Литмир - Электронная Библиотека

– Najpierw musisz coś zjeść – powiedział Freddie. – Mamy w hotelu wspaniałego kucharza, dostaniesz najlepsze dania, jakie kiedykolwiek jadłeś. Idź więc wziąć prysznic i przebierz się, a tutaj wszystko już będzie przyszykowane. Ściągnąłem ludzi, z którymi chcesz się zobaczyć, zaczekają, aż będziesz gotowy, wystarczy mi ich zawezwać.

Michael odparł uprzejmie:

– Zostawmy Moe Greene’a na koniec, dobrze? Poproś Johnny’ego Fontane i Nina, żeby zjedli z nami. A także Lucy i tego jej przyjaciela, doktora. Możemy pogadać przy jedzeniu. – Obrócił się do Hagena. – Chcesz jeszcze kogoś poza tym, Tom?

Hagen potrząsnął głową. Freddie przywitał go o wiele mniej serdecznie niż Michaela, ale Hagen to rozumiał. Freddie był na czarnej liście u ojca i naturalnie obwiniał consigliora, że tego nie naprawił. Hagen byłby chętnie to zrobił, ale nie wiedział, dlaczego Freddie jest w niełasce u ojca. Don nie wypowiadał żadnych konkretnych pretensji. Po prostu dawał wyczuć swoje niezadowolenie.

Było już po północy, kiedy zebrali się przy specjalnym stole obiadowym, zastawionym w apartamencie Michaela. Lucy ucałowała Michaela, nie komentując faktu, że jego twarz wygląda o wiele lepiej po zabiegu. Jules Segal bezceremonialnie przypatrzył się zoperowanej kości policzkowej i powiedział do Michaela:

– Dobra robota. Ładnie to pocerowali. A zatoki w porządku?

– Świetnie – odrzekł Michael. – Dziękuję za pomoc.

Podczas kolacji uwaga wszystkich skupiała się na Michaelu. Zauważyli jego podobieństwo do dona w mowie i sposobie bycia. W jakiś dziwny sposób budził ten sam szacunek, ten sam respekt, choć był zupełnie naturalny, starał się, żeby każdy czuł się swobodnie. Hagen, jak zwykle, pozostawał w tle. Nowego człowieka nie znali; Albert Neri był także bardzo cichy i nienarzucający się. Powiedział, że nie jest głodny, i zasiadł w fotelu blisko drzwi, czytając miejscową gazetę.

Kiedy wypili kilka drinków i coś zjedli, odprawiono kelnerów. Michael zwrócił się do Johnny’ego Fontane:

– Podobno twój głos jest znowu równie dobry jak przedtem, wrócili do ciebie wszyscy twoi dawni wielbiciele. Winszuję.

– Dzięki – powiedział Johnny. Był ciekaw, dlaczego właściwie Michael chciał się z nim zobaczyć. O jaką uprzejmość zamierzał go poprosić?

Michael przemówił do nich wszystkich:

– Rodzina Corleone myśli o tym, żeby się przenieść tutaj, do Vegas. Sprzedać wszystkie udziały w handlu oliwą i tu się osiedlić. Don, Hagen i ja omówiliśmy to już i uważamy, że tutaj jest przyszłość dla Rodziny. To nie znaczy, że zrobi się to zaraz czy w przyszłym roku. Może będzie potrzeba dwóch, trzech, a nawet czterech lat, żeby wszystko załatwić. Ale taki jest ogólny plan. Niektórzy nasi przyjaciele mają spore udziały w tym hotelu i kasynie, więc to będzie naszą podstawą. Moe Greene sprzeda nam swój udział, tak że całość stanie się własnością przyjaciół Rodziny.

Na okrągłej twarzy Freddiego pojawił się niepokój.

– Mike, jesteś pewny, że Moe Greene sprzeda? Nigdy mi o tym nie wspominał, a uwielbia ten interes. Naprawdę nie sądzę, żeby sprzedał.

Michael wyjaśnił spokojnie:

– Zrobię mu propozycję nie do odrzucenia.

Te słowa zostały wypowiedziane zwyczajnym tonem, a jednak efekt ich był mrożący, może dlatego, że było to ulubione powiedzenie dona. Michael obrócił się do Johnny’ego Fontane.

– Don liczy na ciebie, liczy że pomożesz nam ruszyć z miejsca. Wyjaśniono nam, że rozrywki będą ważnym czynnikiem przyciągania graczy. Mamy nadzieję, że podpiszesz kontrakt na pięć występów rocznie, może po tygodniu każdy. Spodziewamy się, że twoi przyjaciele z filmu zrobią to samo. Wyświadczyłeś im mnóstwo uprzejmości, teraz możesz się do nich odwołać.

– Jasne – odrzekł Johnny. – Wiesz dobrze, że zrobię wszystko dla mojego ojca chrzestnego.

Jednakże w jego głosie był lekki odcień powątpiewania. Michael uśmiechnął się i rzekł:

– Nie stracisz na tym interesie ani twoi przyjaciele. Dostaniesz udziały w hotelu, a jeżeli masz kogoś, kogo uważasz za dostatecznie ważnego, dostanie je także. Może mi nie wierzysz, więc powiem ci, że powtarzam słowa dona.

– Wierzę ci, Mike – odrzekł pospiesznie Johnny. – Ale tutaj teraz budują dziesięć nowych hoteli i kasyn. Kiedy się włączycie, rynek może być nasycony, możecie się spóźnić przy całej tej konkurencji, która już tu będzie.

Odezwał się Tom Hagen:

– Rodzina Corleone ma przyjaciół, którzy finansują trzy z tych hoteli.

Johnny od razy zrozumiał, iż chce przez to powiedzieć, że Rodzina Corleone jest w posiadaniu tych trzech hoteli razem z ich kasynami. I że byłoby do rozdzielenia wiele udziałów.

– Zacznę nad tym pracować – przyrzekł Johnny.

Michael obrócił się do Lucy i Julesa Segala.

– Jestem pańskim dłużnikiem – powiedział do Julesa. – Słyszę, że pan chce wrócić do krajania ludzi i że szpitale nie chcą panu pozwolić korzystać ze swoich urządzeń ze względu na tę starą historię skrobankową. Muszę usłyszeć to od pana: czy tego pan chce?

Jules uśmiechnął się.

– Chyba tak. Ale pan nie zna stosunków w medycynie. Jakakolwiek jest pańska władza, dla nich ona nic nie znaczy. Obawiam się, że pan nie będzie mógł mi w tym pomóc.

Michael pokiwał głową w zamyśleniu.

– Tak, ma pan rację. Ale pewni moi przyjaciele, ludzie dosyć znani, mają zbudować w Las Vegas duży szpital. Miasto będzie go potrzebowało, jeżeli zważyć, jak się rozrasta i jak się ma rozrastać. Może wpuszczą pana na salę operacyjną, jeżeli im się to odpowiednio wytłumaczy. Do licha, iluż takich dobrych chirurgów jak pan mogą namówić, żeby przyjechali na tę pustynię? Albo nawet w połowie tak dobrych? Wyświadczymy temu szpitalowi przysługę. Więc niech pan tu siedzi. Słyszałem, że macie się pobrać z Lucy?

Jules wzruszył ramionami.

– Jak będę widział, że mam jakąś przyszłość.

Lucy zauważyła kwaśno:

– Mike, jeżeli nie zbudujesz tego szpitala, umrę starą panną.

Wszyscy się roześmiali. Wszyscy, z wyjątkiem Julesa. Powiedział do Michaela:

– Gdybym przyjął taką pracę, nie mogłoby być przy tym żadnych haczyków.

– Żadnych haczyków – odrzekł Michael zimno. – Po prostu jestem pańskim dłużnikiem i chcę to wyrównać.

Lucy poprosiła łagodnie:

– Mike, nie złość się.

Michael uśmiechnął się do niej.

– Ja się nie złoszczę. – Obrócił się do Julesa. – To było niemądre powiedzenie z pańskiej strony. Rodzina Corleone już przedtem pociągała dla pana za pewne nitki. Czy pan myśli, że jestem taki głupi, żeby żądać od pana rzeczy, których pan nie chciałby robić? A gdyby nawet, no to co? Któż inny, u licha, kiwnął palcem, żeby panu pomóc, kiedy pan miał kłopoty? Kiedy usłyszałem, że pan chciałby wrócić do prawdziwej chirurgu, poświęciłem sporo czasu, żeby się dowiedzieć, czy mogę panu pomóc. Otóż mogę. O nic pana nie proszę. Ale przynajmniej może pan uważać nasze stosunki za przyjacielskie, a przypuszczam, że zrobiłby pan dla mnie to, co by pan zrobił dla każdego dobrego przyjaciela. To jest ten mój haczyk. Ale pan może go odrzucić.

Tom Hagen pochylił głowę i uśmiechnął się. Nawet sam don nie mógłby zrobić tego lepiej. Jules zarumienił się.

– Ja wcale tego tak nie rozumiałem. Jestem ogromnie wdzięczny panu i pańskiemu ojcu. Proszę zapomnieć, że to powiedziałem.

Michael kiwnął głową i rzekł:

– Świetnie. Do czasu zbudowania i otwarcia szpitala będzie pan sprawował opiekę lekarską nad tymi czterema hotelami. Proszę dobrać sobie personel. Pańskie uposażenie zostanie podniesione, ale to pan przedyskutuje z Tomem w późniejszym czasie. A jeśli idzie o ciebie, Lucy, to chciałbym, żebyś robiła coś ważniejszego. Może koordynowała wszystkie sklepy, które zostaną otwarte w holach hotelowych. Od strony finansowej. Albo żebyś najmowała dziewczyny, które będą nam potrzebne do pracy w kasynach, czy coś takiego. Wtedy, jeśli Jules nie ożeni się z tobą, będziesz mogła być bogatą starą panną.

Freddie gniewnie pykał z cygara. Michael obrócił się do niego i powiedział łagodnie:

104
{"b":"101345","o":1}