Литмир - Электронная Библиотека

Mężczyźni przez dłuższą chwilę patrzyli na siebie z tępymi minami.

– Zostawię was samych.

– Nie! – powstrzymał ją don Carlos. – Będzie nam łatwiej, jeśli pani zostanie.

Jessie dziękowała Bogu choć za to, że don Carlos mówi tak świetnie po angielsku. W przeciwnym bowiem wypadku, cała ta sytuacja wydawałaby się jeszcze bardziej niezręczna.

– Don Carlosie, to mój mąż, Chase Summers. Chase…

– Daj spokój, Jessie – przerwał nerwowo Chase.

– Twoja matka ci o mnie opowiadała? – Głos chorego załamał się lekko.

– Niewiele – odparł chłodno Chase.

Jessie miała ochotę go kopnąć. Co się z nim działo?! Najpierw marzył o podróży do Hiszpanii i odnalezieniu ojca, a teraz traktował go tak ozięble!

Don Carlos nie wiedział, co mówić dalej. Czy ten młody człowiek go nienawidzi?

– Myślę, że najpierw powinniśmy sobie wszystko wyjaśnić – rzekł. – Na pewno chcesz mnie zapytać o wiele rzeczy, a ja nie pozostanę ci dłużny.

– Więc jednak się mną interesujesz?

– Chase! – jęknęła Jessie.

Don Carlos zignorował sarkazm.

– A ten cały Summers? Był dla ciebie dobry?

– Nazwisko matki brzmiało Ewing. Żaden Summers nie istniał. Mama wyszła zresztą za mąż za Ewinga, gdy skończyłem dziesięć lat. Przedtem podawała się za wdowę o nazwisku Summers, by ukryć hańbę. Nie należała do kobiet, które potrafiłyby ścierpieć upokorzenie.

– Nie. Mary Beckett na pewno by tego nie zniosła -rzekł smutno.

– Czy tak nazywała się mama?! – wykrzyknął Chase.

– Nie wiedziałeś?

– Mówiła mi jedynie, że pochodzi z Nowego Jorku. Nie wspominała przeszłości. Była bardzo zgorzkniała.

– Ty również, jak widzę – odparł don Carlos. – Nie mogę cię jednak o to winić. Ja też nie czułem nic oprócz goryczy, od chwili gdy odkryłem, co ukrywał przede mną mój wuj.

– Nie wiedziałeś, że matka jest w ciąży? – spytał z wyraźnym niedowierzaniem Chase.

– Chłopcze, jest jeszcze gorzej, niż sądzisz. Przez siedemnaście lat byłem przekonany, że Mary igrała tylko z moim uczuciem. Nie miałem pojęcia o podstępie, dopóki Francisco, leżąc na łożu śmierci, nie przyznał się do zła, jakie mi wyrządził. Chciałem poślubić Mary Beckett, ale nie poprosiłem jej o rękę, gdyż uznałem, iż najpierw muszę wtajemniczyć we wszystko wuja, który był moim opiekunem, gdy przebywałem w Ameryce.

– Nie udzielił ci zgody?

– Niezupełnie. Nie wydawał się ucieszony, ale nie sprzeciwiał się. Wówczas nie zdawałem sobie jednak sprawy z tego, że ogranicza moje spotkania z Mary. Bez przerwy obarczał mnie jakimiś zajęciami na hacjendzie, tak że nie mogłem się z nią widywać, a kiedy przyszła do nas, odesłał ją z kwitkiem. Nigdy nie wspomniał o tej wizycie. Sądził, że jestem zbyt młody, by wiedzieć, co jest dla mnie dobre, a co nie. Wierzył, że wystarczy nas rozdzielić, gdyż młodzi podobno szybko zapominają.

– Potem poznał przecież prawdę o stanie mamy. Podobno przyszła do niego z ojcem, który zażądał ślubu.

– To prawda. Wuj był tak wstrząśnięty tą nowiną, że powiedział im pierwszą rzecz, jaka mu przyszła do głowy. Plótł o moim wyjeździe i o tym, jakobym uznał za mezalians małżeństwo z Amerykanką. Dodał, że jestem zaręczony i udałem się do swej ojczyzny, aby ożenić się z panią swego serca.

– Nie próbowałeś się skontaktować z Mary?

– Nie sądziłem, że tak szybko wyjedzie. Wszystkie decyzje podjęto w ciągu zaledwie paru dni. Nie martwiłem się tym niecałym tygodniem spędzonym bez niej, mieliśmy przecież przed sobą cale życie. Jej ojciec tak się jednak rozzłości! na mojego wuja, że wyruszył w drogę powrotną zaraz po rozmowie. Kiedy się dowiedziałem o odpłynięciu statku, nie rozumiałem zupełnie, co się stało. Byłem gotów wyruszyć za moją ukochaną kolejnym rejsem. Wuj jednak kłamał dalej. Stwierdził, że widział Mary z jakimś mężczyzną i próbował z nią rozmawiać. Podczas tego spotkania wspomniał jakoby o moich planach matrymonialnych w stosunku do niej. Posłużył się tym samym obrzydliwym łgarstwem, do jakiego się uciekł podczas rozmowy z twoją matką. Nakłamał, że Mary go wyśmiała, że nie zamierza wyjść za cudzoziemca, że od dawna planowała ślub ze swoim rodakiem, a ze mną chciała się po prostu zabawić. Niestety, uwierzyłem. Popełniłem fatalny błąd, ale wuj był przecież bratem ojca i łączyły nas naprawdę zażyłe stosunki. Francisco nie dochował się własnych dzieci, traktował mnie jak syna. Nie przyszło mi do głowy, że kłamie. Po tym wszystkim wpadłem w depresję, toteż wuj odesłał mnie do domu. Pozwoliłem, by matka ożeniła mnie z pierwszą odpowiednią – w jej mniemaniu – dziewczyną. Było mi wszystko jedno.

– Ale dlaczego twój wuj w ogóle wtrącił się, na miłość boską?!

– Przejął się za bardzo rolą opiekuna. Uważał, że postępuje słusznie, gdyż jestem zbyt młody, aby podejmować poważne decyzje. Bał się również, że moja matka nie wyrazi zgody na małżeństwo z Mary. Napisał do niej list z prośbą o radę, ale wszystko potoczyło się za szybko. Na wieść o ciąży Mary wuj wpadł w panikę i zaczął kłamać jak najęty, bo kompletnie się w tym pogubił.

– Bronisz go? – spytał ze złością Chase.

– Nie – odparł don Carlos. – Sam go przekląłem i odmówiłem przebaczenia, o które błagał. Teraz jednak rozumiem go lepiej. Poza tym on próbował odkupić swoje winy. Nie miałem potomstwa, a wuj wiedział, że gdzieś w Ameryce żyje moje dziecko. Zostawił mi więc fortunę, abym mógł prowadzić poszukiwania. Wydałem na ten cel prawie połowę majątku, niestety, bez powodzenia. Teraz, gdy wreszcie jesteś, mogę postąpić zgodnie z jego wolą. Reszta spadku należy' do ciebie.

– Nic podobnego! – odparł Chase. – Nie tknę jego parszywych pieniędzy.

– Musisz. Zostały zapisane dziecku Mary Beckett. To spora suma, a ja również mam dług do spłacenia.

– Nie przyjechałem po pieniądze, a już na pewno nie po pieniądze twojego wuja.

– Już to mówiłeś – wtrąciła Jessie, zirytowana takim uporem. – Przyjmiemy jednak spadek, don Carlosie.

– Akurat! – prychnął Chase.

– Ja z pewnością nie odmówię. Nie zamierzam wyrzucać majątku w błoto.

– Potrafię cię utrzymać.

– Dobrze, porozmawiamy o tym później – rzekła wykrętnie. – Teraz zostawię was samych. W końcu tak wspaniale przełamaliście lody.

Już po chwili pożałowała swego sarkazmu, lecz nie rozumiała, dlaczego Chase'a nie stać na okazanie bodaj odrobiny wdzięczności. Potem jednak przypomniała sobie natychmiast, jak ona sama traktowała własną matkę i przestała się dziwić. Wróciła do pokoju i zaczęła chodzić nerwowo tam i z powrotem.

Pukanie do drzwi zaniepokoiło ją, lecz na widok Rodriga odetchnęła z ulgą.

– Myślałam, że to mój mąż – wyznała.

– A ty nie chcesz go widzieć?

– Skąd… Po prostu trochę się posprzeczaliśmy. Rodrigo wszedł do pokoju.

– Nie musisz niczego tłumaczyć. Słyszałem was na schodach.

– Ach tak! – O tej kłótni już zapomniała.

– Nie rozumiałem słów, ale z tonu wynikało aż nadto jasno, że to niemiła rozmowa.

– Nita też podsłuchiwała?

– Chyba nie. Nie powinnaś się niczym martwić. Ja na przykład bardzo się cieszę.

Wyciągnął rękę, ale jessie się cofnęła.

– Cieszysz się? To chyba jakieś nieporozumienie językowe. A ja sądziłam, że świetnie znam hiszpański.

Rodrigo potrząsnął głową.

– Może sądzisz, że jestem bezduszny, ale naprawdę bardzo się cieszę z nieporozumień między tobą a twoim mężem. Żałuję, że nie wyznałem ci wcześniej swoich uczuć. Teraz nie musiałbym ich ukrywać.

– O czym ty mówisz?! Uśmiechnął się.

– Już pierwszego dnia zrozumiałem, że cię kocham.

– Przecież nie możesz mnie kochać! – jęknęła Jessie. – Dopiero przyjechałam, prawie mnie nie znasz.

– Jakie znaczenie ma czas, gdy chodzi o serce? Jessie omal się nie roześmiała.

– Rodrigo, naprawdę uważam cię za uroczego mężczyznę, ale nie mogę traktować poważnie twego wyznania. Ty zresztą też na pewno nie podchodzisz do tego w ten sposób.

– Wątpisz? – Nie wydawał się zraniony, lecz zdecydowany na wszystko. – Marzyłem, aby odsłonić przed tobą duszę. Marzyłem…

51
{"b":"108549","o":1}