Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Ale potem tata zobaczył, że on się tak bawi, i powiedział, jak możesz, i tata miał rację, że kazał mu się przesiąść.

W domu babci mama płakała cały czas i próbowała coś uprzątać, i wyrzucała z szafy rzeczy babci, a on wysunął troszkę szufladę od toaletki, pachniała babcią, i usłyszał, jak pomiędzy różnościami zaterkotała ta szklana kulka. I kiedy tatuś krzyknął, co ty tam robisz, niewiele myśląc wsadził ją szybko do kieszeni.

To właśnie tę kulkę musiał dać Witkowi. Lecz za to miał żółte pióro ptaszka. Ale piórka przecież nie weźmie nad morze. I jeszcze miał żołnierzyka na koniu.

Był całkiem szary. Pamiętał dzień, kiedy tata mu podarował te żołnierzyki. Dostał je na imieniny i jednego cały dzień nosił ze sobą, nawet przy jedzeniu miał go na kolanach, a tata mówił przecież, żeby nie bawić się przy jedzeniu, więc żołnierzyk tylko tam leżał, a tata powiedział, co ty masz tam na tych kolanach, i krzyknął do mamy, widzisz, jemu coś kupić! Ale chociaż był zły, nie odebrał mu żołnierzyka.

Powinien był bardziej uważać na to, co robi, i nie bawić się przy jedzeniu. I jeszcze miał pudełko zapałek z dziwnym kotem na wierzchu. Starsi chłopcy zbierali pudełka od zapałek i mieli bardzo, ale to bardzo dużo tych pudełek. Żaden z nich nie miał jednak pudełka z dziwnym kotem. Bo to było pudełko, które brat taty przywiózł mu z zagranicy. I starsi chłopcy chcieli się zamieniać, ale on się nigdy, przenigdy nie zamieni. Ojejku, jak strasznie chce mu się siusiu. Ale musi wytrzymać. Właściwie żołnierzyka może wziąć ze sobą nad morze. I pióro też może wziąć. Jak dobrze owinie w papier, to się nie zniszczy. Pudełko zostawi. Nad morzem jest dużo piasku do zabawy. Inne rzeczy też się nie przydadzą. Kawałeczek czerwonej kredy, zakładka do książki z zasuszonymi kwiatami w środku, dwa bilety do cyrku, zużyte, dostał od kolegi. Ale będzie też miał swoje, bo tata na pewno kiedyś przyniesie identyczne dwa bilety i powie, idziemy do cyrku! Tak będzie na pewno.

Pogładził zmięte kawałeczki papieru, a potem podciągnął piżamę.

Bilety zostaną. Spakuje tylko żołnierzyka i piórko. Było takie wesołe. Jakby ten ptaszek żył jeszcze. I żółte. Jak piasek.

***

Tata odwoził ich na dworzec. Nawet położył mu rękę na ramieniu jak prawdziwemu przyjacielowi i powiedział, będziesz się opiekował mamą, prawda? I uśmiechał się cały czas. A jemu aż głos się zrobił taki chrypiący, jak wtedy, kiedy miał anginę, i powiedział jak dorosły, możesz na mnie liczyć. A oni oboje z mamą się śmiali.

I jak szli na dworzec, to pytał taty: jak wielkie jest morze? A tata mówił: Duże. Bardzo duże? Duże jak co? Jak największe jezioro. Jest takie duże, powiedz, powiedz tatusiu, jakie duże? Takie duże, że nie można zobaczyć drugiego brzegu! Zobaczę, ja zobaczę, tatusiu! A tatuś się śmiał i mówił, nie zobaczysz! Założę się, że zobaczę. Ja zobaczę! Prawie krzyczał z podniecenia. Tatusiu, ja zobaczę drugi brzeg! A tata wtedy powiedział najważniejszą rzecz na świecie. Powiedział, jak zobaczysz, to kupię ci… Przestań, mówiła mama, ale tata nie przestał i powiedział, kupię ci, jeśli zobaczysz drugi brzeg… Ale jest drugi brzeg, prawda? Musiał się upewnić. Jasne, że jest, tata zawiesił głos i wstrzymywał obietnicę. Jeśli naprawdę – to naprawdę podkreślił tak mocno, że została pod nim dziura w powietrzu – go zobaczysz, kupię ci, co będziesz chciał, obiecuję.

Śmiali się razem z mamą, a jemu prawie serce wyskoczyło z piersi. Nie pamięta, jak wsiedli do pociągu, i chociaż na początku cieszył się, że będzie siedział przy oknie, teraz to było nieważne. Tata pomachał im i peron odjechał, i uciekały coraz szybciej drzewa, ale on tylko wtulił głowę w brązowe zasłonki PKP.

Och! Zobaczy drugi brzeg! Oczywiście, że zobaczy! I wtedy pójdą razem z tatą do sklepu z zabawkami na główną ulicę. Tata wróci wcześniej z pracy i pójdą sobie razem za rękę, jak gdyby nigdy nic. Wejdą do sklepu i on pokaże ręką kolejkę elektryczną z dodatkowymi torami i semaforami i zwrotnicami, które jak je przesuniesz, robią zgrzyt, jak prawdziwe. I wagoniki, i lokomotywa! Sprzedawca zdejmie to wszystko z półki i wrócą do domu, a tata będzie niósł to pudło, takie duże! I te tory ułożą razem z tatą w dużym pokoju na całym, calutkim dywanie – a może mama pozwoli zwinąć dywan? Tak jak przed świętami Bożego Narodzenia? Kiedy całą podłogę najpierw czyści się terpentyną i już nie ma jaśniejszego śladu po dywanie, a potem się pastuje i tak pachnie, a kiedyś to mama mu dała takie grube szmatki i powiedziała, żeby jeździł po podłodze i ślizgał się tam i z powrotem, a kiedy nikt nie widział, specjalnie się rozpędzał i przewracał i jechał na pupie prawie od połowy pokoju do ściany. I podłoga była taka błyszcząca. I tak zrobią. Tata zwinie dywan, zamkną się sami w pokoju i powoli otworzą pudło. A może to nawet będą dwa pudełka. W jednym będą tory, a w drugim reszta. Tata będzie te tory łączył ze sobą i układał pełną zakrętów trasę. A potem poprosi go, żeby wyjął z drugiego kartonu wagoniki. I on wyjmie! Te wagoniki będą jak żywe! I lokomotywę, co naprawdę rusza kołami i takim drążkiem przymocowanym do kół. I ma światełka na początku! Jak już ułoży się całą trasę, może nawet zrobią wiadukty z książek, i jak wszystko będzie gotowe, to tata zapyta, gotowe? A on powie tak. I kolejka ruszy. Będzie jeździć po całym, calutkim pokoju, a on będzie przestawiał zwrotnice, a tata będzie kierował i nawet tak szybko pojedzie, że któryś wagonik wypadnie z szyn i okaże się może, że tata niedokładnie włożył jedne tory w drugie, bo tam są takie dziurki z jednej strony i druciki wystające w drugich torach, i wtedy tata powie, ale gapa jestem. I będą się razem śmiać, a mama, jak będzie chciała wejść do pokoju, to tata krzyknie, bez biletu nie wpuszczamy!

Ale może namówią się z tatą, żeby jednak mama mogła wejść, i wtedy da mamie bilet do cyrku, ten zużyty, i będą udawać, że to jest bilet na przejazd i pozwolą mamie wejść, i siądą wszyscy na podłodze, i mama będzie patrzeć, jak oni kierują kolejką, która będzie jechać przez cały świat i tunele, aż pod ścianę, i będzie tak dobrze…

Bo na pewno zobaczy drugi brzeg!

***

– Przespałeś całą drogę, synku, za chwilę wysiadamy.

Otworzył oczy i natychmiast przytulił nos do szyby. Ale szyba odbijała tylko to, co było w przedziale. A za oknem była ciemność i gdzieniegdzie, jak przysłonić szparę między czołem a szybą – światełka.

– A morze? – zapytał.

– Morze zobaczymy jutro.

Jutro? Tak bardzo czekał, a teraz się okazuje, że nie ma morza?

Ale kiedy wysiedli z pociągu, poczuł inny zapach. I wiedział, że to morze tak pachnie. Mama nachyliła się nad nim i powiedziała:

– Słyszysz ten szum?

Oczywiście, że słyszał, tak szumiały drzewa w lesie, ale to nie były drzewa, bo mama powiedziała, to morze tak szumi, i przytuliła go.

I wieczorem, kiedy leżeli w łóżkach, i wcale nie chciało mu się spać, powiedział mamie o tamtym ptaszku i że ma jedno piórko, choć to była jego tajemnica, a mama powiedziała, że to dobrze, że to na szczęście.

***

Następnego ranka wstał, zanim wstała mama. Otworzył okno, ale widział tylko sosny i inne małe domki, takie jak ten, w którym spali z mamą. Więc siedział przy oknie i wąchał morze, i słuchał morza, ściskając w ręku ołowianego żołnierzyka. Mógł czekać, bo przecież morze jest. I zaraz się spełni wszystko. Zjedzą śniadanie, nie muszą się spieszyć, mama powiedziała, że będą plażować cały dzień, i potem, zaraz jak wrócą, to poprosi mamę, żeby napisała do tatusia. I na pewno tatuś się bardzo zdziwi i pomyśli o nim z dumą, ha! mój mały synek jednak zobaczył drugi brzeg! ho, ho!

Więc może cierpliwie czekać i słuchać szumu morza.

12
{"b":"100429","o":1}