Литмир - Электронная Библиотека

19. Córki Królowej.

Po gazetach sprzątałem książki; w trakcie sumiennej i ekstatycznej lektury gazet budziły się we mnie od czasu do czasu intelektualne wyrzuty sumienia, iż trwonię czas na rzeczy powierzchowne, iż futruję mózg gazetową papką – sięgałem wtedy pomiędzy łykami po wszelakich klasyków, otwierałem na przykład na dowolnej stronie Wyznanie wiary filozofa Gottfrieda Wilhelma Leibniza, czytałem po pijanemu i po pijanemu wydawało mi się, ze wszystko rozumiem. Czytałem po pijanemu Moby Dicka albo Czarodziejską górę i mój pijacki zachwyt, podobnie jak moja pijacka iluminacja, był dalekosiężny i nieogarniony. Czytałem Babla albo Mickiewicza i po pijanemu tak doskonale słyszałem każdą frazę, że gotów byłem po pijanemu pisać dalsze ciągi opowiadań, układać kolejne strofy poematów.

Klasyka, jak zwykle, leżała na dnie pobojowiska. Podnosiłem z podłogi Summę teologiczną, Zmartwychwstanie oraz antologię wierszy anglosaskich, podnosiłem, prostowałem obwoluty, a nawet żelazkiem prasowałem kartki, gdy jakaś była zagięta, podnosiłem, odkurzałem, wygładzałem i na powrót umieszczałem w regale. Po usunięciu gazet, po ułożeniu książek sprzątałem dalej, wyrzucałem niedopałki, zmywałem naczynia, zmieniałem pościel, pochylałem się nad wanną i prałem z taką zajadłością, jakbym sam siebie chciał ukarać za brak automatycznej pralki i jakbym jakością swego ręcznego prania pragnął prześcignąć automatyczną pralkę, jakbym raz jeszcze pragnął udowodnić odwieczną prawdę, iż człowiek jest doskonalszy od najdoskonalszej pralki, bo człowiek jest doskonalszy od najdoskonalszej pralki, nie tylko od automatycznej, ale nawet od komputerowej pralki najnowszej generacji, człowiek jest w ogóle doskonalszy od najdoskonalszego komputera. Tak jest, to prawda, komputer potrafi przewyższyć człowieka na wielu polach, na przykład – czytałem o tym pomiędzy niegdysiejszymi utratami przytomności – na przykład swego czasu komputer wygrał w szachy z szachowym arcymistrzem Garym Kasparowem i ludzkość, a w każdym razie znaczna część ludzkości popadła z tego powodu w pesymizm, szachowe zwycięstwo komputera miało jakoby zwiastować dalsze zwycięstwa maszyn, kolejne, nieuniknione i coraz bardziej wszechogarniające i upokarzające klęski człowieka w starciu z maszynami, i istotnie w jakiejś mierze tak być może, być może w niejednej jeszcze dyscyplinie komputer niejednego jeszcze arcymistrza położy na łopatki, ale moim skromnym, zapijaczonym zdaniem, dopóki nie znajdzie się taki komputer, co potrafi wypić więcej od człowieka, ludzkość nie powinna czuć się w swych pryncypiach zagrożona. Proszę bardzo, ja mistrz, ja mistrz wyciągam dłonie! Proszę bardzo, ja mistrz, ja arcymistrz podejmuję wyzwanie! Dajcie mi maszynę genialnie skonstruowaną, dajcie mi komputer o niebywałych zasobach inteligencji, niech ma pojemność nieskończoną, niech jego halogeny świecą siłą tysiąca słońc, niech będzie wielki jak przedwojenna kamienica, niech będzie zaprogramowany na studzienne picie, niech będzie odporny na uzależnienie, niech ma wiekuistą tolerancję na gorzałę, niech ma specjalne podzespoły pozwalające na całkowitą kontrolę sytuacji, niech ma mózg mocny jak piec martenowski i niech ma prawo wyboru trunku i postawcie pomiędzy nami skrzynkę wybranego przezeń trunku i niechaj starter da znak, a wnet ujrzycie tryumf człowieczeństwa oraz humanizmu. Jak długo on pił będzie ramię w ramię ze mną: miesiąc, dwa, pół roku? Przecież prędzej czy później o kolejnym bladym świcie, prędzej czy później po kolejnym zbawczym klinie, zanim mnie gorzała po kościach się rozejdzie, zanim zdążę się podnieść, rozgrzać, zarumienić i wygłosić pierwszą natchnioną myśl, on zgaśnie, padnie, straci przytomność i wyrzyga cały twardy dysk.

Potem wieszałem na balkonie rzeczy uprane staranniej niż w pralce automatycznej, wieszałem je również niezwykle starannie, im staranniej pranie się rozwiesi, tym mniej jest potem zachodu z prasowaniem. Po powieszeniu prania odkurzałem dywany, zmieniałem zasłony, pastowałem podłogi, wynosiłem śmieci, wyrzucałem butelki, skrupulatnie raz jeszcze przepatrywałem wszystkie kąty, czy aby gdzieś jeszcze nie pozostały wymowne ślady upodleń, ale nie, ład panował wszędzie. Wietrzyłem pieczołowicie wszystkie pomieszczenia, zapalałem świecę, zapalałem kadzidełko, zapalałem papierosa, siadałem w fotelu, czułem słodkawą twardość swych znużonych mięśni, byłem rad z dokonanego dzieła, nalewałem sobie słuszną miarkę wódki, należało mi się, miałem po ciężkiej pracy prawo do małego święta, nalewałem i spragniony wypijałem, i traciłem przytomność, i odzyskiwałem przytomność na oddziale deliryków. Stałem pod umywalnią i słuchałem, jak Don Juan Ziobro opowiada o kobietach.

Don Juan Ziobro, w cywilu fryzjer, a w dodatku muzyk, z wielkim upodobaniem zwykł demonstrować, w jaki sposób należy profesjonalnie operować nożyczkami. Istotnie ciął nimi w powietrzu z niesłychaną wprawą, na pierwszy rzut oka nie było wiadomo, na czym polega magia jego kunsztu, dopiero po chwili wzmożonej uwagi oraz po jego niecierpliwych podpowiedziach niefachowe oko dostrzegało: boskie palce mistrza wprawiały w ruch jedno tylko ostrze, drugie było nieruchome, nikt, nawet doktor Granada, nie umiał powtórzyć tej sztuczki, a przejęty dumą Don Juan Ziobro nie zdradzał sekretu.

Z nieodłącznymi nożyczkami, dyskretnie wetkniętymi w kieszonkę piżamy (bluza piżamy brawurowo rozpięta, pod szyją fantazyjnie zawiązany fular), namiętnie krążył po oddziale i wszystkim pacjentkom, i wszystkim pielęgniarkom nieustannie proponował usługi fryzjerskie. Siostry odmawiały, zwłaszcza siostra Viola odmawiała z wielką surowością, ale Królowa Kentu oraz Fanny Kapelmeister nader często paradowaty z elegancko podciętymi lokami. Sztuka fryzjerska Don Juana Ziobro istotnie mogła budzić uznanie, nawet cztery córki Królowej Kentu, które odwiedzały ją codziennie, wyrażały swój niekłamany podziw dla nowej matczynej fryzury.

Wszystkie cztery córki Królowej Kentu byty prawdziwymi księżniczkami. Byty to cztery piękne młode kobiety, odpowiednio w wieku 24, 25, 27 i 30 lat, wykwintnie ubrane, narkotycznie pachnące perfumami odpowiednio: Dune, Poeme, Organza, Dolce Vita, wszystkie cztery podjeżdżały pod szpital własnymi samochodami odpowiednio: fordem mondeo, renaultem laguną, volksvagenem golfem, nissanem almerą, i wszystkie cztery dzień w dzień byty świetnie uczesane przez biegłych stylistów od Jean-Louisa Davida. Don Juan Ziobro na sam widok tych czterech gwiazd tracił przytomność. o ile ja o sobie z w miarę czystym sumieniem mogę mówić, że byłem we władaniu kobiet, o tyle Don Juan Ziobro był w absolutnym, niewolniczym, kokainistyczno-morfinistycznym władaniu kobiet. Na widok jakiegokolwiek elementu najluźniej nawet związanego z kobiecością ożywał i zarazem omdlewał, jakikolwiek damski głos, choćby to był nawet dochodzący z korytarza zdarty i napastliwy baryton salowej Poniatowskiej, natychmiast podrywał go z łóżka, Don Juan raptownie wstawał, spazmatycznie poprawiał fular, w biegu skrapiał się obficie wodą kolońską i ruszał ku wabiącym go syrenim śpiewom.

Cztery dzień w dzień odwiedzające matkę piękności onieśmielały go wszakże. o ile znał wszystkie kobiety, których stopa kiedykolwiek przekroczyła próg oddziału deliryków, o ile bezwstydnie spoufalał się z odwiedzającymi nas żonami, córkami, narzeczonymi, o ile zajadle, choć daremnie, zalecał się do pielęgniarek, o tyle na cztery księżniczki spozierał ukradkiem, przemykał obok nich chyłkiem, kłaniał im się niezgrabnie, nawet nie próbował wszczynać rozmowy. Najwyraźniej żadne z jego sławnych, równie strzelistych, co zawiesistych zagajeń (doprawdy nigdy nie widziałem kobiety z tak rasowymi pęcinami – mawiał na przykład do osłupiałej i na domiar obutej w wysokie do kostek ortopedyczne trzewiki salowej Poniatowskiej), otóż najwyraźniej żadne z jego słynnych uwodzicielskich powiedzeń nie przechodziło mu w tym wypadku przez gardło, uśmiechał się jedynie krzywo i koślawo, nerwowo dreptał po korytarzu, wchodził do sali i wybiegał z sali, kładł się i natychmiast wstawał z łóżka. Miotały nim sprzeczne pragnienia, z jednej strony całym sercem i całą swoją rozpasaną żądzą pragnął jak najdłuższej obecności czterech ucieleśnień kobiecego absolutu, z całej duszy pragnął, by odwiedziny trwały jak najdłużej, z drugiej strony z całej duszy pragnął, by odwiedziny jak najprędzej się skończyły. Niezmiennie bowiem, natychmiast po wyjściu wszystkich odwiedzających, zwłaszcza zaś po wyjściu czterech księżniczek, Don Juan Ziobro rozpłomieniony zaznanym z daleka pięknem, rozochocony i z wielkim wigorem przystępował do nagabywania Królowej Matki. Przez matkę próbował zbliżyć się do córek, wypytywał o szczegóły ich życia, o dziecięce zabawy, o ulubione gry i lalki, i jak się chowały, i jak się uczyły, wypytywał o mężów (wszystkie cztery były mężatkami), pytał, czy są zamożni i odpowiedzialni i czy przypadkiem któryś zbyt często nie zagląda do kieliszka, pytał, czy “córy” są szczęśliwe, gdzie mieszkają, dlaczego mają takie a nie inne imiona (odpowiednio Katarzyna, Magdalena, Ewelina i Anna) oraz czy może do “szanownych córeczek” w stosownym dniu zatelefonować z życzeniami imieninowymi i co ewentualnie szanowna mama “czwórki tak powabnych dziewcząt” radzi mu uczynić, gdy zadzwoni i gdy zamiast przeuroczego głosu solenizantki w słuchawce rozlegnie się nieprzyjazny męski baryton?

– Wtedy trzeba bez słowa odłożyć słuchawkę – odpowiadała niezmiennie głuchym głosem Królowa Kentu, i było to wszystko, co mówiła.

Królowa Matka, Królowa Kentu była bowiem chodzącą garścią popiołu. w gruncie rzeczy nie dało się nawet nic określonego powiedzieć o jej wyglądzie, być może kiedyś była równie piękna jak jej córki, ale teraz jej twarz, jej oczy, włosy, ramiona, dłonie i nogi, wszystko obróciło się w popiół. Ślady dawnej urody zasypał popiół, spojrzenie pałające zgasło, skóra poszarzała, straciła czułość.

Królowa Kentu (w cywilu magister farmacji) była osobą nieziemsko nieśmiałą. Była nieziemsko nieśmiała jako dziecko, była nieziemsko nieśmiała w szkole powszechnej i średniej, była nieziemsko nieśmiała na studiach. Ojciec jej, autorytarny farmaceuta ze skłonnością do tyranii, wpierw właściciel prywatnej, potem kierownik państwowej apteki, wzmagał swym aptekarskim autorytaryzmem nieśmiałość córki. Czy nieśmiałość ta miała inne źródła, nie wiem i nie będę wiedział. Skupiam się na znanych i mnie, i Królowej Kentu sposobach przezwyciężania nieśmiałości, czyli na likierze miętowym.

24
{"b":"88198","o":1}