Литмир - Электронная Библиотека

Kay spojrzała na niego ze zdumieniem. Potem wstała, podeszła do drzwi gabinetu i otworzyła je. Zobaczyła ojca stojącego przy oknie w saloniku i posysającego fajkę. Zawołała:

– Tatusiu, możesz przyjść do nas?

Obrócił się, uśmiechnął do niej i ruszył do gabinetu. Wszedłszy, objął córkę, popatrzył na detektywów i rzekł:

– Słucham panów.

Kiedy nie odpowiedzieli, Kay rzekła chłodno do Sirianiego:

– Niech pan mu to wygarnie prosto z mostu.

Siriani zarumienił się.

– Proszę pana, mówię to panu dla dobra córki. Związała się z pewnym łobuzem, który, jak mamy powody przypuszczać, dopuścił się morderstwa oficera policji. Właśnie mówię córce, że może się narazić na poważne przykrości, jeżeli nie będzie z nami współdziałała. Ale ona widać nie zdaje sobie sprawy, jaka to poważna sprawa. Może pan mógłby z nią pomówić.

– To całkowicie niewiarygodne – stwierdził uprzejmie pan Adams.

Siriani zesztywniał.

– Pańska córka i Michael Corleone chodzili ze sobą przez rok z górą. Nocowali w hotelach zameldowani jako mąż i żona. Michael Corleone jest poszukiwany pod zarzutem zamordowania oficera policji. Pańska córka odmawia udzielenia jakichkolwiek informacji, które mogłyby nam dopomóc. To są fakty. Może pan je nazwać niewiarygodnymi, ale ja mogę to wszystko udowodnić.

– Nie wątpię w pańskie słowa – odrzekł łagodnie pan Adams. – Za niewiarygodne uważam to, żeby moja córka mogła być w poważnych tarapatach. Chyba że pan daje do zrozumienia, iż jest… – tu na jego twarzy pojawił się wyraz uczonego zastanowienia – tym, co bodajże nazywa się „laleczką” gangstera.

Kay spojrzała na ojca. Czuła, że żartuje na swój profesorski sposób i zdumiała się, że może traktować całą sprawę tak lekko. Pan Adams stwierdził stanowczo:

– Jednakże bądźcie panowie pewni, że gdyby ten młody człowiek pokazał się tutaj, natychmiast zamelduję władzom o jego obecności. Tak samo moja córka. A teraz zechcą panowie wybaczyć, obiad nam stygnie.

Odprowadził obu mężczyzn do wyjścia z całą kurtuazją i zamknął za nimi drzwi delikatnie, ale ze stanowczością. Ujął Kay pod rękę i poprowadził ją do kuchni na tyłach domu.

– Chodź, moja droga. Mama czeka na nas z obiadem.

Kiedy wchodzili do kuchni, Kay płakała cicho z ulgi i ze wzruszenia tą ufną czułością ojca. W kuchni matka nie zwróciła uwagi na jej łzy i Kay domyśliła się, że ojciec musiał jej powiedzieć o dwóch detektywach. Usiadła na swoim miejscu, a matka w milczeniu podała jej jedzenie. Kiedy wszyscy troje usadowili się przy stole, ojciec odmówił modlitwę ze spuszczoną głową.

Pani Adams była niską, tęgą kobietą, zawsze starannie ubraną i uczesaną. Kay nigdy jej nie widziała zaniedbanej. Matka też nie interesowała się nią zbytnio, trzymała ją z daleka od siebie. I teraz również tak było.

– Kay, przestań tak dramatyzować. Jestem pewna, że to wiele hałasu o nic. Bądź co bądź, ten chłopiec chodził do Dartmouth, żadną miarą nie mógł być wmieszany w coś tak obrzydliwego.

Kay podniosła wzrok ze zdumieniem.

– Skąd wiedziałaś, że Mike chodził do Dartmouth?

Matka odpowiedziała z wyrozumiałością:

– Wy, młodzi, jesteście tacy tajemniczy, wydaje wam się, żeście tacy sprytni. Wiedzieliśmy o nim przez cały czas, ale oczywiście nie mogliśmy poruszać tej sprawy, dopóki sama tego nie zrobiłaś.

– Ale skąd wiedzieliście? – spytała Kay. Nie mogła spojrzeć ojcu w oczy teraz, gdy wiedział, że ona i Mike sypiali ze sobą. Nie spostrzegła więc uśmiechu na jego twarzy, kiedy odrzekł:

– Otwieraliśmy twoje listy, rzecz jasna.

Kay była przerażona i rozgniewana. Teraz już mogła spojrzeć mu w oczy. To, co uczynił, było bardziej zawstydzające od jej grzechu. Nigdy by go o to nie posądziła.

– Tato, chyba tego nie robiłeś, to niemożliwe.

Pan Adams uśmiechnął się do niej.

– Rozważałem, co jest większym grzechem: czy otwieranie twoich listów, czy pozostawanie w nieświadomości co do ryzyka, na które mogło być narażone moje jedyne dziecko. Wybór był prosty i uczciwy.

Pani Adams powiedziała między jednym a drugim kęsem gotowanej kury:

– Ostatecznie, moja droga, jesteś strasznie naiwna jak na swój wiek. Musieliśmy wiedzieć. A nigdy o nim nie mówiłaś.

Po raz pierwszy Kay była rada, że Michael nie bywał czuły w swoich listach. Była rada, że rodzice nie czytali niektórych jej listów.

– Nigdy wam o nim nie mówiłam, bo myślałam, że bylibyście przerażeni jego rodziną.

– I byliśmy – powiedział wesoło pan Adams. – No więc, czy Michael kontaktował się z tobą?

Kay potrząsnęła głową.

– Nie wierzę, żeby był winien czegokolwiek.

Spostrzegła, że rodzice wymienili nad stołem spojrzenia. Potem pan Adams odezwał się łagodnie:

– Jeżeli nie jest winien, a zniknął, to może zdarzyło mu się coś innego.

W pierwszej chwili Kay nie zrozumiała. Potem wstała od stołu i pobiegła do swego pokoju.

W trzy dni później Kay Adams wysiadła z taksówki przed ośrodkiem Corleone w Long Beach. Przedtem zatelefonowała i oczekiwano jej. U wejścia przyjął ją Tom Hagen i była zawiedziona, że to on. Wiedziała, że nic jej nie powie.

W salonie poczęstował ją drinkiem. Widziała paru innych mężczyzn krążących po domu, ale Sonny’ego nie było. Spytała Toma Hagena wprost:

– Czy pan wie, gdzie jest Mike? Czy pan wie, jak mogę się z nim skontaktować?

Hagen wyjaśnił uprzejmie:

– Wiadomo nam, że wszystko jest z nim w porządku, ale nie wiemy, gdzie przebywa w tej chwili. Kiedy dowiedział się o zastrzeleniu tego kapitana, zląkł się, że mogą go o to oskarżyć. Więc postanowił po prostu zniknąć. Powiedział mi, że skontaktuje się z nami za parę miesięcy.

Było to kłamliwe, ale przynajmniej przejrzyste; chciał jej dać przynajmniej tyle.

– Czy ten kapitan naprawdę złamał mu szczękę? – spytała Kay.

– Obawiam się, że to prawda – odrzekł Tom. – Ale Mike nigdy nie był mściwy. Jestem pewien, że to nie miało nic wspólnego z tym, co się stało.

Kay otworzyła torebkę i wyjęła z niej list.

– Doręczy pan mu to, jeżeli się z panem skontaktuje?

Hagen potrząsnął głową.

– Gdybym przyjął ten list, a pani powiedziała w sądzie, że go przyjąłem, mogłoby to być zinterpretowane w ten sposób, że było mi wiadome miejsce pobytu Mike’a. Dlaczego pani trochę nie poczeka? Jestem pewien, że Mike nawiąże kontakt.

Dokończyła drinka i wstała, by się pożegnać. Hagen odprowadził ją do hallu, ale kiedy otworzył drzwi, weszła z zewnątrz jakaś kobieta. Niska, tęga, ubrana na czarno. Kay rozpoznała w niej matkę Michaela. Wyciągnęła rękę i powiedziała:

– Dzień dobry pani.

Małe, czarne oczy kobiety wpatrzyły się w nią na chwilę, po czym pomarszczona, sucha, oliwkowa twarz rozjaśniła się lekkim powitalnym uśmiechem, który był w jakiś osobliwy sposób prawdziwie przyjazny.

– A, ty mała dziewczynka Mikeya – poznała ją pani Corleone. Mówiła z silnym włoskim akcentem, Kay ledwie mogła ją zrozumieć. – Ty coś jadła?

Kay odpowiedziała, że nie, mając na myśli, że nie chciała nic jeść, ale pani Corleone obróciła się gniewnie na Toma Hagena i naurągała mu po włosku, mówiąc na zakończenie:

– Ty nawet nie dał tej biednej dziewczynie kawy, ty disgrazia!

Wzięła Kay za rękę dłonią niespodziewanie ciepłą i jędrną i poprowadziła do kuchni.

– Napij się kawy i zjedz coś, potem ktoś cię odwiezie do domu. Taka miła dziewczyna jak ty, ja nie chcę, żeby jechała pociągiem.

Kazała Kay usiąść i zaczęła się krzątać po kuchni, rzuciwszy płaszcz i kapelusz na krzesło. W kilka sekund na stole pojawił się chleb, ser i salami, a na piecyku zaperkotała kawa. Kay odezwała się nieśmiało:

– Przyszłam zapytać o Mike’a, nie miałam od niego wiadomości. Pan Hagen powiedział, że nikt nie wie, gdzie jest, ale że niedługo się odezwie.

– Tylko tyle możemy powiedzieć w tej chwili, mamo – wtrącił szybko Hagen. Pani Corleone rzuciła mu miażdżące, pogardliwe spojrzenie.

63
{"b":"101345","o":1}