Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Dzięki. – Eve schowała wizytówkę do kieszeni. – Mówię poważnie.

– Te raporty ze Starlight Station…

– Starlight Station? – Przez chwilę nie wiedziała, o czym on mówi. – Chryste, zapomniałam, że cię o to prosiłam. Jakoś ciężko mi się dzisiaj myśli.

– Bo masz za dużo na głowie. W każdym razie moi informatorzy donoszą, że w czasie swojej ostatniej podróży Pandora spotykała się z wieloma facetami, jak zwykle. Zdaje się, że z żadnym z nich nie spędziła więcej niż jednej nocy.

– Cholera, czy wszystko zawsze musi sprowadzać się do seksu?

– W wypadku Pandory tak właśnie było.

– Uśmiechnął się, gdy Eve zmrużyła oczy i spojrzała na niego badawczo. – A jak już mówiłem, nasz przelotny romansik był dawno temu. Wracając do sprawy, w czasie pobytu na Starlight Pandora przeprowadziła wiele rozmów przez miniłącze. I ani razu nie skorzystała z sieci publicznej.

– Żeby nie można było sprawdzić, do kogo dzwoniła.

– Też tak sądzę. Uczestniczyła tam w pokazie mody i jak zawsze, spisała się doskonale. Podobno przechwalała się, że będzie reklamowała jakiś nowy produkt i zagra w filmie.

Eve mruknęła coś pod nosem i zapisała sobie w pamięci te informacje.

– Dzięki, że znalazłeś dla mnie czas.

– Zawsze z przyjemnością pomagam naszej policji. O trzeciej mamy spotkanie z kwiaciarzem. Wyrobisz się?

Zamyśliła się na chwilę.

– Jeśli ty znajdziesz czas, to i mnie się powinno udać.

Na wszelki wypadek Roarke wyjął jej z kieszeni notebook i osobiście wpisał godzinę i miejsce spotkania.

– No to na razie. – Pochylił się i zauważył, że Eve zerka niepewnie na Feeneya i Peabody, czekających po drugiej stronie pokoju. – Mam nadzieję, że to, co zrobię, nie podważy twojego autorytetu – szepnął, po czym delikatnie pocałował ją w usta.

– Kocham cię.

– No cóż… – Odkaszlnęła. -To dobrze.

– Ach, jakie to romantyczne. – Pogładził Eve po włosach, po czym złożył na jej ustach kolejny pocąłunek, by wprawić ją w jeszcze większe zakłopotanie. – Żegnam państwa – powiedział do Peabody i Feeneya, po czym skinąwszy głową, wrócił do swojego gabinetu. Drzwi zasunęły się za nim.

– No i czemu szczerzysz te zębiska, Feeney? Zaraz dam ci lepsze zajęcie. – Eve wyjęła wizytówkę z kieszeni i podeszła do stołu. – Weźmiesz próbkę substancji znalezionej w mieszkaniu Boomera i zawieziesz ją pod ten adres. Roarke już wszystko załatwił. Ta kobieta jest ekspertem w dziedzinie flory pozaziemskiej, ale nie ma nic wspólnego ani z policją, ani z siłami bezpieczeństwa, więc zachowaj dyskrecję.

– Się wie.

– Później zajrzę do niej osobiście, żeby sprawdzić, jak jej idzie. Peabody, pojedziesz ze mną.

– Tak jest.

Delia odezwała się ponownie dopiero w chwili, kiedy obie znalazły się w samochodzie Eve.

– Domyślam się, że glinom ciężko godzić pracę z życiem osobistym.

– Jeszcze jak. – Przesłuchać podejrzanego, okłamać przełożonego, popędzić laboranta. Zamówić wiązankę ślubną. Jezu.

– Ale jeśli zachowuje się odpowiedni… ten, no… dystans, to pozostawanie z kimś w związku osobistym wcale nie musi źle się odbić na karierze.

– Moim zdaniem, z gliną trudno o szczęście. Ale z drugiej strony, cóż ja mogę o tym wiedzieć? – Eve nerwowo zabębniła palcami w kierownicę. – Feeney jest żonaty od zarania dziejów. Szef też ma rodzinę i jest szczęśliwy. Innym się jakoś udaje. – Odetchnęła głęboko. – Ja też się staram. – Nagle doznała olśnienia. – Czyżbyś zaczęła się z kimś spotykać, Peabody?

– Może. Zastanawiam się, czy powinnam.

– Splotła dłonie, rozłączyła je, po czym nerwowo wytarła ręce w spodnie.

– Ktoś, kogo znam?

– Właściwie tak. – Peabody poruszyła nogami.

– Chodzi o Casto.

– Casto? – Eve wjechała na Dziewiątą, omijając tramwaj. – O cholera. Kiedy to się stało?

– Wczoraj wieczorem natknęłam się na niego. To znaczy, przyłapałam go na śledzeniu mnie, więc…

– Śledził cię? – Eve włączyła automatyczne kierowanie. Wóz zadygotał, zawył, po czym zaczął terkotać. – O czym ty, u licha, mówisz?

– Ma dobrego nosa. Wyczuł, że wpadłyśmy na jakiś trop. Byłam wściekła, kiedy go zobaczyłam, ale potem musiałam sama przyznać przed sobą, że na jego miejscu postąpiłabym tak samo.

Eve w zamyśleniu zabębniła palcami w kierownicę.

– Tak, ja też. Bardzo pieprzył?

Peabody zarumieniła się i zaczęła się jąkać.

– Jezu, Peabody, nie miałam na myśli…

– Wiem, wiem. Po prostu to dla mnie coś nowego, Dallas. To znaczy, lubię facetów, jasne. – Przygładziła grzywkę i poprawiła kołnierz sztywnej koszuli od munduru. – Znałam ich wielu, ale mężczyźni jak Casto… no wiesz, jak Roarke.

– Mózg zaczyna się gotować.

– No właśnie. – Zrobiło jej się lżej na sercu. Dobrze było porozmawiać z kimś, kto ją rozumiał.

– Próbował ze mnie wyciągnąć informacje, ale kiedy mu się nie udało, nie wyglądał na szczególnie zmartwionego. Wie, jak to jest. Szef mówi o współpracy międzywydziałowej, a my to ignorujemy.

– Myślisz, że Casto prowadzi śledztwo na własną rękę?

– Bardzo możliwe. Podobnie jak ja rozmawiał z ludźmi z klubu. Wtedy zobaczyłam go pierwszy raz. Potem, kiedy wyszłam, poszedł za mną. Przez pewien czas krążyłam po mieście, żeby zobaczyć, co zrobi. – Uśmiechnęła się szeroko. -1 zaszłam go od tyłu. Szkoda, że nie widziałaś jego miny.

– Dobra robota.

– Trochę się posprzeczaliśmy. Kto komu włazi w paradę i tak dalej. Potem poszliśmy na drinka, postanawiając na jakiś czas odpocząć sobie od pracy. Było całkiem miło. Okazało się, że mamy wiele wspólnych zainteresowań. Muzyka, filmy i tak dalej. Jezu, przespałam się z nim.

– Och.

– Wiem, że postąpiłam głupio. Ale cóż, stało się. Eve milczała przez chwilę.

– No i jak było?

– O rany.

– Aż tak dobrze?

– Dziś rano zaproponował, żebyśmy zjedli razem kolację czy coś takiego.

– Nie widzę w tym nic dziwnego. Peabody zasępiła się i potrząsnęła głową.

– Tacy faceci na mnie nie lecą. Wiem, że on ma słabość do ciebie…

Eve przerwała jej, podnosząc rękę.

– Zaraz, zaraz.

– Dallas, przecież wiesz, że tak jest. Podobasz mu się. Podoba mu się twój profesjonalizm, twoja inteligencja. Twoje nogi.

– Nie mów, że rozmawiałaś z Casto o moich nogach.

– Nie, ale wymieniliśmy parę uwag na temat twojej inteligencji. W każdym razie, nie wiem, czy powinnam to ciągnąć. Muszę skoncentrować się na swojej karierze, on zresztą też. Po rozwiązaniu tej sprawy stracimy kontakt.

Eve przypomniała sobie, że opadły ją dokładnie te same wątpliwości, kiedy zadurzyła się w Roar-ke'u. Nic dziwnego. Takie rzeczy zazwyczaj szybko się kończyły.

– Casto ci się podoba, lubisz go, dobrze się czujesz w jego towarzystwie?

– Jasne.

– I jest świetnym kochankiem.

– Niesamowitym.

– Peabody, jako twoja przełożona radzę ci, żebyś korzystała z uciech życia.

Delia uśmiechnęła się lekko i wyjrzała przez okno.

– Pomyślę, pani porucznik.

47
{"b":"102324","o":1}