Литмир - Электронная Библиотека

Antygon pomyślał o grupie swych hoplitów wysłanych do zajęcia biur Wielkiego Efora. Wciąż nie miał potwierdzenia, że im się udało.

Chrząknął. Nastała cisza.

– Zacznę od informacji niesłychanie pomyślnej. Tajna operacja, którą rozpocząłem przed wielu laty, zbliża się do finału. W ciągu kilku dni poczynając od jutra Archipelag znajdzie się w naszych rękach…

Opowiadał. Słuchali jak urzeczeni. Czasem z półotwartych ust wyrywał się okrzyk niedowierzania, niekiedy histeryczny śmieszek. Kiedy zaś Leartonik skończył, zerwały się spontaniczne oklaski, a zebrani powstali. Tylko puste miejsce Tajgenisa zrobiło się jeszcze bardziej wymowne.

– Rozumiem, że musimy ci podziękować, Leartoniku, a następnie postawić w stan pogotowia wszystkie nasze siły zdolne do desantu na Federację – zauważył Hipparch. – Jeszcze dziś…

– Bez pośpiechu! – powstrzymał go Antygon. – Wywiad wroga nie śpi. Przedwczesna mobilizacja u nas mogłaby zaszkodzić całej operacji. Dopiero kiedy nasi ludzie obejmą tam wszystkie newralgiczne stanowiska, przystąpimy do drugiej fazy.

Rozległ się brzęczyk Specjalnej Linii Hierarchatu do Spraw Nadzwyczajnych.

Bezpośredni fonikon omijający sekretariat falangierek odzywał się nader rzadko. I przeważnie nie wróżył nic dobrego. Najbliżej siedział Pauzaniasz, ale nim zdołał unieść swoje tłuste cielsko, Antygon zerwał się ze zręcznością młodego chłopaka.

– To do mnie – stwierdził bez cienia wątpliwości. Kątem oka zauważył, jak stężały rysy Pauzaniasza, a twarz Argona zrobiła się blada jak ściana.

– Leartonik – rzucił do aparatu.

– Dzwoni Serdek – usłyszał głos swojego wiernego falangiera. – Jesteśmy na miejscu.

– Brawo.

– Lisa nie ma w norze. Dokumenty zniszczone i śladu człowieka.

– Wracaj natychmiast!

Grzmot eksplozji urwał rozmowę. Nie ulegało wątpliwości, że Serdek wpadł w pułapkę, zaś absencja Tajgenisa nie była przypadkowa. Jakimś sposobem przejrzał ich plan. Antygon popatrzył na pozostałych hierarchów. Spokojnie! Nic jeszcze nie wiedzieli. W trakcie rozmowy z podkomendnym nie drgnął mu ani jeden mięsień. Co miał jednak zrobić? Mosty zostały spalone.

– Tak, wracaj, jak skończysz. Trzymaj się – zakończył ciepło, jakby dusza Serdeka mogła to słyszeć. – Są nowe ważne szczegóły – zwrócił się do zebranych. – Muszę was z nimi jak najrychlej zapoznać. W tym celu pozwoliłem sobie zaprosić tu naszego drogiego Leoforosa.

– Niech wejdzie – skinął głową Hipparch.

– A co to był za fonik? – czujnie zapytał Pauzaniasz. Antygon zignorował pytanie.

Rozsunęły się drzwi i ukazała się w nich Wielka Falangierka, a tuż za nią wicestrateg.

– Czas! – powiedział ochryple Archiwariusz.

Błyskawiczny cios Leofora pozbawił tchu potężne babsko. Chwilę później druciana pętla zarzucona na jej szyję dokonała reszty, a ciało osunęło się.

– Co to znaczy? – zawołał po chwili osłupienia Hipparch.

– Zdrada! – Krzyknął Pauzaniasz.

Jego ręce usiłowały wykonać jakiś ruch, ale Antygon przytknął do jego karku małego wrylca, z którego na kształt języka węża wyskoczyło podwójne ostrze.

– Nie ruszaj się, to jest zatrute – uprzedził Leartonik.

Mimo to Pauzaniasz chciał się poderwać. Wrylec "ukąsił". Reakcja była natychmiastowa. Tłusta twarz hierarchy zsiniała, oczy wyszły z orbit, usta próżno usiłowały zaczerpnąć tchu. Potem zwiotczał.

Tymczasem Leoforos nie zwlekając dopadł awaryjnej dźwigni propylejskich wrót wejściowych. Siedmiu ludzi na czele z Kreosem wtargnęło do Wewnętrznego Kręgu. Już wcześniej z kuluarów wymieciono kreatury Tajgenisa. Większość falangierek nie stawiała oporu, dwie próbujące zastąpić im drogę Kreos ściął serią z repetera. Po paru sekundach pięciu funkcjonariuszy zabezpieczało Wewnętrzny Krąg. A pozostała dwójka i Leofor stali w trzech rogach Sali Hierarchów wycelowawszy broń w Najwyższe Gremium.

Dygnitarze trwali jak sparaliżowani. Georgiasz zdołał tylko mruknąć do Ksantypposa:

– Wszystko jest w porządku.

– Co to znaczy? Zamach? Na mnie?!- charczał Hipparch.

– Nie, to jedynie konieczna obrona, czcigodny – odezwał się Antygon Leartonik i rozwinął zwój dobyty z sakwy: "Bracia, żądam natychmiastowego wyjęcia spod prawa efora Tajgenisa; strategów: Spirosa, Fryzza, Edeksosa; podeforów Lenesa, Lernesa, Likaona, Karmida, Hareksa; satrapów: Natora, Eliriona, Wersa". Każdy z was otrzyma pełną listę proskrybowanych.

– Ale dlaczego, to dobrzy arymaniści – wybąkał Arystobulos.

– Mam dowody, które za chwilę przedstawię, że są to uczestnicy zbrodniczej operacji "Siatka" zorganizowanej przez wywiad Archipelagu celem obalenia arymanizmu w naszym kraju i podporządkowania go hegemonii Federacji.

Rozległ się szmer niedowierzania.

– To brzmi jak rojenie szaleńca… – zaczął Tulen. – Potrzebujemy dowodów.

– Otrzymacie je we właściwym czasie. Teraz nade wszystko należy działać. Zdrajcy zechcą się bronić. Leoforosie, zajmiesz się ochroną Hierarchatu.

Wicestrateg szedł ku wyjściu, gdy pomimo grubych murów dobiegł ich wstrząs i zgasło światło. Oczywiście natychmiast włączyło się zasilanie awaryjne. Chwilę później znowu odezwał się bezpośredni fonik. Argon podjął go nie tracąc z oczu hierarchów. Dzwonił dyżurny nadinżynier z Centrum Zasilania.

– Potrzebuję posiłków – wołał. – Niezidentyfikowana grupa uzbrojonych osobników szturmuje Bramę Eleuzyjską.

– Otrzymasz wsparcie, panujemy nad sytuacją. Aryman z tobą! – Antygon odwrócił się do sali:

– Jesteśmy atakowani – rzucił. – Jeśli nie chcemy zginąć jak opasowe stekowce, trzeba wprowadzić hoplitów. Potrzebuję twego upoważnienia, Czcigodny Hipparchu. Rozumiem, że je mam – nie czekając, aż archont otworzy usta przypominające dziób starego żółwia, kontynuował: – Ksantypposie bezzwłocznie zajmiesz się ochroną nadajników i przygotujesz oświadczenie dla ludności. A ty, Georgiaszu, będziesz moim zastępcą. O reszcie pomówimy później. Aha, chyba powinniśmy jeszcze to formalnie przegłosować.

– Konkretnie co? – zapytał ociężały jak zwykle Tulen.

– Stan najwyższego zagrożenia państwa, przekazanie pełni władzy w moje ręce, zastępstwo dla Georgiasza, nominację na pełnego stratega dla Leofora, no i wyjęcie spod prawa zdrajców…

– Czyli mamy wojnę domową? – odezwał się nieśmiało przewodniczący przenosząc wzrok z jednego uzbrojonego hoplity na drugiego.

– Ty to powiedziałeś, Wielki Hipparchu. Kto jest za?

Wszystkie ręce bez ociągania podniosły się do góry.

– Teraz przejdziecie do bunkra sztabowego. Będziecie tam informowani o rozwoju wydarzeń. Hoplici zawiozą was na poziom 666.

Grupka przerażonych starców dała się potulnie zaprowadzić do windy. Niektórzy zastanawiali się, czy jeszcze kiedykolwiek tu wrócą.

Jeszcze chwila, a za wielkim stołem oprócz trupa Pauzaniasza pozostali jedynie Archiwariusz i oekonomikos.

– Nie mam pojęcia, jak to mogło się stać – mruczał Antygon. – Kto uprzedził Tajgenisa?

– Jakie mamy szanse zapanować nad sytuacją?

– Duże. Dysponujemy armią szczerze nie nawidzącą Szarej Straży, dzierżymy media, mamy… – przerwał. Z głębi korytarzy i sztolni przybliżał się odgłos strzałów. Leartonik przekręcił liczbę Pi zdobiącą brązowy pilaster. Usunęła się część ściany ukazująca przejście. Jeszcze dwukrotnie pokonywać musieli tajne zapory, nim wreszcie znaleźli się w małej windzie.

– Na powierzchnię – powiedział Antygon do mównika

– A co będzie teraz z operacją Nr 1? Wstrzymasz ją? – pytał Georgiasz, gdy sunęli w górę.

– W żadnym wypadku. Dziś nasze zwycięstwo w Federacji może mieć decydujące znaczenie!

Winda zatrzymała się. Parę kroków, a stanęli pod rozgwieżdżonym niebem. Dookoła ciągnęły się ruiny starej Akropolii i wkomponowane w nie współczesne stanowiska arkebuzyjne. Znajdowali się w Gwardyjskiej Jednostce Hoplitów.

Niewiele brakowało, by Tajgenis podzielił los Pauzaniasza. Docierał już do placu Periandra, gdy otrzymał zaskakujący fonikon. W pierwszej chwili nie mógł uwierzyć. Wiadomość była zbyt nieprawdopodobna, a dzwoniący… Zatrzymał się jednak i zaczął sprawdzać doniesienie z innych źródeł. Georgiasz umknął z zasadzki w Czarnej Świątyni. Coś działo się w Strategejonie… Na kopyta Arymana! Nie wyglądało to jedynie na osłonę Planu Numer 1, o którym po południu poinformował go Antygon. Podczas rozmowy Leartonik był wylewny, przekazał pozdrowienia dla rodziny. Aliści Achil doskonale znał wszystkie kruczki starego gada. Zawracając sprzed placu Periandra natychmiast kazał ewakuować eforiat. Miał rację. Nie minęła quartina, a Szary Kompleks otoczyli hoplici Antygona.

39
{"b":"100692","o":1}