Литмир - Электронная Библиотека

Następnego dnia powtórzyło się to samo. Tylko że tym razem Apollonia miała na szyi złoty łańcuch, który jej podarował. Michael uśmiechnął się do niej wiedząc, że jest to znak dla niego. Poszedł z nią na wzgórze, a matka kroczyła tuż za nimi. Oboje młodzi nie mogli jednak nie ocierać się o siebie, a raz Apollonia potknęła się i oparła o niego, tak że ją musiał przytrzymać, i jej ciało, tak ciepłe i żywe w jego rękach, sprawiło, że wezbrała w nim fala pożądania. Nie widzieli, że za nimi matka się uśmiechnęła, jej córka bowiem była jak górska kozica i nie potknęła się na tej ścieżce od czasu, gdy była dzieckiem w pieluszkach. A matka uśmiechnęła się, ponieważ tylko w taki sposób ten młody człowiek mógł dotknąć jej córki przed ślubem.

Tak to trwało przez dwa tygodnie. Michael przywoził jej podarunki przy każdej wizycie i stopniowo stała się mniej nieśmiała. Ale nigdy nie mogli się spotkać bez przyzwoitki. Apollonia była wiejską dziewczyną, ledwie piśmienną, nie mającą żadnego pojęcia o świecie, ale odznaczała się świeżością, ciekawością życia, co wraz z barierą językową sprawiało, że wydawała się interesująca. Wszystko poszło bardzo prędko na prośbę Michaela. Ponieważ zaś dziewczyna była nim nie tylko zafascynowana, lecz także wiedziała, że musi być bogaty, wyznaczono datę ślubu na niedzielę za dwa tygodnie.

Teraz wmieszał się don Tommasino. Otrzymał z Ameryki wiadomość, że Michael nie podlega rozkazom, ale należy przedsięwziąć wszelkie podstawowe środki ostrożności. Toteż don Tommasino mianował się opiekunem pana młodego, żeby zapewnić obecność swojej własnej obstawy. Calo i Fabrizzio również należeli do świty weselnej z Corleone, podobnie jak doktor Taza. Państwo młodzi mieli zamieszkać w otoczonej kamiennym murem willi doktora Tazy.

Ślub odbył się tak jak zwykły ślub chłopski. Wieśniacy stali na ulicach i rzucali kwiaty, gdy orszak weselny, główni uczestnicy i zaproszeni goście szli pieszo z kościoła do domu panny młodej. Ślubna procesja obrzucała sąsiadów migdałami w cukrze, tradycyjnymi słodyczami weselnymi, a z tych, co pozostały, usypano cukrowobiałe góry na łożu małżeńskim oblubienicy, w tym przypadku jedynie symbolicznym, jako że pierwszą noc młodzi mieli spędzić w willi pod Corleone. Uczta weselna przeciągnęła się do północy, lecz państwo młodzi mieli przedtem odjechać samochodem. Kiedy nadeszła pora, Michael dowiedział się ze zdumieniem, że na prośbę panny młodej jedzie z nimi do willi pod Corleone jej matka. Ojciec wyjaśnił: jego córka jest młoda, jest dziewicą i jest trochę wystraszona, będzie potrzebowała kogoś, żeby ją właściwie nastawił, gdyby coś źle poszło. Te sprawy czasem bywają bardzo delikatne. Michael spostrzegł, że Apollonia spogląda na niego z niepewnością w swoich ogromnych, sarnich oczach. Uśmiechnął się do niej i kiwnął głową.

I tak się stało, że odjechali do willi pod Corleone z teściową w samochodzie. Ale starsza kobieta od razu naradziła się ze służbą doktora Tazy, uściskała i ucałowała córkę, po czym zniknęła ze sceny. Michael i jego oblubienica mogli udać się sami do swej ogromnej sypialni.

Apollonia miała jeszcze na sobie suknię ślubną z narzuconą na wierzch peleryną. Jej kuferek i torbę przyniesiono z samochodu do pokoju. Na małym stoliku stała butelka wina i półmisek małych weselnych ciasteczek. Ani na chwilę nie tracili z oczu olbrzymiego łoża z baldachimem. Dziewczyna czekała pośrodku pokoju, by Michael uczynił pierwszy krok.

I oto teraz, kiedy znalazł się z nią sam na sam, kiedy posiadał ją prawnie, kiedy nie było już żadnych przeszkód, aby nacieszył się tym ciałem i twarzą, o których śnił co noc, Michael nie mógł się zdobyć na to, aby do niej podejść. Patrzał, jak zdejmowała ślubny welon i przewieszała go przez krzesło, a wianek kładła na małej toaletce. Był tam komplet perfum i kremów, które Michael kazał przysłać z Palermo. Dziewczyna przez chwilę wodziła po nich oczami.

Michael pogasił światła, myśląc, że czeka, ażeby ciemność przesłoniła jej ciało, kiedy się będzie rozbierała. Ale sycylijski księżyc przeniknął przez otwarte okiennice, błyszczący jak złoto, toteż Michael poszedł je przymknąć, ale niecałkowicie, bo w pokoju zrobiłoby się za gorąco.

Dziewczyna wciąż stała przy stoliku, więc Michael wyszedł z pokoju i udał się korytarzem do łazienki. Potem on, doktor Taza i don Tommasino wypili razem w ogrodzie po szklance wina, podczas gdy kobiety przygotowywały się na spoczynek. Spodziewał się, że kiedy wróci, zastanie Apollonię w nocnej koszuli, leżącą już pod kołdrą. Zdziwiony był, że matka nie wyświadczyła córce tej przysługi. A może Apollonia chciała, by on sam pomógł jej się rozebrać. Był jednak pewny, że jest nazbyt wstydliwa, nazbyt niewinna, by się zachować tak przedsiębiorczo.

Wróciwszy do sypialni, zastał pokój pogrążony w zupełnych ciemnościach, ktoś bowiem pozamykał całkowicie okiennice. Podszedł po omacku do łóżka i rozpoznał zarysy ciała Apollonii, która leżała pod kołdrą, plecami do niego, odsunięta i skulona. Rozebrał się i wślizgnął nagi pod kołdrę. Wyciągnął rękę i dotknął jedwabistej, nagiej skóry. Apollonia nie włożyła nocnej koszuli i ta śmiałość go zachwyciła. Powoli, ostrożnie położył dłoń na jej ramieniu i delikatnie przycisnął, aby się obróciła do niego. Obróciła się powoli i jego dłoń dotknęła jej piersi, miękkiej i pełnej, i oto Apollonia już była w jego ramionach, tak szybko, że ich ciała zwarły się jak porażone jedwabistą elektrycznością, i nareszcie ją obejmował, całował głęboko w gorące usta, przyciskał do siebie jej ciało i piersi, a potem wsunął się na nią.

Jej ciało i włosy były jak napięty jedwab, wszystka była teraz żarliwością, przywierała do niego dziko w jakimś dziewiczym erotycznym uniesieniu. Kiedy w nią wszedł, sapnęła i znieruchomiała na sekundę, a potem potężnym wypchnięciem miednicy opasała jego biodra swoimi atłasowymi nogami. Kiedy doszli do końca, byli ze sobą zwarci tak zaciekle, wciskali się jedno w drugie tak gwałtownie, że oderwanie się od siebie było jak przedśmiertny dreszcz.

Tej nocy i w następnych tygodniach Michael Corleone zrozumiał wagę przywiązywaną do dziewictwa przez ludzi prostych. Był to okres takiej zmysłowości, jakiej nie zaznał nigdy dotąd, zmysłowości połączonej z poczuciem męskiej siły. W tych pierwszych dniach Apollonia stała się prawie jego niewolnicą. Jeżeli tylko między dwojgiem ludzi była ufność, jeżeli było uczucie, młoda, gorąca dziewczyna, zbudzona z dziewictwa do erotycznej wiedzy, była równie przepyszna jak idealnie dojrzały owoc.

Ona ze swej strony rozjaśniała nieco posępną, męską atmosferę willi. Od razu następnego dnia po nocy poślubnej odprawiła matkę i przewodziła przy wspólnym stole z pogodnym dziewczęcym urokiem. Don Tommasino jadał z nimi co wieczór kolację, a doktor Taza opowiadał wszystkie swoje stare historie, gdy pili wino w ogrodzie pełnym posągów przyozdobionych girlandami krwistoczerwonych kwiatów; i tak przyjemnie mijały wieczory. Nocami w swojej sypialni nowożeńcy spędzali godziny na gorączkowych pieszczotach. Michael nie mógł się nasycić pięknie rzeźbionym ciałem Apollonii, jej skórą koloru miodu, ogromnymi, ciemnymi oczami gorejącymi namiętnością. Miała cudownie świeży zapach, zapach cielesny, w którym była woń jej kobiecości, nieomal słodki i nieznośnie podniecający. Jej dziewicza namiętność dorównywała jego męskiej żądzy i często już świtało, gdy zapadali w pełen wyczerpania sen. Czasem, zmęczony, lecz jeszcze nie mogąc zasnąć, Michael przysiadał na parapecie okna i patrzał na nagie ciało śpiącej Apollonii. Jej twarz w spoczynku była też śliczna, twarz doskonała, taka, jaką widywał dotąd jedynie w książkach o sztuce, gdzie były malowane włoskie Madonny, których nie sposób było uznać za dziewicze, mimo całej umiejętności artysty.

W pierwszym tygodniu małżeństwa jeździli alfą romeo na pikniki i krótkie wycieczki. Potem jednakże don Tommasino wziął Michaela na stronę i wyjaśnił, że przez to małżeństwo jego obecność oraz tożsamość stały się powszechnie znane w tej części Sycylii oraz że należy przedsięwziąć środki ostrożności przeciwko wrogom Rodziny Corleone, których długie ramię sięgało i do tego wyspiarskiego schronienia. Don Tommasino wystawił wokoło willi uzbrojonych strażników, a obaj pasterze, Calo i Fabrizzio, nie ruszali się poza mury. Tak więc Michael i jego żona musieli pozostać na terenie posiadłości. Michael spędzał czas ucząc Apollonię czytać i pisać po angielsku oraz ucząc prowadzić samochód wzdłuż murów. W owym czasie don Tommasino był czymś zaprzątnięty i przez to nie najlepszy jako towarzystwo; doktor Taza mówił, że ciągle ma kłopoty z nową mafią w mieście Palermo.

93
{"b":"101345","o":1}