Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Rozdział 1. Jupiter kupuje kufer

Wszystko zaczęło się od tego, że Jupiter Jones zajął się czytaniem gazety.

Trzej Detektywi – Jupiter, Pete Crenshaw i Bob Andrews – siedzieli w swojej bazie w składzie złomu Jonesów. Bob robił jakieś notatki z ostatniej sprawy. Pete delektował się porannym kalifornijskim słońcem, a Jupiter czytał gazetę.

Wtem uniósł głowę i zapytał:

– Czy któryś z was był kiedyś na aukcji?

Bob odparł, że nie. Pete pokręcił przecząco głową.

– Ja też nie byłem – powiedział Jupiter. – W gazecie jest ogłoszenie o porannej aukcji w Domu Aukcyjnym Davisa w Hollywoodzie. Wystawiony będzie bezpański bagaż z różnych hoteli. Przeczytałem tu, że mają kufry i walizki z nieznaną zawartością, pozostawione przez gości hotelowych, którzy zapomnieli je zabrać lub nie mieli pieniędzy na zapłacenie rachunku. Myślę, że wyprawa na taką aukcję może być interesująca.

– Czyżby? – zapytał Pete. – Nie jestem zainteresowany walizką pełną czyichś znoszonych ubrań.

– Ani ja – powiedział Bob. – Chodźmy popływać.

– Powinniśmy szukać nowych wrażeń – powiedział Jupiter. – Każde nowe doświadczenie wzbogaca nas jako detektywów. Dowiem się, czy wujek Tytus pozwoli Hansowi zawieźć nas do Hollywoodu pikapem.

Hans, jeden z dwóch braci rodem z Bawarii, którzy pracowali w składnicy złomu, był akurat wolny. I tak, godzinę później, chłopcy znaleźli się w wielkim, zatłoczonym pomieszczeniu. Przyglądali się niskiemu grubasowi, który z podwyższenia prowadził aukcję, wyzbywając się walizek i kufrów najszybciej, jak mógł. Akurat postawił przed sobą walizkę wyglądającą na całkiem nową i poprowadził licytację.

– Po raz pierwszy! Po raz pierwszy! – krzyczał. – Po raz drugi! Po raz drugi!… Sprzedana! Kupiona za dwanaście dolarów i pięćdziesiąt centów przez pana w czerwonym krawacie.

Licytator uderzył młotkiem na znak, że transakcja została zawarta. Następnie odwrócił się i sięgnął po kolejny bagaż.

– A teraz numer 98! – zawołał śpiewnie. – Niezwykle ciekawy przedmiot, panie i panowie. Ciekawy i niespotykany. Chłopcy, podnieście go tak, żeby wszyscy widzieli.

Dwóch osiłków ustawiło na podwyższeniu mały, staromodny kufer. Pete zaczął się kręcić niespokojnie. Dzień był upalny i w pomieszczeniu zrobiło się duszno. Licytacja bagaży o nieznanej zawartości zdawała się coraz bardziej wciągać niektórych z jej uczestników. Pete jednak nie znajdował w tym nic ciekawego.

– Jupe, chodźmy stąd! – mruknął do przyjaciela.

– Jeszcze chwileczkę – odszepnął Jupiter. – To wygląda całkiem interesująco. Chyba się zgłoszę.

– Po to? – Pete wytrzeszczył oczy na kuferek. – Całkiem oszalałeś.

– Mimo wszystko, chyba spróbuję. Jeśli jest wart cokolwiek, podzielimy się równo.

– Wart cokolwiek? Jest pewnie pełen łachów, które wyszły z mody w 1890 – stwierdził Bob.

Kuferek rzeczywiście wyglądał na stary. Zrobiony był z drewna, oblamowany skórą i ozdobiony skórzanymi rzemieniami. Półokrągłe wieko wydawało się zamknięte na siedem spustów.

– Panie i panowie! – krzyknął licytator. – Proszę zwrócić uwagę na to cacko. Wierzcie mi, takich kufrów nie robi się już w naszych czasach!

Tłum odpowiedział stłumionym śmiechem. Z całą pewnością takich kufrów już się nie robiło. Ten mógł mieć około pięćdziesięciu lat, lekko licząc.

– To pewnie kufer jakiegoś starego aktora – szepnął Jupiter do swych przyjaciół. – Aktorzy grający w trupach objazdowych wozili swoje kostiumy w takich kufrach.

– Akurat najbardziej nam teraz potrzeba sterty starych kostiumów – odburknął Pete. – Daj spokój, Jupe…

Tymczasem licytator kontynuował swoje zachwalanie.

– Spójrzcie tylko, panie i panowie, przyjrzyjcie mi się! – krzyczał.

– Zaiste nienowa to rzecz. Potraktujcie go jako antyk, jako drogą pamiątkę z czasów naszych dziadków. A co też skrywa on w swoim wnętrzu?

Zastukał w kufer. Rozległ się głuchy odgłos.

– Któż może wiedzieć, co się w nim kryje? Może być tam wszystko. Kto wie, moi państwo, może są tam klejnoty rodowe ostatnich carów Rosji? Nic mogę tego zagwarantować, ale nie mogę też tego całkiem wykluczyć. A więc od czego zaczynamy licytację? Proszę o zgłoszenia! Proszę o zgłoszenia!

Tłum milczał. Najwyraźniej nikt nie miał ochoty na stary kufer. Licytator był poirytowany.

– No śmiało, kochani! – prosił. – Czekam na ofertę! Zaczynajmy licytację! Ten wspaniały, antyczny kufer, ta drogocenna pamiątka dawno minionych dni, ten…

Właśnie zaczynał się rozkręcać, kiedy Jupiter wystąpił do przodu.

– Jeden dolar! – zawołał nieco piskliwym z przejęcia głosem.

– Jeden dolar! – przerwał sam sobie licytator. – Jeden dolar od stojącego w pierwszym rzędzie młodego człowieka o inteligentnym wyglądzie. I wiecie państwo, co teraz zrobię? Wynagrodzę mu tę inteligencję i sprzedam kufer za jednego dolara! Sprzedany!

I huknął młotkiem z całych sił. Tłum zachichotał. Nie było więcej chętnych na kufer i licytator nie zamierzał marnować czasu na zachęcanie do dalszych ofert. Tak oto, nieco oszołomiony, Jupiter Jones stał się właścicielem antycznego kuferka o nieznanej zawartości, zamkniętego na siedem spustów.

Nagle gdzieś z tyłu powstało zamieszanie. Jakaś kobieta przepychała się przez tłum. Była to mała, siwa staruszka w staromodnym kapeluszu i okularach w złotej oprawce.

– Chwileczkę! – krzyczała. – Ja chcę licytować. Dziesięć dolarów! Daję dziesięć dolarów za ten kuferek!

Ludzie przyglądali się jej, zdumieni, że ktoś dawał aż dziesięć dolarów za taki stary rupieć.

– Dwadzieścia dolarów! – wołała staruszka, machając ręką. – Daję dwadzieścia dolarów!

– Przykro mi, proszę pani – odpowiedział licytator. – Ten przedmiot został już sprzedany. Nie odwołujemy zawartych transakcji. Zabierzcie to, panowie, zabierzcie. To nie koniec licytacji.

Dwaj robotnicy znieśli kufer z podwyższenia i postawili koło Trzech Detektywów.

– Proszę bardzo – powiedział jeden z robotników. Pete i Jupiter podeszli do kufra.

– Wygląda na to, że staliśmy się właścicielami tego starego grata – mruknął Pete, chwytając skórzany uchwyt z jednego boku. – I co teraz z nim zrobimy?

– Zabierzemy do składu złomu i otworzymy – odparł Jupiter, chwytając za uchwyt z drugiej strony.

– Chwileczkę, panowie – odezwał się drugi robotnik. – Najpierw trzeba zapłacić. Nie można zapominać o takim drobnym szczególe.

– Ach, tak, oczywiście – powiedział Jupiter. Opuścił kufer i sięgnął do kieszeni po skórzany portfel. Wyjął z niego dolarowy banknot i podał go mężczyźnie. Ten nabazgrał coś na skrawku papieru i wręczył Jupiterowi ze słowami;

– Oto pokwitowanie. Teraz kuferek należy do pana. Jeśli w środku są klejnoty, też są pańskie. Cha, cha!

Śmiejąc się, pozwolił chłopcom zabrać ich własność. Bob szedł przodem, torując drogę w tłumie, a Jupiter i Pete nieśli kuferek na drugi koniec sali. Właśnie udało im się pokonać ostatni rząd ludzi, kiedy dopadła ich siwa staruszka, która spóźniła się na licytację.

– Chłopcy – powiedziała. – Odkupię od was ten kuferek za dwadzieścia pięć dolarów. Zbieram stare kufry i chciałabym go mieć w swojej kolekcji.

– O rany! Dwadzieścia pięć dolarów! – wykrzyknął Pete.

– Bierz je, Jupe! – powiedział Bob.

– To dla was prawdziwa okazja. Ten kuferek nie jest wart ani centa więcej, nawet dla kolekcjonera – namawiała staruszka. – Proszę, oto dwadzieścia pięć dolarów.

Wyjęła pieniądze z wielkiego portfela i wcisnęła je Jupiterowi. Ku zdziwieniu Boba i Pete'a, Jupiter pokręcił odmownie głową.

– Bardzo mi przykro, proszę pani – powiedział. – Wcale nie zamierzamy sprzedawać kuferka. Chcemy sprawdzić, co jest w środku.

– Na pewno nic wartościowego – stwierdziła staruszka coraz bardziej zdenerwowana. – Proszę, masz tu trzydzieści dolarów.

– Nie, dziękuję – powiedział Jupiter, kręcąc głową. – Naprawdę nie zamierzam go sprzedawać.

Kobieta westchnęła. Nagle, kiedy właśnie miała się odezwać, coś ją spłoszyło. Odwróciła się i szybko zniknęła w tłumie. Najwyraźniej przeraziło ją pojawienie się młodego człowieka z aparatem fotograficznym.

– Cześć, chłopcy – odezwał się młody człowiek. – Nazywam się Fred Brown. Jestem reporterem z “Wiadomości Hollywoodu” i szukam materiału na reportaż. Chciałbym zrobić wam zdjęcie z tym kuferkiem. To jedyna niezwykła rzecz na tej aukcji. Unieście go, dobrze? O, tak. A ty – zwrócił się do Boba – stań za nim, tak żeby cię było widać na zdjęciu.

Bob i Pete byli niezdecydowani, ale Jupiter szybko ustawił się zgodnie z życzeniem reportera. Stojąc za kuferkiem, Bob dostrzegł na wieku wyblakły, biały napis “Guliwer Wielki”. Młody mężczyzna ustawił aparat. Błysnął flesz i zdjęcie zostało zrobione.

– Dzięki – powiedział reporter. – Czy moglibyście podać mi swoje nazwiska i powiedzieć, dlaczego nie przyjęliście trzydziestu dolarów za tę skrzynkę? Jak na mój gust, to całkiem niezły interes.

– Jesteśmy po prostu ciekawi – odparł Jupiter – co zawiera ten stary teatralny kuferek. Kupiliśmy go dla zabawy, a nie po to, by zbijać na nim fortunę.

– A więc nie wierzycie, że w środku są klejnoty rosyjskich carów? – zachichotał Fred Brown.

– Eee tam – burknął Pete. – Pewnie są tam stare kostiumy teatralne.

– Być może – zgodził się młody człowiek. – Ten napis “Guliwer Wielki” brzmi bardzo teatralnie. A skoro już jesteśmy przy nazwiskach, to nie dosłyszałem waszych.

– Bo ich nie podaliśmy – odparł Jupiter. – Ale proszę, oto nasza wizytówka. My-y… hmm… no więc, my-y prowadzimy dochodzenia.

Wręczył reporterowi jedną z wizytówek Trzech Detektywów, które zawsze nosili przy sobie.

TRZEJ DETEKTYWI

Badamy wszystko

Pierwszy Detektyw…. Jupiter Jones

Drugi Detektyw… Pete Crenshaw

Dokumentacja i analizy…. Bob Andrews

– Ach, tak? – reporter uniósł brwi. – Jesteście detektywami? A co mają oznaczać te znaki zapytania?

3
{"b":"92195","o":1}