Wbrew swoim wcześniejszym narzekaniom, Jerry podeszła do drzwi zadziwiająco sprężystym krokiem. Eve nie ruszyła się z miejsca i po chwili do jej uszu dobiegł aplauz towarzyszący pojawieniu się gwiazdy pokazu na wybiegu. Dokładnie sześć minut później garderobiana już wyłuskiwała Jerry z pozłacanej sukni.
– Jak się o tym dowiedziałaś?
– Trina! Włosy, do licha! Chryste, ależ jesteś uparta. Po prostu gdzieś usłyszałam i tyle. Kiedy zapytałam go o to wprost, wszystkiemu zaprzeczył. Ale wyczułam, że kłamie.
– Uhm. – Eve zamyśliła się, wpatrzona w Jerry, która stanęła przed lustrem z rozłożonymi rękami. Trina szybko zakręciła jej długie hebanowe włosy w fantazyjne loki. Ktoś narzucił na ramiona Jerry płachtę białego jedwabiu z kolorową lamówką. – Nie spędził na Maui zbyt wiele czasu.
– Nie obchodzi mnie to, gdzie on jest.
– Ostatniej nocy przyleciał do Nowego Jorku. Sprawdziłam listę pasażerów. Wiesz, Jerry, to dziwne. Ciągle nie mogę pojąć, dlaczego pokłóciliście się akurat teraz. Kiedy widziałam was ostatnim razem, przypominaliście papużki nierozłączki. Byłaś z nim u Pandory, potem poszłaś do jego mieszkania. Spędziłaś tam całą noc. Słyszałam, że Justin chodził z tobą na wszystkie przymiarki i próby. Wygląda na to, że nie miał zbyt wiele czasu na obłapianie jakichś panienek.
– Niektórzy mężczyźni potrafią działać szybko.
– Wyciągnęła rękę, a garderobiana zapięła jej na nadgarstku pół tuzina brzęczących bransoletek.
– Kłótnia przy świadkach, relacjonowana nawet w mediach. Wiesz, to na pozór umacnia wasze alibi. Gdybym oczywiście była policjantką, która wierzy w pozory.
Jerry zwróciła się do lustra, by sprawdzić, jak leży nowa kreacja.
– Czego ode mnie chcesz, Dallas? Ja pracuję.
– Ja też. Powiem ci, jak ja to widzę, Jerry. Ty i twój facet prowadziliście z Pandorą jakieś drobne interesy. Ale ona była chciwa. Wyglądało na to, że zamierza wykiwać ciebie i twoich wsporników. Wtedy jednak nastąpił bardzo korzystny zbieg okoliczności. Przyszła do niej Mavis, wywiązała się bójka. Tak bystrej kobiecie jak ty mogło to podsunąć pewien pomysł.
Jerry wypiła duszkiem szklankę migoczącego szafirowego płynu.
– Masz już dwóch podejrzanych, Dallas. Kto tu jest chciwy?
– Czy rozmawialiście o tym we trójkę? Ty, Justin i Redford? Ty i Justin wyszliście od Pandory i postaraliście się zapewnić sobie alibi. Redford tego nie zrobił. Może jest za mało cwany. Może to wy mieliście udzielić mu alibi, ale tego nie zrobiliście. On zawiózł ją do Leonarda. Wy już tam czekaliście. Czy wydarzenia wymknęły się spod kontroli? Kto wziął do ręki laskę?
– To absurd. Byłam wtedy z Justinem w jego mieszkaniu. System monitoringu to potwierdza. Jeśli chcesz mnie o coś oskarżyć, przyjdź z nakazem. Bez niego możesz mi nagwizdać.
– Czy byliście na tyle cwani, żeby od czasu kłótni nie kontaktować się ze sobą? Wiesz, Jerry, nie wydaje mi się, żeby Justin był tak opanowany jak ty. Gotowa jestem się założyć, że do ciebie zadzwonił. Jutro rano będę miała listę twoich rozmów – powiedziała Eve, ruszając do wyjścia.
– A jeśli nawet do mnie zadzwonił, co z tego? To niczego nie dowodzi. Nic na mnie nie masz.
– Mam następnego trupa. – Eve przystanęła i obejrzała się. – Chyba ty i Justin nie możecie udzielić sobie alibi na ostatnią noc, co?
– Suka. – Jerry, rozwścieczona, rzuciła szklanką, trafiając garderobianą w ramię. – W nic mnie nie wrobisz. Nie masz żadnych dowodów.
Hałas i bałagan za kulisami stały się jeszcze bardziej nie do zniesienia. Na widok Eve Mavis zamknęła oczy.
– Och, Dallas. Jak mogłaś? Ona jeszcze musi się pokazać w dziesięciu kreacjach Leonarda.
– Zrobi, co do niej należy. Za bardzo jej zależy na sławie. Muszę znaleźć Roarke'a.
– Jest na sali – powiedziała Mavis zmęczonym głosem. Leonardo wpadł do garderoby, by uśmierzyć gniew swojej głównej gwiazdy. – Nie wychodź tam w takim stroju. Włóż to. Ta suknia już była pokazywana. Bez szali i fartucha nikt jej nie rozpozna.
– Ja chcę tylko…
– Proszę cię. To ważne, żebyś pokazała się w jego kreacji. To naprawdę zwyczajna suknia, Dallas. Znajdę ci jakieś buty, które będą do niej pasowały.
Kwadrans później, z torbą wypchaną swoimi brudnymi, podartymi ciuchami w ręku, Eve wypatrzyła Roarke'a w pierwszym rzędzie. Uprzejmie oklaskiwał trio wywijających tyłkami modelek, ubranych w przezroczyste stroje.
– Jeszcze tego brakowało, żeby kobiety paradowały po ulicach w czymś takim. Roarke uniósł ramię.
– Szczerze mówiąc, podoba mi się wiele z jego projektów. No i nie miałbym nic przeciw temu, żeby zobaczyć cię w tym, co ma na sobie ta panienka z prawej.
– Marzyciel. – Założyła nogę na nogę; spowijający ją czarny aksamit opadł cicho. – Jak długo musimy tu siedzieć?
– Do samego końca. Kiedy zdążyłaś to kupić?
– Przejechał palcem po cienkich paskach oplatających jej ramię.
– Nie kupiłam. Mavis kazała mi ją włożyć. To jedna z jego propozycji, tyle że bez ozdóbek.
– Zatrzymaj tę suknię. Dobrze na tobie wygląda. W odpowiedzi Eve tylko prychnęła. W tej chwili podarte dżinsy lepiej pasowały do jej nastroju.
– Ach, oto i gwiazda wieczoru.
Zza kulis wyłoniła się Jerry; za każdym razem, gdy jej eleganckie szklane pantofelki dotykały posadzki, wybieg rozbłyskiwał całą gamą barw. Eve nie zwracała uwagi na falbaniastą spódnicę ani przezroczysty stanik modelki, które wywoływały entuzjazm widzów. Patrzyła wyłącznie na twarz Jerry, nie zważając na krytyków szepczących gorączkowo do swoich dyktafonów i nabywców składających zamówienia przez miniłącza.
Na twarzy Jerry malował się całkowity spokój. Gestem ręki odpędziła muskularnych młodych mężczyzn, którzy padali jej do nóg, po czym wykonawszy kilka pełnych wdzięku obrotów, wstąpiła na piramidę utworzoną z umięśnionych męskich ciał.
Rozległ się ogłuszający aplauz. Jerry przez chwilę pozowała fotografom, po czym przeszyła Eve zimnymi niebieskimi oczami.
– Ojej – mruknął Roarke. – To było jak policzek. Czy powinienem o czymś wiedzieć?
– Najchętniej rzuciłaby się na mnie z pazurami – odparła spokojnie Eve. – Moja misja zakończyła się sukcesem. – Zadowolona, usiadła wygodniej.
– Widziałaś? Dallas, widziałaś? – Mavis wykonała radosny piruet, po czym porwała Eve w ramiona. – Dostał owację na stojąco. Nawet Hugo wstał z fotela!
– Kto to jest Hugo, do licha?
– Najważniejszy człowiek w branży. Wyłożył pieniądze na ten pokaz, kiedy jeszcze główną gwiazdą miała być Pandora. Gdyby się wycofał… cóż, najważniejsze, że tego nie zrobił, dzięki Jerry. Leonardo nareszcie wyszedł na prostą. Będzie mógł spłacić wszystkie długi. Wpływają już zamówienia na jego stroje. Wkrótce otworzy własny salon wystawowy, a za kilka miesięcy, gdzie tylko spojrzysz, będziesz widziała projektowane przez niego ubrania.
– To świetnie.
– Wszystko jest na najlepszej drodze. – Mavis spojrzała w lustro w damskiej toalecie i zaczęła poprawiać makijaż. – Muszę sobie znaleźć
nową pracę i od dziś będę nosiła tylko i wyłącznie ciuchy od Leonarda. Znów wszystko będzie dobrze. Prawda, Dallas?
– Na to się zanosi. Mavis, czy to Leonardo poprosił Jerry, żeby wzięła udział w jego pokazie, czy też sama się do niego zgłosiła?
– Najpierw to on ją poprosił. Pandora go namówiła.
Zaraz, pomyślała Eve, jak ja to mogłam przeoczyć?
– Pandora chciała, żeby Leonardo zaprosił Jerry do wzięcia udziału w pokazie?
– To było w jej stylu. – Mavis starła szminkę z ust, po czym popatrzyła przez chwilę na swoje usta i wyciągnęła z torebki tubkę Berry Crush. – Wiedziała, że Jerry nie zgodzi się grać drugich skrzypiec, gdy gwiazdą wieczoru miała być ona, Pandora, mimo że pokaz zapowiadał się bardzo obiecująco. Dlatego zaproszenie Jerry było swoje go rodzaju złośliwym wyzwaniem. Albo zgodziła się i tym samym stanowiła tło dla Pandory, albo l odmówiła, tracąc szansę uczestnictwa w jednym z najgłośniejszych pokazów mody w tym sezonie,