Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Nie musisz mi tego mówić.

– Więc co tu jeszcze robimy? – zapytała Ellyse, sięgając po kitel wiszący na ścianie. Narzuciła go na siebie, a potem ruszyła w kierunku korytarza. Channary poszła za nią. Dotarły do maszynowni, po czym Nozomi zajęła miejsce Gideona przy głównym pulpicie.

– Co zamierzasz? – zapytała Sang.

– Uciekać.

– Tyle wiem. Nurtuje mnie to, w jaki sposób zamierzasz to zrobić.

Ellyse nie odpowiadała, uruchamiając astrometrię pokładową. Musiała wiedzieć, gdzie dokładnie znajdowały się wszystkie inne jednostki.

– Wcześniej liczyłaś na zamieszanie, ale teraz…

– Potrzebujemy pomocy, to jasne – odparła. – I zamierzam poprosić o nią Romanienko.

Channary oparła się jedną ręką o jej fotel i pochyliła nad nią.

– Niespecjalnie dobry pomysł.

– Innego nie mam. Albo ktoś nam pomoże, albo możemy czekać tu na Ingo Freeda.

– W porządku, ale…

Sang nagle urwała, dostrzegając, że do komputera pokładowego nadeszło powiadomienie o zbliżającej się transmisji. Kod był zastrzeżony dla Przewodniczącego Prezydium, ale on wygłaszał swoje płomienne przemowy każdego ranka, a nie w środku nocy. System natychmiast aktywował pokładowe głośniki, z których dobiegł powtarzający się gong.

– Możesz wyłączyć tę pieprzoną fonię?

– Mogę – odparła Nozomi, po czym wyciszyła dźwięk alarmowy.

– Co to jest, do cholery?

– Najwyraźniej już zorientowali się w sytuacji.

– Zobaczymy.

Patrzyły na ekran, gdzie wyświetliło się godło Teokracji Ziemskiej. Informacja na dole informowała, że niebawem przemówi Przewodniczący.

– Ogłosi, że sezon polowania na nas jest otwarty – zauważyła Sang.

– Po co miałby się fatygować?

– Dla przykładu. Chce zrobić z nas materiał propagandowy.

Ellyse musiała przyznać, że była to realna możliwość. Oznaczała także, że gdzieś w okolicy czaić się już może oddział mający je wyeliminować.

Gdy tylko włączył się przekaz z Yorktown, zmieniła zdanie.

– Dija Udin? – zapytała, wbijając wzrok w jego uśmiechniętą facjatę.

– Moi drodzy! – zaczął entuzjastycznie. – Wybaczcie, że ogłosiłem planetarny alarm, ale uznałem, że to, co mam do powiedzenia, zasługuje na zbudzenie was w środku nocy. Obiecuję, że nie zajmę wam wiele czasu.

Ellyse szybko się otrząsnęła.

– Startujemy – powiedziała.

– Co? Poczekaj, on…

– To jest nasza szansa, Sang.

Nie czekając na odpowiedź, natychmiast aktywowała silniki i zignorowała wszystkie procedury bezpieczeństwa, podrywając Kennedy’ego z ziemi. Kilka włazów było jeszcze otwartych, ale zanim wejdą w wyższe partie atmosfery, powinny się zamknąć. Obrała kurs na orbitę.

Tymczasem Dija Udin uniósł do kamery zakrwawione ręce.

– Obawiam się, że ubiłem Przewodniczącego Prezydium – powiedział. – Doszło między nami do sporu doktrynalnego, co nie jest niczym nowym. Przed naszą… moją… naszą moją starą erą Samarytanie oddzielili się od głównego nurtu judaizmu, szyici i sunnici podzielili się wkrótce po śmierci Mahometa, a Wielka Schizma w chrześcijaństwie nastąpiła kilkaset lat później. Oczywiście moim faworytem w tym wyścigu zawsze był anglikanizm, odłam, który powstał dlatego, że papież nie chciał dać Henrykowi VIII rozwodu. A ten naprawdę chciał zbrzuchacić nową kobietę.

ISS Kennedy wspinał się w zawrotnym tempie, a Alhassan ciągnął dalej:

– Teraz doszło do rozbieżności między Dija Udinem Alhassanem a facetem, który leży tutaj obok mnie jako truchło. – Nawigator sięgnął w dół i na chwilę znikł z wyświetlacza. Potem uniósł połamaną rękę, która ledwo trzymała się reszty ciała. – Oto kawałek.

– Nie wierzę… – wydukała Channary.

Nozomi nadal skupiała się na tym, by silniki otrzymały jak najwięcej mocy, a Kennedy był zdolny do wejścia na orbitę okołoziemską. Przebiły się przez chmury, na moment tracąc obraz z kamery dziobowej.

– Sprawy przybrały niespodziewany obrót – kontynuował Dija Udin. – Nie chciałem go potraktować tak zasadniczo, ale upierał się, że mnie zabije. Rozumiecie zatem, moi drodzy, że nie miałem innego wyjścia.

Kennedy przemknął przez mezosferę jak pocisk.

– Nie twierdzę, że nie sprawiło mi to przyjemności. Gdy zacząłem, trudno było mi przerwać… dlatego na pogrzebie nie będzie otwartej trumny. Przepraszam wszystkich tych, którzy chcieli ostatni raz zobaczyć tego skurwysyna. – Alhassan urwał, spuścił wzrok i uniósł dłonie. – Wybaczcie. Przecież o tych, którzy odeszli, powinno się mówić dobrze albo wcale.

Przez moment się zastanawiał, po czym splunął na bok.

– Ale jego to nie dotyczy. Był to kawał chuja.

Kennedy mknął ku przestrzeni kosmicznej, przekraczając umowną granicę kosmosu. Temperatura na zewnątrz niebawem miała w mgnieniu oka spaść do niemal trzystu stopni Celsjusza na minusie.

– Nie jest mi przykro – dodał Alhassan. – Wiem, że dzięki temu, co zrobiłem, Ziemia będzie lepszym miejscem do życia. Ja sam oczywiście przyjmę na swoje barki ciężar rządzenia tym światem. Należy mi się to jak koniowi owies.

Kadłub nagrzewał się do ponad tysiąca sześciuset stopni, ale nie stanowiło to problemu dla Kennedy’ego. Tym, co mogło przeszkodzić w ucieczce, był tylko sam Dija Udin. Szczęśliwie w tej chwili był zajęty czymś zgoła innym – i najwyraźniej sprawiało mu to niewypowiedzianą radość.

– Nie lękajcie się – powiedział, przyglądając się swojej zakrwawionej dłoni. – Nie mam zamiaru obwoływać się emirem i wprowadzać islamskiego reżimu na Ziemi. Będę przewodził wam jako dobry i miłosierny ojciec. Na królową wezmę Meazę Endale, z którą spłodzę całą dynastię małych Dija Udinów.

Kennedy wyszedł wreszcie w przestrzeń kosmiczną. Nozomi ustawiła kurs na Epsilon Eridani, pierwszą lepszą gwiazdę, która przyszła jej do głowy. Pomarańczowy karzeł znajdował się niewiele ponad dziesięć lat świetlnych od Ziemi, ale nie stanowił celu podróży. Ellyse chciała jak najprędzej nabrać dystansu pomiędzy planetą a statkiem.

Połączenie zaczęło przerywać.

– I zaprawdę powiadam wam… lepszy świat… Dija Udin poprowadzi was…

– Wyłącz tego idiotę – zaproponowała Channary.

Nozomi przesunęła palcem po wyświetlaczu, a Alhassan znikł z ekranu.

– Nie wykryją nas? – zapytała Sang, spoglądając na obraz z kamery rufowej. Ziemia nie jawiła się już jako krzywizna, ale owalny kształt. Oddalały się coraz bardziej – i coraz szybciej. Nie widziała, by ktokolwiek ruszył w pogoń.

– Nie wiem – odparła Nozomi.

– Nie wiesz?

– Przypuszczam, że wszyscy są dość zajęci, ale pewna być nie mogę.

– A ślady? Może Yorktown…

– Nie ma sposobu, by wykryli naszą trajektorię po tym, jak zmienię kurs. Jeśli cokolwiek zarejestrowało odejście z powierzchni, będą mogli jedynie ekstrapolować naszą ścieżkę… a ta zaraz ulegnie zmianie.

Ellyse odczekała jeszcze chwilę, a potem zwróciła okręt w innym kierunku. Po kwadransie powtórzyła ten manewr i uznała, że jeśli do tej pory nie dostrzegły żadnego pościgu, powinny być bezpieczne.

Sang siedziała na miejscu obok niej, lustrując obraz z kamery rufowej. W końcu wypuściła z ulgą powietrze, po czym się odchyliła. Spojrzawszy na Nozomi, zapytała:

– Zdajesz sobie sprawę, co to znaczy?

– To przemówienie Dija Udina?

Channary skinęła głową.

– Zdaję – odparła Ellyse. – Ziemia przepadła.

– Kompletnie i bezapelacyjnie. Alhassan wezwie Diamentowych i…

– Wiem, Channary – ucięła, nie chcąc słuchać tego, co było oczywiste.

Śmierć Ingo Freeda przypieczętowała los ludzkości. Nie było czasu się nad tym zastanawiać, gdy w pośpiechu opuszczały Ziemię, ale innej możliwości nie było. Dija Udin musiał już skorzystać z ansibla.

– Mogłyśmy chociaż…

– Nie było jak uratować Challengera – ucięła Nozomi. – Gdybyśmy poczekały jeszcze chwilę, byłoby po wszystkim.

Sang skinęła głową bez przekonania.

– Więc co teraz? – zapytała.

– Uruchamiam algorytm, którego użył Dija Udin. Znajdziemy tunel, skontaktujemy się z Ev’radatem, a potem przywrócimy Håkona.

53
{"b":"690736","o":1}