Литмир - Электронная Библиотека

Kościół Katolicki nie jest, jak sam głosi:

a) święty – tj. składający się z ludzi świętych, pełniących wolę Bożą;

b) apostolski – tj. niezmienny od czasów apostolskich co do wiary, głoszonych nauk i praktyk religijnych;

c) ewangeliczny – tj. trzymający się nauki Chrystusa, spisanej w czterech Ewangeliach;

d) katolicki – tj. powszechny w swoich dogmatach, zachowywanych w niezmienionej formie przez wszystkich Chrześcijan wszystkich czasów.

Zbawiciel jasno określił podstawowy cel Kościoła – jest nim przekazywanie „Dobrej Nowiny” o Zbawieniu. Zamiast niej karmi się ludzi opowieściami o mękach piekielnych i wiecznym potępieniu.

Cele podrzędne to: opieka nad najbiedniejszymi i pokrzywdzonymi przez los, kultywowanie pamiątki Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa, szerzenie Słowa Bożego, sprawowanie Sakramentów Świętych.

Pierwsza sfera traktowana jest tak marginalnie (a przy tym na tyle nagłaśniana przez kościelne media), iż niewiele można jeszcze na jej temat napisać. Chociaż… trochę prawdy jeszcze nikomu nie zaszkodziło:

Organizacja kościelna Caritas, powołana została do opieki nad tymi, którzy jej najbardziej potrzebują. Księża dyrektorzy poszczególnych oddziałów wraz z siostrami zakonnymi, klerykami oraz wolontariuszami świeckimi – prowadzą stołówki z darmowym wyżywieniem, hospicja; organizują wakacyjne kolonie dla dzieci z najbiedniejszych rodzin. Trudno wyobrazić sobie bardziej humanitarne cele i działania. Rzeczywiście, dzieje się tam wiele dobra, może nie aż tak wiele jak „bębni” o tym Kościół, ale owoce są niemałe. Komórki Caritasu istnieją obecnie w każdej diecezji i trzeba przyznać, iż szczególnie w ostatnich paru latach bardzo się rozwinęły. Wiąże się to ściśle z ostatnim kursem polityki Watykanu, aby zyskać jak największą przychylność ludzi świeckich dla instytucji Kościoła. Caritas jest sztandarowym narzędziem tych usiłowań. Działania tej organizacji miałem okazję obserwować za moich czasów kleryckich, jak również później w kapłaństwie.

Po 4 i 5 – tym roku Seminarium Łódzkiego, w czasie wakacji, uczestniczyłem w letnich koloniach dla dzieci z rodzin patologicznych, prowadzonych pod patronatem łódzkiej komórki „kościelnej dobroczynności”. Zgłosiłem swój akces jako opiekun, wespół z paroma kolegami i grupką studentów. Kolonie trwały dwa tygodnie. Mieszkaliśmy razem z dziećmi w wiejskiej szkole, udostępnionej i zaadaptowanej dla nas przez miejscową gminę. Całe finansowanie przedsięwzięcia ograniczało się więc praktycznie do przewiezienia dzieci w obydwie strony oraz wyżywienia. Kto za to wszystko zapłacił? Oficjalnym i jedynym dobroczyńcą: organizatorem, sponsorem i filantropem jest Kościół Katolicki zaś głównym patronem – biskup diecezjalny.

W rzeczywistości ani jedna złotówka nie pochodziła z kurialnego skarbca. Wszystkie przedsięwzięcia Caritasu są finansowane przez sponsorów – przedsiębiorców, którzy wpłacają często ogromne sumy „na cele charytatywne”, aby móc odpisać je sobie od dochodu. Regułą przy takich wpłatach jest praktyka ich zawyżania. Księża dyrektorzy wystawiają też chętnie zupełnie fikcyjne potwierdzenia wpłaty, w zamian za „godziwą” łapówkę. Dziwić się później, że objeżdżają swoje placówki „mercami” i „bm – kami”, jak przystało na „ubogich opiekunów najuboższych”. Taki sam aferalny proceder kwitnie obecnie na parafiach, a profity dla kapłanów – którzy nie muszą rozliczać się z „darowizn” – zazwyczaj wielokrotnie przewyższają ich i tak już wysokie dochody. Zadowoleni są również businessmani, wykorzystujący jedną z ostatnich form odpisów podatkowych. Traci jak zwykle państwo – cała reszta… czyli my.

Innym źródłem finansowania akcji Caritasu, np. w Polsce – są setki podobnych organizacji na Zachodzie Europy. Twarda waluta leje się stamtąd szerokim strumieniem, zwłaszcza przy szczególnych okazjach (stan wojenny, powódź), a „tiry” z bezcłowymi darami kursują nieprzerwanie od lat. To całe bogactwo nie jest jak zwykle nigdzie wykazywane ani poddawane kontroli, nawet wewnątrz struktur kościelnych. Na potrzeby „dobroczynnej działalności Kościoła” zbierana jest również taca we wszystkich parafiach, kilka razy w roku.

Prowadząc kolonie w Nagórzycach i Tomaszowie zastanawiałem się wielokrotnie – gdzie jest ta cała kasa!? Dzieci karmiliśmy na ogół przeterminowanymi produktami z Zachodu, a i tak pod koniec turnusu musiałem żebrać u miejscowych ludzi o wsparcie, gdyż siedziba Łódzkiego Caritas odmówiła dofinansowania. Gdyby nie otwarte ludzkie serca – dzieci chodziłyby głodne. Tak stało się na innej kolonii, gdzie doszło do prawdziwego buntu zaniedbanych milusińskich oraz interwencji ich rodziców. Nie twierdzę, że takie historie dzieją się zawsze i wszędzie. Niemniej jednak tak właśnie z grubsza wygląda „druga strona medalu” oraz realizowanie przez Kościół w praktyce przykazania Jezusa: „…Wszystko cokolwiek uczynicie jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnie uczynicie…”

Trudno jest całej instytucji i jej urzędnikom, wykształconym i nastawionym tylko na branie, nagle zacząć dawać. Trudno także powiedzieć, żeby dzieci z najbiedniejszych łódzkich domów były „braćmi” miliarderów w sutannach. Sam arcybiskup, który (a jakże!) odwiedził naszą kolonię najnowszym modelem BMW robionym na zamówienie – też nie przystaje do tej rodziny. Jego bracia zasiadają w Episkopacie i nie mają kłopotów z wyżywieniem.

Zobaczmy, jak resztę podrzędnych celów swojej „nadprzyrodzonej misji” na swój sposób, po kolei „rozpracował” Kościół Katolicki. Wszystkie zaszczytne zadania – całą swoją działalność uzależnił od składania opłat (i to słonych) w gotówce.

Za kultywowanie pamiątki… czyli za Mszę Św. – kasa; za szerzenie Słowa Bożego… czyli kazanie – kasa (czyt. taca); za sprawowanie Sakramentów… czyli: Chrzest, Komunię, Bierzmowanie (nie zawsze), Ślub – kasa! kasa! kasa! KASA!!! Nie wspomnę o: pogrzebach, opłatach cmentarnych, kolędzie, wypominkach, zrzutkach, zbiórkach itp. itd. Przemilczę również przeznaczenie tej rzeki pieniędzy.

ROZDZIAŁ XIII PAPIESKA OMYLNOŚĆ

Zadufany w swoją potęgę – na przestrzeni wieków – Kościół Katolicki stworzył własną, autokratywną ideologię supremacji i nieomylności, nie oglądając się zbytnio na wolę Bożą i wytyczne swojego Założyciela. To właśnie nikt inny, tylko sam Jezus wielokrotnie powtarzał: „…Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze mną, rozprasza…” [71]

Co do nieomylności, monopolu na prawdę – nawet apostołowie nie zawsze posiadali Ducha Świętego. Brakiem pokory, modlitwy, pokuty i postu, pozbawiali się go sami (tak jak później ich katoliccy „sukcesorzy”). Nie wszystkie cuda i uzdrowienia im się udawały. Pomylili się również co do rychłego powrotu Nauczyciela na ziemię.

Cała historia Kościoła (z wyjątkiem pierwszych wieków) – inkwizycje, potępienia, shizmy, odstępstwa; nadużycia, wiarołomstwa i świństwa popełniane przez namiestników Chrystusa, jak również ich obecne praktyki – jasno dowodzą, że Kościół Katolicki przestał być Bożą Owczarnią – kustoszem nadprzyrodzonych tajemnic, szafarzem łask wszelkich. Śmiem twierdzić, iż w związku z nie realizowaniem woli Bożej – nie posiada on Bożego mandatu na przekazywanie Prawdy Objawionej i nie działa w nim Duch Święty!!!

Mówienie o nieomylności papieży wobec ich udowodnionych i wykazanych błędów, a także wobec jawnego sprzeniewierzania się Stwórcy – Jego Objawieniu zawartemu w Piśmie Świętym oraz Przykazaniom – zakrawa na kpinę i bezczelne szyderstwo. Właśnie owa „nieomylność” jest źródłem większości odstępstw. Przez jej wydumany mit robi się wodę z mózgu setkom milionów ludzi na całym świecie.

Dowodów na omylność papieży jest aż nadto. Część z nich przytoczyłem już w mojej pierwszej książce pt. „Byłem księdzem”.

Przypomnę, iż we wczesnym Kościele nikomu, łącznie z samymi papieżami, nie śniło się nawet o supremacji biskupa Rzymu, a tym bardziej o jego nieomylności. Omylni byli i są wszyscy, począwszy od Św. Piotra, wielokrotnie strofowanego przez samego Nauczyciela.

вернуться

[71] ML 12, 30 oraz Łk. 11, 23.

48
{"b":"100703","o":1}