Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– …a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.

– Otóż to. Najlepiej będzie, jeżeli nie zareagujemy. To znaczy publicznie. Wtedy ludzie przeczytają, westchną nad moją obłudą i zapomną. A jak zaczniemy to rozgrzebywać… Zresztą, co kogo obchodzi, z kim ja mam dziecko?

– Racja. Czekaj – mówiłaś: publicznie. A prywatnie?

– Prywatnie już zareagowałam. Lesio Trapiec zapomni o moim istnieniu.

– Skąd wiesz?

– Bo mu powiedziałam, że jeżeli tego nie zrobi, zawiadomię świat, że to jego dziecko, że mnie rzucił i tak dalej. Już mam świadka na to, jak chciałam popełnić samobójstwo z tego powodu.

– Nie żartuj? To ty jesteś niebezpieczna!

– Tak, kochany! Nie wiedziałeś? Czekaj, ja muszę wracać do roboty, powiedz tylko, kiedy po mnie przyjedziesz?

– Mogę dziś, mogę jutro…

– To wolę jutro rano. Znowu mi nogi spuchły i muszę poleżeć bez emocji… rozumiesz.

– Rozumiem. Przyjadę tak świtem, koło dwunastej. Wystarczy?

– Lepiej koło drugiej. Ty też się wyśpij.

Wróciłam do Orkiestry. Jeśli się uda, to jesteśmy wielcy. Po Nowym Roku trzeba sobie w ogóle będzie odpuścić wielką miłość i spotkania z Tymonem, bo to mnie jednak dekoncentruje.

45
{"b":"87899","o":1}