Литмир - Электронная Библиотека

– Tak. Wróciłem potem na wschód. Pomyślałem, że warto by poznać trochę lepiej ten kraj – wyjaśnił. -Pływałem przez jakiś czas po Missisipi, ale częste eksplozje kotłów i kolizje nie zachęcały do życia na rzece. Dowiedziałem się przypadkiem o ważnej imprezie karcianej w Teksasie i wyruszyłem do Kansas. W tym kowbojskim mieście są świetne saloony, o ile, oczywiście, przechodzisz do porządku nad wszystkim, co tam się dzieje pod koniec każdej tury.

– Jesteś hazardzistą! – wykrzyknęła Jessie. – Boże! Pogarda w jej głosie najwyraźniej go rozbawiła.

– To sposób zarabiania na życie. Jedyny, jaki znam. Hazard ułatwił mi zresztą podróżowanie. Mam ogromne szczęście w kartach i uważam, że powinienem z tego korzystać.

Uspokoiła się nieco.

– Naprawdę można na tym zarobić?

– Starcza na opłacenie dobrych hoteli – wyznał.

– Ale co to za życie? Dotknęła czułego punktu.

– Powiedzmy, że bez zobowiązań. Może jednak teraz ja powinienem zadać ci parę pytań? Nie sądzisz?

Wzruszyła ramionami i sięgnęła po biszkopt.

– Co chcesz wiedzieć?

– Powiedziałaś, że czujesz się szczęśliwa jedynie wśród swych indiańskich przyjaciół. Dlaczego?

– Bo przy nich mogę być sobą.

– Wyglądałaś i zachowywałaś się przecież jak Indianka. Nazywasz to byciem sobą?

– Przede wszystkim wyglądałam jak dziewczyna, prawda? – odparowała.

– Jak Indianka.

– Dziewczyna – powtórzyła z uporem.

– Zgoda, niemniej jednak…

– Tylko przy nich mogę być kobietą. Ojciec nigdy mi na to nie pozwalał. Spalił wszystkie ubrania, które przywiozłam, i nie pozwolił mi kupić sukni. Suknie nie nadawały się do tych wszystkich zajęć, których musiałam się nauczyć. Nic nie mogło mi przypominać o mojej płci.

– Sądziłem, że ubierasz się tak z wyboru – mruknął Chase.

– Nic podobnego.

– Ale twój ojciec nie żyje.

– Owszem – odparła bez namysłu. – Matka jest jednak tutaj.

– Nie podobają się jej przecież twoje stroje i sposób bycia. Chyba zresztą o tym wiesz. Musisz wiedzieć… – Urwał i gwizdnął cicho, – No, oczywiście, że wiesz.

– Nie twój interes! – warknęła.

– Ilekroć dotykam trudnego tematu, słyszę, że to nie mój interes. – Westchnął. – Ja ciebie przecież nie oceniam. Nie obchodzą mnie twoje ubrania. Choć muszę przyznać, że bardzo ci do twarzy w indiańskiej sukni – dodał, próbując ją ułagodzić.

Jessie nie dała się udobruchać. Poderwała się z miejsca, a jej oczy ciskały błyskawice.

– Przygotowałam kolację, więc ty musisz pozmywać. Zaraz wracam.

– Dokąd się wybierasz?

– Idę się umyć.

Zanim odeszła, Chase zerwał się z ziemi.

– Co odpowiedziałaś Małemu Jastrzębiowi? No bo przecież musiałaś się jakoś ustosunkować do jego propozycji.

– Odmówiłam, skoro tak bardzo cię to interesuje. Nie będę się z nikim dzielić moim mężczyzną. A Mały Jastrząb ma już żonę.

– A gdyby nie miał?

– Pewnie wyraziłabym zgodę.

Wyszła, a Sammers jeszcze długo wpatrywał się w zamknięte drzwi.

W jakiś czas później Jessie wróciła do szałasu, potrząsając mokrymi włosami. Rozpuszczone czarne pasma błyszczały niczym skrzydła kruka. Dziewczyna zerknęła spod oka na Chase'a, podeszła do kulbak, leżących w nogach łóżka, wydobyła szczotkę i usiadła ze skrzyżowanymi nogami na kosmatym futrzaku przy ogniu.

Chase patrzył chwilę, jak Jessie szczotkuje włosy, ale bardzo szybko odwrócił głowę. Odczuwał jakiś dziwny niepokój. Zbliżywszy się do własnego posłania, które znajdowało się w pobliżu łóżka dziewczyny, zerknął na wąski siennik i doszedł do wniosku, że łatwo by go było połączyć z legowiskiem Jessie. Ta myśl wyprowadziła go jeszcze bardziej z równowagi.

– Dziękuję, że posprzątałeś.

– To ja dziękuję za kolację. Umilkli.

Jessie odwróciła twarz do ognia, tak że siedziała teraz profilem do Chase'a, który nie mógł oderwać od niej oczu. Z roztargnieniem rozpinał guziki koszuli. Dziewczyna przysunęła się do ognia, potrząsnęła głową i rozczesała splątane pasma. Wpatrywał się w nie jak zaczarowany -były lśniące, odbijały się w nich płomienie. A gdy odrzuciła głowę do tyłu, Summers dojrzał zarys jej szyi.

Sam właściwie nie wiedział, co zamierza, gdy wstał i ruszył w stronę Jessie. Ukląkł przy niej, ujął jej włosy w dłonie i przycisnął usta do karku. Dziewczyna cofnęła się zaskoczona, a on wrócił do przytomności i wypuścił ją z objęć.

Aby spojrzeć mu w twarz, również musiała przyklęknąć.

– O co…

– Chcę się z tobą kochać.

Pieścił płonącymi oczyma jej twarz, szyję, włosy. Jessie myślała wyłącznie o tamtej nocy, gdy patrzył na nią w ten sam sposób. Nic innego nie przychodziło jej do głowy. Przysunęła się do Chase'a i pozwoliła, by ją przytulił. On zaś jedną ręką gładził jedwabiste, kruczoczarne sploty, a drugą trzymał na talii dziewczyny. Przycisnął wargami jej usta w pocałunku, który rozpalił Jessie do białości, pocałunku trwającym tak długo, że nie czuła nic poza nim. Gdy Chase musnął ustami jej kark, jęknęła z rozkoszy. Opuścił ją na futrzak, lecz kiedy próbowała go do siebie przyciągnąć, odsunął się nieco i zrzuci! koszulę. Pochłaniała go oczyma, wpatrywała się w naprężone mięśnie pulsujące pod opaloną skórą. Powiodła palcami po włosach na jego torsie, po muskułach, które tak bardzo ją fascynowały.

Spojrzenia dziewczyny podnieciły go aż do bólu; szybko zsunął spodnie. Jessie wyciągnęła rękę i dotknęła grubego, twardego, dumnie wzniesionego członka. Chase wydał głuchy jęk, a ona objęła go rękami wokół bioder i przycisnęła policzek do muskularnego brzucha. Summers poderwał ją natychmiast do góry i znów rozgniótł ustami jej usta. Wbiła mu palce we włosy. Rozpiął jej guziki i szybko zdjął koszulę, a Jessie bez zażenowania zrzuciła resztę ubrania. Istniał tylko żar jego oczu i gorące dłonie, którymi dotykał kolejnych odsłanianych miejsc.

Gdy wreszcie była naga jak on, położyła się na plecach, gotowa na jego przyjęcie. Ukląkł między nogami dziewczyny, ale nie dał jej jeszcze tego, za czym tęskniła. Zwlekał. Pochylił się do przodu, powiódł dłońmi po jej bokach i biodrach. Kiedy przytulił policzek do brzucha Jessie, zrozumiała, co czuł, kiedy ona uczyniła podobnie. Nie mogła tego znieść.

– Jesteś piękna…

Uwierzyła. Czuła, że Chase ją wielbi. Czuła się kobietą.

Ucałował wnętrze jej ud. Nogi miała wspaniałe, zupełnie inne, niż sądził. Nieźle umięśnione, ale jednocześnie szczupłe i gibkie.

Dotknął gładkich piersi – były takie cudowne, pełne, o twardych, sterczących sutkach. Musnął je najpierw delikatnie, a potem zaczął lizać.

– Dość! – krzyknęła.

Zagłębiła palce we włosy Chase'a i poderwała go do góry. Przywarła ustami do jego ust tak zachłannie, że ' natychmiast się w niej zatracił. Wygięła plecy w łuk, przylgnęła do niego, a wtedy w nią wszedł. Gdy zaś oplotła nogami jego biodra, zagłębił się w nią do końca.

– Och tak… tak, Jessie!

Ogarnęło ją ekstatyczne pulsowanie. Summers nie poruszył się ani razu, nie musiał. Spełnienie dziewczyny nadeszło tak szybko, że porwało go ze sobą, a kiedy wreszcie wlał w nią nasienie, skurcze bezbrzeżnej rozkoszy trwały nieskończenie długo.

Jessie przymknęła oczy i zapadła w sen. Chase podniósł się na chwilę, aby przykryć ich oboje kocem, a potem ułożył się obok i również mocno zasnął.

26
{"b":"108549","o":1}