– …a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.
– Otóż to. Najlepiej będzie, jeżeli nie zareagujemy. To znaczy publicznie. Wtedy ludzie przeczytają, westchną nad moją obłudą i zapomną. A jak zaczniemy to rozgrzebywać… Zresztą, co kogo obchodzi, z kim ja mam dziecko?
– Racja. Czekaj – mówiłaś: publicznie. A prywatnie?
– Prywatnie już zareagowałam. Lesio Trapiec zapomni o moim istnieniu.
– Skąd wiesz?
– Bo mu powiedziałam, że jeżeli tego nie zrobi, zawiadomię świat, że to jego dziecko, że mnie rzucił i tak dalej. Już mam świadka na to, jak chciałam popełnić samobójstwo z tego powodu.
– Nie żartuj? To ty jesteś niebezpieczna!
– Tak, kochany! Nie wiedziałeś? Czekaj, ja muszę wracać do roboty, powiedz tylko, kiedy po mnie przyjedziesz?
– Mogę dziś, mogę jutro…
– To wolę jutro rano. Znowu mi nogi spuchły i muszę poleżeć bez emocji… rozumiesz.
– Rozumiem. Przyjadę tak świtem, koło dwunastej. Wystarczy?
– Lepiej koło drugiej. Ty też się wyśpij.
Wróciłam do Orkiestry. Jeśli się uda, to jesteśmy wielcy. Po Nowym Roku trzeba sobie w ogóle będzie odpuścić wielką miłość i spotkania z Tymonem, bo to mnie jednak dekoncentruje.