Литмир - Электронная Библиотека

„Klub Diwa” tel. 36700700

Pomyśl. Karaoke to frajda,

skoro tak Ci radzi Gerry.

Najchętniej odpisałaby, że Gerry nie żyje. Ale odkąd zaczęła otwierać od niego listy, miała poczucie, że wyjechał raczej na wakacje. Postanowiła zadzwonić do klubu i zorientować się w sytuacji.

Wykręciła numer, odebrał męski głos. Nie wiedziała, co powiedzieć, szybko odłożyła słuchawkę. I widzisz? – skarciła się w duchu. Przecież to nie takie trudne.

Po chwili wybrała ponownie numer. Znów usłyszała w słuchawce: – „Klub Diwa”.

– Dzień dobry. Chciałam zapytać, czy urządzają państwo wieczory karaoke?

– Owszem, we wtorki.

– A czy… – Zawiesiła głos. – Moja koleżanka chciałaby u państwa zaśpiewać.

– Jak nazwisko?

Zamarła.

– Holly Kennedy.

– Konkursy karaoke odbywają się we wtorki. Co tydzień goście wybierają dwoje uczestników, a w finale śpiewa sześcioro. Ale zgłoszenia przyjmujemy na jakiś czas z góry. Proszę poradzić koleżance, żeby spróbowała ponownie przed Bożym Narodzeniem.

– Dobrze, dziękuję.

– Ale wie pani, nazwisko Holly Kennedy brzmi znajomo. Czy jest ona może siostrą Declana?

– Tak. Pan ją zna? – spytała wstrząśnięta Holly.

– Poznałem ją ostatnio przez jej brata.

Czy to możliwe, że Declan przedstawił jakąś dziewczynę jako swoją siostrę? Bezczelny gówniarz… Nie, niemożliwe.

– Czyżby Declan grał w „Klubie Diwa”?

– Nie, nie. Grał z zespołem w suterenie.

– A czy „Klub Diwa” mieści się w pabie „U Hogana”?

– Tak, na najwyższym piętrze. Może jednak powinienem bardziej się reklamować!

– Czy to znaczy, że rozmawiam z Danielem? – zawołała Holly i zaraz ugryzła się w język.

– Tak. A my się znamy?

– My akurat nie. Ale Holly wspominała mi o panu. – Urwała, bo zorientowała się, jak to brzmi. – Przelotnie. Mówiła, że przyniósł jej pan stołek.

Holly zaczęła bić delikatnie głową w ścianę. Daniel się roześmiał.

– Proszę jej przekazać, że gdyby chciała zaśpiewać w Boże Narodzenie, chętnie ją wpiszę. Nie uwierzy pani, ile mamy zgłoszeń.

– Coś podobnego – rzuciła bez przekonania. Czuła się jak idiotka.

– A mogę wiedzieć, z kim rozmawiam? Holly chodziła nerwowo po pokoju.

– Z Sharon.

– Mam pani numer w telefonie. Zadzwonię, gdyby ktoś się wycofał.

– Będę bardzo wdzięczna. Odłożył słuchawkę.

Zeskoczyła z łóżka, naciągnęła kołdrę na głowę, bo czuła, jak oblewa się rumieńcem wstydu. Zlekceważyła dzwonek telefonu i leżała skulona w pościeli, złorzecząc w duchu, że się tak wygłupiła. W końcu wygramoliła się z łóżka, nacisnęła guzik automatycznej sekretarki.

– Cześć, Sharon. Mówi Daniel z „Klubu Diwa”. Rozmawialiśmy przed chwilą. – Urwał. – Właśnie przejrzałem listę i najwyraźniej kilka miesięcy temu ktoś wpisał Holly Kennedy na listę, chyba że to jakaś dziwna zbieżność nazwisk. Oddzwoń, bo muszę to wyjaśnić. Dziękuję.

Holly siedziała na brzegu łóżka jak rażona piorunem.

10
{"b":"88481","o":1}