Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Strasznie być biednym – westchnęłam. – Myślałam, że dość napatrzyłam się na biedę, gdy Japończycy napadli na Harbin. Nigdy jednak nie widziałam takiego ubóstwa jak w Szanghaju.

– Tu jest o wiele więcej biednych Rosjan niż Chińczyków. – Dymitr wyjął z kieszeni metalową papierośnicę i wyciągnął z niej papierosa. – Po przybyciu do Szanghaju mój ojciec pracował jako szofer dla rodziny chińskich bogaczy. Widok białego w tarapatach chyba sprawiał im przyjemność.

Leniwy wietrzyk wiał nad stołem, unosząc serwetki i studząc nam herbatę. Stara Służąca położyła głowę na parapecie okna, chyba przysnęła. Uśmiechnęliśmy się do siebie.

– Widziałam wczoraj te biedne rosyjskie dziewczęta – zwierzyłam mu się. – Te, którym się płaci za tańce z klientami.

Dymitr przez chwilę wpatrywał się we mnie z poważną miną i zmrużył oczy.

– Żartujesz sobie, Aniu? Te dziewczyny sporo zarabiają i nie muszą się sprzedawać. Może rzucą tu kilka obietnic, tam jakąś prowokacyjną uwagę, pokażą odrobinę ciała i namówią klientów na drinka, a ci wydadzą trochę więcej pieniędzy, niż zamierzali. Ale to wszystko. Niektóre kobiety znalazły się w znacznie gorszej sytuacji.

Odwrócił się, zapadła niezręczna cisza. Uszczypnęłam się w ramię. Czułam, że zachowałam się głupio i protekcjonalnie, a przecież pragnęłam tylko, by Dymitr mnie podziwiał.

– Dużo myślisz o matce? – spytał.

– Przez cały czas – odparłam. – Nie opuszcza moich myśli.

– Rozumiem. – Machnął na kelnerkę, by przyniosła nam jeszcze herbatę.

– Sądzisz, że naprawdę wybuchnie następna rewolucja w Rosji? – zapytałam.

– Nie liczyłbym na to, Aniu.

Ten nonszalancki ton sprawił mi przykrość, skuliłam się. Na widok mojej reakcji Dymitr złagodniał. Obejrzał się przez ramię, żeby sprawdzić, czy służąca nadal śpi, a następnie ujął moje palce.

– Ojciec i jego przyjaciele całymi latami czekali na powrót arystokracji do Rosji, marnowali czas w nadziei na coś, co nigdy nie nastąpiło – powiedział. – Modlę się całym sercem o wolność dla twojej matki, Aniu. Uważam jednak, że nie możesz siedzieć z założonymi rękami i na to czekać. Sama musisz o siebie zadbać.

– Amelia też mówiła coś w tym rodzaju – mruknęłam.

– Czyżby? – Roześmiał się. – Mogę to zrozumieć. Jesteśmy trochę do siebie podobni. Oboje musieliśmy walczyć w tym świecie, zaczynaliśmy od zera. Amelia przynajmniej wie, czego pragnie i jak to zdobyć.

– Przeraża mnie.

Dymitr przechylił ze zdumieniem głowę.

– Naprawdę? Niepotrzebnie. To wąż bez jadu, syczy, ale nie kąsa. Zazdrości ci, a zazdrośni ludzie zawsze są niepewni.

Dymitr towarzyszył mi w drodze do domu, gdzie służące odkurzały meble i czyściły dywany. Nigdzie nie zauważyłam Amelii.

Siergiej wrócił sam i czekał na nas przy drzwiach wejściowych.

– Mam nadzieję, że dobrze bawiliście się w Yuyuan – powiedział.

– Cudownie. – Podeszłam, żeby go pocałować. Miał spoconą twarz i szkliste oczy, znak, że lada moment zamierza uraczyć się opium.

– Dotrzymaj nam towarzystwa – poprosił go Dymitr.

– Nie, muszę się zająć swoimi sprawami – odparł Siergiej. Cofnął się i sięgnął do drzwi, lecz drżały mu palce i nie mógł ścisnąć gałki.

– Pomogę ci… – zaproponował Dymitr.

Siergiej spojrzał na niego udręczonym wzrokiem, jednak gdy drzwi się otworzyły, natychmiast odbiegł, niemal przewracając po drodze służącą. Popatrzyłam na twarz Dymitra i ujrzałam na niej ból.

– Wiesz, prawda? – spytałam.

Dymitr zakrył oczy ręką.

– Stracimy go, Aniu. Tak, jak ja straciłem ojca.

Drugi wieczór w Moskwie – Szanghaju przyniósł mi rozczarowanie.

Moje podniecenie opadło już w progu klubu. Zamiast bogatej klienteli z poprzedniej nocy wypełniali go ogoleni żołnierze piechoty morskiej i marynarze. Na scenie biały swingujący band głośno grał skoczne melodie, a jaskrawe nylonowe sukienki Rosjanek zamieniły parkiet w tani karnawał. Było zbyt wielu mężczyzn i za mało kobiet. Mężczyźni bez partnerek tłoczyli się w grupkach przy barze albo w restauracji, w której właściwie też głównie pito alkohol. Ich głosy były szorstkie i pełne agresji. Śmiejąc się albo wykrzykując zamówienia, często zagłuszali muzykę.

– Nie chcemy ich w klubie – zwierzył mi się Siergiej – i zazwyczaj nasze ceny skutecznie ich odstraszają. Jednak od czasów wojny dyskryminacja jest źle widziana. Dlatego w czwartkowe wieczory oferujemy tańce i drinki za pół ceny.

Kierownik sali zaprowadził nas do stolika w kącie. Amelia przeprosiła towarzystwo i poszła do damskiej toalety, ja zaś rozejrzałam się w poszukiwaniu Dymitra, zastanawiając się, dlaczego do nas nie dołączył. Ujrzałam go na skraju parkietu, obok schodków prowadzących do baru. Skrzyżował ręce na piersi i nerwowo poruszał ramionami.

– Biedny dzieciak – stwierdził Siergiej. – Strzeże tego miejsca, jakby od tego zależało jego życie. Ja też je lubię, ale nieszczególnie bym się przejął, gdyby poszło z dymem.

– Dymitr martwi się o ciebie – oznajmiłam.

Siergiej się skrzywił i otarł serwetką usta i brodę.

W dzieciństwie stracił ojca. Żeby nakarmić siebie i syna, matka Dymitra musiała zadawać się z mężczyznami.

– Och. – Przypomniałam sobie reakcję Dymitra na moją uwagę dotyczącą rosyjskich tancerek. Zarumieniłam się ze wstydu. – Kiedy to było?

– Na początku wojny. Dymitr nauczył się sam sobą zajmować.

– Wspominał, że w dzieciństwie stracił matkę. Nie pytałam, jak umarła, on też mi się nie zwierzał.

Siergiej popatrzył na mnie, jakby się zastanawiał, ile mi powiedzieć.

– Pewnego dnia wybrała nieodpowiedniego mężczyznę. – Zniżył głos. – Marynarza. Zabił ją.

– Och! – Złapałam go za ramię. – Nasz biedny Dymitr!

– To on ją znalazł. – Siergiej wzruszył ramionami. – Wyobraź sobie, co czuł ten dzieciak. Marynarz próbował go zastraszyć, ale co mógł zrobić chłopcu, który właśnie stracił matkę?

Wpatrywałam się w wirujących tancerzy, zbyt smutna, by się rozpłakać, i zbyt przygnębiona, by wymyślić jakąś odpowiedź.

Siergiej trącił mnie w bok.

– Idź, powiedz Dymitrowi, żeby się nie przejmował – rzekł. – To inne kluby mają kłopoty, nie nasz. Ci żołnierze nic nie zrobią, ich dowódcy nas lubią.

Cieszyłam się, że Siergiej znalazł pretekst, abym mogła podejść do Dymitra. Na parkiecie panował ścisk, tak że ledwie udało mi się przepchnąć. Tancerze rozkręcali się wraz z muzyką, rytm perkusji osiągnął apogeum. Pewna młoda Rosjanka podrygiwała tak energicznie, że jedna z jej wielkich piersi wysunęła się z głębokiego dekoltu sukienki. Na początku widać było jedynie purpurowy sutek, ale dziewczyna tańczyła coraz bardziej zapamiętale i w pewnym momencie po energicznym podskoku wyskoczyła cała pierś. Rosjanka nawet nie próbowała jej schować, zresztą nikt chyba nie zauważył.

Ktoś postukał mnie w plecy.

– Ej, ślicznotko! To mój taniec. – Wyczułam za sobą obecność mężczyzny, zalatywało od niego alkoholem. W bełkotliwym głosie słyszałam pożądanie. – Ty, złotko. Do ciebie mówię.

Gdzieś w tłumie jakiś damski głos krzyknął:

– Zostaw ją w spokoju! To dzieciak szefa.

Dymitr szeroko otworzył oczy, gdy ujrzał, jak przepycham się w jego kierunku. Wkroczył w tłum i odciągnął mnie na bok.

– Mówiłem im, żeby cię dzisiaj nie przyprowadzali. – Zaprowadził mnie na schodek. – Czasem się zastanawiam, czy którekolwiek ma choćby odrobinę zdrowego rozsądku.

– Siergiej kazał ci powtórzyć, że nie spodziewa się kłopotów – powiedziałam.

– To upalna i pijacka noc. Nie będę ryzykował. – Dał znać jednemu z kelnerów i szepnął mu coś do ucha. Kelner odszedł pośpiesznie i po chwili wrócił z kieliszkiem szampana.

– Proszę – oznajmił Dymitr. – Możesz się trochę napić, a potem odeślę cię do domu.

Wzięłam kieliszek i upiłam łyk.

– Znakomity szampan – oznajmiłam. – Francuski, jak sądzę?

Uśmiechnął się.

– Aniu, chętnie cię tu powitam, chciałbym, żebyś ze mną pracowała. Ale nie w te wieczory. Nie pasują do ciebie. Jesteś za dobra na tę hołotę.

22
{"b":"100821","o":1}