Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Urodziny, na które w następnym tygodniu zabrał mnie Keith, były moim pierwszym prawdziwym australijskim przyjęciem. Nigdy dotąd nie byłam na party u ludzi w moim wieku, żyjących na podobnym poziomie finansowym; to otworzyło mi oczy. Moje australijskie doświadczenia różniły się od doświadczeń wielu innych Rosjan z Szanghaju. Maria i Natasza dostały pracę w szpitalnej pralni, a ich mężowie, obaj świetnie wykształceni, harowali na budowach. Ja jednak nie żyłam jak typowa młoda Australijka. Z racji mojej pozycji w gazecie zapraszano mnie na najelegantsze przyjęcia w mieście. Poznałam polityków, artystów i sławne aktorki, nawet zaproponowano mi sędziowanie w następnych wyborach Miss Australia. Mimo to nie prowadziłam prawdziwego życia towarzyskiego.

Ted był fotografem sportowym z działu Keitha, mieszkał przy Steinway Street w Coogee. Kiedy się pojawiliśmy, tłum gości dosłownie wylewał się z betonowego domu. Adapter ryczał Only you, a grupka mężczyzn i kobiet w apaszkach i z postawionymi kołnierzykami kołysała się w rytm muzyki. Blondyn z baczkami i paczką papierosów w kieszeni koszuli wybiegł nam na powitanie. Przywitał się z Keithem, a potem odwrócił do mnie.

– Cześć, śliczna. To o tobie opowiadał mi Keith? Ty jesteś tą rosyjską księżniczką od mody?

– Daj jej spokój, Ted – zaśmiał się Keith i dodał: – Trzeba przywyknąć do jego poczucia humoru. Nie zwracaj na niego uwagi.

– Wszystkiego najlepszego, Ted. – Wyciągnęłam prezent od siebie i Keitha: płytę Chucka Berry’ego owiniętą w nakrapiany papier i ozdobioną kokardą.

– Nie musieliście… ale połóżcie ją na stole. – Ted wyszczerzył do mnie zęby. – Lucy kazała mi otworzyć wszystkie prezenty później.

– Zamieni cię w dziewczynę – mruknął Keith.

Salon przypominał łaźnię, parował od żaru stłoczonych ciał i od upalnej nocy. Ludzie porozkładali się na dywanie i sofie, palili i pili napoje i piwo wprost z butelek. Niektóre dziewczyny uważnie lustrowały mnie wzrokiem. Włożyłam obcisłą sukienkę bez rękawów z szerokim dekoltem w kształcie łódki. Inne dziewczyny miały na sobie spodnie cygaretki i obcisłe koszule. Nosiły krótkie włosy, w modnym wtedy stylu, zaczesane do przodu, ostrzyżone na chłopaka.

Moje nadal były długie, nie wiązałam ich. Spojrzenia innych kobiet mnie zakłopotały: nie wydały mi się szczególnie przyjazne.

Poszłam za Keithem do kuchni, przeciskając się między ludźmi, od których czułam zapach brylantyny i słodyczy. Stół był zaśmiecony lepkimi butelkami po coli i plastikowymi kubkami.

– Masz, spróbuj. – Keith wręczył mi butelkę.

– Co to? – spytałam.

– Spróbuj, a zobaczysz.

Otworzył sobie piwo. Pociągnęłam łyk z butelki. Napój był słodki i bardzo orzeźwiający, ciążył mi w żołądku. Na etykietce przeczytałam: napój wiśniowy.

– Hej, Keith! – zawołała jakaś dziewczyna. Przepchnęła się przez tłum i zamknęła Keitha w niedźwiedzim uścisku. Przewrócił oczami. Dziewczyna puściła go i podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem, po czym zmarszczyła brwi.

– Kto to? – zapytała.

– Roweno, przedstawiam ci Anię.

Dziewczyna ledwie dostrzegalnie skinęła mi głową. Miała bladą skórę i piegi. Jej usta były ogromne i czerwone, brwi zaś wyglądały jak grube pajęcze nogi nad ładnymi oczami.

– Miło mi cię poznać. – Wyciągnęłam rękę, jednak Rowena nie odwzajemniła gestu. Wpatrywała się w moje palce.

– Cudzoziemka? – zapytała. – Mówisz z akcentem.

– Jestem Rosjanką – wyjaśniłam. – Z Chin.

– Australijskie dziewczyny już ci nie wystarczą? – burknęła do Keitha, odwróciła się i ruszyła przez tłum do ogrodu.

Keith wykrzywił usta.

– Niestety najwyraźniej byłaś świadkiem ignorancji niektórych przyjaciół Teda – powiedział, siadając na stole. Odsunął butelki i brudne talerze, by zrobić mi miejsce.

– Pewnie jestem niewłaściwie ubrana – stwierdziłam.

– Ty? – parsknął. – Jestem zazdrosny, bo mężczyźni przez cały wieczór gapią się na ciebie. Jesteś naprawdę piękna.

Z salonu dobiegł nas głośny śmiech i weszliśmy tam wraz z innymi, żeby sprawdzić, co się dzieje. Grupka mężczyzn i kobiet siedziała w kręgu na podłodze, pośrodku leżała butelka. Znałam grę w butelkę, tu jednak obowiązywały nieco inne zasady. Każdy uczestnik trzymał piwo – kiedy obracano butelkę i wskazała ona osobę płci przeciwnej, kręcący miał wybór: albo ją pocałować, albo wypić łyk piwa. Jeśli decydował się na piwo, osoba odrzucona musiała wypić dwa łyki. Zauważyłam w grupie Rowenę, patrzyła na mnie ponuro. Może nie na mnie, tylko na Keitha?

– Kolejny australijski pretekst, żeby się napić – stwierdził Keith.

– Rosjanie są tacy sami. Przynajmniej mężczyźni.

– Poważnie? Idę o zakład, że mając wybór, woleliby jednak całować dziewczyny, niż pić piwo.

Keith znowu spoglądał na mnie w ten swój bezpośredni sposób, ale nie potrafiłam odwzajemnić tego spojrzenia. Zerknęłam na swoje stopy.

Podczas drogi powrotnej kusiło mnie, żeby spytać go o Rowenę, ale się powstrzymałam. Wyczułam, że to nie ma sensu. Był młody i przystojny, jasne, że umawiał się z innymi dziewczynami. To ja zachowywałam się jak dziwaczka. Większą część młodości spędzi – łam samotnie. Kiedy Keith nie patrzył, rzucałam mu ukradkowe spojrzenia. Wpatrywałam się w jego skórę, po raz pierwszy zauważyłam piegi na nosie, włoski dookoła przegubu. Był atrakcyjny, ale nie był Dymitrem.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, podjechał do krawężnika i wyłączył silnik. Wykręcałam palce i modliłam się w duchu, żeby tylko nie próbował mnie pocałować. Nie byłam na to gotowa. Chyba wyczuł mój niepokój, bo mnie nie pocałował. Zamiast tego opowiadał mi o meczach tenisa, o których pisał, i o tym, jacy mili podczas wywiadu okazali się Ken Roswell i Lew Hoad. Po chwili uścisnął moją dłoń i powiedział, że odprowadzi mnie pod drzwi.

– Następnym razem zabiorę cię w jakieś bardziej eleganckie miejsce – powiedział. Uśmiechał się, ale wyczułam rozczarowanie w jego głosie. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wziął mnie za snobkę. Chciałam go zapewnić o swojej sympatii.

– Dobranoc, Keith – powiedziałam tylko. Wypadło to nerwowo i niezręcznie.

Zamiast iść spać szczęśliwa, nie mogłam zasnąć. Leżałam w nocy, przerażona, że zepsułam ten związek, zanim jeszcze miałam okazję się przekonać, czy w ogóle go pragnę.

Następnego dnia Irina i Witalij przyszli po mnie przed naszym zaplanowanym piknikiem na plaży. Irina miała na sobie długą i luźną koszulową sukienkę, chociaż właściwie jeszcze nie widać było brzucha. Pewnie nie mogła już dłużej wytrzymać. Kilka tygodni temu przyniosła wykroje dziecięcych ubranek i szkice pokoju dla malucha. Cieszyłam się razem z nią. Wiedziałam, że będzie cudowną matką. Zdumiało mnie, że Witalij również przybrał na wadze, odkąd zaszła w ciążę, ale nie pozwalałam sobie na żadne żarty dotyczące jedzenia za dwoje. Tych kilka dodatkowych kilogramów dobrze mu zrobiło. Zniknęła gdzieś jego chudość, wyglądał teraz jeszcze przystojniej.

– Kim był ten facet, z którym wczoraj się umówiłaś?. – zapytał mnie, zanim jeszcze minął próg. Irina trąciła go w żebro. – Obiecaliśmy Betty i Ruselinie, że to zbadamy. – Skrzywił się, masując bok.

– Betty i Ruselinie? Skąd wiedziały, że z kimś jestem?

Irina postawiła koszyk na stole i zapakowała do niego chleb daktylowy i talerze, które przygotowałam.

– Śledziły cię, jak zawsze – wyjaśniła. – Zgasiły światła w mieszkaniu i obserwowały przez okno, kiedy cię odprowadzał.

Witalij skubnął kawałek chleba.

– Usiłowały podsłuchać, o czym rozmawiacie, ale Betty burczało w brzuchu i nic nie usłyszały – dodał.

Wzięłam wyładowany koszyk od Iriny. Nie był zbyt ciężki, ale nie chciałam, żeby się przemęczała.

– Postępując w ten sposób, utrudniają mi życie – stwierdziłam. – I tak jestem wystarczająco nieśmiała.

– Sekret polega na tym, żeby wyjść za mąż i się wyprowadzić. – Irina poklepała mnie po ramieniu. – Nie za daleko, ale i niezbyt blisko.

– Jeśli będą się tak zachowywały, nigdy nie wyjdę za mąż – stwierdziłam. – Odstraszają mężczyzn.

82
{"b":"100821","o":1}