Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Cud miłości nieczęsto się w życiu zdarza; ja czekałam na niego niezmiernie długo. Teraz się wreszcie pojawił i nie zamierzałam z niego zrezygnować. Byłam zakochana w nauczycielu historii, nie przeszkadzał mi fakt, że jest żonaty. Być może podświadomie właśnie z tego powodu jeszcze bardziej mnie pociągał. Zawsze pragnęłam tego, czego nie mogłam mieć, a im mniejsze było prawdopodobieństwo, że osiągnę to, czego chcę, tym bardziej angażowałam się emocjonalnie. Ledwo z rana otworzyłam oczy, moje myśli zaczęły krążyć wokół niego. Co teraz robi? Jak wypadło nasze ostatnie spotkanie? Jak się zachowam, kiedy go znowu zobaczę? Jestem beznadziejnym przypadkiem, wmawiałam sobie w duchu, zupełnie beznadziejnym. Zanim jeszcze pozwoliłam miłości zagościć na dobre, zdążyłam wyczerpać prawie cały zapas emocji, do jakich ma prawo dwoje zakochanych.

Bez końca snułam skomplikowane rozważania. Jesteś zbyt samotna, ganiłam się w myślach. To normalne, że uczennice zakochują się w swoich nauczycielach. A skąd masz pewność, że nie zrobisz w tył zwrot i nie uciekniesz, kiedy staniesz z nim twarzą w twarz? Jeżeli tak postąpisz, to po pożądaniu, które jeszcze przed chwilą rozpalało cię do białości, zostanie jedynie dym.

Intuicja podpowiadała mi, że nie ma go w szkole, chociaż zdarzało mu się spędzać samotnie niedzielę w biurze. Dzisiaj został w domu, byłam tego pewna. Wsiadłam do autobusu na placu Przy Kamiennym Moście, ale ponieważ jechał zbyt wolno, wysiadłam i zeszłam ze zbocza, a potem ruszyłam wzdłuż nadbrzeża i przecięłam potok. Błoto tworzyło na nadbrzeżu małe pagórki, z których wyrastały kępy młodej trzciny. Widziałam rzędy domów na palach, stojące ciasno jeden przy drugim, tak jak mi opisał. On mieszkał w parterowym domku przyklejonym do zbocza wzgórza, o ścianach obrzuconych tynkiem; drewno zdążyło sczernieć, na zmianę smagane wiatrami i wypalane słońcem.

Serce tłukło się w piersi jak oszalałe, kiedy stanęłam u stóp wzgórza. Dziwiłam się własnej odwadze. A jeśli zapyta, po co przyszłam? Zawsze mogę powiedzieć, że chciałam go poprosić o wypisanie sentencji na weselnym zwoju dla Czwartej Siostry.

Nie! Dlaczego mam kłamać? Po prostu powiem, że zapragnęłam go zobaczyć i dlatego przyszłam. Kamienne stopnie przy Strumieniu Kwaśnych Jabłek pięły się po zboczu aż do samej góry i musiałam kilkakrotnie przystawać, żeby złapać oddech. Ale ani razu nie przyszło mi na myśl zawrócić. On obudził coś głęboko we mnie. Moje zapadnięte policzki i blade usta się ożywiły, przewiane wiatrem mysiobure włosy poczerniały, szorstka skóra wygładziła się, a paznokcie nabrały połysku. Gdybym się mogła wtedy zobaczyć, wiedziałabym, że tamtego dnia, krótko po osiemnastych urodzinach, zużyłam cały zapas mojej młodzieńczej urody, coś, czym należało się cieszyć w umiarkowanych dawkach przez wiele lat.

Kiedy wspięłam się na jego ulicę, gdzie wszystkie domy stały odwrócone tyłem do rzeki, nie musiałam nawet sprawdzać adresu; trafiłam pod właściwe drzwi wiedziona instynktem.

Nie uciekłam. Serce biło normalnie, byłam niewiarygodnie spokojna. Podniosłam rękę i zapukałam.

3

Był zszokowany, gdy otworzył drzwi i mnie zobaczył, ale zaraz się opanował.

– Wejdź – powiedział, lekko skłaniając głowę.

Tak jak podejrzewałam, jego żony i córki nie było w domu. W moich marzeniach ten dom wypełniały książki i tak rzeczywiście było. Stały w biblioteczce przedzielającej trzydziestometrowy pokój na dwa pomieszczenia; jedno mniejsze, drugie większe. Mokre pranie wisiało na bambusowym kiju na werandzie. Niewielkie drzwi z boku prowadziły do dobudowanej kuchni. Pokój nie wydawał się ciasny, bo było tam jedynie łóżko, szafa i kilka stołków. Na stoliku przy biblioteczce stał zabytkowy gramofon, a w kącie stara porcelanowa waza.

Nie zapytał mnie, dlaczego przyszłam, tylko się uśmiechnął, jak gdyby czytał w moich myślach. Ten jego pełen satysfakcji uśmiech był taki poniżający. Nie znosiłam go. Usiadłam na stołku przy ścianie, a on nalał mi do szklanki zimnej herbaty. A potem się nachylił, wyciągnął płytę gramofonową ze sterty gazet, książek i płyt i położył ją na gramofonie.

Na biblioteczce rzeczywiście stała fotografia jego matki. Patrzyła na mnie oczami o nieodgadnionym wyrazie. Co ta zmarła kobieta starała się mi powiedzieć?

– Jest bardzo do ciebie podobna – zauważyłam.

Skinął głową i zbliżył się do mnie. Z wrażenia wypiłam duszkiem pół szklanki herbaty. Wziął ją z mojej dłoni, postawił na biblioteczce, zajrzał mi w oczy i lekko pocałował w czoło. Rozchyliłam usta, nie mogąc złapać tchu.

Oparłam się o niego, kiedy wziął mnie w ramiona; kręciło mi się w głowie, zamknęłam oczy i już nie wiedziałam, gdzie jestem. Nie opierałam się, byłam gotowa mu się oddać, nieważne, czy chciał przyjąć dar, który mu ofiarowałam, czy nie. Weź mnie, prosiłam w duchu, jestem twoja. Drżącymi wargami musnął moją rozpaloną skórę; ten pocałunek dał mi odpowiedź, na którą czekałam.

Nagle zdałam sobie sprawę, że nie stałam się jakąś inną, nową osobą, że zawsze taka byłam; a te nieuświadomione pragnienia leżały w mojej naturze. Byłam gotowa oddać wszystko za miłość, całkowicie się dla niej zatracić. Bez żalu za przeszłością, bez myśli o przyszłości mogłam w tej chwili umrzeć. Czułam, jak przenosi mnie nagą na łóżko i dotyka zakazanych miejsc, których sama nie miałam odwagi dotknąć. Ale nagle ustały pieszczoty i pocałunki; przez chwilę, która zdawała się wiecznością, nic się nie działo. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Wyraźnie się wahał.

Twarz mi płonęła; wstydziłam się mego nieopanowanego pożądania.

– Jesteś dziewicą – powiedział.

– Nie dlatego, że pragnę nią być – odrzekłam.

– Żaden mężczyzna nie zechce cię poślubić, a jeśli nawet jakiś się z tobą ożeni, zamieni ci życie w piekło. W naszym społeczeństwie nawet w obecnych czasach niewielu mężczyzn zdołało się uwolnić od tradycyjnych poglądów.

– Zamierzam żyć samotnie, tego właśnie chcę.

– Bo wiesz, że nie będę z tobą?

– Nigdy mi to nie przyszło na myśl – powiedziałam niemal obojętnie. – Dzisiaj pragnę być twoja, być z tobą teraz.

Musiałam go zaskoczyć, ale te słowa wyraźnie go uspokoiły. Wymówił moje imię.

– Kiedyś wyjdziesz za mąż – stwierdził.

Miałam ochotę mu odpowiedzieć, że od najmłodszych lat nie znam ani jednej osoby, z sąsiadami i rodzeństwem włącznie, która byłaby naprawdę szczęśliwa. Jeżeli instytuqa małżeństwa się nie sprawdzała, po co miałabym wychodzić za mąż? Ale miłość? Miłość była dla mnie wszystkim. Wszystkim, czego pragnęłam.

Ale nie powiedziałam mu tego, tylko raz po raz kręciłam głową.

Byłam dziewczyną zaślepioną przez pożądanie; wiedziałam, że go kocham, lecz nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów. Może kiedyś zakocham się znowu, ale kiedyś to tylko kiedyś. W tej chwili miłość do niego jest wyjątkowa i wpłynie na całe moje dalsze życie.

Wziął do ust moje palce, a potem wsunął je sobie między nogi. Penis był twardy i gorący. Nie wiedziałam, że członek tak nabrzmiewa i czerwienieje. Był większy, niż się spodziewałam, pulsował. Przywodził na myśl zwierzę uwolnione z klatki. Ręka mi drżała, ale jej nie cofnęłam. Nigdy nie sądziłam, że starczy mi odwagi, by posunąć się do czynu tak bezwstydnego jak trzymanie mężczyzny za penis. Obejmował mnie mocno, jakby chciał wcisnąć w siebie. Promienie słońca prześwitywały między liśćmi bambusa i kładły się plamami na mym nagim ciele, które zdawało się rozumieć radość biegnącego leoparda. Plamy słońca spajały nasze ciała jak pierścień ognia. Potężna Jangcy płynęła za oknem, zmieniając miasto po drugiej stronie w miraż, klif za oknem stał się pokrytą cieniem płaszczyzną. Na dworze jakieś małe dziewczynki skakały, skandując:

Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem,

Wielkie orchidee pną się aż pod niebo.

Dźwięcznym dziewczęcym śmiechom na klifie wtórowały radosne głosy syren statków przybijających do przystani na dole. Po raz pierwszy zrozumiałam, dlaczego statki porozumiewają się między sobą. Wszystkie odgłosy zza okna tworzyły akompaniament do muzyki płynącej z gramofonu.

45
{"b":"101406","o":1}