– Miło mi pana poznać.
– Dlaczego sfałszowaliście wyniki kontroli antynarkotykowej Clu Haida, tak by wyglądało, że brał heroinę? – spytał Myron, decydując się na frontalny atak.
Sawyer uśmiechał się dalej, choć uśmiech jakby go uwierał.
– Słucham?
– Clu Haida. Mówi panu coś to nazwisko?
– Oczywiście. Powiedziałem wczoraj Winowi, że ciężko nad nim pracowałem.
– Jak pan pracował?
– Żeby nie brał narkotyków. Mam duże doświadczenie terapeutyczne. Zdobyłem kwalifikacje. Żeby pomagać uzależnionym.
– Niewiele się to różni od tego, co pan robi w tej chwili.
– Słucham?
– Ludzie podatni na uzależnienia potrzebują uzależnień. Jeśli nie od alkoholu czy narkotyków, to od religii albo koszałków – opałków o pomaganiu samemu sobie. Po prostu zmieniają uzależnienia. Miejmy nadzieję, że na mniej szkodliwe.
Sawyer Wells pokiwał głową jak kiwon.
– Bardzo ciekawy pogląd, Myron – powiedział.
– Och, dzięki, Sawyer.
– Wiele się dowiedziałem o ludzkich słabościach, o braku poczucia własnej wartości u nałogowców takich jak Clu Haid. Jak już mówiłem, bardzo ciężko nad nim pracowałem. Jego porażka bardzo mnie zabolała.
– Bo to była pańska porażka.
– Słucham?
– Jesteś wszystkim i wszystko jest tobą – zacytował Win. – Jest pan Clu Haidem. Clu przegrał, ergo przegrał pan.
Sawyer Wells spojrzał na niego. Zachował uśmiech, lecz odmieniony. Jego gesty straciły zamaszystość, wziął je w karby. Był z tych, którzy próbują naśladować osobę, z którą rozmawiają. Myron tego nie cierpiał.
– Widzę, że przyszedł pan pod koniec mojego seminarium, Win.
– Czyżbym mylnie odczytał pańskie przesłanie?
– Nie w tym rzecz. Ale człowiek sam stwarza sobie świat. To głoszę. Jesteś tym, co tworzysz, co postrzegasz. Bądź odpowiedzialny. Oto najważniejszy komponent moich nauk. Bierzesz odpowiedzialność za swoje uczynki. Przyznajesz się do winy. Wie pan, jakie są dwa najpiękniejsze zdania na świecie?
Win otworzył usta, spojrzał na Myrona i pokręcił głową.
– Za łatwe – ocenił.
– Jestem odpowiedzialny – rzekł Wells. – To moja wina. Niech pan to powie – zwrócił się do Myrona.
– Co?
– Bardzo proszę. Niech pan powie: „Jestem odpowiedzialny. To moja wina”. To uszczęśliwia. Dość wymigiwania się od odpowiedzialności. Niech pan powie. A ja z panem. I pan również, Win.
– Jestem odpowiedzialny. To moja wina – powtórzyli Myron i Wells. Win milczał.
– Lepiej panu? – spytał Wells.
– To prawie jak seks – rzekł Myron.
– Bywa, że działa bardzo mocno.
– Mhm. Nie przyjechałem krytykować pańskiego seminarium, Sawyer. Chcę usłyszeć o teście antynarkotykowym Clu. Dowody, którymi dysponujemy, potwierdzają, że go sfałszowano. Pan w nim uczestniczył. Dlaczego podaliście, że Clu się narkotyzował?
– Nie wiem, o czym pan mówi.
– Sekcja zwłok wykazała ponad wszelką wątpliwość, że Clu Haid nie brał narkotyków od co najmniej dwóch miesięcy przed śmiercią. A jednak dwa tygodnie temu wyszło wam, że ćpał.
– Być może test dał błędny wynik – odparł Wells. Win zamlaskał z dezaprobatą.
– Niech pan powie: „Jestem odpowiedzialny. To moja wina” – zachęcił.
– Dość wymigiwania się od odpowiedzialności – dodał Myron.
– Bardzo proszę, Sawyer. To uszczęśliwia.
– To nie jest śmieszne – zaprotestował Wells.
– O, przepraszam – rzekł Win. – Jest pan wszystkim, a tym samym również testem antynarkotykowym.
– Gościem na tak.
– Podobnie na tak jak wasz test.
– Wystarczy tego dobrego, panowie! – nie wytrzymał Wells.
– Jest pan skończony, Sawyer. Wszystko powiem prasie – zagroził Myron.
– Nie wiem, o czym pan mówi. Nie wiem nic o sfałszowaniu testu.
– Mam na ten temat teorię. Chce pan ją usłyszeć?
– Nie.
– Opuszcza pan Jankesów i zaczyna pracować dla Vincenta Rivertona, zgadza się?
– Nie pracuję wyłącznie dla jednej firmy. Jego koncern wydaje mi książkę.
– Riverton to także główny wróg Sophie Mayor.
– Tego pan nie wie – bronił się Wells.
– Żył dla tego klubu. Bardzo się wkurzył, gdy pani Mayor przejęła Jankesów. Na dodatek okazało się, że taka właścicielka była klubowi potrzebna, ponieważ nie wtrącała się do jego prowadzenia. Jedynym jej posunięciem, i to świetnym, było ściągnięcie do drużyny Clu Haiga. Clu rzucał lepiej, niż ktokolwiek śmiał marzyć. Jankesi zaczęli odzyskiwać świetność. I wtedy wkroczył pan. Haig nie przeszedł kontroli antynarkotykowej. Sophie Mayor wyszła na ignorantkę. Jankesi zaczęli spadać w dół tabeli.
Sawyer Wells chyba trochę się pozbierał. Któreś ze zdań Myrona dodało mu animuszu. Ciekawe.
– To nie ma żadnego sensu – rzekł.
– Konkretnie co?
– Wszystko. – Wells znowu wyprężył pierś. – Sophie Mayor była dla mnie dobra. Kiedy stworzyła mi szansę na awans życiowy, pracowałem jako terapeuta w ośrodkach odwykowych Sloan State i Rockwell. Z jakiego powodu miałbym jej szkodzić?
– Proszę mnie oświecić.
– Nie mam pojęcia. Byłem przekonany, że Clu się narkotyzuje. Jeśli nie brał, test dał błędny wynik.
– Dobrze pan wie, że wyniki kontroli się sprawdza. Nie ma mowy o błędzie. Ktoś je sfałszował.
– Nie ja. Proponuję porozmawiać z doktorem Stilwellem.
– Jednak pan był obecny przy badaniu? Zgadza się?
– Tak, byłem przy tym. Na tym kończę odpowiadać na pańskie pytania. Po tych słowach Sawyer Wells obrócił się na pięcie i pośpiesznie wyszedł.
– Chyba nas nie lubi – powiedział Myron.
– Ale najważniejsze, że jesteśmy nim.
– Z czego wniosek, że nie lubi siebie?
– Smutne, prawda?
– A jak mąci w głowie. Ruszyli do wyjścia.
– Dokąd teraz, o Zmotywowany?! – spytał Win.
– Do Starbucks.
– Czas na kawę z mlekiem?
– Na konfrontację z Frankiem Juniorem.
30
Franka Juniora nie zastali. Myron ponownie zadzwonił do jego agencji i od tej samej sekretarki usłyszał, że FJ. jest nadal nieosiągalny. Nie zrobiło też na niej wrażenia, gdy powtórzył, że musi jak najprędzej porozmawiać z Francisem Ache'em Juniorem.
Powrócił zatem do swojego biura.
Wielką Cyndi – kobietę, która ledwie mogła wcisnąć się w suknię namiot – opinał dziś jaskrawozielony trykot ze spandeksu, z hasłem biegnącym przez pierś. Materiał krzyczał boleśnie, a litery na nim były tak rozciągnięte, że nie dało się ich odczytać.
– Dzwoniło wielu klientów, panie Bolitar – poinformowała Wielka Cyndi. – Niezadowolonych, że pana nie zastali.
– Zajmę się tym – obiecał. Przekazała mu wiadomości.
– Aha, dzwonił Jared Mayor – dodała. – Bardzo chciał z panem porozmawiać.
– Dobrze, dziękuję.
Najpierw Myron zadzwonił do Jareda Mayora. Zastał go w biurze matki na Yankee Stadium. Do rozmowy podłączyła się Sophie.
– Dzwonił pan? – spytał Myron.
– Liczyłem, że przekaże nam pan najświeższe wieści – odparł Jared.
– Ktoś knuje przeciwko pańskiej matce.
– W jaki sposób? – zainteresowała się Sophie.
– Wyniki kontroli antynarkotykowej Clu sfałszowano. Nie brał.
– Wiem, że chce pan w to wierzyć…
– Dysponuję dowodem.
– Jakim? – spytał po chwili milczenia Jared.
– Nie czas na wyjaśnienia. Ale zapewniam państwa, Clu był czysty.
– Komu zależałoby na sfałszowaniu testu? – spytała Sophie.
– Tego właśnie muszę się dowiedzieć. Na logikę podejrzani są doktor Stilwell i Sawyer Wells.
– A jaki mieliby interes w tym, żeby zaszkodzić Clu?
– Nie Clu, tylko pani. To pasuje do tego, co wiemy. Przywołanie widma pani zaginionej córki, obrócenie na pani niekorzyść udanej wymiany baseballistów… Moim zdaniem ktoś chce pani zaszkodzić.
– To zbyt pochopne wnioski.
– Możliwe.
– Kto chciałby mi zaszkodzić?
– Z pewnością ma pani niejednego wroga. Na przykład Vincenta Rivertona.
– Rivertona? Nie. Przejęcie przez nas klubu odbyło się w o wiele bardziej przyjaznej atmosferze, niż przedstawiła to prasa.