– Jest jeszcze Ed Geddy – powiedział Campion niezręcznie i. po raz pierwszy Jas Bowels wyprostował się gwałtownie w swoim krześle.
– Ed Geddy – powtórzył Yeo z pogardą. – To on zabił tę biedną dziewczynę, która nawet nie zdołałaby mu podbić oka, gdyby miała szansę. On również uciekł w tym wspaniałym urządzeniu, co? To już poważne przestępstwo.
Campion milczał dłuższą chwilę.
– On uciekł, ale nie dotarł na miejsce przeznaczenia – mruknął wreszcie. – Właśnie z powodu Eda Geddy Apron Street cieszyła się złą sławą w świecie podziemnym. Albo narkotyk był zbyt silny, albo podróż trwała zbyt długo, dość że Ed umarł w trumnie. Zważywszy na to, jak postąpił Wilde, kiedy był pewien, że Luke właśnie poruszy ten temat, jestem przekonany, iż to on dał ten środek.
W głębokiej ciszy, jaka zapadła, spojrzenia wszystkich skierowały się na Jasa Bowelsa, który głęboko tylko westchnął. Jego przebiegłe oczy spotkały się ze wzrokiem Yeo. Był blady, spocony, ale ciągle wysoko trzymał głowę.
Wreszcie przemówił cicho i z szacunkiem jak zawsze:
– Tego jednak trzeba będzie dowieść, prawda, proszę pana?
W końcu odesłali go do celi nie obciążonego poważniejszą zbrodnią.
– Ciekaw jestem, ile wyciągnął z trumny, zanim ją zaśrubował – zauważył nadinspektor prawie wesoło, kiedy na korytarzu ścichły krok; Jasa. – Trzeba mu zapisać na plus, że pewno niewiele. Twoi chłopcy, Charlie, zajęli się teraz jego zakładem, prawda? Czyś to ty mi mówił, że znalazłeś te akcje, o których opowiadał tyle Campion? Miał je przy sobie?
– Wszystkie i to w największym porządku. – Luke poklepał dłonią kopertę leżącą przed nim na biurku i podniósł głowę, gdyż właśnie wszedł umundurowany policjant.
– Wiadomość od lekarza, panie inspektorze. Mam panu powiedzieć, że to był zapewne chloral hydratu.
– Nic więcej?
– Chodzi o reporterów. Nacierają od frontu, a nas w biurze jest niewielu, panie inspektorze.
– Gdzie jest inspektor Eowden?
– W banku, panie inspektorze. Przedstawiciele centrali przybyli chyba w komplecie, nie widziałem równie wzburzonych dżentelmenów.
– Doprawdy? Czym przyjechali… Dorożkami?
– Wynajętymi rolls-royce'ami, panie inspektorze.
– Sądziłem, że inspektor Gage już wrócił z Fowler Street.
– Jest w zakładzie pogrzebowym. Właśnie przyprowadzone młodego Bowelsa i sformułowano oskarżenie. Pan Pollit pojechał po Jelfa wraz z dwoma ludźmi, a sierżant. Glover poszedł zobaczyć, czy nie uda mu się obudzić tych z wydziału koronera.
Luke roześmiał się.
– Powiedz im, że nie będziemy ich trzymać dłużej niż trzeba i że nadinspektor Yeo zwięźle zreferuje zarzuty.
– Co znowu, Charlie? – spytał Yeo wyraźnie w świetnym humorze. – Masz aż takie do mnie zaufanie?
Luke uśmiechnął się do niego.
.- Wierzę panu, szefie, bez zastrzeżeń – powiedział z przekonaniem.
… Yeo gwałtownie obrócił się w krześle.
– Campion, zawsze uważałem, że mądry z pana jegomość – zaczął z błyskiem w oczach. – Wiadomo mi tylko, że zatrzymany zabił z chęci zysku starą kobietę. To jest najbardziej przekonująca teoria, jaką kiedykolwiek wysunął pan w ciągu tych wszystkich lat, od kiedy pana znam. Ale zajęło to panu sporo czasu, hę? Motyw zbyt klasyczny. i dlatego pewno umknął pańskiej uwadze.
Campion spojrzał na niego serdecznie.
– Jeśli poczęstuje mnie pan papierosem, powiem wszystko, co mi wiadomo.
Wziął ognia od Luke'a i usiadł wygodniej.
– W mojej relacji będą luki, które uzupełnicie. Pierwsza to skąd James dowiedział. się, że „Brownie Mines" będzie produkować składnik A w dużych ilościach i to bardzo szybko. Oto jeden z największych sekretów z serii „spal przed przeczytaniem", które w dzisiejszych czasach mają przedziwne zdolności do przeciekania…
W każdym razie dowiedział się o tym i to go zainteresowało, ponieważ panna Ruth, hazardzistka i rodzinne utrapienie, nie tylko posiadała osiem tysięcy akcji tego towarzystwa, ale przekonana o tym, że są bezwartościowe, zapisała mu je w swoim testamencie.
Luke położył nogi na biurku.
– Trudno się dziwić, że uległ pokusie – zauważył poważnie.
– Właściwie codziennie miał okazję, żeby ją zabić. Stale wpadała do jego biura pod byle pretekstem i – to jest bardzo ważny punkt – wierzcie moi panowie, albo nie, ale ilekroć ktoś z Palinod'eów widział się z dyrektorem banku, czy to w domu, czy w jego biurze, o c z e k i w a l i z a w s z e, że ich poczęstuje szklaneczką sherry.
– Niemożliwe! – Yeo był zupełnie tym zaskoczony.- Żaden bank nie robi tego od pięćdziesięciu lat.
– Z wyjątkiem tego jednego. Zna pan stylowe rysunki Emeta? Bank Clougha byłby świetnym tematem do takiego rysunku. Dlatego właśnie błądziłem zupełnie po omacku aż do dziś po południu.
– I dlatego ta zielona szklaneczka do sherry była taka ważna – wtrącił się Luke.
Campion przytaknął.
– Cała sprawa została mi wyłożona na półmisku albo raczej na tacy tego dnia, kiedy pierwszy raz spotkałem pannę Evadne. Ona i pan James naradzali się, kiedy wszedłem do jej pokoju, ona wtedy ukryła szklanki i schowała pustą butelkę, pewno dlatego właśnie, że była pusta. Zapomniałem zupełnie o tym zdarzeniu aż do dzisiejszego wieczoru, kiedy kochana panna Jessica powiedziała o zielonych szklaneczkach. Poszedłem natychmiast do Lawrence'a i spytałem go, czy członkowie rodziny byli w banku czymś częstowani, kiedy tam przychodzili. Odparł, że tak. Nie przyszło mu nawet do głowy, że to coś niezwykłego.
Jego ojciec uważał to za oczywiste i ojciec dyrektora banku też. Tak było i z dziećmi. Palinode'owie należą do takiego właśnie gatunku ludzi. Ilekroć świat przeżywa wstrząs, oni chowają głowy w książki.
– Tam do licha. – Yeo robił wrażenie bardziej poruszonego tym przeżytkiem dawnej wytworności niż samą zbrodnią. – I tak pewnego pięknego poranku wlał truciznę do szklanki starej damy. Nie wiedziałem, że to on, odziedziczył akcje.
– Bo nie odziedziczył. Panna Ruth zmieniła swój testament i zrobiła irytujący zapis na rzecz czarnej owcy w domu, kapitana Setona, z którym stale się sprzeczała z powodu pokoju. Wiadomość nie od razu przeciekła, ale wkrótce po tym, jak zaczęły się pojawiać anonimowe listy, policja spadła na ulicę jak stado bawołów i zaczął się mętlik.
Yeo, korzystając z przywileju starego człowieka, zachichotał.
– Ale wy dwaj nie mogliście poradzić sobie z tym przerzucaniem ludzi.
– Właśnie. Plątaliśmy się stale. Dlatego Jas tak to przeżywał. Bowelsowie musieli wziąć trumnę z piwnicy w Portminster Lodge, żeby uniknąć Lugga. Greener miał być przeszmuglowany w ostatniej chwili w skrzyni do pakowania, włożonej do trumny, i tak dalej, a Bella miała z nim jechać ciężarówką, we wdowim stroju.
– Jak Eowels to zrobił?- spytał Luke. – Czy fałszował akty zgonu, żeby uzyskać zezwolenie koronera na wywóz zwłok?
– Znacznie chytrzej. Po prostu robił duplikat. Większą część dnia spędziłem wczoraj obchodząc adresy, które dostałem od koronera. W ostatnich trzech latach w siedmiu na dziesięć przypadkach, w których Bowels składał podanie na zezwolenie wywozu zwłok, działo się to bez wiedzy rodzin, a zmarły był chowany w Londynie. Bandyta z Brighton wyjechał stąd z nazwiskiem zmarłego na trumnie. Tabliczka z nazwiskiem Edwarda Palinode została chyba tylko dlatego zrobiona, że Eowels naprawdę sądził, że dostanie to zamówienie. Tym razem żaden przestępca nie mógł dostać zezwolenia na jego nazwisko. Pomiędzy Jacksonem a Greenerem była duża przerwa. Zapewne nie było żadnego poważnego klienta. Ludzie nie umierają na zamówienia.
– Bardzo to ładnie – stwierdził Yeo. – Śmieszne, że James był tak dokładny w jednej dziedzinie swoich interesów, a tak niedbały w innej. Zawsze powtarzam, że morderca nie jest oszustem, chyba, że jest i jednym, i drugim. On koniecznie chciał mieć jeszcze akcje, i to jest znamienne.
– Och tak, skłonił Lawrence'a, żeby je odkupił, a sam przejął je jako zabezpieczenie małej prywatnej pożyczki. Tak mi się wydaje, sądząc z napomknięć Lawrence'a. Z kolei morderstwo Ruth wygląda na przypadkowe. Bo dlaczego od razu tego nie zrobił? W każdym razie motywy są dwojakie. Zamieszanie, jakie tu wywołaliśmy, zaniepokoiło go i jego dzisiejsze prawie wariackie przedstawienie miało na celu usunięcie Lawrence'a, wyjaśnienie tajemnicy i przywrócenie spokoju na ulicy przez zwalenie winy na pannę Jessikę. Był to szalony, abstrakcyjny plan, zupełnie pozbawiony logiki.