Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Nie wiem, czy spędziłem na stole kilka godzin, czy dni, upływające sekundy rozciągały się w nieskończoność wraz z powolnym kapaniem kroplówki.

– Myślę, że to, że tak powiem, wszystko. – Westchnąłem z ulgą, słysząc, jak Kabel wypowiada te słowa, ocierając pot z czoła. – Zabezpiecz plazmą cięcia i możemy go cucić.

Phin zbliżył się z czymś przypominającym pistolet lakierniczy i zaczął metodycznie nakładać galaretowatą maź na wszystkie miejsca, w które ingerował rzeźnik. Ta substancja nie tylko przyspieszała gojenie, ale przede wszystkim zapobiegała odrzuceniu wszczepów przez organizm.

Potem nadeszła pora na zastrzyk wybudzający. Odłączyli kroplówkę i wtłoczyli mi w żyły mlecznobiałą mętną substancję. Poczułem, jak w górę naczyń krwionośnych wędruje chłód, który rozlewa się w mózgu. Kilka sekund później uderzył ból. Wszystkie te cięcia i ukłucia zawyły cierpieniem, mięśnie napięły mi się gwałtownie.

– Wybacz, musimy mieć cię w pełni, że tak powiem, czującego – powiedział Kabel przepraszającym tonem. – Inaczej nie da się ocenić, czy wszystko działa. Później dostaniesz coś jeszcze.

Stęknąłem głucho w odpowiedzi. Rzeźnik wpiął wtyczkę w mój nowy legalny port, świeża rana wokół zapłonęła na chwilę ostrzejszym bólem.

– Zrobię standardową diagnostykę, możesz poczuć implanty.

Trochę czasu zajmuje, zanim system nerwowy przyzwyczai się do wszczepu. Czułem nie tylko mikroimplanty, ale właściwie wszystko, co Kabel mi wymienił. Płynące nanokablami impulsy mrowiły pod skórą, zakończenia obwodowe i centralne pulsowały lekko, zdawało mi się, że wszczep w rdzeniu kręgowym robi się cieplejszy.

– Ból powinien się, że tak powiem, zmniejszać. – Rzeźnik nie odwracał głowy od ekranu. – Elektronika zaczyna stymulować twój układ endokrynny, stopniowo uwalniają się endorfiny i kortyzol.

– Skąd ty znasz takie mądre słowa? – zakpiłem, choć faktycznie czułem się nieco lepiej i jakby weselej.

– Dużo czytam – odparł poważnie.

Miejsca chirurgicznej ingerencji zupełnie przestały boleć. Kabel odwrócił się do mnie i musiał zauważyć moje zdziwienie, bo pospieszył z wyjaśnieniami:

– Nowy system jest, że tak powiem, lepiej zintegrowany. Na bieżąco skanuje kondycję organizmu i stymuluje nerwy i hormony. Mówiłem ci, za tę cenę towar najwyższej jakości. – W jego głosie pobrzmiewała duma.

Zastanowiłem się przelotnie, czy to rozwiąże moje problemy z migrenami i czerwoną poświatą. Mógłbym odstawić wtyczki od Wiz.una. Albo i nie.

– Phin, sprawdź jeszcze alternatywny port, potem uruchomimy interfejs.

Diagnostyka systemu przebiegła pomyślnie, wszystkie wszczepy działały.

– Gotowy? – zapytał Kabel, unosząc palec nad klawiaturą.

Odruchowo zacisnąłem zęby, mruknąłem twierdząco.

Kliknięcie klawisza i w mojej głowie ożywa program. Przed oczami błyskają sekwencje startowe nowego kodu, dane płyną w zawrotnym tempie. Mruga sunący szybko pasek postępu, nagle zatrzymuje się na poziomie siedemdziesięciu dwóch procent.

– Co, do, że tak powiem, kurwy nędzy... – mruczy klepiący w przyciski rzeźnik. – Jakieś szczątkowe... o, już mam.

Obraz pod powiekami znika na ułamek sekundy, rogaty stwór skacze w moją stronę, ciałem wstrząsa niekontrolowany dreszcz. Wszystko znów się rozmywa, instalacja softu kończy się tak szybko, jak się zaczęła. Jeszcze przez kilka sekund widzę krótki komunikat: „Aktualizacja ukończona”.

– Masz tam nowe menu, będziesz musiał je sobie spersonalizować – powiedział Kabel, świecąc mi w oczy latareczką.

Już po kilku chwilach zdałem sobie sprawę, jak szybki jest nowy interfejs. Rzeźnik słono liczył za swoje usługi, ale faktycznie dostarczał rozwiązania najwyższej jakości.

Podczas gdy eksplorowałem nowy system, rozległo się brzęczenie stojącego pod ścianą multiterminala. Zdziwiłem się trochę, choć w sumie to zrozumiałe, że podciągnęli sobie komunikację do nielegalnej kliniki. Skoro Kabel nie wychodził już na powierzchnię, urządzenie było jego jedynym kontaktem ze światem. Ciekawe, jak je maskowali, żeby nie widniało w spisie RepTeku.

Kabel zniknął mi z pola widzenia, usłyszałem bzyczenie uruchamianego holo.

– Masz go jeszcze na stole?

– Ciebie też, że tak powiem, miło widzieć, Link.

– Przełącz mnie na tryb prywatny.

Cyfrak - img_8

Przez chwilę nic nie słyszałem. Pewnie gangster coś wyjaśniał, poczułem lekkie ukłucie niepokoju.

– To niemożliwe, Link. Pomijając aspekty czysto techniczne, taka integracja jest zwyczajnie nierealna. Struktura ich kodu wyklucza, że tak powiem, jakiekolwiek połączenie – tłumaczył Kabel nieco zdziwionym głosem. – Poza tym gdzie niby miałby go mieć? Wymieniłem mu prawie cały system.

– Dobra, nie wkurwiaj się tak – dodał po chwili. – Sprawdzę to, ale nie oczekuj zbyt wiele. Tak, tak, zgram na izolowany nośnik.

Rzeźnik wrócił do stołu, pochylił się i przyjrzał mi uważnie. Sztuczna soczewka kilkakrotnie zmieniła kolor, jakby coś skanowała.

– Link twierdzi, że masz coś, co należy do niego – powiedział po chwili. – Jakieś, że tak powiem, dane.

– Dostał wszystko, co miałem – odparłem szybko. – Zresztą, jak sam powiedziałeś, większość elektroniki miałem usmażoną.

– Mimo wszystko pozwolisz, że rzucę okiem.

Nie miałem innego wyjścia. Wzruszyłbym ramionami, gdyby nie to, że wciąż leżałem przypięty pasami do stołu. Gangsterowi na pewno coś się pomyliło.

Wciąż nie mogłem wyjść z podziwu, jak jednym zleceniem udało mi się skomplikować sobie życie. Niech Kabel się przekona, że nie mam żadnych danych. Link się odczepi, a ja pójdę do Wiz.una. Byłem ciekaw, jak mój nowy system zareaguje na rekreacyjne wtyczki od szamana.

Kabel podpiął mnie do innego komputera. Na obraz, który widziałem, nałożył się interfejs programu ekstrakcyjnego.

– Boisz się, że coś ukryję? – zapytałem z wyrzutem.

Ta aplikacja omijała osobiste menu i wyciągała dane niezależnie od woli podpiętego.

– Link chce mieć, że tak powiem, pewność.

– Link może się, że tak powiem, pierdolić.

W tej samej chwili urządzenie, do którego mnie wpiął, zapiszczało i wyłączyło się.

– Dziwne, zerwało połączenie – stwierdził majstrujący przy konsoli Phin. – Spróbujemy inaczej.

– Co jest, kurwa... – Kolejny komputer również zgasł zaraz po inicjalizacji ekstraktora.

– Jakieś oprogramowanie obronne? – Nie wiedziałem, czy Kabel pyta Phina, mnie, czy zwyczajnie głośno myśli. – Przecież wszczepy są czyste. Mam pomysł. Przywieź Due.

– Chyba nie zamierzasz mnie podłączyć do tego dziwoląga?! – Tego było już za wiele.

Szarpnąłem się, ale pasy trzymały mocno. Sanitariusz bez słowa spełnił polecenie.

– Neth, że tak powiem, nie świruj. Skoro Link każe cię sprawdzić, nie mam wyjścia. Nic nie poczujesz.

Zacisnąłem zęby w bezsilnej złości. Mógł po prostu powiedzieć gangsterowi, że niczego nie znalazł, ale widać chciał przeprowadzić eksperyment. Nie wiedziałem nawet, czy wcześniej tego próbował.

Leżący obok mnie na kozetce Due tępo wpatrywał się w sufit, jego dziwna twarz nie wyrażała niczego, równie obca jak fizjonomia kosmity.

– Przeprogramuj go na odbiór. – Rzeźnik już nawet na mnie nie patrzył, zdawał się pochłonięty danymi wyświetlanymi przez monitor, do którego podłączony był sawant.

Pomocnik zaczął wprowadzać komendy, jego chude palce tańczyły po klawiaturze. Skinął głową, a potem podpięli mnie do mutanta.

Z początku nie działo się wiele. Mój nowy system wykrył jego interfejs, wykonał szybki test kompatybilności i przygotowywał transfer. Nie rozpoznawałem Due jako człowieka, raczej jako dość skomplikowany komputer.

– Dobra, zaczynaj – Kabel wydał polecenie, stukanie klawiszy zakończyło się pojedynczym kliknięciem.

Świadomość Due zalewa mnie niczym fala przypływu. Nagły, trudny do opisania ból wypręża moje ciało w łuk, z oddali słyszę skrzypienie krępujących mnie pasów. Czuję jego cierpienie, wszystkie te złącza i kable zatopione w udręczonym ciele palą, jakby rozgrzewały się do czerwoności. Skrajne przerażenie i dezorientacja, tęsknota za kimś, kto leży na kozetce w pokoju obok. Uczucia sawanta brutalnie tłumi system. Wiem już, że jaźń Due jest uwięziona w cyfrowej klatce. Nasz sprzęg inicjuje transfer i wtedy coś we mnie pęka.

24
{"b":"933176","o":1}