– A co to takiego? – zapytał.
Johnny Fontane zachichotał i odrzekł:
– Nie mogę powiedzieć, to właśnie jest najmilsze w prezencie gwiazdkowym.
Hagen natychmiast stracił wszelkie zainteresowanie i w końcu udało mu się grzecznie odłożyć słuchawkę.
W dziesięć minut później sekretarka oznajmiła mu, że dzwoni Connie Corleone i chce z nim mówić. Hagen westchnął. Jako młoda dziewczyna Connie była miła, jako mężatka stała się utrapieniem. Skarżyła się na swojego męża. Wciąż przyjeżdżała na dwa czy trzy dni do domu, w odwiedziny do matki. A Carlo Rizzi okazywał się naprawdę do niczego. Dano mu dobry mały interes, który doprowadził do upadku. Poza tym pił, uganiał się za dziwkami, uprawiał hazard i od czasu do czasu bił żonę. Connie nie mówiła o tym rodzinie, ale zwierzała się Hagenowi. Zastanawiał się, jaką też nową żałosną opowieść ma dla niego w tej chwili.
Jednakże nastrój gwiazdkowy najwyraźniej ją rozpogodził. Po prostu chciała zapytać Hagena, co ojciec naprawdę pragnąłby dostać na Gwiazdkę. A także Sonny i Fred, i Mike. Wiedziała już, co da matce. Hagen podał kilka propozycji, które odrzuciła jako niemądre. W końcu uwolniła go od siebie.
Kiedy telefon zadzwonił znowu, Hagen odłożył papiery. Do diabła z tym. Wyjdzie. Jednakże nie przyszło mu do głowy odmówić rozmowy. Kiedy sekretarka powiedziała mu, że dzwoni Michael Corleone, podniósł słuchawkę z przyjemnością. Zawsze lubił Mike’a.
– Tom – odezwał się Michael Corleone – przyjeżdżam jutro z Kay do miasta. Mam coś ważnego do powiedzenia staremu przed Bożym Narodzeniem. Czy jutro wieczorem będzie w domu?
– Oczywiście – odrzekł Hagen. – Nigdzie nie wyjeżdża, dopiero po świętach. Mogę coś dla ciebie zrobić?
Michael był równie skryty jak ojciec.
– Nie. Przypuszczam, że cię zobaczę w czasie świąt, bo wszyscy będą na Long Beach, prawda?
– Prawda – odrzekł Hagen. Rozbawiło go to, że Mike odłożył słuchawkę bez żadnych zdawkowych słów.
Powiedział sekretarce, by zadzwoniła do jego żony i zawiadomiła ją, że wróci trochę później, ale żeby mu przygotowała coś na kolację. Wyszedłszy na ulicę, ruszył żwawo w stronę magazynu Macy’ego. Ktoś zagrodził mu drogę. Ze zdumieniem poznał Sollozza.
Sollozzo wziął go pod rękę i przemówił spokojnie:
– Niech pan się nie boi, chcę tylko z panem pomówić. – Drzwi samochodu stojącego przy krawężniku otworzyły się nagle. Sollozzo powiedział z naciskiem: – Wsiadaj pan, chcę z panem pogadać.
Hagen wyrwał rękę. Nie był jeszcze zaniepokojony, tylko zirytowany.
– Nie mam czasu.
W tej chwili podeszli do niego z tyłu dwaj mężczyźni. Hagen poczuł nagle, że nogi uginają się pod nim. Sollozzo polecił cicho:
– Wsiadaj pan do samochodu. Gdybym chciał pana zabić, już byś nie żył. Zaufaj mi.
Bez cienia zaufania Hagen wsiadł do wozu.
Michael Corleone skłamał Hagenowi. Był już w Nowym Jorku i dzwonił z pokoju w hotelu „Pensylwania” znajdującego się o dziesięć przecznic. Kiedy odłożył słuchawkę, Kay Adams zgasiła papierosa i zawołała:
– Mike, ależ z ciebie kłamczuch!
Michael usiadł przy niej na łóżku.
– Wszystko dla ciebie, kochanie. Gdybym powiedział rodzinie, że jesteśmy w mieście, musielibyśmy zaraz tam jechać. Wtedy nie moglibyśmy dziś spać ze sobą. W domu mojego ojca to niemożliwe, póki się nie pobierzemy.
Objął ją i delikatnie pocałował w usta. Jej wargi były słodkie, pociągnął ją łagodnie na łóżko. Przymknęła oczy czekając, by ją wziął, a Michaela ogarnęło uczucie ogromnego szczęścia. Spędził lata wojenne walcząc na Pacyfiku i na tych krwawych wyspach marzył o takiej dziewczynie, jak Kay Adams. O takiej piękności jak ona. Śliczne i delikatne ciało o mlecznej skórze, naelektryzowane namiętnością. Otworzyła oczy i przyciągnęła go do siebie, aby go pocałować. Kochali się, dopóki nie przyszła pora na kolację i teatr.
Po kolacji szli koło jasno oświetlonych magazynów, pełnych świątecznych klientów, i Michael zapytał:
– Co mam ci dać na Gwiazdkę?
Przytuliła się do niego.
– Tylko samego siebie. Myślisz, że twój ojciec mnie zaaprobuje?
Michael powiedział łagodnie:
– Właściwie nie na tym polega pytanie. Czy twoi rodzice mnie zaaprobują?
Kay wzruszyła ramionami.
– Wszystko mi jedno.
– Myślałem nawet, żeby legalnie zmienić nazwisko – rzekł Mike – ale gdyby coś się stało, to by właściwie nie pomogło. Jesteś pewna, że chcesz być panią Corleone? – Powiedział to tylko na wpół żartobliwie.
– Tak – odparła bez uśmiechu.
Przytulił ją do siebie. Postanowili pobrać się w czasie świątecznego tygodnia; cicha ceremonia cywilna w ratuszu, tylko dwóch przyjaciół jako świadków. Michael jednak uparł się, że musi powiedzieć ojcu. Tłumaczył, że ojciec się wcale nie sprzeciwi, jeżeli tylko nie będzie to zrobione w tajemnicy. Kay miała wątpliwości. Mówiła, że może powiedzieć swoim rodzicom dopiero po ślubie.
– Oczywiście pomyślą, że jestem w ciąży.
Michael uśmiechnął się.
– Tak samo moi rodzice – odrzekł.
Żadne z nich nie wspomniało o fakcie, że Michael musiałby zerwać bliskie więzy ze swoją rodziną. Oboje rozumieli, że w pewnej mierze już to zrobił, a jednak czuli się winni z tego powodu. Zamierzali ukończyć college, widując się w weekendy i mieszkając razem podczas letnich wakacji. Wyglądało to na szczęśliwe życie.
Sztuka była komedią muzyczną pod tytułem Karuzela i ta sentymentalna historia o chełpliwym złodzieju sprawiła, że uśmiechali się do siebie z rozbawieniem. Kiedy wyszli z teatru, zrobiło się już zimno. Kay przytuliła się do Michaela i zapytała:
– Czy jak się pobierzemy, będziesz mnie bił, a potem kradł gwiazdkę z nieba na prezent?
Michael roześmiał się.
– Zostanę profesorem matematyki – odparł. A potem spytał: – Chcesz coś zjeść, zanim pójdziemy do hotelu?
Kay potrząsnęła głową. Popatrzyła na niego znacząco. Jak zawsze, wzruszyła go jej ochota na miłość. Uśmiechnął się do niej i pocałowali się na zimnej ulicy. Michael był głodny i postanowił zamówić sandwicze do pokoju.
W hallu hotelowym Michael popchnął Kay ku kioskowi z gazetami i poprosił:
– Kup gazety, a ja tymczasem wezmę klucz.
Musiał zaczekać w niewielkiej kolejce; w hotelu wciąż brakowało pracowników, pomimo zakończenia wojny. Michael odebrał klucz od pokoju i rozejrzał się niecierpliwie za Kay. Stała przy kiosku, wpatrując się w trzymaną w ręku gazetę. Podszedł do niej. Podniosła na niego wzrok. Oczy miała pełne łez.
– Och, Mike! – zawołała. – Och, Mike.
Wziął gazetę z jej rąk. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, było zdjęcie ojca leżącego na ulicy, z głową w kałuży krwi. Na krawężniku siedział mężczyzna płaczący jak dziecko. Był to jego brat, Freddie. Michael Corleone poczuł, że ciało przemienia mu się w lód. Nie było żalu ani strachu, tylko zimna wściekłość. Powiedział do Kay: – Idź do pokoju. – Ale ujął ją pod rękę i poprowadził do windy. Wjechali na górę w milczeniu. W pokoju Mike usiadł na łóżku i otworzył gazetę. Nagłówki brzmiały: VITO CORLEONE POSTRZELONY. DOMNIEMANY SZEF PODZIEMIA CIĘŻKO RANNY. OPEROWANY POD ŚCISŁYM NADZOREM POLICJI. OBAWA KRWAWEJ WOJNY GANGÓW.
Michael poczuł, że uginają się pod nim nogi. Powiedział do Kay:
– Nie umarł, te dranie go nie zabiły.
Odczytał na nowo komunikat. Jego ojca postrzelono o piątej po południu. To znaczyło, że kiedy on kochał się z Kay, jadł kolację, zabawiał się w teatrze, ojciec był bliski śmierci. Michaela aż zamroczyło z poczucia winy. Kay zapytała:
– Pojedziemy zaraz do szpitala?
Michael potrząsnął głową.
– Muszę najpierw zadzwonić do domu. Ci, którzy to zrobili, są szaleńcami, i teraz, ponieważ ojciec przeżył, będą gotowi na wszystko. Kto wie, u diabła, co teraz zrobią.
Obydwa telefony w domu na Long Beach były zajęte i minęło prawie dwadzieścia minut, zanim Michael uzyskał połączenie. Usłyszał głos Sonny’ego:
– Tak?
– Sonny, to ja – powiedział Michael.