Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Najpierw znalazł jakąś maść dla matki, żeby uśmierzyć ból kostki, a potem zajął się domem i popilnował dzieci.

Po wyleczeniu kostki matka została tragarzem w fabryce Suną. Pewnego razu, kiedy miała przewieźć azbestowe płyty na drugą stronę rzeki, uciekł jej prom, a gdy czekała na następny, podszedł do niej Sun i pomógł przenieść ładunek.

Powiedział jej, że był najstarszym synem, a ojca stracił, kiedymiał dwa lata. Matka, która w tym czasie pracowała u rodziny Su-nów, wyszła za świeżo owdowiałego pana domu i wtedy on go adoptował. Od tego czasu nosi nazwisko Sun. Oprócz niego matka miała jeszcze pięcioro dzieci, ale on nigdy nie wrósł w rodzinę i zawsze pragnął mieć starszą siostrę.

– Jeśli chcesz – zaproponowała – możesz mnie traktować jak starszą siostrę.

Gdy pewnego razu podczas miesiączki matka wnosiła cement na wzgórze, odpruła krwią i zemdlała. Następne dwa dni spędziła w łóżku, a Sun sam zajmował się dziećmi. Dołożył nawet kilka zaoszczędzonych kartek żywnościowych i ryzykując własną głowę, podkradł z fabrycznej stołówki bułeczki gotowane na parze, żeby dać je dzieciakom, które od ponad dwóch lat chodziły wiecznie głodne. Nareszcie się zasyciły, przez co odsunęło się od nich widmo najróżniejszych chorób, które mogłyby potem nękać je przez całe życie.

Kiedy zakupił zapasy dla robotników w fabryce, odsypał pięć kilo ryżu dla mojej matki; do takiego postępku nigdy by się nie posunął w normalnych okolicznościach. Ten ryż był jak manna z nieba i dzieci dobrze się odżywiały przynajmniej przez tydzień. Sun okazał się dla nich lepszy niż rodzony brat; wykonywał wszystkie ciężkie prace w domu – nosił wodę, rąbał drewno, nawet zreperował cieknący dach. A kiedy grał dzieciakom na harmonijce ustnej, w domu rozbrzmiewał śmiech. Przepadał za sy-czuańskimi operami, a matka, która lubiła ich słuchać, nuciła mu do wtóru. Tej przecież jeszcze młodej kobiecie nie chciało się wierzyć, że potrafi wydobyć z gardła takie miłe dźwięki. Kiedy wracała z pracy, nie odczuwała zmęczenia, no i miała więcej cierpliwości do dzieci.

– Zupełnie inaczej wyglądałabyś z trwałą – zauważył Sun któregoś dnia, kiedy zobaczył jej stare zdjęcie. Powiedział, że ma w domu trochę płynu do trwałej ondulacji.

Trwała… Zrobiła ją sobie wieki temu jako młoda mężatka w jednym z nielicznych, szczęśliwych okresów w życiu. W czasach głodu i walki o przetrwanie zapomniała nawet, jak wygląda. Teraz on jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przywrócił jej pamięć. Dotąd żaden mężczyzna nie układał jej włosów. Zręcznymi palcami z wprawą nawijał pasma. Lampa rzucała przyćmione światło, za oknem padał drobny deszcz.

Ojciec daleko na statku, żadnych listów. Tak długo była sama,że zdążyła zapomnieć, jak to jest, kiedy po domu kręci się mężczyzna. Teraz ten „młodszy brat” przypomniał jej, że jest kobietą, i potężna namiętność oraz tęsknota za miłością na nowo obudziły się w sercu. Nie ma pojęcia, jak między nimi do tego doszło. Stał za nią i nagle zdała sobie sprawę, że ich ciała się dotykają. Ten przelotny kontakt przestraszył ich, a zarazem podniecił. Dzieci poza domem, pokój pusty, a w nim łóżko. Nie starczyło sił, aby oprzeć się temu, co nieuchronne, i w mrocznej czeluści pokoju ich ciała się połączyły. Ledwo zakończyli gorączkowe miłosne zmagania, przed drzwiami rozległy się głosy i dzieci wróciły do domu. Tak jakby kierowało tym przeznaczenie, jakby z góry wszystko zostało ułożone.

5

To było to samo łóżko, na którym teraz siedziałyśmy! Kiedy matka przywoływała przeszłość, nie widziałam w niej tamtej trzydziestoczteroletniej kobiety, lecz tę samą co zawsze, zniszczoną emerytowaną robotnicę, która przedwcześnie się postarzała.

Okazało się, że matka zaszła w ciążę z mężczyzną, który nie był jej mężem. Jestem dzieckiem z nieprawego łoża! Powinnam się była tego domyślić, kiedy słyszałam, jak sąsiadki obrzucają się wyzwiskami w rodzaju „córka ladacznicy” czy „bękart”, tak naprawdę mając na myśli mnie. Dookoła było pełno znaków, tylko nie potrafiłam ich odczytać. Być może powstrzymywał mnie podświadomy lęk.

– To był najgorszy czas klęski głodu. – Kiedy matka mówiła o tym mężczyźnie, stawała się inną osobą, kimś zupełnie mi nieznanym. Łagodniała, znikało gdzieś zniecierpliwienie i opryskliwość. Nie podniosła głosu, nawet kiedy się żarliwie usprawiedliwiała. – Nie wyobrażasz sobie, jaki to był wstyd w oczach ludzi. Dlatego nie mogłam ci powiedzieć. Wtedy, w sześćdziesiątym pierwszym roku, nie wiedziałam, jak przetrwa nasza rodzina. On nas wspomagał, niebo go nam zesłało. Możesz wierzyć lub nie, ale temu dobremu i porządnemu człowiekowi zawdzięczamy życie.

Wyznała, że nie chciała urodzić tego dziecka. Nie dość, że stanowiłoby kłopotliwy dodatek do rodziny, to jeszcze doszłaby kolejna gęba do wykarmienia w najcięższym okresie głodu, więc żyde stałoby się trudniejsze. Chciała poronić; brała najcięższe roboty, dźwigała ciężary pod górę, znosiła je w dół, ale dziecko jakby zapuściło korzenie w jej brzuchu. Więc zdecydowała się na aborcję. Sun protestował, lecz matka stanowczo nie chciała urodzić. Dlaczego narażać „dziecko miłości” na życie w poniżeniu? Po niekończących się sporach postanowili zdać się na wyrocznię w świątyni. O życiu dziecka zadecyduje wyciągnięty los – tak albo nie.

– A jeżeli to nie będzie ani „tak”, ani „nie”?

– Będzie oznaczać „tak” – powiedział Sun.

– Nie będzie się liczyć – stwierdziła matka.

Ku ich zaskoczeniu i rozczarowaniu wyrocznia wskazała „nie”. Zgodzili się nie brać jej pod uwagę,

– Nie można, ot tak sobie, zniszczyć życia – oznajmił Sun. – To nasze dziecko.

Właśnie, jak mogli dopuścić, aby wróżba decydowała o losie nienarodzonego dziecka? Przepowiednia wyciągnięta przez dwoje ludzi nie reprezentowała życzenia Buddy, który odpowiadał tylko na pragnienie jednego serca. A więc w tym wypadku czyjego?

Zapewne to ja musiałam sterować ciągnieniem losu, bo wcale nie pragnęłam się urodzić.

Matce rósł brzuch, a oni ciągle zwlekali z decyzją.

Duża Siostra wstała którejś nocy za potrzebą, a potem zeszła na dół, żeby się napić wody. Cicho otworzyła drzwi.

Zaspana, zobaczyła parę męskich butów u wezgłowia łóżka matki, więc pomyślała, że wrócił ojciec. Tatusiu, zawołała, a wtedy skonsternowany Sun wyskoczył z łóżka, naciągnął na siebie ubranie i wybiegł na dwór. W mieszkaniach naszych sąsiadów rozbłysły światła, zrobiło się spore zamieszanie.

Duża Siostra, wówczas szesnastolatka, już prowadzała się z chłopakiem, za co spotkała ją krytyka w szkole, a także w domu, gdzie między nią a matką rozpętała się potworna kłótnia. W dodatku siostra była zła na matkę, że nie wzięła jej na widzenie z prawdziwym ojcem, który, jak się zorientowała, dopiero co umarł z głodu w obozie pracy. Pielęgnowała w sercu urazę do matki, którą obarczała winą za wszystkie swoje nieszczęścia.

Nazwała ją kurwą, za co rozgniewana matka kazała jej natychmiast wyjść z domu.

Duża Siostra zignorowała polecenie i złapała za tasak; nie chciała nikogo zabić, zamierzała jedynie nastraszyć matkę, która z kolei usiłowała go jej wyrwać. Podczas szarpaniny siostra została zraniona w ramię i zaczęła poważnie krwawić. Pozostała czwórka dzieci była śmiertelnie przerażona, a najbardziej bał się Piąty Brat, jeszcze wtedy maleńki. Tamtej nocy sąsiedzi nie zmrużyli oka i szykowali się wezwać dzielnicowego, żeby „wyedukował” matkę. Duża Siostra uspokoiła się, kiedy zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.

– To nasza sprawa – oznajmiła Druga Siostra. – Muszę się wyspać. -1 zatrzasnęła sąsiadom drzwi przed nosem.

Odtąd Duża Siostra, kiedy przychodził Sun, odwracała się do niego plecami i miotała przekleństwa przez ramię. Z początku udawał, że nie słyszy. A potem zaczął wychodzić, jak tylko się zjawiała. Matka, w samym środku konfliktu pomiędzy Sunem a najstarszą córką, nie wiedziała, co robić.

Już sam widok wypiętego brzucha matki doprowadzał Dużą Siostrę do furii, więc kiedy się dowiedziała, że ojciec jest w drodze do domu, pobiegła nad rzekę, żeby pierwsza przekazać mu wiadomość, która stała się przyczyną tamtej strasznej awantury.

49
{"b":"101406","o":1}