Литмир - Электронная Библиотека

Osama bin Laden odłożył kałasznikowa. Stos krowołaków oblanych benzyną płonął pomiędzy zabudowaniami Chlewisk. – Co to było? – zapytał po polsku.

– To na pewno sprawka tego Wędrowycza – powiedział stojący obok niego tubylec. – Ostatecznie jest egzorcystą… – To on umie robić takie rzeczy, a wy dopiero teraz mówicie? – syknął Arab. – To wy takiego fachowca męczyliście, żeby wam powiedział jak się robi bimber, zamiast goprzeciągnąć na naszą stronę? W każdą z tych krów wpakowaliśmy po 300 – 400 pocisków, zanim udało się je unicestwić… A gdyby tak armia zombie? Ożywić wszystkich zmarłych na amerykańskich cmentarzach… USA przestałoby istnieć. – To skąd będziemy brali dolary? – zdziwił się tubylec.

– Milcz. Musimy natychmiast zorganizować pościg zatym całym Wędrowyczem! Jest nam potrzebny. – Nie mamy czym go ścigać. Zabrali jedyny samochód, a ciężarówka do przewozu krów jest zbyt powolna… wyjaśnił jeden z Talibów.Motocykl – zażądał szef. – Sam ich dogonię.Chwilę potem pędził już szosą na ciężkiej sportowej Hondzie. Nie ujechał daleko. Tuż przy zakręcie na główną szosę stał policyjny patrol z radarem. Widząc gliniarza machającego lizakiem, skonsternowany terrorysta zatrzymał swój pojazd. Funkcjonariusz podszedł do niego i zasalutował.Dzień dobry, dokumenty i karta pojazdu – powiedział. – Co ty durniu telewizji nie oglądasz? – huknął na niego jeździec. – Jestem Osama bin Laden. – Jasne, doktorku, i może jeszcze masz w kieszeni fiolkę z wąglikiem? – parsknął gliniarz. – Mam – terrorysta wyciągnął probówkę. Drugi policjant podszedł od tyłu i walnął go porażaczem elektrycznym. – Dzięki – mruknął pierwszy. – Kurde, coraz więcej tych świrów… – Nieźle się upodobnił do oryginału – jego towarzysz wybierał na telefonie numer zakładu psychiatrycznego. – Zobacz, jaką brodę wyhodował… A pamiętasz tego Napoleona,cośmy go ostatnio złapali? Nawet po francusku gadał… "Ten cały Wędrowycz" wraz ze swoim druhem znajdowali się już blisko pięćdziesiąt kilometrów od znanego terrorysty i jego kumpli.Tak swoją drogą, to co nas czeka u celu? – zapytał Semen. – Wspomniałeś coś o instalacji. Jakub otarł usta dłonią. Tak – mruknął. – widzisz, jak Atlantyda zatonęła, to się z niej wyroiła cała masa rozmaitych popaprańców. Rozleźli się po świecie, no i oczywiście kombinowali, jakby tu ich wyspę z powrotem wynurzyć. Więc poustawiali tu i ówdzie stacje mocy, znaczy żeby ładować energię, a potem podciągać lądy w górę… No i coś takiego jest na Pomorzu. Trzy kamienne kręgi postawione w trójkąt i ołtarz w środku trójkąta. To się ładuje energią przez całe stulecia. A jak się naładuje, to można to rozładować w jednym impulsie. – I co się wtedy stanie? – zaciekawił się Semen.

– A cholera wie – egzorcysta wzruszył ramionami. – Co tylko do łba strzeli. Miasto można zdmuchnąć albo na przykład wulkan zrobić… Jak poprzednio rozładowali, to była druga wojna światowa. – Sądzisz, że jest naładowany?

– Owszem – kiwnął głową. – Ale nie do końca. Jeden krąg tośmy z chłopakami czołgiem rozwlekli, a ołtarz wywieźliśmy do lasu i zakopaliśmy. – To znaczy, że nic im z tego nie wyjdzie?

– Przekonamy się jutro. Egzorcysta zamilkł. Im bardziej się zbliżali, tym mocniej czuł przepływ mocy. A więc już niedługo.

Kapłanka położyła mumię hrabiego na ołtarzu. – A teraz patrz, niedowiarku – warknęła na Marka. Nacięła sobie nadgarstek i spuściła kroplę krwi na czoło mumii.Z krwi zrodzony, krwią się żywisz, przez krew powróć do świata żywych – szepnęła. Mumia drgnęła. Ciało w ciągu kilku minut odzyskało pełnię życia. Zygfryd von Hosenduft powrócił. Przeciągnął się, aż strzeliły mu stawy.Fiuuu – zagwizdał Mark. Nic więcej nie zdołał powiedzieć, bo przebudzeniec skoczył na niego i złamawszy mu kark, wbił zęby w jego szyję. Po kilku minutach odrzucił bezwładny, wysuszony zewłok. – Jestem kapłanką – powiedziała dziewczyna. – Reprezentuję zakon Thule. – Bardzo mi miło – uścisnął jej dłoń – Hrabia Zygfryd von Hosenduft. Zechce mi pani towarzyszyć? – Oczywiście, uśmiechnęła się. – A gdy będzie powszystkim, może zażyjemy trochę seksu? – Z przyjemnością uśmiechnął się. Po sześćdziesięciu latach bycia mumią był nieco wyposzczony. – Jak wygląda instalacja Atlantydów? – zagadnął.Spuściła głowę. – Upłynęło wiele czasu – powiedziała posępnie.Mamy koniec XX wieku. Krąg koło pałacu wysadzono w powietrze. Zostało tylko kilka głazów.Krąg akumuluje moc, jeśli jest ich 24 – mruknął.

– Sprawdziłam, są zupełnie martwe. Ten koło miasteczka naładował się ładnie. – A najważniejszy, na uroczysku, w lesie? – zaciekawił się. – Też działa. I jest naładowany jak diabli – powiedziała z uśmiechem. Dobra. No to zrobimy sobie maluśki Armageddonuśmiechnął się. – Ale najpierw muszę podładować się mocą kręgu, jeśli chcę trochę pożyć…

– Kuźwa – zaklął Jakub.

– Cholera – zawtórował mu Semen. – Że też właśniew tej chwili musiało skończyć się paliwo… Kopnął ze złością bok ukradzionego Talibom dużego fiata.Daleko jesteśmy? – zapytał stary kozak.Egzorcysta przymknął oczy. – Czuję fluktuacje mocy – powiedział. – Zygfryd już powrócił. Nie możemy być daleko. Najwyżej dwa, może trzy kilometry. Przez las pójdziemy skrótem. Obaj przyjaciele wkroczyli w gęsty zagajnik. Już po chwili okazało się, że pomiędzy drzewami absolutnie nic nie widać. Złapali się za ręce i trzymając razem, ruszyli naprzód. Po dalszych kilkudziesięciu krokach Semen jęknął.Jakub, może zawrócimy… Szosą przynajmniej niezabłądzimy. Odwrócili się, ale krawędzi puszczy już nie było widać.Czekaj – mruknął egzorcysta. – Zamknę oczy i pozwolę, by kierowały mną moje wizje. Tak też zrobili. Po mniej więcej dwudziestu minutach wyszli wprost na kamienny krąg. Nauczyciel z archeologiem ucztowali sobie w najlepsze.Te twoje wizje nakierowały cię na flaszkę, a nie namiejsce ożywiania hrabiego – syknął Semen. Jakub rozejrzał się wokoło.No, faktycznie – przyznał – Ale nie zapominaj, żehrabia, żeby użyć mocy, musi przyjść do kręgu. No to poczekamy tu na niego… I imprezka jest. Olszakowski od dłuższej chwili wpatrywał się ze zdumieniem w niespodziewanych gości. To spotkanie prywatne – powiedział. – Tylko dla kumpli…

– Sami i tak nie wychlamy tego wszystkiego – zmitygował go nauczyciel. – Ale my się znamy – uśmiechnął się Jakub – to ty wygrzebałeś w Chełmie tego golenia. – A niech mnie. To ty jesteś tym starym pierdzielem,który mi zabytek rozpieprzył na kawałki – ucieszył się archeolog. – Faktycznie, w takim razie siadajcie… – Nie przyszliśmy z pustymi rękami – uspokoił go kozak. Z torby wyjął dwie butelki talibańskiego bimbru z daktyli i kawał szalonej wołowiny. Imprezę można było kontynuować. – Wiecie, co jest najważniejsze w zawodzie egzorcysty? – zapytał Jakub, po którejś z kolei kolejce. – No, pewnie trzeba mieć dużo krzepy, żeby te osikowe kołki wbijać? – domyślił się nauczyciel. – To też, ale najważniejsze są mocna głowa i zdrowa wątroba – Wędrowycz wychylił kubek jednym haustem. Minęła północ. Cała czwórka miała już zdrowo w czubie. No to wchodzę do Jakuba na podwórze – ciągnął opowieść Semen – A on coś opieka na ognisku. Na rożnie znaczy się… Ja go pytam: "Jakub, gdzie upolowałeś taką żółtą wiewiórkę?", a on mi na to: "Powiedziało, że nazywa się Pikaczu"… Ryknęli zdrowym i wesołym śmiechem.Kurde, tubylcy mówią, że to złe miejsce – powiedział nauczyciel – a ja na to leję. Jakie to może być złe miejsce,skoro jest tu wóda, bimberek i nawet zagrycha na grillu… Semen odciapał kolejny plaster szalonej krowy i nadziawszy na patyk, zatknął przy ogniu.Z nami nie zginiesz, mordeczko – zarechotał wprawdzie mam cztery lata więcej co ty, hyp… znaczycztery razy lat więcej… ale, kurde, mam doświadczenie życiowe, a ono mi mówi, że dobra zagrycha, to podstawa…To jest złe miejsce – wyjaśnił nieco bełkotliwym głosem Jakub. – Ale żeby kuźwa było tak naprawdę złe, to bytrzeba było wyzwolić moc energii Atlantydów… Kamienie, naładowane mocą, trochę świeciły. Nikomu to nie przeszkadzało. – Atlantyda to bajka – powiedział archeolog z przekonaniem. – Kupa bredni do ogłupiania frajerów. To zbudowali ludzie z kultury pucharów lejkowatych. – A komu potrzebne puchary lejkowate? – zdziwił się Jakub, unosząc blaszany kubek z bimbrem. – Bimbru,bimbru, bimbru dajcie, a jak nie to spier… – zaintonował. Zaklaskali, a ponieważ woleli zostać, dolali mu okowity.Jakub, a co zrobisz, jak tu przyjdzie ten Hosenduft? zaciekawił się Semen. Egzorcysta beknął.Gówno tam, wcale się go nie boję…

34
{"b":"100561","o":1}