Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Wreszcie weszła Connie. Znów zbadała mi ciśnienie.

– Suzanne – powiedziała zmartwionym głosem. – Ciśnienie znowu podskoczyło. Jeżeli nie opadnie w ciągu najbliższych godzin, wywołuję akcję porodową.

Nigdy nie widziałam Matta tak zdenerwowanego.

– Suzanne, zostanę tu z tobą na noc.

– Nie wygłupiaj się – poprosiłam.

Ale Connie spojrzała na mnie i profesjonalnym tonem, zarezerwowanym wyłącznie dla pacjentów, poparła go w całej rozciągłości.

– Uważam, że to świetny pomysł. Matt powinien z tobą zostać.

Przed pójściem na noc do domu przyszła jeszcze raz sprawdzić mi ciśnienie. Wypatrywałam w jej twarzy oznak niepokoju. Co ona ma w oczach? Nie bardzo mogłam wyczytać.

I wtedy Connie powiedziała sama:

– Suzanne, odczyt pracy serca dziecka nie jest silny. Musimy odebrać je zaraz. – Chwyciła mocno moją rękę. – Nie mam zamiaru narażać ani ciebie, ani dziecka. Robimy cesarkę.

Łzy napłynęły mi do oczu. Skinęłam głową.

– Ufam ci, Connie.

Wtedy wszystko potoczyło się błyskawicznie.

Connie założyła mi wenflon, podała siarczan magnezowy, natychmiast zrobiło mi się niedobrze. I dostałam oślepiającego bólu głowy.

Dopiero wtedy powiedziała mi co się dzieje. Miałam opuchniętą wątrobę. Liczba płytek krwi drastycznie spadła, a ciśnienie skoczyło 190 na 130. co gorsza, Nick, twoje tętno słabło.

– Suzanne, nic ci nie będzie – powtarzała. Jej głos dochodził niczym echo z odległego kanionu.

– A co z dzieckiem? – szepnęłam spierzchniętymi wargami.

Czekałam na odpowiedź: „Jemu też nic nie będzie”.

Ale nie doczekałam się. Znów łzy nabiegły mi do oczu.

Przewieziono mnie na salę operacyjną, gdzie nie tylko można było przyjąć poród, lecz również przetoczyć osiem jednostek krwi. Liczba płytek znów opadłą. Wiedziałam, co się święci. Gdyby zaczął się krwotok wewnętrzny, umarłabym.

Kiedy robiono mi znieczulenie międzyoponowe, zobaczyłam, że obok anestezjologa stoi doktor Leon, mój kardiolog. Po co go tu sprowadzono? Nie róbcie mi tego. Proszę was, błagam. Włożono mi maskę tlenową na twarz. Próbowałam się opierać.

Connie podniosła głos.

– Nie, Suzanne. Przyjmij tlen.

Wydawało mi się, że płonę. Nie wiedziałam, że moje nerki odmawiają pracy, liczba płytek krwi spadła, a ciśnienie podskoczyło do zatrważającego poziomu 200 na 115. nie wiedziałam, że dostaję steroidy dla poprawy pracy płuc dziecka i zwiększenia jego szans na przeżycie.

Następne minuty pamiętam jak za mgłą. Widziałam zbliżający się retraktor. I zatroskany wzrok Connie.

Słyszałam cicho rzucane polecenia, zimny, nieczuły pisk maszyny i bezradne słowa pocieszenia z ust Matta. Słyszałam głośne zasysanie, kiedy wypompowywano ze mnie wody płodowe i krew.

A potem odrętwienie, odurzenie i przedziwne uczucie, jak gdybym była gdzie indziej, a właściwie nigdzie.

Z tego nierealnego uczucia wkraczania w inny świat wyrwał mnie krzyk. Wyraźny i silny. Ogłosiłeś swoje przybycie jak wojownik.

Rozpłakałam się, Matt i Connie też. Byłeś takim okruszkiem, ważyłeś tylko dwa kilo sześćdziesiąt. Ale byłeś silny i czujny. Szczególnie zważywszy na stres, który przeszedłeś.

Spojrzałeś wprost na tatusia i na mnie. Nigdy nie zapomnę twojej malutkiej twarzy widzianej pierwszy raz.

Dali mi cię chwilkę potrzymać, po czym szybko zabrali na oddział intensywnej opieki. Zdążyłam spojrzeć na twoje zmrużone oczka, które tak próbowałeś utrzymać otwarte i szepnęła ci wtedy po raz pierwszy: „Kocham cię”.

Nickolas wojownik!

Katie

Tego wieczoru znowu strach i strapienie ogarnęły Katie. Przeczytała jeszcze kilka stron dziennika, po czym wmusiła w siebie makaron z sosem primavera i popiła herbatą. Wszystko kręciło się za szybko. Nie tylko w jej głowie, lecz również w obolałym, nabrzmiewającym pomału łonie.

Urodził się mały chłopiec. Nickolas wojownik.

A w niej rosło kolejne dziecko.

Katie musiała przemyśleć sytuację, rozważyć wszystkie możliwości i zachować roztropność. Jakie ewentualnie dopuszczała?

Matt przez tyle miesięcy zdradzał Suzanne?

Matt zdradzał żonę, a Katie być może nie była pierwsza?

Matt zostawił Suzanne i Nickolasa, a teraz był już po rozwodzie?

Suzanne umarła, bo serce w końcu nie wytrzymało?

Suzanne żyje, ale jest bardzo chora?

Gdzie teraz jest Suzanne? Może powinna spróbować ją odszukać na Martha`s Vineyard i zadzwonić? Ale nie była pewna, czy to dobry pomysł.

Spróbowała się temu przyjrzeć. Co ma do stracenia? Musiałaby co najwyżej przełknąć dumę. A Suzanne? Czy to możliwe, że nie ma pojęcia o zdradzie Matta? Oczywiście, wszystko było możliwe.

Nie mogła się z tym pogodzić. Kochała tego mężczyznę, ufała mu, wydawało jej się, że w pełni ją rozumie, a raptem ja zostawił.

Przypomniała sobie pewną sytuację z Mattem, która nie dawała jej spokoju. Którejś nocy Matt obudził się przy niej i płakał. Długo go wtedy tuliła i głaskała po policzku. W końcu zapewnił ją szeptem:

– Katie, bardzo się staram, żeby wszystko zostawić za sobą. I musi mi się udać.

Katie zaczęła bić się pięścią w udo. Serce waliło jej jak oszalałe. Piersi bolały.

Zerwała się z kanapy, pobiegła do łazienki i zwróciła cały zjedzony właśnie makaron.

Nieco później weszła do kuchni i dolała sobie herbaty. Siedziała z Ginewrą, wpatrzona w cztery ściany. Sama powiesiła szafki. Miała własną skrzynkę z narzędziami i szczyciła się tym, że nigdy nie musi nikogo wzywać do żadnych napraw. Skoro jesteś taka mądra, pomyślała, to napraw własne serce!

W końcu sięgnęła po telefon. Nerwowo wystukała numer. Usłyszała, jak mama odbiera.

– Cześć, mamo, to ja – powiedziała znacznie ciszej, niż zamierzała.

– Katie, co ci jest, kochanie? Może jednak powinnaś przyjechać na kilka dni do domu? Na pewno wszystkim nam by to świetnie zrobiło.

Tak gryzła się tym, co miała im obwieścić.

– Mogłabyś poprosić tatę, żeby też wziął słuchawkę? – spytała.

– Jestem, Katie – włączył się ojciec. Odebrałem w gabinecie. Podniosłem, kiedy zadzwonił telefon. Co u ciebie?

Westchnęła głośno.

– No więc… jestem w ciąży.

I wtedy wszyscy troje rozpłakali się przy telefonach, bo tacy byli.

Ale mama i tata od razu zaczęli ją pocieszać.

– W porządku, Katie. Kochamy cię. Jesteśmy z tobą. Rozumiemy.

Bo tacy byli.

Dziennik

Nickolasie.

Wcześnie zacząłeś przesypiać noce. Może ni codziennie, ale często. Już od trzeciego tygodnia życia. Wszystkie matki mi zazdrościły!

Rośniesz jak na drożdżach i budzisz się głodny jak wilk. A jak jesz? Pałaszujesz wszystko – i cmoktasz pierś do syta, i dudnisz mieszankę z butelki.

Podczas pierwszej wizyty u pediatry lekarka nie mogła się nadziwić, że już skupiasz wzrok na rozłożonych zabawkach. To nie lada wyczyn jak na dwutygodniowego szkraba. Nickolas wojownik!

Ochrzciliśmy cię w kościele Świętej Marii Magdaleny. Był piękny dzień. Miałeś na sobie szatkę z moich chrzcin, ręcznie szytą. Wyglądałeś przeuroczo.

Wielebny Dwyer omal się w tobie nie zakochał. Przez całą ceremonię wciąż sięgałeś po modlitewnik i dotykałeś jego ręki. Wpatrywałeś się w niego z uwagą.

Pod koniec uroczystości, w którą tak się zaangażowałeś, pastor Dwyer zwrócił się do ciebie:

– Nie wiem, kim zostaniesz, jak dorośniesz, Nickolasie. W gruncie rzeczy uważam, że już jesteś dorosły.

Nickolasie, mój synku.

Dziś wróciłam do pracy. I już za tobą tęsknię. Albo inaczej: czuje się bez ciebie samotna.

Myśląc o tobie, między jednym pacjentem a drugim, napisałam wierszyk.

Mój Nikielek, bezcenny mój pieniążek,

Ukochany mój książę rymowanych książek.

Uwielbiam wszystkie twoje śmieszki

12
{"b":"101838","o":1}