Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Lecz przerażenie szybko przeszło w zdumienie, bo właścicielem wózka okazał się wuj człowieka triady. Zawołał matkę po imieniu.

– To ty! – powiedział oszołomiony. – Nie masz pojęcia, ile się was obu naszukałem.

Skronie mu posiwiały, miał podciągnięte rękawy i nogawki, a na nogach ubłocone gumiaki.

Choć chwila była dramatyczna, a zbieg okoliczności wręcz niewiarygodny, incydent nie wpłynął w znaczący sposób na życie Dużej Siostry. Podczas tego spotkania wyszło na jaw, że człowiek triady wcale nie został rozstrzelany. Zawieziono go na plac egzekucji, a kiedy strzelono do niego ślepym nabojem, narobił w spodnie i z miejsca zgodził się na współpracę. Wyśpiewał wszystko, czego od niego żądano, z nazwiskami włącznie, a podczas przesłuchań zaczął ziać nienawiścią do Kuomintangu za to, że potraktowali go jak marionetkę, mimo że wcześniej nadstawiał dla nich głowę. Skoro przejrzał na oczy i zobaczył, że jest tylko pionkiem w grze, dlaczego miał osłaniać innych?

Nie czuł wyrzutów sumienia, kiedy siedział w więzieniu, mimo że pojmano wszystkich, których nazwiska podał. To tylko kwestia czasu, myślał, zanim z powrotem znajdę się na wolności. Wkrótce jednak miał się przekonać, że został oszukany, bo jego prześladowcy nie tylko go nie wypuścili, ale jeszcze domagali się nowych nazwisk.

– Powiedziałem wam już wszystko, co wiem – odparł uprzejmie.

– Nieprawda. Musisz się oczyścić, nie wolno ci niczego zataić. Słyszał, co mówią, ale nic z tego nie rozumiał. Jeszcze do niego nie dotarło, na czym polega taktyka komunistów.

Na początku trzymano go w budynku w pobliżu Białego Domu, gdzie kiedyś, podobnie jak w Jaskini Szczątków, ludzie z Kuomintangu więzili członków „partii demokratycznych” i działaczy komunistycznego podziemia. To tutaj miała główną siedzibę otwarta w 1943 roku chińsko-amerykańska szkoła tajnych agentów. Po wyzwoleniu komuniści zmienili to miejsce w muzeum. Zobaczcie, jakich potwornych zbrodni dopuścili się amerykańscy imperialiści przeciwko narodowi chińskiemu! Oto macie niezbite dowody, że ten rzeźnik Czang Kajszek i jego zausznicy skazali naszych towarzyszy na męczeńską śmierć! Co roku dwudziestego siódmego listopada, w Dniu Męczennika, młodzi pionierzy gromadzili się wokół grobów bohaterów i z uniesionymi pięściami składali uroczyste przysięgi na czerwone chusty, które mieli na szyjach, i na sztandar z pięcioma gwiazdami.

Lista męczenników podlegała nader częstym rewizjom. Pierwsi zniknęli z niej demokraci. Później, podczas rewolucji kulturalnej, niektórzy z męczenników okazali się szpiegami. Następnie poglądy znów ulegały zmianie i ponownie stawali się męczennikami. Śledztwa w przypadku zmarłych są znacznie trudniejsze niż dotyczące żywych. Autorom Czerwonej turni, powieści rewolucyjnej o tutejszych więzieniach, podczas rewolucji kulturalnej przylepiono etykietkę zdrajców. Jeden z nich wyskoczył z okna i zabił się, roztrzaskując czaszkę o chodnik. Powiekę miał zaciśniętą, a drugie oko tak spuchnięte, że dwa razy większe nie mieściło się w oczodole. Zdjęcie jego zwłok było najbardziej przejmującą podobizną nieżywego człowieka, jaką kiedykolwiek zdarzyło mi się widzieć.

Kiedy człowieka triady przeniesiono do Białego Domu, musiało w końcu do niego dotrzeć, że historia lubi płatać figle, a drzwi więzienia powinny być w nieustannym ruchu. Za dnia prowadzono go pod karabinem na wyrobisko węgla. Jedynie w nocy miał czas się zastanawiać nad meandrami swego losu. Zaczął się załamywać pod ciężarem zeznań, które złożył wbrew kodeksowi obowiązującemu w jego świecie, a także w niezgodzie z własnymi zasadami. Kiedy ogarnęły go wyrzuty sumienia, wiedział, że już jest za późno.

4

Do drugiej próby odwiedzin u człowieka triady nie doszło, bo przeniesiono go do Ogrodów Rodziny San na Południowym Brzegu, jednego z dwóch regionalnych więzień dla zatwardziałych kryminalistów.

Naturalny ojciec Dużej Siostry siedział tam jako „pozbawiony kręgosłupa” były członek triady, lecz nie trwało to zbyt długo. W 1960 roku, kiedy przestał być użyteczny jako kolaborant, przeniesiono go do obozu pracy niedaleko jego rodzinnego domu w powiecie Anjue. lam z powodu klęski głodu musiał stracić wszelką nadzieję na dożycie swych dni na wolności. W obozie nie było jedzenia, pod koniec października dopadła go puchlina wodna i nie mógł już dłużej pracować. Zostawiono go samemu sobie, by umarł.

Zima była wyjątkowo mroźna, a ziemia zmarznięta na kamień. Jeżeli nie pracowałeś, nie jadłeś. Kiedy wydał ostatnie tchnienie, palce miał pokryte krwią, bo rył nimi w ziemi; parę jej grudek nadal miał w ustach. Patrzył przed siebie niewidzącymi oczyma. Ponieważ nikt się nie zgłosił po zwłoki, pochowano go we wspólnym grobie. Nie dożył trzydziestu sześciu lat. Długo po jego śmierci ktoś, kto przeżył tamten koszmarny czas, opowiedział to wszystko matce, bawiąc przejazdem w Czungcing.

Tamtego roku w rodzinnym miasteczku matki w powiecie Czong, jak również w jego okolicach, wszystko, co jadalne, zostało już zjedzone i ludzie, aby oszukać głód, zaczęli jeść białą glinkę kredową zwaną ziemią opiekuńczego bóstwa. Ale w żołądku glinka powiększała objętość i tężała, co prowadziło do tragicznych w skutkach zaparć. Moja cioteczna babka zmarła z głodu pierwsza w wiosce; mój kuzyn, student szkoły górniczej, pospiesznie udał się do domu, żeby spełnić obowiązek pierworodnego syna. Po drodze mijał powiat Fengdu i tam dopiero zobaczył, jakie żniwo zbiera głód. Jawnie sprzedawano dzieci, uciekano całymi rodzinami ze strachu o życie, wzdłuż drogi leżały trupy nieprzykryte nawet podartymi słomianymi matami. Głód był tak potworny, że w niektórych rodzinach posuwano się do zjadania ciał zmarłych krewnych.

– Towarzyszu, nie idź dalej – poradził mu przygodny wędrowiec. – Za żadną cenę nie dostaniesz tam nic do jedzenia.

Po spełnieniu synowskiego obowiązku młody człowiek wrócił do szkoły. Nie powiedział nikomu, że matka zmarła z głodu ani że klęska dziesiątkuje mieszkańców wsi. Zamiast tego napisał podanie z prośbą o przyjęcie do partii, w którym wychwalał przywódców za mądrą politykę rolną. Zależało mu na awansie społecznym, nie chciał wracać do głodującej wsi. Matka umarła i żadne skargi nie mogły przywrócić jej życia. Jego jedyną szansę stanowiło wspinanie się po politycznej drabinie wzniesionej przez reżim. Kłamstwa kadry partyjnej różnych szczebli doprowadziły do głodu, więc jedynie podtrzymując te kłamstwa, można było dołączyć do kadry.

5

Im bardziej starałam się zgłębić powiązania mego życia z klęską głodu, tym bardziej wydawały się one tajemnicze. Krótko przed moim przyjściem na świat głód zmiótł z powierzchni ziemi babkę, Trzecią Ciotkę i jej męża, Pierwszą Ciotkę i pierwszego męża matki. Tylu krewnych umarło, a ja nie.

Jakim sposobem ocalałam?

Moje rozważania zawsze kończyły się znakiem zapytania.

W latach pięćdziesiątych ludzie z naszej ulicy, podobnie jak cała ludność Chin, posłuchali wezwania przewodniczącego Mao, aby mieć jak najwięcej dzieci i walczyć o czerwoną girlandę „wspaniałej matki”. Niektóre z kobiet rodziły co roku; niektórym trafiały się bliźnięta. W porównaniu z innymi talent reprodukcyjny matki wypadał dość blado. Niemniej do 1958 roku przybyło naszej rodzinie troje dzieci. Czwartą Siostrę poprzedzał jeszcze jeden brat, ale urodził się martwy. Sztucznie wywołany poród spowodował obfite krwawienie; matka straciła przytomność i przez długi czas nie można jej było docucić. To wydarzyło się wiosną 1954 roku.

– Jaka z ciebie okrutna matka! Dlaczego prałaś w rzece na trzy dni przed terminem? Udusiłaś własne dziecko, zabiłaś je! – łajała akuszerka wycieńczoną matkę.

– O jednego mniej do wykarmienia, o jednego cierpiącego mniej – odpowiedziała cicho matka, uśmiechając się słabo.

Zaskoczona akuszerka odeszła od jej łóżka. Zapewne pierwszy raz miała do czynienia z taką bezwzględną matką.

39
{"b":"101406","o":1}