– Co to jest "komora ochronna? – spytał Rinah.
– Pójdziemy tam któregoś dnia. Jest to przestrzeń pomiędzy wewnętrznymi a zewnętrznymi ścianami skorupy. Jak wiesz, każdy segment Paradyzji ma kształt walca, lecz nie cała jego wewnętrzna przestrzeń wykorzystywana jest na pomieszczenia użytkowe. Część użytkowa to jakby prostopadłościenne pudło wpisane w walec. Jest ono podzielone na sto pięćdziesiąt poziomów, lecz na dole, u góry. i po bokach tego prostopadłościanu pozostają wolne przestrzenie pomiędzy ścianami pudła i zaokrągloną powierzchnią zewnętrzną walca. Tam mieszczą się różne urządzenia i instalacje, obsługujące segment, ale większość tej przestrzeni pozostaje pusta. Wypełnia je jedynie szkielet konstrukcji nośnej, na której opiera się wewnętrzny prostopadłościan. Mówiąc obrazowo, żyjemy w ogromnym, wielopiętrowym gmachu zamkniętym w cylindrycznym naczyniu…
– Nabitym w butelkę! – zażartował Rinah.
Twarz Alviego spoważniała nagle, rozejrzał się niespokojnie.
– Powstrzymaj się od podobnych porównań – powiedział z nagłą złością. – Tobie może to nie zaszkodzi; lecz… trzeba mieć wzgląd na słuchaczy!
– Nie rozumiem – Rinah patrzył na swego przewodnika, oczekując wyjaśnienia przyczyn jego gwałtownej reakcji.
– Trudno mi to wyjaśnić. Po prostu w twoim żarcie, nieświadomie być może, zabrzmiała aluzja. Centrala nie analizuje intencji, lecz znaczenie słów.
– Przepraszam… – bąknął Rinah, nadal nie rozumiejąc. – Rzeczywiście nie miałem na myśli niczego innego oprócz obrazowego porównania…
– W każdym razie uważaj – Alvi jakby nieco się uspokoił. – Bądź co bądź, ty także podlegasz naszym kodeksom. A wracając do tematu, chciałbym ci powiedzieć jeszcze jedno. U was, na Ziemi, często ponoć słyszy się zarzuty dotyczące ograniczeń, jakim tutaj podlegamy. Musisz być przekonany o tym, że nie ma tu żadnych ograniczeń poza tymi, które wynikają z praw fizyki i zwykłych, w całym cywilizowanym Wszechświecie uznanych praw- społecznego porządku. Na planecie naturalnej, otwartej, takiej jak Ziemia" te fizyczne ograniczenia też istnieją, choć są zupełnie inne. Zżyci z nimi, nie zauważacie ich nawet. Tutaj nie można przebić skorupy zewnętrznej, by wydostać się z Paradyzji, a u was nie można podskoczyć tak wysoko, by się trwale oderwać od Ziemi. Ot i wszystko. Wszelkie idiotyzmy na temat naszego przymusowego zamknięcia wewnątrz planety są taka samą brednią, jak krytykowanie ziemskiej grawitacji. Chciałbym, aby to było jasne i niech to znajdzie odpowiedni wyraz w twojej przyszłej książce. Wolność człowieka to bardzo źle zdefiniowane pojęcie!
– Ustaliliśmy już – zauważył Rinah – że człowiek staje się wolny wówczas, gdy nic i nikt nie krępuje jego działań w granicach wyznaczonych przez obiektywne konieczności. Rozumiem wasze ograniczenia i nie zamierzam ich kwestionować…
– Jednakże nasi filozofowie – przerwał Alvi – są bardziej precyzyjni w określaniu pojęcia wolności. Bo cóż to są te "obiektywne konieczności", o których mówisz? Czyż nie jest to temat do nie kończących się dysput i sporów? W naszym pojęciu wolność osiąga się przez uświadomienie, że wszystko, co nas ogranicza, jest konieczne. Krócej mówiąc, wolność – to świadomość braku alternatywy, innej możliwej rzeczywistości dla naszego świata niż ta, w której żyjemy. Nasza wolność to wiara w optymalizację. Centralny System Zabezpieczeń kalkuluje bezstronnie i to on właśnie określa, co w danej chwili i sytuacji jest konieczne dla przetrwania tego świata.
Było późne popołudnie. Niezmordowany Alvi oprowadził Rinaha po przeróżnych zakątkach piętra, pokazując mu wszystko, co służyło mieszkańcom w ich codziennym życiu. Wybierał z rozmysłem, według dobrze opracowanego planu, najbardziej interesujące obiekty, dające przybyszowi pojęcie o zainteresowaniach, rozrywkach i warunkach życia mieszkańców. Pokazał Rinahowi salę widowiskową, gdzie właśnie odbywała się próba zespołu muzycznego, pływalnię z trenującymi zawodnikami, parę magazynów z podstawowymi Artykułami codziennego użytku, kilka zakładów usługowych, biuro projektowo-konstrukcyjne urządzeń automatycznych, zakład konserwacyjno-remontowy i miejscową przychodnię lekarską. Było tego dostatecznie dużo, by Rinah poczuł zmęczenie – mimo że odległości były niewielkie, a powierzchnia całego piętra nie przekraczała dwóch kilometrów kwadratowych. Ludzie pracowali pilnie, widać było, że znają swoje obowiązki i starają się jak najsumienniej je wypełniać.
– Jesteśmy tu jakby jedną rodziną. Obowiązuje podział pracy – wyjaśniał Alvi. – Każdy musi zrobić, co do niego należy, by całość mogła prawidłowo funkcjonować. Życie nasze sprowadza się, w gruncie rzeczy, do tego, by umożliwiać sobie życie. Jak zresztą wszędzie, na każdej z zamieszkanych planet. Człowiek musi jeść, spać, ubierać się, zażywać rozrywek, uprawiać sporty, tworzyć dzieła sztuki, uczestniczyć w życiu kulturalnym. To są potrzeby osobiste. Natomiast dla społeczeństwa jako całości ważne są jeszcze takie dziedziny, jak porządek i bezpieczeństwo, ochrona przed zewnętrznymi wrogami, no i oczywiście praca na Tartarze, której efekty są podstawą naszego bytu. Z tym wiąże się eksport surowców i import wszystkiego, co nam potrzebne do życia, zwłaszcza żywności i produktów nowoczesnej techniki. Jednym słowem, nie różnimy się w zasadzie od każdego innego społeczeństwa. Tylko warunki, w jakich odbywa się nasza praca, są inne niż na przykład u was. Obowiązuje nas ostrzejsza dyscyplina, konieczna dla sprostania wymogom naszej rzeczywistości. Tutaj nie można sobie pozwolić na dowolny wybór rodzaju zajęcia, typu wykształcenia i specjalizacji. Liczba miejsc pracy w każdej dziedzinie jest ściśle określona. Nie możemy, na przykład, mieć zbyt wielu elektroników kosztem niedoboru pracowników służb porządkowych. Musimy mieć także zapewnioną stałą kadrę do prac wydobywczych na Tartarze…
– To pewnie największy problem? – zauważył Rinah. – Mało jest chyba ochotników do tej niebezpiecznej pracy…
– Problemu nie ma żadnego – uśmiechnął się Alvi. – Rodzaj i miejsce pracy, do której kierowani są mieszkańcy, wynika po, prostu z obiektywnej oceny każdego z nas, a precyzyjny system, biorący pod uwagę wszystkie cechy osobowe człowieka, ustala, co ów człowiek może i powinien robić w najbliższym czasie. Im wyższa jest ocena, tym większe znaczenie mają chęci, wyrażane przez obywatela. Nisko oceniony nie ma prawa wyboru: musi robić to, co mu przypadnie w podziale zajęć.
– Ach, rozumiem… – zamyślił się Rinah.
W milczeniu ruszyli w kierunku najbliższej jadłodajni, bo zbliżała się pora obiadu.
ROZDZIAŁ VIII
Cyfry w rogu obrazu telewizyjnego wskazywały godzinę szesnasta z minutami, gdy Rinah, zmęczony wycieczką po piętrze, znalazł się; znowu w swoim pokoju. Teraz dopiero mógł po raz pierwszy obejrzeć dokładnie wszystkie szczegóły wnętrza tego niewielkiego pomieszczenia.
Pokoik miał kształt zbliżony do kwadratu o powierzchni niewiele ponad dziesięć metrów kwadratowych. W każdej ze ścian widoczne były przejrzyste drzwi, które przy zbliżeniu dłoni odsuwały się bezszelestnie. Pomiędzy tymi drzwiami, na dywanowej wykładzinie podłogi, biegły wydeptane szlaki, krzyżujące się na środku pokoju, Co pewien czas któreś z drzwi otwierały się, jakiś człowiek przechodził szybko przez pomieszczenie, nie rozglądając się na boki i nie odzywając się ani słowem, by wyjść przeciwległymi drzwiami.
Jeden z narożników zajmował obszerny tapczan, w drugim – przodem do ściany, na której wyświetlano obraz telewizyjny, stały dwa fotele. Pozostałe wolne miejsca pod ścianami były zabudowane szafkami i schowkami.
Pominąwszy ciągły ruch przechodniów, można by porównać to wnętrze do zwykłego, średniej klasy jednoosobowego pokoju hotelowego. Rinah odnalazł na ścianach czarne kropki, których dotknięciu powodowało, że szkliwo traciło przejrzystość. Zasłonił wszystkie cztery ściany, potem zbadał powierzchnie drzwi i stwierdził, że można je zablokować przez dotknięcie odpowiedniego czujnika. Zablokował wszystkie drzwi i dopiero teraz poczuł się swobodniej. Nikt już nie defilował przez jego pokój, nikt nie zaglądał przez ściany. Zdawał sobie sprawę z utrudnienia, jakie stanowi to dla innych mieszkańców, lecz uznał, że mogą się pomęczyć przez czas jego pobytu, obchodząc jego pokój przez sąsiednie pomieszczenia.