Литмир - Электронная Библиотека

Holly spiorunowała Denise wzrokiem. W barze cała rodzina ryknęła śmiechem.

– Sam nie napisałbym lepszego scenariusza – mówił, zaśmiewając się Declan.

– Księżniczka? – dziwił się wąsaty bramkarz. – Paul, czy w Finlandii jest monarchia?

– Chyba nie, szefie.

Holly zbyła ich monarszym machnięciem ręki.

– Widzisz? – powiedziała Denise. – Narobicie sobie wstydu, jeśli jej nie wpuścicie.

– Nawet jeżeli ją wpuścimy, wy zostajecie.

Wąsacz wskazał gestem czekającym z tyłu gościom, żeby przeszli.

– O nie! – zaprotestowała ze śmiechem Denise. – Jestem jej dworką.

– Jej książęca mość musi się napić – przyszła jej w sukurs Holly. – Jej książęca mość umiera z pragnienia.

Paul i Wąsacz starali się zachować kamienną twarz.

– Nie, naprawdę, dziewczyny, tu wchodzą tylko członkowie klubu.

– Przecież jestem członkiem rodziny królewskiej! – przypomniała im Holly.

– Księżniczka i ja nie sprawimy wam kłopotu – przymilała się Denise. Wąsacz wzniósł oczy do nieba.

– No dobra. Wchodźcie – wreszcie zlitował się i zrobił im przejście.

– Bóg zapłać – powiedziała Holly, wkraczając do środka.

– Wariatka – skomentował Wąsacz ze śmiechem i zebrał się w sobie na widok grupy nadchodzącej z Ciarą.

– Czy moja ekipa filmowa może wejść ze mną? – spytała ufnie Ciara typowym australijskim akcentem.

– Chwileczkę, zaraz sprawdzę. – Paul odwrócił się, zamienił z kimś kilka słów przez krótkofalówkę. – Dobra, nie ma sprawy. Wchodźcie.

– To ta australijska piosenkarka, tak? – upewnił się Wąsacz.

– Tak. Aha, niezła sztuka.

– Powiedz chłopakom, żeby mieli na oku tę całą księżniczkę. I żeby nie wchodziły w drogę piosenkarce z różowymi włosami.

Oglądając teraz wnętrze klubu „Boudoir” na ekranie, Holly przypomniała sobie, że klub je rozczarował. Czytały w jakimś czasopiśmie, że jest tam fontanna, do której podobno kiedyś wskoczyła Madonna. Holly wyobrażała sobie wielki wodospad z szampana spływający po ścianie klubu, otoczony przez śmietankę towarzyską. Goście raz na jakiś czas podstawiają kieliszki, by uzupełnić musujący trunek. Tymczasem okazało się, że zamiast kaskad szampana pośrodku okrągłego baru znajduje się duże akwarium. W ogóle lokal był mniejszy, niż się spodziewała. W głębi wisiała wielka złota kotara, w kącie sali na podwyższeniu stało rozłożyste królewskie łoże. W złotej jedwabnej pościeli leżały dwie szczuplutkie modelki, pomalowane na złoto, w złotych stringach. Słowem jeden wielki kicz.

– Rany, ale te stringi skąpe! – zawołała zdumiona Denise. – Plaster na moim małym palcu jest większy.

Tom zaczął nerwowo skubać mały palec Denise. Holly znów spojrzała na ekran.

– Dobry wieczór, tu Sharon McCarthy. Witam w wiadomościach o północy.

Sharon stała przed kamerą, trzymając butelkę, która miała imitować mikrofon. Declan przekrzywił kamerę tak, żeby uchwycić w kadrze znanych prezenterów telewizji irlandzkiej.

– Dzisiaj, w dniu trzydziestych urodzin, księżniczka Holly z Finlandii wraz z dworką uzyskała wstęp do słynnego, elitarnego klubu „Boudoir”. W klubie bawi się również australijska gwiazdka rocka, Ciara, z własną ekipą filmową oraz… – Tu Sharon podniosła palec do ucha, jakby nasłuchiwała dalszych informacji. – Właśnie dostałam najświeższe doniesienia… Dosłownie przed chwilą widziano, jak Tony Walsh, ulubiony spiker Irlandczyków, się uśmiecha. Jest z nami naoczny świadek. Witaj, Denise. – Denise wdzięczyła się przed kamerą. – Denise, opowiesz nam, jak to wyglądało?

– Siedziałam tuż obok jego stolika, zajęta własnym towarzystwem, gdy wtem pan Walsh pociągnął z kieliszka i uśmiechnął się.

– To doprawdy coś niesłychanego! Czy to aby na pewno był uśmiech?

– Może zrobił grymas, chwytając oddech, ale moje koleżanki też uznały to za uśmiech.

– Zatem byli inni świadkowie?

– Owszem, księżniczka Holly widziała całe zdarzenie.

Kamera przebiła się do Holly, która na stojąco piła z butelki szampana przez słomkę.

– Powie nam pani, czy to był grymas, czy uśmiech?

Holly najpierw stropiła się, a potem postawiła oczy w słup.

– Chyba grymas. Przepraszam, to wszystko przez tego szampana.

Publiczność w „Klubie Diwa” trzęsła się ze śmiechu. Speszona Holly ukryła twarz w dłoniach.

– No dobrze – podsumowała Sharon – sami państwo słyszeli. Jako pierwsi podajemy, że dziś wieczorem najbardziej ponury prezenter Irlandii uśmiechnął się przy świadkach. Oddaję głos do studia. – Ale uśmiech znikł jej z twarzy, kiedy podniosła oczy i zobaczyła, że stoi nad nią Tony Walsh. Przełknęła ślinę i przywitała się: – Dobry wieczór. – Koniec sceny. Cały klub zarykiwał się ze śmiechu.

W następnej scenie ukazał się napis: „Operacja Złota Kurtyna”. Denise wrzasnęła:

– O Boże, Declan, ty świnio! Jak mogłeś! – I wybiegła, żeby schować się w toalecie.

Declan zachichotał.

– Dobra, dziewczyny – mówiła Denise na ekranie. – A teraz czas na operację Złota Kurtyna. Pora odwiedzić bar VIP – ów.

– Więc to jeszcze nie wszystko? – zapytała sarkastycznie Sharon, rozglądając się po „Boudoir”.

– Nie! Prawdziwe sławy chodzą tam! – oznajmiła Denise, wskazując złotą kurtynę, za którą wstępu bronił największy bodaj i najpotężniejszy mężczyzna na tym globie. – Dziewczyny, Abbey i Ciara już tam są. A my?

Sharon i Holly spojrzały pytająco na przyjaciółkę.

– Dobra, dziewczyny, proponuję następujący plan – oznajmiła Denise.

Holly odwróciła się od ekranu i szturchnęła łokciem Sharon. Nic z tego nie pamiętała. Sharon wzruszyła ramionami. Jak gdyby chciała powiedzieć, że również nie była przy tym wszystkim obecna.

Kamera śledziła dziewczęta, kiedy podeszły do złotej kurtyny i kręciły się przed nią jak idiotki. W końcu Sharon zdobyła się na odwagę, żeby postukać olbrzyma w ramię. Odwrócił się. Denise kucnęła szybko i na czworakach wetknęła głowę za kurtynę. Holly popchnęła ją, żeby się pospieszyła.

– Widzę je – syknęła głośno Denise. – Rozmawiają ze znanym hollywoodzkim aktorem! – Cofnęła głowę i spojrzała na Holly. Niestety, olbrzym już odwrócił głowę.

– Coś podobnego! – zawołała Denise. – Oto księżniczka Holly z Finlandii. Pokłońmy jej się nisko. Ty również!

Sharon prędko się schyliła i obie padły Holly do stóp. Speszona tym, że wszyscy się na nią gapią, zbyła koleżanki monarszym gestem.

– Och, Holly! – zdołała wyjąkać mama, która ledwo łapała oddech, zachłystując się śmiechem.

Potężny ochroniarz nadał wiadomość przez krótkofalówkę:

– Chłopaki, jest zadyma z księżniczką i jej dworką. Denise spojrzała ze strachem na koleżanki i szepnęła:

– Chodu!

Zerwały się i uciekły, chichocząc. Kamera omiatała tłum, ale nie mogła ich znaleźć.

Holly, siedząc na krześle w „Klubie Diwa”, głośno jęknęła, bo uświadomiła sobie, co będzie potem.

Paul i Wąsacz skoczyli na górę za złotą kurtynę.

– Co tu się dzieje? – zagadnął Wąsacz.

– Te dziewczyny próbowały przeczołgać się na drugą stronę – wyjaśnił olbrzym. Jego poprzednia praca polegała widocznie na mordowaniu ludzi, którzy usiłowali przedrzeć się na niewłaściwą stronę.

Olbrzym wbił wzrok w ziemię.

– Gdzie teraz są? – spytał Wąsacz.

– Schowały się, szefie. Wąsacz wzniósł oczy do nieba.

– No, to ich poszukajcie.

Kamera dyskretnie śledziła trzech bramkarzy, którzy patrolowali klub, zaglądając pod stoły i za zasłony. W głębi sali zrobiło się jakieś zamieszanie i ochroniarze ruszyli w tamtą stronę. Dwie tancerki pomalowane na złoto przerwały taniec i patrzyły ze zgrozą. Kamera uchwyciła królewskie łoże. Wyglądało to tak, jakby w złotej pościeli kotłowały się trzy prosiaki. Sharon, Denise i Holly przewracały się, piszcząc i próbując tak się rozpłaszczyć, żeby nikt ich nie zauważył. Zebrał się tłum, wyłączono muzykę. Trzy wielkie tłumoki przestały się wiercić i zastygły w bezruchu.

Bramkarze zerwali koc z łóżka. Ich oczom ukazały się trzy skulone, przerażone dziewczyny, które przypominały łanie złapane na szosie w światła samochodu.

14
{"b":"100485","o":1}