Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Rozdział 16. Gdzie są pieniądze?

Odwrócili się z podniesionymi rękami. Zmrużyli oczy, oślepieni silnym strumieniem światła, który uniemożliwiał rozpoznanie przybyszów.

– Jeśli jesteście z policji – zaczął pan Grant – to nazywam się George Grant i jestem agentem do zadań specjalnych w…

Hałaśliwy rechot przerwał mu w pół zdania.

– George Grant! A to dobre. Tak się przedstawiłeś dzieciakom?

Jupiter gwałtownie zamrugał oczami. Nagle uświadomił sobie, co się stało.

– Czy to nie jest pan Grant ze Stowarzyszenia Ochrony Bankierów? – zapytał.

– On? – znów rozległ się obrzydliwy rechot. – To Smooth Simpson, jeden z najzdolniejszych kryminalistów, jakich znam.

– Ale przecież ma służbową legitymację – zaprotestował Pete.

– Pewnie, że ma. Specjalnie dla niego drukowaną. Ma ich miliony. To żadna ujma, że daliście się oszukać. Całą policję wyprowadził w pole już wiele razy.

Myślałeś, że sprzątniesz nam forsę sprzed samego nosa, co Smooth? Kiedy ten grubasek wszedł na teren składu, ale już z niego nie wyszedł, nawet po zamknięciu, zrozumieliśmy, że coś się święci. Wiedzieliśmy, że dom musi stać gdzieś w pobliżu. Powiedział nam o tym cieć z tego dużego bloku. Trafiliśmy do niego, śledząc grubasa. No i jesteśmy. Zauważyliśmy światło waszej latarki, kiedy wchodziliście do domu. A teraz przejmujemy dowodzenie.

– Jesteś Munger Trzy Palce, prawda? – powiedział pan Grant, a raczej Smooth Simpson. – Słuchaj, Trzy Palce, a może połączymy siły. Jeszcze nie znaleźliśmy tych pieniędzy. Możemy wam pomóc…

– Zamknij się! – wrzasnął człowiek z latarką. – Pieniądze znajdziemy sami, a ciebie zostawimy glinom. To cię nauczy, żeby z nami nie zadzierać. A teraz odwrócić się twarzami do ściany! Wszyscy! Ręce na kark! Żadnych fałszywych ruchów, bo pożałujecie! Leo i Słodka Buzia, dobrze ich zwiążcie.

Trzej Detektywi, zrezygnowani, wykonali posłusznie polecenie. Uświadomili sobie, jak bezwzględnie zostali wykorzystani przez spryciarza o imieniu Smooth. Powołanie się na inspektora Reynoldsa całkiem uśpiło ich czujność. Smooth musiał się jakoś dowiedzieć, że inspektor wyjechał z miasta, i sprytnie ich podszedł, żeby zdobyć potrzebne informacje. Nic dziwnego, że jak mógł, unikał kontaktu z policją!

Jupiter kopnął się w myślach za brak czujności. Ale wszystko brzmiało tak wiarygodnie! Smooth tak zręcznie to rozegrał. Na pewno czytał artykuł o kufrze. Skojarzył go z historią o zniknięciu łupu po napadzie na bank i plotkami o liście Spike'a Neely'ego, które już krążyły w złodziejskim światku. Zaczął obserwować Jupitera i jego kolegów. Numer telefonu Jupitera mógł łatwo zdobyć z książki telefonicznej lub dzwoniąc do informacji.

Trzy Palce i jego ludzie śledzili Trzech Detektywów, a Smooth Simpson śledził ich wszystkich!

Na wyrzuty było za późno. Już jakieś zręczne ręce wiązały z tyłu nadgarstki chłopców.

Chwilę potem kazano im usiąść na podłodze i związano im nogi w kostkach. Kiedy byli całkiem obezwładnieni, Munger Trzy Palce zachichotał.

– No, to mi dopiero widok! Nie zakneblujemy was, bo i tak nikt nie usłyszy waszego wołania. A gdybyście próbowali jakichś sztuczek, to zostaniecie ogłuszeni. Nie bójcie się. W poniedziałek rano, kiedy ruszą prace, pewnie ktoś was znajdzie. Oczywiście, jeśli przedtem buldożery nie zniszczą tego domku.

Znów zachichotał. Teraz Jupiter i jego kompani mogli się przekonać, że Munger Trzy Palce jest niezłym osiłkiem. Dwaj pozostali byli znacznie mniejsi. Ich twarzy nie było widać.

– No to zobaczmy, na czym stoimy – powiedział Trzy Palce. Poświecił latarką na ścianę, przy której Jupiter i Smooth pracowali wcześniej. – Szukaliście pieniędzy pod tapetą? Bardzo sprytna kryjówka. Nigdy bym na to nie wpadł. Dzieciak ci to podsunął, Smooth?

– Tak – przyznał Smooth. – Wskazówka była w liście, który Spike przesłał Guliwerowi. Cały czas znajdował się w kufrze.

– Też na to wpadłem. Dlatego chciałem dostać ten kufer. Moi chłopcy zdobyli go od tego wysokiego, chudego, ale ktoś ich napadł i odebrał kufer, zanim zdążyliśmy go otworzyć. Czy to przypadkiem nie twoja sprawka, Smooth?

– Nie. Nic o tym nie wiem.

– Ciekawe – mruknął Trzy Palce. – Kto to mógł być? Na pewno nie dzieciaki.

– To było czterech lub pięciu facetów z chustkami na twarzach – odezwał się po. raz pierwszy jeden z ludzi Mungera. – Szybko i wprawnie nas załatwili. Nawet nie zdążyliśmy się zorientować, jak nas napadli.

– Kto to mógł być? – mruknął Trzy Palce. – Dużo jest chętnych na te pieniądze. Ale widać na niewiele im się przydał ten kufer. Inaczej byliby tu przed nami. No, nie traćmy czasu na gadanie. Leo, Słodka Buzia, sprawdźcie, co jest pod resztą tapety.

Związana czwórka, leżąc na podłodze, przyglądała się w milczeniu, jak dwóch opryszków sprawnie cięło tapetę na pozostałych ścianach. Pomimo trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźli, Jupiter nie przestawał zastanawiać się, kto mógł odzyskać kufer Guliwera i przysłać go na jego adres. Żadne rozwiązanie nie przychodziło mu jednak do głowy. Tymczasem pomocnicy Mungera przeszukali cały pokój gościnny, niczego nie znajdując.

– A więc nie w tym pokoju – stwierdził Trzy Palce. – Smooth, jeśli wiesz, który to pokój, to lepiej gadaj. Jak powiesz, to może cię rozwiążemy, gdy skończymy.

– Gdybym wiedział, nie traciłbym czasu na szukanie tutaj. Ale jeśli mnie rozwiążesz, to ci pomogę.

– Zapomnij o tym. Próbowałeś sprzątnąć nam tę forsę i teraz za to zapłacisz. Chodźcie, chłopaki, poszukamy w sypialniach.

Opryszki przeszły do pierwszej sypialni. Związana czwórka leżała na podłodze w zupełnych ciemnościach. Trzej Detektywi słyszeli odgłosy zdzierania tapety i przekleństwa po doznanym zawodzie.

– Chłopcy, przykro mi za to, co się stało – odezwał się Smooth Simpson ściszonym głosem. – Przyznaję, że was oszukałem, ale nie planowałem żadnej przemocy. Używam do pracy mózgu, a nie mięśni.

– To moja wina – przyznał Jupiter żałośnie. – Powinienem być bardziej podejrzliwy.

– Nie przejmuj się tym aż tak bardzo. Swego czasu nawet najlepszych wyprowadzałem w pole.

Leżeli dalej w ciszy, którą mąciły jedynie odgłosy z zaplecza domu, gdzie pracował Munger Trzy Palce i jego kolesie. Nagle wszyscy czterej zesztywnieli.

Drzwi frontowe lekko zaskrzypiały!

Słuchali w napięciu. Dostrzegli małą niewyraźną sylwetkę wślizgującą się do środka.

– Kto tam? – zapytał Smooth szeptem.

– Cicho! – odpowiedział mu szept. – Przychodzimy pomóc. Uważajcie, żeby się tamci nie zorientowali.

Do środka wszedł następny mężczyzna, a za nim jeszcze kilku. Poruszali się sprawnie i bezszelestnie.

– Trzymajcie się blisko ścian i drzwi – powiedział pierwszy z wchodzących. – Kiedy wyjdą, narzućcie im worki na głowy i zwiążcie ich. Żadnych noży! Jak się da, nie róbcie im krzywdy.

Odpowiedział mu cichy pomruk zgody.

Jupiter, Bob i Pete, oszołomieni, z rosnącą nadzieją czekali na rozwój wydarzeń. Kim byli przybysze? Nie byli z policji, bo wtedy wpadliby tu z reflektorami i bronią. Czy aby na pewno byli przyjaciółmi? A może to inny gang szukający pieniędzy?

Z tylnych pokoi dobiegły gniewne głosy ludzi Mungera, którzy najwyraźniej znów niczego nie znaleźli. Odgłosy ich kroków stawały się coraz bliższe. Trzy Palce wszedł pierwszy, świecąc latarką po podłodze.

– No, dobra, grubasie! – warknął na Jupitera. – Koniec zabawy. Gadaj, gdzie jest forsa, albo…

24
{"b":"92195","o":1}