ROZDZIAŁ XI
Nietrudno odgadnąć, co nurtuje cię najbardziej, przeciwko czemu buntuje się twoja natura Ziemianina!
Socjolog Zeb patrzył na Rinaha z tym samym zniecierpliwieniem czy niezadowoleniem, które malowało się na jego twarzy poprzedniego dnia, gdy Alvi umawiał się z nim przez video. Po kilku minutach rozmowy Rinah zaczął podejrzewać, że ten grymas niechęci jest po prostu stałą cechą rysów jego twarzy i przestał czuć się jak intruz, zabierający cenny czas zapracowanemu badaczowi. – Nie potrafisz zapewne pogodzić się z nieustanną ingerencją Systemu Zabezpieczeń w prywatne życie poszczególnych mieszkańców tej planety – ciągnął Zeb, przechadzając się przed Rinahem i Alvim, których usadowił w dwóch fotelach naprzeciw swego laboratoryjnego stołu, pełnego wideokaset i zastawionego kilkoma monitorami ekranowymi do ich odczytywania. – Ja cię rozumiem i nawet się nie dziwię. Wy, na Ziemi, nie jesteście zdolni wyobrazić sobie wszystkich czynników, których działaniu jesteśmy tutaj poddawani od stulecia. Posłużę się prostą przenośnią: wyobraź sobie to samo słowo, wypowiedziane przez człowieka na powierzchni Ziemi i tutaj, we wnętrzu Paradyzji. U was słowo to zabrzmi na krótko i rozwieje się w powietrzu, odleci w otwartą przestrzeń. Tutaj to samo słowo odbije się od ścian i będzie dudniło echem, uwięzione w przestrzeni zamkniętej… Takie są prawa akustyki, niezależnie od znaczenia wypowiedzianego słowa. Mówię to, by dać ci przykład zasadniczej różnicy warunków czysto fizycznych. Na to nakładają się inne jeszcze, wtórne konsekwencje naszej sytuacji. Nie można więc bezkrytycznie posługiwać się analogiami przy porównywaniu u tak różnych światów.
Zeb zatrzymał się nad stołem. Grzebał przez chwilę wśród rozrzuconych kaset, wybierając niektóre spośród nich i odkładając na bok. Od paru lat zajmuję się badaniami społecznymi, sondowaniem opinii publicznej… Mam tutaj zgromadzony ogromny materiał pochodzący z zapisów Centrali…
– Sądziłem, że te zapisy nie docierają do wiadomości ludzi, że są wykorzystywane jedynie przez system komputerowy… – wtrącił Rinah. – A tymczasem okazuje się, że ma do nich dostęp telewizja, naukowcy…
– Przecież nie interesują nas pojedyncze osoby! Dla nas te zapisy są najzupełniej anonimowe i służą do opracowań statystycznych. My, socjologowie, rozpatrujemy społeczeństwo jako całość: jego nastroje, opinie, stopień zadowolenia z warunków życia. Oceną indywidualną zajmuje się wyłącznie Centrala, to znaczy komputerowy System Zabezpieczeń.
Zeb usiadł na brzegu stołu naprzeciw Rinaha. Uśmiechnął się, t lecz wypadło to jak grymas podczas przełykania czegoś kwaśnego.
– Sądzisz zapewne – powiedział – że z tych słów i gestów, które rejestruje Centrala, trudno stworzyć prawdziwy obraz nastrojów społeczeństwa. Po części masz rację. Ludzie, zwłaszcza wówczas, gdy mają pełną świadomość, że są obserwowani, starają się nie wypowiadać i nie czynić tego, co mogłoby im być zapisane na minus. No i bardzo dobrze! Czyż nie o to chodzi?
– Taak… – mruknął Rinah niepewnie. – Ale… w takiej sytuacji… czy można poznać prawdziwe poglądy, opinie, myśli ludzkie?
– To rzeczywiście trudny problem, ale zapewniam cię, że Centrala ma i na to sposoby. System Zabezpieczeń nie jest skostniały w swej strukturze i metodach; on ustawicznie ewoluuje, rozwija się, ulepsza! Czy wiesz, od czego zaczynali nasi przodkowie, pierwsi przybysze do tego układu? Oni nie mieli ani tej techniki, ani opanowanych metod działania, a problemy były takie same, może nawet trudniejsze. Z zewnątrz groźba karnej ekspedycji z Ziemi; od wewnątrz zaś… nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, co się tutaj działo. Sądzę, że Alvi, jako historyk, potrafi ci lepiej przedstawić sytuację w Paradyzji… a właściwie, jeszcze nie w Paradyzji, lecz we wnętrzu dwunastu prowizorycznie powiązanych ze sobą walcowatych kontenerów, krążących po orbicie wokół Tartaru…
– Krótko mówiąc – wtrącił Alvi – nie wszyscy byli zachwyceni tym, czego dowiedzieli się po obudzeniu z anabiozy, że nie będą mogli osiedlić się na planecie, jak przewidywano w pierwotnych planach, lecz mieszkać będą w orbitalnej kolonii… Jedni chcieli wracać, inni nie dowierzali wynikom badań i twierdzili, że Tartar nadaje się do zasiedlenia… Zdarzali się tacy, co w desperacji gotowi byli zniszczyć nowo tworzoną orbitującą kolonie wraz z wszystkimi jej mieszkańcami.
– Ale… większość zaakceptowała jednak plan Cortazara? Alvi i Zeb popatrzyli jeden na drugiego, jakby każdy z nich chciał uniknąć odpowiedzi na pytanie Rinaha.
– Cóż mogłoby pomóc poparcie większości w sytuacji, gdy jeden nierozważny oponent albo po prostu zwariowany desperat mógł doprowadzić do zguby wszystkich: tak zwolenników, jak i przeciwników… – odpowiedział wreszcie Zeb. – Utworzenie kolonii orbitalnej było najkorzystniejszym rozwiązaniem i trzeba było przekonać wątpiących i ograniczyć wpływ zdecydowanych krytyków tego planu. Wtedy właśnie po raz pierwszy pojawiła się potrzeba sprawnego Systemu Zabezpieczeń. Myśli człowieka są sferą, do której najtrudniej dotrzeć, a tam przecież rodzą się treści wypowiedzi i zamiary działań. Myśli ludzkie kryć mogą w sobie istotne elementy zagrożenia publicznego. Człowiek, pozostawiony z własnymi myślami, bez moralnego i naukowego wsparcia, wątpi, docieka, roztrząsa dziwaczne i niebezpieczne pomysły… Gdyby udało się dotrzeć do myśli człowieka w fazie ich powstawania, można by mu wiele wyjaśnić, skorygować błędne założenia, wyprostować niesłuszne poglądy, zapobiec mylnym wnioskom i tworzeniu planów działań opartych na błędzie i fałszywych przesłankach…
Niestety, Centrala nie może ocenić bezpośrednio stanu myśli i świadomości jednostki, nie umie więc wykrywać początków błędu czy wręcz obłędu, urojeń i umysłowych dewiacji… U was, na Ziemi, także pojawiają się szaleńcy, terroryści strzelający do tłumu, podkładający bomby… Lecz tam kończy się to śmiercią kilku czy kilkuset osób, ruiną jednego gmachu, katastrofą jednego samolotu czy rakiety… Tutaj zaś taki sam fakt może pociągnąć za sobą totalną zagładę całej planety. O tyle właśnie sprawa nadzoru i kontroli staje się u nas bardziej krytycznym problemem, a każdy błąd o tyle bardziej brzemiennym w skutki…
Czyż nie jest więc zrozumiała owa szeroko stosowana profilaktyka, polegająca z jednej strony na wykrywaniu zagrożeń przez kontrole słów i czynów ludzkich, z drugiej zaś na uniemożliwianiu niebezpiecznych poczynań jednostkom podejrzanym o złe zamiary? Nie mogąc zbadać bezpośrednio procesów myślowych, Centrala musi z możliwie największą precyzją rejestrować idące za myślą słowa i czyny ludzkie. Słowa są bardzo dobrym wskaźnikiem stanu myśli. Niewinny na pozór dialog dwóch osób może – po dokładniejszej analizie – okazać się rozmowa spiskujących dywersantów. Rejestrując i badając treść rozmów, Centrala wyławia z nich wszelkie niejasne sformułowania czy wręcz treści jednoznacznie niebezpieczne. Niejasności są interpretowane, rozszyfrowywane i odpowiednio oceniane. Człowiek, który je wypowiada, staje się obiektem podejrzeń. Natomiast treści znaczeniowo czyste, klarowne i nie zawierające elementów niebezpiecznych, są przez Centralę pomijane i natychmiast zapominane.
Centrala zresztą identyfikuje nie tylko osobników o podejrzanych zamiarach, lecz także tych, którzy treścią głoszonych poglądów przyczyniają się do zwiększenia naszego wspólnego bezpieczeństwa. Jednym słowem, Centrala słucha naszych rozmów, obserwuje nasze gesty, nasze czyny i zachowania, by nieustannie oceniać stan ludzkich umysłów. Ta ogromna ilość informacji napływająca bez przerwy do Centrali za pośrednictwem sieci mikrofonów i kamer, jest na bieżąco analizowana. Uzyskane w ten sposób dane służą do oceny każdego obywatela z osobna, a także do kontroli ogólnego stanu bezpieczeństwa. Żaden spisek, żaden zbrodniczy zamysł czy szaleńcze urojenie, mogące zaszkodzić planecie, nie może ujść uwagi Centrali – jeśli z nieprzeniknionej sfery myśli ludzkiej przechodzi w fazę słów lub czynów… Ten złożony system zabezpieczeń funkcjonuje z niezwykłą precyzją, bo pozbawiony jest pierwiastka subiektywizmu. Komputerowa analiza pozwala przetworzyć i zbadać tak ogromną liczbę danych, że nie zdarza się przeoczenie czegoś istotnego.