– – Co wiesz?
– Nic, proszę pana.
– Nie kłam. Miałaś u siebie chłopca?
– Nie, proszę pana… Mój chłopiec pracuje w fabryce. Pani Glass się zdawało.
Znowu ją uderzył. Nieco mocniej.
– Niemcom się nie zdaje, du… Kiedy widziałaś po raz ostatni profesora?
– Pan poszedł spać do gabinetu.
– Sprawdzimy jeszcze, czy nie kłamiesz. Powiedz mi…
Nie zdążył jednak zadać pytania. Do gabinetu wszedł SS-man, szepnął Brunnerowi parę słów do ucha i zniknął. Sturmbannfuehrer zesztywniał, zdjął czapkę…
– Idź stąd – rozkazał Basi i zwrócił się do Glassowej: – Musimy być dzielni – powiedział – jesteśmy Niemcami. Pani mąż nie żyje. Przed chwilą, niedaleko stąd, za ogrodem, znaleziono jego ciało. Musi pani pojechać ze mną. Trzeba zidentyfikować zwłoki.
6
Należało złożyć Brochowi sprawozdanie o sytuacji na piątym odcinku. Piąty odcinek – to właśnie kanał, najsłabszy punkt obrony, o który pułkownik niepokoił się najbardziej. Następnego dnia, ale dopiero następnego dnia, zamierzał posłać tam dwa bataliony Volksstur-mu, tymczasem miał nadzieję, że przeciwnik nie będzie zaczynał od forsowania przeszkody wodnej. Należało utrzymać go w tym przekonaniu. Między kanałem i fabryką ciągnęły się łąki i pastwiska pozbawione niemal umocnień; przecinał je tylko rów przeciwpancerny, skąpo obsadzony przez piechotę uzbrojoną w panzerfausty. Kloss nie sądził, aby ta przeszkoda była zbyt groźna. Jeśli natarcie zacznie się dostatecznie wcześnie, nasze wojska powinny dotrzeć na czas do fabryki.
Broch tkwił nad mapami, nie podniósł nawet wzroku, gdy kapitan wszedł do gabinetu.
Kloss powiedział:
– Na piątym odcinku nie zauważono żadnych ruchów nieprzyjaciela.
– W porządku – pułkownik wskazał mu krzesło. -Myślę, że rozpoczną natarcie na koszary i dworzec. W każdym razie ja bym tak postąpił na ich miejscu. Daje nam to szansę utrzymania portu i fabryki przynajmniej do jutra wieczór. A potem…
Zadzwonił telefan, pułkownik podniósł słuchawkę i słuchał czyjegoś meldunku.
Sprawa była widać ważna, bo Broch nie przerywał mówiącemu, a na jego twarzy rysowało się napięcie. Może meldują już o Glassie? Co się właściwie stało z profesorem? Kloss, gdy wyskoczył z okna pokoiku Basi, okrążył jeszcze willę i wszedł na pustą werandę. Słyszał głos Glassowej rozmawiającej przez telefon z Brunnerem. Na podłodze werandy pełno było śladów zabłoconych butów… Ślady wiodły od drzwi ścieżką do furtki wychodzącej na ulicę. Spenetrował ogród, ale nic nie znalazł, nie miał zresztą czasu, gestapo mogło się zjawić lada chwila. Zamordowano profesora? Porwano? Kto? Dlaczego? Po co?
Usłyszał głos Brocha:
– Dobrze. Wszystko zrozumiałem… Proszę wziąć pluton żandarmerii i pluton z batalionu Falkenhorna. Meldować. – Odłożył słuchawkę.
– Nasłuch ustalił koordynaty nieprzyjacielskiej radiostacji – powiedział. – Działa tu w mieście. Nieprawdopodobne!
Kloss z trudem panował nad twarzą. Najważniejsze: nie dać nic po sobie poznać i być na Kaiserstrasse wcześniej niż Niemcy. A meldunek? Za pół godziny rozpoczynał się czas nadawania; jeśli Kosek nie przekaże, że nacierać trzeba nocą, że o 2.40 robotnicy chwytają za broń, wszystko będzie stracone.
– Falkenhorn rozpocznie za godzinę przeszukiwanie kwadratu – powiedział Broch.
Kloss wstał.
– Wracam na piąty, panie pułkowniku. Mogę się od-meldować?
Broch skinął głową i w tej chwili na progu stanął Brunner. Warknął niedbale: Heil Hitler i natychmiast zwrócił się do Klossa:
– Spieszysz się, Hans?
– Spieszę się – chciał wyminąć Brunnera.
– Będziesz musiał jednak zostać. Chciałbym – podszedł do biurka Brocha – złożyć ważny meldunek, panie pułkowniku, i zadać w pana obecności parę pytań kapitanowi Klossowi.
Broch spojrzał na niego niechętnie.
– Co się znowu stało? Przypominam, że w tym mieście nie ma nic istotnego poza sprawami walki.
– To dotyczy profesora Glassa. – Brunner zwięźle relacjonował wydarzenia. Oznajmił, że SS-mani znaleźli ciało uczonego niedaleko ogrodu. Zwłoki były straszliwie zmasakrowane.
Broch skrzywił się, ale przyjął wiadomość dość obojętnie. Nic go teraz nie obchodziło oprócz spodziewanego natarcia.
– Czy pan wie, co to znaczy? – mówił Brunner. – Trzeba natychmiast meldować przez radio reichsfuehrerowi.
– Niech pan melduje. A co to ma wspólnego z kapitanem Klossem?
– Ma. Kapitan Kloss kilkanaście minut przed śmiercią Glassa był w willi profesora.
Broch wzruszył ramionami.
– Był pan tam, Kloss?
– Byłem – odpowiedział obojętnie. – Wracając z piątego odcinka. Przypomniałem sobie, że mam coś do przekazania profesorowi, a został tylko dzisiejszy wieczór. -Myślał szybko: Glassowa na pewno powtórzyła Brunnerowi to, co mąż powiedział jej po wyjściu Klossa…
– O czym rozmawiałeś z profesorem? – pytał Brunner.
– To nie ma nic wspólnego z tą sprawą – rzucił Kloss ostro. Patrzył Brunnerowi prosto w oczy. – Mogę jednak powiedzieć pułkownikowi… W czasie walk o Pom-mernstellung spotkałem pewnego oficera ze 148 dywizji, który był przyjacielem młodego Glassa. Powiedział mi, że syn profesora, ranny, dostał się do niewoli. A ponieważ jechałem właśnie do Kolbergu, prosił o przekazanie tego ojcu. -Wymyślił tę historyjkę na poczekaniu; brzmiała dość prawdopodobnie.
– Długo zwlekałeś, Hans – szepnął Brunner.
– Muszę przyznać, że zapomniałem o tym – Kloss zwracał się ciągle do pułkownika Brocha.
– Po twoim wyjściu – ciągnął sturmbannfuehrer – profesor powiedział żonie, że rezygnuje z ewakuacji…
– Nic mi o tym nie mówił.
– Czyżby, Kloss?
Stali teraz naprzeciwko siebie jak dwaj zawodnicy gotujący się do walki.
– Teraz ja, Brunner, chciałbym ci zadać parę pytań…
– Jakim prawem?
– Panowie – Broch nie podniósł nawet głosu. – Jesteście w gabinecie dowódcy, kontynuujcie tę rozmowę gdzie indziej…
Broch ogłaszał w ten sposób swą obojętność dla sprawy Glassa.
Wyszli do adiutantury.
– Gdzie znalazłeś zwłoki, Brunner? – zapytał Kloss.
– Za ogrodem, niedaleko płotu. Tam, gdzie zaczynają się już łąki.
– Dziwni mordercy… Nie chcieli zabijać w domu, co?
– Nie lubię tego tonu, Kloss.
– Zapomniałeś, Brunner, że wymieniłeś już dzisiaj nazwisko profesora Glassa. Żył jeszcze wówczas.
Sturmbannfuehrer roześmiał się nagle.
– Chcesz grać przeciwko mnie?
– To ty grasz przeciwko mnie. Chcę tylko zobaczyć ciało.
– Możesz – powiedział obojętnie Brunner. – Zidentyfikowała je już Glassowa. Zwłoki były straszliwie zmasakrowane. Kloss nie patrzył długo; rozpoznał tylko bonżurkę. W tej bonżurce Glass przyjmował go w gabinecie. I koszulę… ciemnogranatową, z miękkim kołnierzykiem.
– Straszny widok, co? – szepnął Brunner. – Nie lubisz takich widoków?
– Przywykłem do rozmaitych śmierci – powiedział sucho Kloss. I zapytał: – Sekcji oczywiście nie przeprowadzono. Ani żadnych dokładniejszych oględzin?
– Nie.
– Glassowa rozpoznała ciało męża po bonżurce i koszuli?
– Tak.
– Mogłeś jej zaoszczędzić tego widoku, Brunner. To było zbyteczne. Jak ci się zdaje, dlaczego profesor ma koszulę naciągniętą na lewą stronę?
Patrzyli na siebie. W oczach Brunnera Kloss dostrzegł strach i nienawiść.
– Może ty na to odpowiesz? – szepnął sturmbann-fuehrer.
– Może odpowiem – powiedział – ale nie teraz. Teraz nie mam czasu.
Wyszedł ze sztabu. Czy zdąży? Ulice były ciemne, puste; na niebie krzyżowały się znowu światła reflektorów, ale nie słychać było ani samolotów, ani pomruku artylerii. Na ziemi i w powietrzu trwała cisza. Przeciął rynek, na Kaiserstrasse już biegł.
Broch powiedział, że Falkenhorn zacznie przeszukiwanie kwadratu za godzinę; spojrzał na zegarek: zbliżała się 21.30, czas nadawania radiostacji Koska. Muszą przekazać meldunek o fabryce, a jeśli zaczną nadawać, nasłuch Falkenhorna natychmiast z ogromną dokładnością ustali ich miejsce pobytu. Co robić?