała się przy ruchach statku. Zaszumiały wentylatory i do pomieszczenia napłynęło świeże powietrze.

Kiedy ruszyły pompy, Austin i Trout wdrapali się na drabinkę i teraz wisieli nad pokładem. Czuli ciężar swojego ekwipunku do nurkowania. Gdy kulili się w cieniu, w blasku świateł pod nimi obsługa przystawiła drabinkę do łodzi. Otworzyła się klapa kiosku. Z włazu wygramolił się mężczyzna z siwą brodą. Przy pasie miał kaburę z rewolwerem. Odpowiadał rysopisowi fałszywego naukowca i porywacza łodzi, Pułaskiego, który podał chorąży Kreisman.

57
{"b":"197102","o":1}